Wbrew wszystkiemu

Jakub Jałowiczor Jakub Jałowiczor

|

Gość Extra nr 5

publikacja 29.09.2022 00:00

Święta Faustyna popłakała się na widok wileńskiego obrazu Jezusa Miłosiernego. Ksiądz Michał Sopoćko uznał, że wersja łagiewnicka jest nieewangeliczna i nieliturgiczna. Święte Oficjum omal nie nakazało usunięcia z kościołów wszystkich wizerunków Chrystusa związanych z objawieniami polskiej mistyczki.

Ludomir Sleńdziński (1889–1980). Malarz, rzeźbiarz, pedagog. Był profesorem rysunku na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej, a w latach 1948–1956 rektorem tej uczelni. Oprócz malarstwa sztalugowego uprawiał również malarstwo ścienne i dekoracyjne. Swoje prace prezentował na licznych wystawach indywidualnych i zbiorowych. Ludomir Sleńdziński (1889–1980). Malarz, rzeźbiarz, pedagog. Był profesorem rysunku na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej, a w latach 1948–1956 rektorem tej uczelni. Oprócz malarstwa sztalugowego uprawiał również malarstwo ścienne i dekoracyjne. Swoje prace prezentował na licznych wystawach indywidualnych i zbiorowych.
wikipedia

Dzienniczek św. Faustyny Kowalskiej uchodzi za najpopularniejszą na świecie książkę napisaną po polsku. Wizerunek Chrystusa ze słowami „Jezu, ufam Tobie” może być z kolei najsłynniejszym dziełem autorstwa polskiego malarza, choć zapewne większość osób modlących się przed tym wizerunkiem we Włoszech, Ekwadorze czy na Filipinach nie zna nazwiska Adolfa Hyły, nie mówiąc już o Eugeniuszu Kazimirowskim. Wizerunek Jezusa Miłosiernego ma jednak znacznie więcej wersji.

Nie uchylaj się

O namalowanie obrazu poprosił św. Faustynę sam Chrystus. 22 lutego 1931 r. mistyczka zapisała: „Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady”. Jezus powiedział: „Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie. Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie. Obiecuję także, już tu, na ziemi, zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinę śmierci. Ja sam bronić ją będę jako swej chwały”. Zakonnica powiedziała o tym spowiednikowi, a ten kazał jej malować obraz Boży w swojej duszy. Jednak zaraz potem św. Faustyna usłyszała głos Jezusa, który wyraźnie nakazał namalowanie wizerunku i poświęcenie go w pierwszą niedzielę po Wielkanocy.

Zakonna przełożona siostry Faustyny nie dowierzała wizji. Mistyczka prosiła spowiednika, o. Józefa Andrasza, by zwolnił ją z obowiązku stworzenia obrazu. Ten odparł, że nie powinna się uchylać od tego zadania. Faustyna próbowała malować sama, ale nie potrafiła. Nie pomogły jej też siostry, które prosiła o pomoc. Wizjonerka cierpiała z tego powodu, ale przez kilka lat sprawa nie posuwała się naprzód. Sytuacja zmieniła się po tym, jak siostrę przeniesiono do Wilna. Tam poznała ks. Michała Sopoćkę, który był spowiednikiem miejscowych zakonnic ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia. Kapłan, co później przyznał, kierował się raczej ciekawością niż przekonaniem do wizji, ale poprosił o namalowanie obrazu znanego malarza Eugeniusza Kazimirowskiego. Opowiedział mu o siostrze Faustynie i zobowiązał do dyskrecji.

Łzy św. Faustyny

Kazimirowski miał wtedy 61 lat. Był absolwentem krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Artystycznego fachu uczył się pod okiem Władysława Łuszczkiewicza (którego uczniami byli też Artur Grottger, Jacek Malczewski i Stanisław Wyspiański), a także Teodora Axentowicza i Leona Wyczółkowskiego. Miał za sobą stypendia we Lwowie, Paryżu, Monachium i Rzymie. Był autorem wielu portretów i pejzaży, w tym widoków Wilna. Tworzył też polichromie kościelne i dekoracje w Teatrze Wielkim i wileńskim Teatrze Polskim. Niemal cały jego dorobek zaginął w czasie wojny. Przetrwało tylko kilka prac z okresu wileńskiego, w tym autoportrety, a także obraz Jezusa Miłosiernego.

Święta Faustyna przynajmniej raz w tygodniu odwiedzała pracownię Kazimirowskiego i instruowała go, jak powinien wyglądać obraz. Znany malarz posłusznie wykonywał jej polecenia, a ks. Sopoćko, kiedy było trzeba, sam pozował do portretu, ubrany w albę przewiązaną sznurem. Mistyczka starała się ukryć niezadowolenie, ale nie mogła pogodzić się z tym, że Jezus na obrazie nie jest tak piękny jak w rzeczywistości. Któregoś razu z tego powodu zaczęła płakać, modląc się w kaplicy. Usłyszała wtedy głos: „Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce Mojej”. Innym razem Chrystus tłumaczył św. Faustynie symbolikę obrazu: „Dwa promienie oznaczają Krew i Wodę — blady promień oznacza Wodę, która usprawiedliwia dusze; czerwony oznacza Krew, która jest życiem dusz (…). Te dwa promienie wyszły z wnętrzności Miłosierdzia mojego wówczas, kiedy Konające Serce Moje zostało włócznią otwarte na krzyżu”.

Problemem okazała się kwestia napisu. Ksiądz Sopoćko nalegał, by inskrypcja brzmiała: „Jezus, Król miłosierdzia”. Chrystus przypomniał jednak św. Faustynie, że od początku chciał, by na obrazie znalazły się trzy słowa: „Jezu, ufam Tobie”. Tak się stało, ale napis nie mieścił się na płótnie, więc dodano go na przyczepionej do wizerunku desce.

Eugeniusz Kazimirowski pracował przez pół roku. Powstało dzieło, które prawdopodobnie jest najbardziej wiernym odzwierciedleniem wizji św. Faustyny ze wszystkich obrazów Jezusa Miłosiernego. Wizerunek po raz pierwszy wystawiono na widok publiczny w 1935 r. w Ostrej Bramie, gdzie w drugą niedzielę wielkanocną ks. Sopoćko wygłosił kazanie o miłosierdziu Bożym. Dwa lata później obraz został poświęcony i zawisł w kościele pw. św. Michała Archanioła. Z biegiem czasu w kościołach Litwy, a zwłaszcza Wileńszczyzny zaczęły pojawiać się dzieła wzorowane na obrazie Kazimirowskiego. Czasem autorzy dodawali coś od siebie, np. malowali kulę ziemską pod stopami Jezusa. Niektóre z obrazów święcił ks. Sopoćko. Podczas II wojny światowej wileński zakład fotograficzny rozprowadził 150 tys. małych kopii wizerunku. W ten sposób rozwijał się kult Bożego Miłosierdzia.

Ręka za wysoko

Po wojnie ks. Michał Sopoćko przeniósł się do Białegostoku. Tam dowiedział się o obrazie, który w Krakowie namalował Adolf Hyła. Pochodzący z Bielska k. Białej artysta był uczniem m.in. Jacka Malczewskiego. Studiował prawo i filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim, a na krakowskiej ASP zdał egzamin na nauczyciela rysunku. Był głęboko wierzący. W młodości nosił się z zamiarem wstąpienia do zakonu jezuitów. Podczas wojny jego rodzina została wysiedlona z rodzinnego domu, więc Hyłowie zamieszkali niedaleko klasztoru w Łagiewnikach, gdzie kiedyś żyła siostra Faustyna. Chodził na odprawiane tam nabożeństwa do Bożego Miłosierdzia. Artysta chciał podarować zakonnicom obraz będący wotum dziękczynnym za uratowanie rodziny i inne łaski. Za radą ks. Andrasza stworzył wizerunek wzorowany na dziele Kazimirowskiego. Ukończył go w listopadzie 1942 r. Wiosną kolejnego roku obraz został poświęcony, ale ponieważ nie pasował wymiarami do kaplicy, artysta namalował drugą wersję. Ksiądz Sopoćko, który po wojnie zobaczył efekt pracy Hyły, mocno skrytykował obraz. Jego zdaniem postać Chrystusa była zbyt kobieca, ręka nie powinna być wzniesiona tak wysoko, Jezus powinien patrzeć w dół, promienie miały być bardziej przezroczyste… Lista zastrzeżeń była znacznie dłuższa. W 1954 r. artysta zgodził się zamalować ciemnym kolorem pagórkowaty krajobraz, który stanowił tło. Stworzył zresztą ok. 240 kopii swojego obrazu.

Ksiądz Sopoćko, który mocno promował kult Bożego Miłosierdzia, ciągle szukał artystów, którzy mogliby namalować Jezusa zgodnie z wizją zakonnicy. Zamawiał obraz u wielu malarzy. W 1954 r. zorganizował konkurs na wizerunek wzorowany na wizjach mistyczki. Swoje prace przedstawili Tadeusz Okoń i Antoni Michalak. Obie oceniono negatywnie. W drugiej części konkursu dobrze oceniona została praca rektora Politechniki Krakowskiej Ludomira Sleńdzińskiego. Urodzony w Wilnie i kształcony w Petersburgu artysta od pewnego czasu malował obrazy Jezusa Miłosiernego. Tym razem przedstawił Go na tle zamkniętych drzwi, co było aluzją do sceny ukazania się apostołom po zmartwychwstaniu. Obraz został zaakceptowany przez Komisję Główną Episkopatu Polski.

Vinci

Tymczasem dzieło Kazimirowskiego pozostawało w Wilnie, które po wojnie znalazło się w granicach Związku Sowieckiego. Wyposażenie kościoła św. Michała rozgrabiono, a świątynię zamknięto. Obraz pozostał jednak na swoim miejscu. W 1951 r. przez otwarte drzwi zobaczyły go dwie kobiety – należąca do sodalicji mariańskiej Janina Rodziewicz i jej przyjaciółka Bronisława Minotaite. Pracujący w kościele robotnik zażądał pieniędzy, ale zgodził się oddać obraz. Został on ukryty, bo konspiratorki obawiały się aresztowania. Janina Rodziewicz rzeczywiście wkrótce potem została uwięziona za udział w sodalicji i organizowanie nabożeństw do Bożego Miłosierdzia. Została skazana na 10 lat łagru, dzięki amnestii wyszła po 3 latach. W 1956 r. wyjechała do Polski. Wcześniej przekazała obraz proboszczowi kościoła pw. Ducha Świętego, a ten oddał go ks. Józefowi Grasewiczowi z Nowej Rudy koło Grodna. Cenne malowidło zawisło w tamtejszym kościele. W 1970 r. sowieckie władze zamieniły świątynię na magazyn. Dzięki postawie mieszkańców udało się wywieźć z niej wyposażenie, ale obraz znajdował się zbyt wysoko, więc został na miejscu. Wisiał tam przez 16 lat. Wreszcie ks. Grasewicz uznał, że bezpieczniej będzie go zabrać. W konspiracji zdjął go ze ściany i umieścił tam kopię. Wizerunek znów trafił do kościoła pw. Ducha Świętego, gdzie pozostał na wiele lat. W 1993 r. modlił się przed nim papież Jan Paweł II. We wrześniu 2005 r. mimo oporu Polaków z Wileńszczyzny kard. Audrys Juozas Bačkis kazał przenieść go do sanktuarium Miłosierdzia Bożego, gdzie wystawiony jest do dziś.

W Polsce wizerunek Chrystusa Miłosiernego zyskiwał popularność, ale w 1959 r. Święte Oficjum zabroniło rozpowszechniania „Dzienniczka” siostry Faustyny. Nie nakazano usuwania z obrazów ze świątyń, pozostawiając tę decyzję biskupom, rozpowszechnianie wizerunku zostało jednak zahamowane. Dotyczyło to zwłaszcza powstałej kilka lat wcześniej wersji Sleńdzińskiego. Zarzutów było kilka, m.in. ten, że kolory promieni świadczą o polonizacji kultu. W dodatku we włoskim tłumaczeniu „Dzienniczka” były błędy.

W 1978 r. Jan Paweł II cofnął zakaz. W 1993 r. beatyfikował Faustynę Kowalską, a w 2000 r. kanonizował ją i ustanowił święto Miłosierdzia Bożego. Kult eksplodował, a obraz – na ogół w wersji Adolfa Hyły – można dziś zobaczyć w kościołach na wszystkich kontynentach.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?