Trampolina do nieba

Magdalena Dobrzyniak

|

Gość Extra nr 5

publikacja 29.09.2022 00:00

Od 10 lat z sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach rozchodzą się na różne strony świata „promienie miłosierdzia”, ogarniające duchową pomocą konających i ciężko chorych. Nieustanna Koronka do Bożego Miłosierdzia ma wypraszać zmiłowanie dla umierających bez względu na ich wyznanie, narodowość czy poglądy.

 Córko Moja, dopomóż Mi zbawiać dusze. Pójdziesz do konającego grzesznika i będziesz odmawiać tę koroneczkę, a przez to wyprosisz mu ufność w Moje miłosierdzie, gdyż już jest w rozpaczy. (Dz. 1797) Córko Moja, dopomóż Mi zbawiać dusze. Pójdziesz do konającego grzesznika i będziesz odmawiać tę koroneczkę, a przez to wyprosisz mu ufność w Moje miłosierdzie, gdyż już jest w rozpaczy. (Dz. 1797)
henryk przondziono /foto gość

Sabina Borsuk nie ma wątpliwości, że prawdziwa przy­jaźń nigdy nie umiera. Od lat jest wolontariuszką lubelskiego hospicjum, gdzie poznała i pokochała swoją duchową córeczkę Monikę, siostry Terenię, Krysię, Halinę, ale także Ryszarda i wielu innych. Bliskość zmarłych, którym towarzyszyła w odchodzeniu z tego świata, odczuwa na co dzień.

Pani Sabina wspiera odchodzących, nie tylko czuwając przy ich hospicyjnych łóżkach i pocieszając osierocone rodziny. Jest zaangażowana w Apostolat Ratunku Konającym, istniejący od 10 lat przy sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach. – Z towarzyszenia umierającym modlitwą wiem, że przy każdym z nich jest Bóg z darem miłości miłosiernej. Mam też nadzieję, że po moją duszę wyjdą razem z Panem Jezusem w radości nieba – przekonuje kobieta, która jest jedną z koordynatorek tego dzieła.

– Wiele miejsca w „Dzienniczku” św. Faustyny zajmuje posługa konającym, bo to oni najbardziej potrzebują Bożego miłosierdzia. Pan Jezus poucza siostrę o potrzebie modlitwy za największych grzeszników. Daje środek do upraszania szczególnych łask w godzinie śmierci, a tym środkiem jest Koronka do Bożego Miłosierdzia – mówi Barbara Grabowska, która również posługuje w apostolacie jako koordynatorka.

Obecny opiekun duchowy wspólnoty ks. Ryszard Świder wskazuje, że modlitwa przy konającej osobie jest wyróżniona w „Dzienniczku” jako forma miłości miłosiernej dla drugiego człowieka. – To jest światło, aby troszcząc się o dobro kochanej osoby, nie zaniedbać najważniejszego – stanu jej duszy, spotkania z Bogiem i obrachunku z całego życia. To modlitwa o łaskę dobrej śmierci oraz pojednania się z Panem, czyli przyjęcia Bożego miłosierdzia – wyjaśnia. Kapłan podkreśla, że zaakcentowanie modlitwy przy umierających w „Dzienniczku” to także zwrócenie uwagi chorym i ich opiekunom, że sprawy duszy są ostatecznie najważniejsze. – Chrystus umarł przede wszystkim dla naszego zbawienia. Zbawienie człowieka jest darem miłosiernego Boga i naszym najważniejszym celem – przypomina ks. Świder.

Będziesz odmawiać koroneczkę

O potrzebie modlitwy za chorych i konających siostra Faustyna Kowalska przekonała się, gdy jako pacjentka przebywała w szpitalu na krakowskim Prądniku, dziś noszącym imię św. Jana Pawła II. Cierpiąca na gruźlicę płuc i przewodu pokarmowego zakonnica po raz pierwszy trafiła tu 9 grudnia 1936 roku na niemal cztery miesiące. Jej druga kuracja w tej lecznicy rozpoczęła się 20 kwietnia, a zakończyła 17 września 1938 roku. Niecałe trzy tygodnie później, 5 października, siostra Faustyna zmarła w domu zakonnym w Łagiewnikach.

Szpitalne mury były świadkiem wielu niezwykłych zdarzeń, opisanych przez apostołkę Bożego Miłosierdzia w „Dzienniczku”. Tutaj spowiadała się u Pana Jezusa, który przyszedł do niej w postaci jej spowiednika o. Józefa Andrasza SJ. Tutaj Serafin przez 13 dni przynosił jej Komunię św. W tym szpitalu miała też wizję swojej kanonizacji. Czas choroby wykorzystywała, by wspierać konających. „Mój Jezu, jak ci ludzie mało mówią o Tobie. O wszystkim, tylko nie o Tobie, Jezu. A jak mało mówią, to pewnie i nie myślą wcale; cały świat ich zajmuje, a o Tobie, Stwórco, milczenie” – pisała 10 grudnia 1936 r. o pacjentach szpitala. Tydzień później relacjonowała: „Ubrałam się i odprawiłam medytację, i poszłam do kaplicy, ale jeszcze pozamykane i wszędzie cisza; pogrążyłam się w modlitwie, szczególnie za chorych. Teraz widzę, jak bardzo chorzy potrzebują modlitwy”. Notowała w „Dzienniczku” słowa Jezusa: „Córko Moja, dopomóż Mi zbawiać dusze. Pójdziesz do konającego grzesznika i będziesz odmawiać tę koroneczkę, a przez to wyprosisz mu ufność w Moje miłosierdzie, gdyż już jest w rozpaczy”.

Wezwaniem do modlitwy za umierających głęboko przejął się ks. Piotr Mikołaj Marks. Pochodzący z Torunia kapłan posługiwał w łagiewnickim sanktuarium od 2011 roku. Jako kleryk przeszedł śmierć kliniczną i przeszczep serca. Z nowym sercem ks. Marks przeżył 20 lat. Zmarł 15 listopada 2016 roku, pozostawiając dzieło, które założył w Łagiewnikach i któremu poświęcił ostatnie lata życia – Apostolat Ratunku Konającym. Pragnął przez post, modlitwę, adorację Najświętszego Sakramentu i odmawianie Koronki do Bożego Miłosierdzia ratować ludzkie dusze, cierpiące, zagrożone potępieniem wiecznym i niezdające sobie sprawy z powagi sytuacji, w jakiej się znalazły. Dla niego był to również czas osobistego krzyża i niepewności życia. Regularnie trafiał na oddział intensywnej opieki medycznej, był dializowany. Mimo to prowadził duszpasterstwo: spowiadał, odprawiał Msze św., angażował się w apostolat.

Kwadrans dla 3 tysięcy

„W ciągu sekundy umierają na świecie więcej niż trzy osoby, więc przez piętnaście minut mojej modlitwy koronką – ok. trzy tysiące ludzi. Wielu spośród nich zmarnowało ziemskie życie i za chwilę może znaleźć się w piekle, a ja mogę ich uratować! Miłosierdzie Boga jest nieskończone, więc nie jest Mu trudniej okazać litość trzem tysiącom niż jednej osobie. Muszę jednak Mu ufać i prosić nie o mało, lecz o wiele; by żadna z tych osób nie poszła do piekła. Skutek modlitwy zależy więc od mojej ufności. Od początku modlitwy mogę widzieć siebie w otoczeniu trzech tysięcy i cały ten »tłum« podnosić ku niebu, ku Ojcu” – pisał ks. Marks. Ta modlitwa ma być dla konających „duchową trampoliną” do nieba.

Z tą intencją powstały SMS-owa koronka za umierających, dzieła pokutne i modlitewne podejmowane w ich intencji. Członkowie apostolatu znają tylko imiona tych, za których się modlą, ale systematycznie do czasu pandemii odwiedzali też oddziały paliatywne i czuwali przy łóżkach konających i ciężko chorych, otulając ich Koronką do Miłosierdzia Bożego. Nie mają znaczenia narodowość, wyznawana religia, światopogląd czy przekonania polityczne umierających. Modlitwą obejmowani są również ludzie cierpiący fizycznie i psychicznie, przechodzący trudności w wierze, życiowe kryzysy, a nawet śmierć duchową. W Nieustannej Koronce modlą się za nich wszystkich osoby z różnych krajów świata, w różnych językach przychodzą też prośby o modlitwę. Koronka za konających odmawiana jest m.in. w Meksyku, Anglii, Irlandii, Niemczech, Kanadzie, Hiszpanii czy Francji.

Czy da się policzyć, ilu osobom udało się pomóc w ciągu 10 lat istnienia wspólnoty? – Nie mamy statystyk, ile imion przez nas przeszło, ilu osobom pomogliśmy i ilu ludzi z nami się modli – przyznaje Barbara Grabowska. Jak wyjaśnia, obecnie na jeden dzień modlitwy zarejestrowanych jest około 700 osób. Do bazy Nieustannej Koronki codziennie trafia około 200 imion. – Zgodnie z wolą ks. Piotra tworzymy promienie. Osoba, która otrzyma imię, posyła je tego dnia do swoich znajomych chcących się z nami modlić i oni robią to samo. Ile osób liczy taki promień, nie wiemy, tych dalszych modlących się nie rejestrujemy – precyzuje.

Jak opowiada, dzwoni do niej wiele osób, by podziękować za modlitwę. – Są uzdrowienia, ale przede wszystkim świadectwa pięknego przechodzenia do wieczności. Są też łzy wzruszenia, że ktoś w ostatnim momencie odnalazł więź z Panem Jezusem – wyznaje.

– By poprosić o modlitwę za konającego, wystarczy wysłać SMS pod nr 518 687 518 z jego imieniem. Deklarujących chęć modlitwy w tym opatrznościowym dziele przybywa nam niemal każdego dnia. Dla wielu konających dar intencyjnej modlitwy jest ostatnią deską ratunku – dodaje Sabina Borsuk.

Amen u kresu życia

– Testamentem i nauką ks. Marksa było przekazanie wrażliwości na sytuację chorego i umierającego człowieka we współczesnych warunkach w placówkach służby zdrowia i domach oraz świadomość duchowej sytuacji umierającego, który nie ma odniesienia do Boga – mówi o dziedzictwie założyciela Apostolatu Ratunku Konającym jego następca ks. Ryszard Świder. Opowiada, że ks. Piotr znał z doświadczenia sytuację umierania innych i zagrożenia własną śmiercią oraz różnego rodzaju cierpienia z tym związane. W rozmowie wyznał mu kiedyś, że jest w każdej chwili gotów na własną śmierć. – Patrzył na śmierć w duchu wiary, dlatego uwrażliwiał na jej znaczenie i na czas jej zbliżania się bez lęku, ale z powagą i świadomością potrzeby pomocy duchowej niesionej przez ludzi – dodaje ks. Świder.

Ci, którzy modlą się za konających, głębiej rozumieją sens życia dla wieczności, zaczynają tęsknić za niebem. – Dla rodzin osób odchodzących, ufnie modlących się za swoich najbliższych, jest to ogromna pociecha, że nie rozstają się na wieki, że obie rzeczywistości przenikają się. Mamy wiele osób, które po śmierci bliskiego, otoczonego modlitwą apostolatu, włączyły się w modlitwy z nami – relacjonuje Barbara Grabowska. Na co dzień widzi, jak umacniają się ich świadomość życia z perspektywą wieczności oraz nadzieja, że ci, których wspierali w ostatnich chwilach, nie opuszczą ich w godzinie śmierci.

Zdarzają się trudne chwile bezradności, gdy żadne słowa i namowy do pojednania z Bogiem nie przemawiają do odchodzącej osoby. Tak było, jak wspomina B. Grabowska, w przypadku pani Krystyny. Jej choroba postępowała błyskawicznie, ale ani ona, ani jej bliscy nie chcieli słyszeć o przygotowaniu na spotkanie z Bogiem, żalu za grzechy, życiowym bilansie i sakramentach świętych. Pozostały modlitwa i wiara, że miłosierny Jezus nie zostawia takich spraw bez rozwiązania. Pani Krystyna odeszła tydzień później pogodzona z Bogiem, a jej rodzina skorzystała z sakramentu pojednania.

Członkowie apostolatu modlą się także za chorych i umierających z powodu COVID-19 oraz za tych, którzy tracą życie w wojnie. W okresie pandemii liczba osób objętych Nieustanną Koronką wzrosła dwukrotnie. Jak zauważa S. Borsuk, osoby towarzyszące bliskim konającym są często pochłonięte rozpaczą i nie mają siły modlić się w tym najtrudniejszym momencie, decydującym o wieczności dla duszy konającego. – Często jesteśmy świadkami, że koronka pomaga w spokojnym odejściu. Gdy kres życia zbiegał się z modlitewnym „amen”, bliscy cieszyli się, że po duszę ich zmarłego przyszedł sam Pan Jezus – podsumowuje.

Apostolat Ratunku Konającym (ARKa):

Msza Święta w intencji konających – pierwszy wtorek miesiąca o godz. 18 w bazylice Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Eucharystię poprzedza półgodzinna adoracja w intencji konających oraz dusz czyśćcowych.

Dzieło pokutne – wybierasz w tygodniu swój dzień pokutny, kiedy umartwiasz się lub pościsz, modlisz się i przyjmujesz Komunię Świętą w intencji wynagradzającej Najświętszemu Sercu Pana Jezusa za grzechy konających.

Adoracja Najświętszego Sakramentu – pierwszy i trzeci piątek miesiąca całodobowa modlitwa w kaplicy wieczystej adoracji.

Nieustanna Koronka za chorych, cierpiących i konających – powiadamianie przez rodziny i bliskich o konających i powiadamianie osób modlących się w tych intencjach poprzez SMS – numer: 518 687 518.

Zgłoszenia do Dzieł Apostolatu: tel. 608 838 927, 603 135 925, 696 621 004 lub e-mail: apostolat.arka@gmail.com.

Więcej informacji: www.apostolatratunkukonajacym.pl

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.