Czy pragnienie bogactwa zawsze jest złe?

ks. Adam Pawlaszczyk

|

GN 46/2023

publikacja 16.11.2023 00:00

Chrześcijanom wolno być bogatymi materialnie. Ale nie wolno im pozwolić sobie na to, by bogactwo uśpiło ich czujność i wrażliwość na potrzeby innych.

Rycina ilustrująca Księgę Hioba w Biblii wydanej w 1909 r. Rycina ilustrująca Księgę Hioba w Biblii wydanej w 1909 r.
reprodukcja henryk przondziono /foto gość

„Przeklęty głodzie złota!” – pomstował Wergiliusz w starożytności. Już wówczas wiedziano o tym, że nieposkromione pragnienie bogactw może człowieka doprowadzić do ruiny, a mit o głupim królu Midasie wyjątkowo trafnie tę prawdę potwierdzał. Czy jednak pragnienie, by wszystko, czego dotkniemy, zamieniało się w złoto, zawsze jest złe? Niekoniecznie, o ile myśląc „złoto”, nie będziemy mieli na myśli drogocennego kruszcu. Raczej dobre efekty wysiłków na rzecz dobra. Nie tylko własnego dobra.

Pan dał i zabrał

Dwadzieścia lat po śmierci Wergilego na świat przyszedł Jezus Chrystus. „Dla nas stał się ubogim – jak wiemy od świętego Pawła – żeby nas ubogacić swoim ubóstwem (por. 2 Kor 8,9). To była zasadnicza zmiana: epoka, którą nazywamy nową erą, po narodzinach Chrystusa, miała bowiem zmienić stosunek ludzi wierzących w jednego Boga do ubóstwa i bogactwa. Pamiętacie starotestamentalnego Hioba? Jego bogactwo budziło podziw: „Był to mąż sprawiedliwy, prawy, bogobojny i unikający zła. Miał siedmiu synów i trzy córki. Majętność jego stanowiło siedem tysięcy owiec, trzy tysiące wielbłądów, pięćset jarzm wołów, pięćset oślic oraz wielka liczba służby” (Hi 1,1b-3). Cała jego historia to opowieść o utracie wszystkiego i heroicznym wyznaniu: „Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione!” (1,21). Ten sposób wystawienia Hioba na próbę miał głębokie uzasadnienie w stosunku Izraelitów do ubóstwa i bogactwa – wierzyli, że dobrobyt i powodzenie materialne mają uzasadnienie w błogosławieństwie otrzymywanym od Boga. Dlatego też, kiedy do Jezusa przychodzi bogaty młodzieniec (prowadzący życie godne uznania i Jezusowego spojrzenia „z miłością” – por. Mk 10,21) i odchodzi smutny, słysząc, że powinien wyrzec się swoich bogactw, uczniowie dziwią się.

Porównanie do wielbłąda i igielnego ucha wykorzystywane było przez żydowskich nauczycieli na określenie rzeczy nieprawdopodobnej. Czy zatem nowością przyniesioną przez Jezusa na ziemię miała być zapowiedź, że zbawienia dostąpią jedynie biedacy?

Jezus – herold szczęśliwości

Wyobraź sobie szosę. Jadąc nią, mijasz tablice z napisami: „Szczęśliwi bogaci” oraz „Nieszczęśliwi biedni”. Jeżeli chwilę potem, jadąc dalej, zerkniesz za siebie, odczytasz z drugiej strony tablic: „Nieszczęśliwi bogaci” i „Szczęśliwi biedni”. Zawrócisz? Zapewne nie. Ewolucja, konieczność przetrwania trudnych warunków, i tak dalej… Człowiek w naturalny sposób dąży do posiadania, i to od samego urodzenia. Trzymając w rękach swoją zabawkę, zawsze sięgał będzie jeszcze i po tę, którą bawi się właśnie jego bliźniak.

Porównanie do drogi i tablic z nazwami miejscowości zaczerpnąłem od nieżyjącego już biskupa Alberta Iniesty z Madrytu. Jego tekst o Jezusie – heroldzie „szczęśliwości” – jest prawdopodobnie jednym z najlepszych, jakie kiedykolwiek powstały na temat szczęścia i posiadania. Pisze między innymi tak: „Mądrość człowieka tworzyła wiek za wiekiem swoje kodeksy, którymi naznaczyła jego podświadomość społeczną i indywidualną. W tej ludzkiej pielgrzymce do szczęścia człowiek tworzył hasła, które nabrały charakteru prawie że bezdyskusyjnych: »Szczęśliwi bogaci«, »Szczęśliwi potężni«, »Szczęśliwi ci, którzy nie mają skrupułów przy zniewalaniu, uciskaniu i panowaniu nad innymi«, »Szczęśliwi ci, którzy mogą kupić wszystko, co chcą – rzeczy, ziemie i ludzi«, »Szczęśliwi ci, którzy mogą żyć tylko dla przyjemności i nie muszą podejmować żadnych obowiązków«, »Szczęśliwi ci, którzy zawsze triumfują, nie oglądając się na koszty, są popularni i oklaskiwani«”. W XXI wieku słowa Iniesty powinny brzmieć jeszcze wyraźniej, zwłaszcza że dodaje on: „W Nowym Testamencie Bóg przez usta Jezusa z Nazaretu pokazuje w sposób niemal gwałtowny ogromną odległość, jaka dzieli mądrość człowieka od mądrości Bożej. Jak potężny huragan Jego mądrość zwala jedną po drugiej wszystkie nasze fałszywe tablice na drodze do szczęśliwości, które prowadzą donikąd. Wicher Jego Słowa usiłuje pchnąć nas przeciwnie, na prawdziwą drogę, która wydaje nam się fałszywą, nie mogącą nam dać szczęścia, ale nieszczęście, ból, niepowodzenie, samotność, prześladowanie, a nawet śmierć. Co jest jeszcze trudniejsze, nie chodzi tu o zmianę drogi, lecz o dążenie po tej samej drodze, ale w całkowicie przeciwnym kierunku”.

Pieniądze nie śmierdzą

Ponoć Wespazjan, który w 70 r. po Chrystusie wprowadził podatek od publicznych toalet, miał wypowiedzieć słowa, które powtarzać będą przez kolejne wieki wszyscy, którzy pragną zarabiać. I choć nasze czasy, naznaczone kolejnymi aferami korupcyjnymi, przeczą, jak się zdaje, tezie, że pecunia non olet, nie byłoby słusznym powiedzenie, iż posiadanie własności prywatnej jest grzechem.

Czy to coś złego – posiadać? Oczywiście nie. Jako Kościół z bogactwa dobrodziejów bezwzględnie korzystaliśmy i korzystamy. Nasze katedry, dzieła dobroczynne czy misyjne – wszystko to miało u początków otwarcie kiesy przez kogoś bogatego i dzięki temu trwa. Odrębną sprawą jest, czy udało się nam zachować dystans do tego przeklętego głodu złota, nad którym w „Eneidzie” lamentował Wergiliusz, a raczej – czy ten głód nie zaprowadził nas wielokrotnie na manowce. Własność prywatna jest pochodną naszej ludzkiej natury. To z prawa naturalnego wynika prawo do jej posiadania, jak podkreślają papieże, choćby Leon XIII w encyklice Rerum novarum. Oczywiście nie należy zapominać, że powstała ona w okresie szerzenia się poglądów socjalistów, zwłaszcza tych na temat własności wspólnej jako podstawy życia społeczeństwa. „Prywatne posiadanie dóbr materialnych na własność jest naturalnym prawem człowieka” – pisze papież, dodając w innym miejscu, że prawo do własności prywatnej jest wręcz podstawą życia społecznego, a jego nietykalność „stanowi pierwszy fundament, na którym należy oprzeć dobrobyt ludu” (RN,12).

Nie śpij, bo cię ukradną!

Aby oddać sprawiedliwość starotestamentalnej mądrości: to nie jest tak, że dopiero słuchacze Jezusa usłyszeli, iż bogactwo nie pomaga w dostąpieniu zbawienia. „Nie polegaj na swoich bogactwach i nie mów: »Jestem samowystarczalny«. Nie daj się uwieść żądzom i sile, by iść za zachciankami swego serca”, czytamy w Księdze Mądrości Syracha (5,1-2), a psalmista modli się: „Zuchwali knują przeciw mnie podstępy, ja całym sercem strzegę Twych postanowień. Otępiało ich serce opasłe, a ja znajduję rozkosz w Twoim Prawie. Dobrze to dla mnie, że mnie poniżyłeś, bym się nauczył Twych ustaw. Prawo ust Twoich jest dla mnie lepsze niż tysiące sztuk złota i srebra” (119,69-72). „Serce opasłe” jest tu oczywiście kluczem do zrozumienia, na czym polega to ukierunkowanie nas przez Jezusa na drogę „w drugą stronę” w stosunku do tej, której życzyłyby sobie nasze ludzkie skłonności. Bo komu nie chce się spać, kiedy sobie dobrze podje? Niewielu jest zapewne takich, bo cóż milszego dla naszych przyzwyczajonych do komfortu organizmów, jak uciąć sobie poobiednią drzemkę (aspekty biologiczne pomijam – te wyrzuty insuliny itp.). Drzemka jest to doskonały obraz marzeń człowieka epoki konsumpcyjnej, w telefonach przy porannych alarmach mamy tę opcję i chętnie z niej korzystamy. Bo to taki sen – nie sen, odpoczynek w poczuciu wyrwania porządkowi dnia odrobiny luksusu dla siebie. Tyle że do luksusu człowiek się przyzwyczaja i po pewnym czasie zaczyna go traktować jako stan normalny. A przeżycie całego życia w „trybie drzemki” jest bardzo niebezpieczne, bo wyłącza stan czuwania. Na tym polegała głupota tych nierozsądnych panien, które nie zadbały o oliwę w swoich lampach i spóźniły się na ucztę weselną. Wolno nam być bogatymi w sensie materialnym. Ale nie wolno nam pozwolić sobie na to, by bogactwo uśpiło naszą czujność. A właściwie zastąpiło ją inną czujnością – troską o to, by nie stracić ani chwili na pomnożenie majątku. Bogatym w tym zakresie naprawdę może być trudniej. I o tym właśnie mówi Jezus. Obfite plony zboża mogą spędzić sen z powiek nieustannym zastanawianiem się nad tym, czy to już moment na budowanie kolejnych spichlerzy. I sprawić, że się zapomni o podstawowych zasadach ludzkiego życia: „jeszcze tej nocy mogą zażądać duszy twej od ciebie” oraz „nadzy wyszliśmy z łona matki i nadzy tam powrócimy”.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.