Tu widziano Maryję

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

Gość Extra nr 7

publikacja 01.10.2023 00:00

W Polsce jest wiele miejsc czci Matki Bożej, których początkiem były zjawiska o znamionach nadprzyrodzonych objawień.

Tu widziano Maryję Ks. Jacek M. Pędziwiatr /Foto Gość

Niektóre z polskich sanktuariów maryjnych powstały w następstwie zdarzeń, które w lokalnych społecznościach zostały uznane za objawienia Matki Bożej. Ponieważ ich przebieg i treść nie sprzeciwiają się w niczym nauczaniu Kościoła, lokalni biskupi zgodzili się na kult i wzniesienie w tym miejscu kościoła, nie wydając oficjalnego orzeczenia o autentyczności tych objawień. Wyjątkiem jest Gietrzwałd – to miejsce jednego z czternastu objawień maryjnych na świecie, które Kościół zatwierdził jako autentyczne.

Gietrzwałd

13-letnia Justyna Szafryńska wracała z egzaminu przed I Komunią Świętą. Na głos dzwonu odwróciła się w stronę kościoła, odmawiając Anioł Pański. W tym momencie na stojącym obok plebanii klonie ujrzała niezwykłe światło, a w nim ubraną na biało kobietę i kłaniającego się jej anioła. Po chwili scena uniosła się ku niebu i znikła. Był 27 czerwca 1877 roku.

Taki był początek objawień Matki Bożej w warmińskiej wsi Gietrzwałd. Wkrótce do Justyny dołączyła jej młodsza o rok koleżanka Barbara Samulowska.

„Jestem Najświętsza Panna Maryja Niepokalanie Poczęta” – usłyszały dziewczynki. Im też Maryja powiedziała: „Życzę sobie, abyście codziennie odmawiali Różaniec”. Justyna i Basia zadały Maryi wiele pytań, m.in. dotyczących losów Kościoła na terenie zaborów. Usłyszały odpowiedź, że Kościół będzie wolny, a do osieroconych parafii Warmii wrócą księża, jeśli ludzie będą się żarliwie modlić. Ponieważ rozmowy toczyły się w rodzimym języku dziewczynek, czyli „takim, jakim mówią w Polsce”, władze pruskie uznały wydarzenie za prowokację polityczną. Poskutkowało to szykanami przede wszystkim wymierzonymi w wizjonerki i ich proboszcza. Z kolei komisja wysłana przez biskupa warmińskiego do zbadania zjawisk wydała opinię potwierdzającą autentyczność objawień.

Objawienia w Gietrzwałdzie trwały do 16 września. Ich treść najbardziej poruszyła Polaków, którzy zaczęli pielgrzymować tam ze wszystkich stron kraju. Słowa Maryi niosły im otuchę i przekonywały, że Matka Boża jest z nimi stale, także w ciężkich chwilach dziejowych. Ważnym wątkiem orędzia było wezwanie do zerwania z pijaństwem. Musiało to przynosić nadzwyczajne efekty, bo już dwa lata po objawieniach proboszcz gietrzwałdzki pisał: „Wszyscy wyrzekają się tu wódki i przyrzekają zawsze modlić się na różańcu”. I dalej: „Miliony modlą się na różańcu, przez co utwierdzają się w wierze katolickiej i ogromna ilość pijaków wyrwana została z doczesnej i wiecznej zguby. W tym widzę najlepszy dowód autentyczności objawień”.

Sto lat później objawienia maryjne w Gietrzwałdzie uzyskały oficjalną aprobatę kościelną. 11 września 1977 roku biskup Józef Drzazga wydał dekret, zatwierdzający „kult objawień Matki Boskiej w Gietrzwałdzie jako nie sprzeciwiający się wierze i moralności chrześcijańskiej, oparty na faktach wiarygodnych, których charakter nadprzyrodzony i Boży nie da się wykluczyć”.

Janów Lubelski

Rankiem 2 listopada 1645 r. miejscowy bednarz Wojciech Boski, idąc do kościoła w Białej, ujrzał postać Matki Bożej z zapalonymi świecami w rękach, w towarzystwie dwóch aniołów. „Jest wola Boska, ażeby się tu chwała Jego – na tym miejscu – i pamiątka moja odprawiała” – powiedziała Maryja. Wizja powtórzyła się miesiąc później. Gdy rozniosła się wieść o zdarzeniu, mieszkańcy postawili tam figurę i zbierali się na modlitwach. Dwa lata później dwaj rybacy zeznali pod przysięgą, że łowiąc nocą ryby w pobliskim stawie, widzieli „procesję anielską” i słyszeli „śpiewanie jakieś wdzięczne”.

Wobec rosnącego kultu, a także świadectw uzdrowień, biskup krakowski przysłał komisję do zbadania tych zjawisk. Efektem jej pracy była opinia, że zjawienia mają charakter nadprzyrodzony. Zalecono ustawienie w tym miejscu krzyża. W dniu, w którym to zrobiono, ukazała się nad nim widoczna w całym Janowie jasność. „Po wszystkiej tedy Koronie Polskiej szerzyła się co dzień sława tego miejsca świętego” – zapisał kronikarz, zaznaczając, że ludzie zewsząd przyjeżdżali, „nawiedzając to miejsce święte, a oddając śluby i wolę swoją Bogu Najświętszemu i Matce Syna Jego Jednorodzonego”. W 1647 roku powstała tam mała kaplica z obrazem Matki Bożej Łaskawej z Dzieciątkiem, zaś w 1660 roku stanął w tym miejscu drewniany kościół z klasztorem, który przekazano dominikanom. Wkrótce okazało się, że kościół jest dla przybywających pielgrzymów za mały. W 1762 r. zbudowano w Janowie murowaną świątynię, który stoi do dziś.

Licheń

Był 19 października 1813 roku. Dogasała mordercza bitwa pod Lipskiem. Dziesiątki tysięcy zabitych i rannych żołnierzy zaległy okoliczne pola. Był wśród nich walczący w armii Napoleona Tomasz Kłossowski. Będąc bliski śmierci, zobaczył Matkę Bożą z białym orłem na piersi. Otrzymał obietnicę, że przeżyje, ale i polecenie, aby po powrocie do domu znalazł obraz podobny do tego, który widzi w wizji, i przekazał go wiernym. Tomasz zobaczył taki wizerunek 33 lata później w przydrożnej kapliczce niedaleko Częstochowy. Za zgodą właściciela zabrał obraz do domu, a w 1844 roku umieścił go na sośnie w lesie koło Lichenia. Sześć lat później miejscowy pasterz Mikołaj Sikatka miał ujrzeć w tym miejscu Maryję, która wzywała Polaków do nawrócenia. Jednocześnie poprosiła o przeniesienie obrazu w godniejsze miejsce. „Ci, którzy przyjdą do tego obrazu, będą się modlić i pokutować, nie zginą. Będę uzdrawiać chore dusze i ciała” – obiecała Matka Boża. Zapewniła, że nie opuści narodu, ilekroć będzie się do Niej uciekał. „Ja będę królowała mojemu narodowi na wieki” – zapewniła.

Początkowo Sikatka spotkał się z lekceważeniem. Gdy jednak w okolicy wybuchła zapowiedziana przez Maryję epidemia cholery, ludzie zaczęli modlić się przy obrazie. Świadectwa licznych uzdrowień skłoniły biskupa kaliskiego do przeniesienia wizerunku do kościoła św. Doroty w Licheniu. Tam też znajduje się do dziś. Kopia obrazu zawisła w ołtarzu poświęconej w 2004 roku olbrzymiej bazyliki, będącej największym kościołem w Polsce.

Płonka Kościelna k. Białegostoku

Rano 5 sierpnia 1673 r. 18-letnia Katarzyna, służąca w szlacheckim domu państwa Płońskich, myła podłogę, gdy ujrzała jaśniejącą postać kobiety. Upadła na kolana, wpatrując się w zjawisko. „Chciałabym, żebyście wszyscy odprawiali pokutę za grzechy i szanowali dni święte. Widzę, że tego nie czynicie. Sprawiacie mi tym wielki smutek. O jeszcze jedno was proszę. Miejcie wielką cześć dla mojego obrazu w tym kościele” – powiedziała Maryja. Katarzyna bała się mówić o swojej wizji, spodziewając się, że zostanie uznana za histeryczkę. Wyjawiła prawdę po drugim widzeniu o podobnej treści, które miało miejsce 14 września. Proboszcz, wysłuchawszy relacji dziewczyny, wezwał wiernych do modlitwy przed obrazem Maryi Wniebowziętej. Od tego momentu o Płonce było głośno. Cudowne uzdrowienia przyciągnęły wielu pielgrzymów. Pięć lat później biskup zezwolił na publiczny kult tutejszego wizerunku Maryi. Akta z lat 1673–1785 mówią o 915 przypadkach odzyskania zdrowia po modlitwie przed tamtejszym obrazem.

Matemblewo

Była zimowa noc 1769 roku, gdy Stanisław, wieśniak z Kaszub, utknął w zaspach niedaleko Gdańska. Szedł przez wiele kilometrów, żeby sprowadzić lekarza do swojej żony, która miała trudności z urodzeniem czwartego dziecka. Wyczerpany, sądził, że umrze w tym śniegu. Modląc się, ujrzał brzemienną kobietę. Zrozumiał, że to Maryja. „Nie bój się. Wróć do domu. Twoja żona czuje się już dobrze i dała ci śliczne, zdrowe dziecko” – usłyszał. Po powrocie żona powiedziała mu, że i ona widziała Maryję, która była przy niej podczas porodu. Małżonkowie opowiedzieli o zdarzeniu cystersom z Oliwy. Zakonnicy zlecili wykonanie figury Matki Bożej Brzemiennej, po czym przenieśli ją procesyjnie do Matemblewa. Tam powstała kaplica, do której do dziś pielgrzymują kobiety w ciąży i małżeństwa proszące o łaskę potomstwa. Księga próśb i podziękowań w tamtejszym sanktuarium zawiera bardzo wiele świadectw otrzymanych łask.

Szczyrk – Górka

Turyści, schodzący z Klimczoka do Szczyrku, mijają kościół „na Górce”. Świątynia powstała tu w następstwie widzeń, jakie miała 12-letnia Julianna Pezda. Po raz pierwszy dziewczynka zobaczyła Matkę Bożą rankiem 25 lipca 1894 roku, gdy szła zbierać grzyby. Wówczas zauważyła pod bukiem „jakąś Panią, miała czarne dłonie i twarz ciemną, brązowe szaty, kiwającą na mnie palcami, wtedy uciekłam do domu”. Po pewnym czasie pokonała lęk i wróciła w to miejsce z trzema innymi dziewczynkami. „Nie bójcie się, ja jestem Pani z Częstochowy. Odmawiajcie »Zdrowaś Maryjo«” – usłyszały. Maryja ukazywała się tam prawie każdego dnia przez kilka miesięcy. Wzywała do modlitwy, poprosiła także o wybudowanie kościoła i zapowiedziała, że w miejscu objawień wytryśnie źródło. Ludzie, coraz liczniej odwiedzający to miejsce, nawracali się, pojawiły się też uzdrowienia. Na buku, przy którym Julianna po raz pierwszy zobaczyła Matkę Bożą, zawisła niewielka kopia obrazu Czarnej Madonny. Wizerunek Maryi Częstochowskiej znalazł się także w centralnym miejscu wybudowanej tam kaplicy, a potem – gdy opiekę nad powstającym sanktuarium objęli salezjanie – kościoła. Od 1960 roku w ołtarzu wisi obraz przedstawiający Matkę Bożą Częstochowską w całej postaci, podobną do tej, jaką prawdopodobnie widziała Julianna. W 2008 roku skronie Dzieciątka i Maryi ozdobiły korony papieskie.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?