Trzej papieże miłosierdzia

ks. Adam Pawlaszczyk ks. Adam Pawlaszczyk

|

Gość Extra nr 5

publikacja 29.09.2022 00:00

„Należy odnajdywać wewnętrzną jedność orędzia Jana Pawła II i zasadnicze intencje papieża Franciszka” – napisał emerytowany papież Benedykt. Podkreślmy – to miłosierdzie Boże było w tym porównaniu pojęciem kluczowym.

Papież Franciszek, nazywający miłosierdzie „imieniem Boga”, „najmocniejszym przesłaniem Pana”, czy wręcz Jego „dowodem tożsamości”, kontynuuje linię Jana Pawła II. Papież Franciszek, nazywający miłosierdzie „imieniem Boga”, „najmocniejszym przesłaniem Pana”, czy wręcz Jego „dowodem tożsamości”, kontynuuje linię Jana Pawła II.
Roman Koszowski /Foto Gość

Był maj 2020 roku. Emerytowany papież Benedykt XVI napisał list poświęcony Janowi Pawłowi II z okazji zbliżającej się setnej rocznicy jego urodzin. W stosunkowo krótkim tekście kolejny raz dowiódł swojego geniuszu, nie tylko teologicznego. Streszczenia życia i dzieła świętego poprzednika dokonał bowiem tak lakonicznie, że gdyby umieścić je na internetowym portalu, to zgodnie z obowiązującą dzisiaj praktyką na wstępie zaznaczono by: „Przeczytasz w dziesięć minut”. I nie pominął niczego. Jaka intencja mu przyświecała? „Należy odnajdywać wewnętrzną jedność orędzia Jana Pawła II i zasadnicze intencje papieża Franciszka” – napisał i dodał: „Wbrew spotykanej niekiedy opinii Jan Paweł II nie jest moralnym rygorystą. Ukazując istotne znaczenie Bożego miłosierdzia, daje on nam możność przyjęcia stawianych ludziom moralnych wymogów, mimo iż człowiek nigdy nie zdoła im w pełni sprostać. Nasze moralne wysiłki podejmujemy w świetle Bożego miłosierdzia, które dla naszej słabości okazuje się uzdrawiającą mocą”.

Karol, który został papieżem

Spokojny wieczór w górskim schronisku. W ogromnej sali układa się do snu kilkunastu chłopaków. Wszyscy są ministrantami, wyjechali w góry na kilkudniowe rekolekcje. Najstarszy, licealista, sprawuje nad nimi opiekę, bo prowadzący rekolekcje ksiądz co wieczór musi wracać do parafii. Na małym stoliku obok jego łóżka leży pożółkły notatnik, odbity na prymitywnym powielaczu maszynopis, z którego przed snem czyta pozostałym chłopakom króciutkie fragmenty, jakieś objawienia, modlitwy… Dzieciaki nie do końca rozumieją, o co w nich chodzi, poza tym, że czyta je prawie szeptem, jak jakąś wielką tajemnicę, podkreślając, że to objawienia Jezusa, o których na razie mówi się bardzo ostrożnie. To nie była epoka internetu. Nawet jeśli od 1978 roku upłynęło kilka lat, żaden z nich nie wiedział, że zakaz propagowania kultu Miłosierdzia Bożego został cofnięty.

To krótkie wspomnienie z dzieciństwa jest jak przebłysk świadomości, przywołanie pierwszego spotkania z czymś tajemniczym. Trudno po latach w to uwierzyć, ale miałem wówczas świadomość, że uczestniczę w czymś niezwykle ważnym i choć tego kompletnie nie rozumiem, to coś będzie miało wielki wpływ na resztę mojego życia. Podobnie jak Jan Paweł II, który był jedynym znanym mi papieżem do chwili, w której już jako ksiądz przeżywałem głęboko jego śmierć. Nazywają go „papieżem miłosierdzia”, choć gdyby policzyć wypowiedzi i częstotliwość, z jaką o miłosierdziu Boga mówił, mogłoby się okazać, że Franciszek robi to o wiele częściej. Skąd jednak u papieża Polaka ta wrażliwość na Boże miłosierdzie?

Kilka miesięcy po jego śmierci na ekrany wszedł film zatytułowany „Karol – człowiek, który został papieżem”. W jednej z pierwszych scen młody Wojtyła, uciekając wraz z tłumem mieszkańców Wadowic przed hitlerowcami, zaprzyjaźnia się z małym chłopcem, któremu pomaga znosić trudy ucieczki. Pożycza mu o wiele za dużą szarą marynarkę, która chroni malca przed zimnem. Kiedy po zbombardowaniu kolumny uciekinierów kolejne kadry pokazują przerażający obraz zniszczenia i śmierci, w jednym z nich widać tę szarą marynarkę. Chłopiec zginął. Młody Karol Wojtyła wybucha płaczem. Przejmująca długa scena. Przyszły papież ogarnia wzrokiem pobojowisko wraz z jego ofiarami, niewinnymi ludźmi skazanymi przez innych ludzi na śmierć. W jego płaczu zawarty jest taki ładunek rozpaczy i smutku, że nie da się uniknąć pytania: czy to wówczas zrozumiałeś, Karolu, że jedynym ratunkiem dla tego chorego świata jest miłosierdzie? „Teologii uczył się nie tylko z książek, ale także przez doświadczenie konkretnej ciężkiej sytuacji, w której znajdował się on sam i jego kraj” – napisze we wspomnianym liście emerytowany papież Benedykt.

Oczy Miłosierdzia

Karol Wojtyła, jeszcze zanim został papieżem, zrobił wiele dla sprawy orędzia siostry Faustyny i kultu Miłosierdzia Bożego. Zakaz wydany w 1959 roku przez Święte Oficjum zniesiono kilka miesięcy przed jego wyborem na Stolicę Piotrową. Niedługo po jej objęciu napisze encyklikę o Chrystusie, Odkupicielu człowieka, a kilkanaście miesięcy później o Bogu bogatym w miłosierdzie. „Dzieje człowieka w Bożym planie miłości osiągnęły swój zenit. Bóg wszedł w te dzieje, stał się – jako człowiek – ich podmiotem, jednym z miliardów, a równocześnie Jedynym” – napisze w pierwszej. W drugiej dopowie: „W ten też sposób staje się w Chrystusie i przez Chrystusa szczególnie »widzialny« Bóg w swoim miłosierdziu, uwydatnia się ten przymiot Bóstwa, który już Stary Testament (za pomocą różnych pojęć i słów) określał jako miłosierdzie”. Blisko trzy lata przed śmiercią, mocno już schorowany i słaby, zdąży jeszcze konsekrować sanktuarium Miłosierdzia Bożego w krakowskich Łagiewnikach. Powie wówczas: „To wyznanie, w którym wyraża się ufność we wszechmocną miłość Boga, jest szczególnie potrzebne w naszych czasach, w których człowiek doznaje zagubienia w obliczu wielorakich przejawów zła. Trzeba, aby wołanie o Boże miłosierdzie płynęło z głębi ludzkich serc, pełnych cierpienia, niepokoju, zwątpienia, poszukujących niezawodnego źródła nadziei. Dlatego przychodzimy dziś tu, do łagiewnickiego sanktuarium, aby na nowo odkrywać w Chrystusie oblicze Ojca, który jest »Ojcem miłosierdzia, oraz Bogiem wszelkiej pociechy« (por. 2 Kor 1,3). Pragniemy oczyma duszy wpatrywać się w oczy miłosiernego Jezusa, aby w głębi Jego spojrzenia znaleźć odbicie własnego życia oraz światło łaski, którą już po wielokroć otrzymaliśmy i którą Bóg zachowuje dla nas na każdy dzień i na dzień ostateczny”. Odejdzie z tego świata w wigilię Niedzieli Miłosierdzia Bożego 2005 roku i nikt chyba nie będzie miał wątpliwości, dlaczego akurat tego wieczoru Bóg powołał go do siebie.

Bez teologicznego zerwania

To zdumiewające, że właśnie miłosierdzie stało się zasadniczym tematem wypowiedzi jednego z trzech papieży przełomu wieków, mówiącego jednocześnie o swoim poprzedniku i następcy, porównującego ich niejako w kontekście stawianych obydwóm, z dwóch różnych stron, zarzutów. Sytuacja to nie mająca raczej precedensu w historii Kościoła. Wprowadzający w prezentację listu Benedykta ojciec profesor Jarosław Kupczak OP powiedział: „Po pierwsze, w tym, co Benedykt XVI pisze o Janie Pawle II, widać miłość i podziw dla jego osiągnięć, a przede wszystkim dla jego świętości. To ważny wątek listu, co najmniej z dwóch powodów. Primo, jesteśmy świadkami prób podważenia wiarygodności i świętości Jana Pawła II. Secundo, widzimy dzisiaj różne próby podzielenia posoborowych papieży Kościoła katolickiego wzdłuż różnych linii, które służą aktualnym interesom różnych frakcji, nierzadko mają usprawiedliwiać najdziwniejsze poglądy. Nie ma teologicznej cezury między Janem Pawłem II i Benedyktem XVI, nie ma jej również między Janem Pawłem II i Franciszkiem, bo naukę Kościoła należy czytać zgodnie z hermeneutyką ciągłości, a nie zerwania”. Słusznie, bo przecież Franciszek, nazywający miłosierdzie „imieniem Boga”, „najmocniejszym przesłaniem Pana”, czy wręcz Jego „dowodem tożsamości”, kontynuuje linię Jana Pawła II przywołującą zapiski świętej siostry Faustyny, która definiuje miłosierdzie jako największy przymiot Boga. Owszem, Franciszek w typowym dla siebie emocjonalnym tonie nawiązuje do czułości Boga. „Poczujemy Jego czułość, odczujemy Jego objęcie” – powiedział w bazylice świętego Jana na Lateranie 7 kwietnia 2013 roku, i dodał: „Boże miłosierdzie! Tak wielka miłość, tak głęboka miłość Boga względem nas, miłość, która nie zawodzi, zawsze chwyta nas za rękę i nas podtrzymuje, podnosi, prowadzi”. Słynne „Nie lękajcie się!” Jana Pawła II u Franciszka przyjmuje formułę: „Nie lękajmy się do Niego zbliżyć! On ma serce miłosierne! Jeśli ukażemy Jemu nasze wewnętrzne rany, nasze grzechy, On zawsze nam przebaczy”.

Orędzie i intencje

Na czym więc polega problem tych, którzy usiłują – jak zauważył ojciec Kupczak – dzielić posoborowych papieży, w tym Franciszka i Jana Pawła II, wedle jakichś z góry założonych niewidzialnych linii? To oczywiste: na takim oddzieleniu miłosierdzia Bożego od Bożej sprawiedliwości, które rzekomo miałoby pierwszego z nich czynić – jak ujął w liście papież Benedykt – moralnym rygorystą, w opozycji do drugiego, który miałby wszelkie rygory unieważniać. Na korzyść tej drugiej opcji miałyby przemawiać liczne wypowiedzi obecnego papieża, zwłaszcza te z udzielanych przez niego spontanicznych (i nie tylko) wywiadów, wyciągane następnie z kontekstu i przedstawiane przez media tak, by doprowadzić do wniosków na temat radykalnej zmiany nauczania Kościoła. Ta uproszczona wizja relacji pomiędzy miłosierdziem Bożym i Bożą sprawiedliwością wielokrotnie w historii Kościoła doprowadzała do wypaczeń. Tymczasem ani Jan Paweł II, ani Franciszek nie dokonują przeakcentowania jednego na korzyść/niekorzyść drugiego. Byłoby to wbrew obowiązującemu nauczaniu Kościoła – wiedzą o tym ci, którzy chwytają za broń argumentów, aczkolwiek robią to niepotrzebnie.

Z właściwą sobie poetycką wrażliwością Jan Paweł II w Dives in misericordia napisał: „Nikt tak jak Matka Ukrzyżowanego nie doświadczył tajemnicy krzyża, owego wstrząsającego spotkania transcendentnej Bożej sprawiedliwości z miłością, owego »pocałunku«, jakiego miłosierdzie udzieliło sprawiedliwości”. Franciszek ten pocałunek widzi w odwrotnym kierunku – to sprawiedliwość jest „przypieczętowaniem”, pełnią miłosierdzia: „Pismo Święte przedstawia nam Boga jako nieskończone miłosierdzie, ale także jako doskonałą sprawiedliwość. Jak pogodzić te dwie rzeczy? W jaki sposób rzeczywistość miłosierdzia łączy się z wymogami sprawiedliwości? Mogłoby się wydawać, że są to dwie rzeczywistości sprzeczne ze sobą; w gruncie rzeczy tak nie jest, bowiem to właśnie miłosierdzie Boga prowadzi do pełni prawdziwej sprawiedliwości” (audiencja generalna, 3 lutego 2016 r.).

„Należy odnajdywać wewnętrzną jedność orędzia Jana Pawła II i zasadnicze intencje papieża Franciszka” – napisał emerytowany papież Benedykt. Owszem, dobór słów może zastanawiać i stać się przyczynkiem do kolejnych pytań, zwłaszcza ze strony tych, którzy koniecznie chcą rozdzielać włos na czworo. W przypadku św. Jana Pawła II mówi przecież (aż!) o „orędziu” i jego wewnętrznej jedności, Franciszkowi zaś przypisuje (tylko!) „zasadnicze intencje”. Ale dzielenie włosa jeszcze nigdy nie przyniosło sprawom wiary dobrych owoców – Pan Jezus w Ewangelii jasno to powiedział. A skoro mowa o teologii, w tym Bożego Miłosierdzia, trudno o bardziej kompetentnego komentatora papieskich wypowiedzi niż Benedykt.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.