Niech bogaci błagają biednych – czyli jak Kościół widział i widzi ubogich

Franciszek Kucharczak

|

GN 46/2023

publikacja 16.11.2023 00:00

Kościół w stosunku do potrzebujących nie jest instytucją charytatywną. Jest czymś o wiele więcej.

Niech bogaci błagają biednych – czyli jak Kościół widział i widzi ubogich istockphoto

Święty Franciszek z Asyżu od młodości był wrażliwy na ludzką biedę, kiedy jednak pociągnął go Chrystus, on „całym swym sercem skłaniał się do wyszukiwania lub wysłuchiwania ubogich, by rozdawać im hojne jałmużny”. Więcej – sam zechciał być ubogi. „Z całego serca pożądał ubóstwa. Zapragnął poślubić je dozgonną miłością. Tak więc stał się miłośnikiem jego piękności” – pisał o nim pierwszy biograf, Tomasz z Celano.

Co może być pięknego w ubóstwie? Dla żarliwych chrześcijan wszystkich wieków odpowiedź na to pytanie była i jest jedna: związek z Jezusem Chrystusem, który, jak pisze św. Paweł, „będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić” (2 Kor 8,9). Doświadczenie Franciszka, który „często ze łzami rozważał ubóstwo Chrystusa i Jego Matki”, powtarza się w życiu wielu świętych. Podobny motyw znajdujemy w „Dzienniczku” siostry Faustyny. W listopadzie 1935 roku święta zanotowała: „Po Komunii Świętej ujrzałam Pana Jezusa, który mi rzekł te słowa: »Dziś wniknij w ducha ubóstwa Mojego i tak urządź wszystko, aby najubożsi nie mieli ci czego zazdrościć. Nie w gmachach i we wspaniałych urządzeniach, ale w sercu czystym i pokornym podobam sobie«”. Zakonnica zaczęła rozmyślać nad duchem ubóstwa. „Widzę jasno, że Jezus nic nie miał, chociaż jest Panem wszechrzeczy. Żłóbek pożyczony, idzie przez życie, czyniąc wszystkim dobrze, a sam nie ma, gdzie by głowę skłonić. A na krzyżu widzę szczyt Jego ubóstwa, bo nawet i szaty nie ma na sobie” – napisała.

Ubogi jak ołtarz

Chrystus utożsamia się z ubogimi. Jednoznacznie brzmią Jego słowa: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40).

Wyznawcy Chrystusa dobrze to zapamiętali. „Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących. Żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne” – czytamy o członkach pierwszej wspólnoty w Jerozolimie (Dz 4,32). Dowiadujemy się też, że „nikt z nich nie cierpiał niedostatku, bo właściciele pól albo domów sprzedawali je i przynosili pieniądze [uzyskane] ze sprzedaży, i składali je u stóp Apostołów. Każdemu też rozdzielano według potrzeby” (Dz 4,34-35). W najstarszych pismach Kościoła znajdujemy listy osób, którym należy pomagać, a zatem: sierotom, wdowom, więźniom, ciężko chorym, zniedołężniałym starcom, przybyszom i wszystkim żyjącym w niedostatku. Traktat Didascalia Apostolorum z ok. 230 roku zawiera stwierdzenie, że ubodzy są jakby ołtarzem, na którym bogaty składa Bogu ofiarę. Tak rozumiana jałmużna staje się czymś więcej niż filantropią – nabiera charakteru nadprzyrodzonego. Jest aktem wiary, wyrażeniem miłości samemu Bogu.

„Myśl ta dowodzi, jak bardzo Kościół od samego początku swego istnienia akcentował godność każdego człowieka, niezależnie od jego statusu majątkowego” – zauważa ks. prof. Paweł Wygralak w publikacji dla czasopisma „Vox Patrum”. Wskazuje, że w Imperium Rzymskim była to nowa kategoria podejścia do człowieka. „Z zasady bowiem liczono się przede wszystkim z ludźmi majętnymi, spychając biednych na margines życia społecznego” – podkreśla patrolog z UAM.

Dać czy nie dać?

Chrześcijanie od początku zastanawiali się, jak przy dawaniu jałmużny nie dać się oszukać. W starożytnym tekście Didache znajdujemy zalecenie zachowania rozwagi w wyborze adresata wsparcia: „Niech spoci się w twoich rękach twoja jałmużna, dopóki nie dowiesz się, komu ją dajesz”. Inni jednak wskazywali, że nadmierną ostrożnością można skrzywdzić potrzebującego. Istotne jest to, że naszej pomocy ubogim oczekuje sam Bóg, a ofiarodawca w gruncie rzeczy nie daje swojej własności, lecz dzieli się tym, co pochodzi z ręki Boga. Takie stanowisko zajmuje św. Klemens Aleksandryjski. „Nie rozstrzygaj, kto jest godny, a kto niegodziwy: możesz się bowiem w sądzie swym pomylić. W tej niepewności płynącej z niewiedzy lepiej jest nawet ludziom niegodnym czynić dobrze, pamiętając o tych, którzy są godni, niż wystrzegając się mniej cnotliwych, pominąć ludzi zacnych” – przekonuje ojciec Kościoła. Koresponduje z tym stwierdzenie pisarza Tertuliana, który w dziele „Apologetyk” zaświadcza, że chrześcijanie ofiarują pomoc każdemu proszącemu. „W ten sposób prezentuje poganom caritas chrześcijan, która jest wrażliwa na potrzeby każdego człowieka” – zaznacza ks. Paweł Wygralak.

Nie bierz od każdego

Powyższe dylematy, nieobce chrześcijanom także dziś, poskutkowały wypracowaniem praktyki pomocy ubogim za pośrednictwem przewodniczącego gminy. Jednym z jego obowiązków było rozdzielanie potrzebującym darów, które złożyła w tym celu wspólnota. W ten sposób łatwiej było uniknąć oszustwa ze strony proszących, a ubodzy dzięki temu nie byli narażeni na poniżenie i relację zależności od bogatych. Tym ostatnim zaś, dzięki składaniu środków do wspólnej kasy, w mniejszym stopniu zagrażała pokusa samozadowolenia i pychy.

Patrolog zwraca uwagę na istotny wymóg, podkreślany przez starochrześcijańskich autorów: nie wolno im było przyjmować wsparcia z nieuczciwego źródła. „Gdy bowiem wdowa żywi się suchym chlebem z daru uczciwości, wyjdzie jej na pożytek: gdy zaś wiele jej dadzą z dzieł niegodziwości, będzie jej ku szkodzie” – przestrzega autor „Didascaliów”. Także biskup, gdy organizował pomoc dla wspólnoty, nie mógł przyjmować darów od publicznych grzeszników, czyli m.in. „od bogaczy, którzy bliźnich zamykają w więzieniu, źle traktują niewolników, tyranię stosują w swych miastach, gnębią biedaków; od nikczemników i ludzi co ciała swe haniebnie nadużywają; od przestępców, wreszcie do fałszerzy, od nieuczciwych adwokatów, kłamliwych oskarżycieli, stronniczych sędziów”.

Odwrócenie ról

Już we wczesnym Kościele ubodzy byli uważani za reprezentantów samego Boga. Św. Klemens Aleksandryjski, zachęcając bogatych do dzielenia się z biednymi, przekonuje, że każdy obdarowany ubogi, który tu na ziemi „niewiele weźmie”, sprawi, „że tam przez całą wieczność z Nim razem będziesz mieszkać”. W tej sytuacji to bogacz powinien prosić ubogiego, żeby zechciał przyjąć ofiarowany dar. „Błagaj, by wziął, staraj się i trudź, lękaj się, by ci nie odmówił przyjęcia. Chrystus bowiem nikomu brać nie nakazał, ale tobie polecił dawać”. „W ten sposób przyjęte powszechnie w porządku światowym role biedaka i bogatego – biedak prosi bogatego – odwracają się. Bowiem w kategoriach wartości duchowych, to bogaty musi prosić biednego, aby ten wziął od niego dar materialny i w ten sposób otworzył mu drogę do królestwa Bożego” – zaznacza ks. Paweł Wygralak.

To z myślą o usłużeniu Chrystusowi już w starożytności zakładano szpitale, przytułki dla sierot i nędzarzy czy domy dla pielgrzymów.

Sposób widzenia biedaka jako dobroczyńcy pozostał w Kościele także w wiekach średnich. Szczególnie widoczne było to w stylu życia niektórych władców chrześcijańskich.

„Dla ubogich, wdów, przychodniów, pielgrzymów i wszelakiego rodzaju nędzarzy szczodre wydawała jałmużny” – pisze o królowej, św. Jadwidze, Jan Długosz. O Władysławie Jagielle wspomina: „Sprawy ubogich, wdów i sierot, jeśli sam słuchać ich i załatwiać nie mógł, innym mężom uczciwym polecał do załatwienia”. W innym miejscu kronikarz stwierdza: „W święta zaś Wielkanocne, które w całym życiu prawie wydarzało mu się obchodzić w Kaliszu, ubogim, których tam garnęło się wielkie mnóstwo, własną ręką rozdawał po jednym szerokim groszu praskim z mieszka, który zawsze przy sobie nosił”.

Szczególnym wzorcem dla koronowanych głów była św. Elżbieta Węgierska, księżna Turyngii, która ubogich traktowała jak samego Chrystusa. Przejęta ideałem franciszkańskim, sama żyła tak ubogo, jak tylko mogła. Na zamku w Wartburgu mówiono ze strachem: „Nasza pani wszystko, co posiada, rozda na pewno biednym, a nas doprowadzi do nędzy”. Książę Ludwik, jej mąż, odpowiadał: „Bóg w dwójnasób wynagrodzi miłosierdzie”. Po śmierci księcia Elżbieta zrzekła się władzy i całkowicie oddała się heroicznej służbie biednym i chorym.

Św. Elżbieta stała się patronką licznych zgromadzeń żeńskich, które powstały w czasach nowożytnych. W Polsce szczególnie znane są elżbietanki, których charyzmatem jest służba chorym i ubogim. Do najnowszych zgromadzeń skoncentrowanych na służbie Chrystusowi w potrzebujących należą Misjonarki Miłości, założone w 1950 r. przez matkę Teresę z Kalkuty. Także ta święta ostatnich czasów dobrze wiedziała, kim są ci, którym służyła, i którym służą jej duchowe córki. Dobrze pokazuje to wypowiedziane przez nią zdanie: „Dopiero w niebie poznamy, jaki dług mamy wobec ubogich, ponieważ z ich powodu mogliśmy mocniej kochać Boga”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.