Z tego krzyża życie tryska

Agnieszka Huf Agnieszka Huf

|

Gość Extra nr 6

publikacja 01.03.2023 00:00

Nim rozbłysła Jasna Góra, to tu – wokół kilku kawałków drewna ukrytych w prostym relikwiarzu – biło duchowe serce Polski.

Legenda przedstawiona na obrazach Franciszka Smuglewicza głosi, że relikwie dotarły do Polski dzięki węgierskiemu księciu Emerykowi. Legenda przedstawiona na obrazach Franciszka Smuglewicza głosi, że relikwie dotarły do Polski dzięki węgierskiemu księciu Emerykowi.
Roman Koszowski /Foto Gość

Nareszcie wiosna! – cieszę się, kiedy pokonując kolejne kilometry, podziwiam rozświetlone marcowym słońcem krajobrazy. Ale gdy mijamy bramę Świętokrzyskiego Parku Narodowego, czujemy się, jakbyśmy wjeżdżali do Narnii – nagle robi się zupełnie biało, a ośnieżona droga wije się wśród obsypanych miękkim puchem drzew. – Jesteśmy na wysokości 600 metrów nad poziomem morza, panuje tu specyficzny mikroklimat – tłumaczy o. Krzysztof Jamrozy, kiedy z okien przytulnej biblioteki podziwiamy rozległą panoramę okolicy. Znajdujemy się na szczycie Łysej Góry, która była miejscem kultu religijnego Słowian, nim chrześcijaństwo dotarło na ziemie polskie. Ale przecież to nie poszukiwania śladów pogańskich wierzeń przywiodły nas w te okolice.

Niemy świadek męki

Góry Świętokrzyskie. Województwo świętokrzyskie. Świętokrzyski jest uniwersytet, park narodowy i wiele innych instytucji. Na co dzień mało kto myśli o tym, że nazwa regionu pochodzi od bezcennej zawartości niewielkiego relikwiarza, znajdującego się w kaplicy ufundowanej przez magnacki ród Oleśnickich, i od niej noszącej nazwę. „Relikwię tutejszą stanowią pięć sztuczek z drzewa, na którym Zbawiciel śmierć poniósł, w podwójnym krzyżu zamknięte. Z tych trzy sztuczki zawarte są w trzech końcach krzyża jednego, z czwartej zrobiono cały krzyż poniższy, a pod nim, w samej rękojeści, umieszczono sztuczkę piątą w formie kwadratowego słupka” – pisał w 1662 roku benedyktyn o. Marcin Kwiatkiewicz. Relikwie mają wysokość 20 cm, dłuższe ramię krzyża jest dwunasto-, a krótsze sześciocentymetrowe. Kiedy w 2002 roku prof. Wojciech Kurpik z Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie otworzył relikwiarz, okazało się, że mimo upływu prawie 2000 lat tkanka drzewna zachowała się w bardzo dobrym stanie. Przeprowadzono badania dendrologiczne, które wykazały, że drewno pochodzi z czarnej sosny jerozolimskiej – z tego samego gatunku wykonany był Chrystusowy krzyż. Wszelkie dostępne dowody wskazują niezbicie, że mamy do czynienia z niemym świadkiem męki i śmierci Jezusa.

Domową kaplicę, której centrum zajmuje – jakże mogłoby być inaczej – krzyż, w którego środku umieszczone jest tabernakulum, wypełniają męskie głosy. Właśnie minęło południe i oblaci zgromadzili się na modlitwie. „Strzeż mnie jak źrenicy oka, ukryj mnie w cieniu swych skrzydeł” – recytują Psalm 17. Oblaci od prawie dziewięćdziesięciu lat strzegą relikwii, ale sami podkreślają, że bycie w tym miejscu to dla nich ogromna łaska. – Kiedy patrzę na ludzi, przybywających tu, aby się modlić, moja wiara wzrasta – mówi o. Krzysztof Jamrozy, mistrz oblackiego nowicjatu. – To nie jest kościół parafialny, nie mają obowiązku tu przybywać. A jednak są, pokonują nieraz długą drogę, aby upaść przed rozwartymi szeroko ramionami Chrystusa. Porusza mnie ich zaangażowanie, żarliwość – dzieli się kapłan, posługujący w tym miejscu od dekady.

Poruszająca prostota

Kiedy z klasztornego krużganka wchodzimy do kaplicy Oleśnickich, wzrok przykuwa najpierw potężny biały krzyż na czarnym marmurowym tle. U jego stóp za pancerną szybą ukryty jest niewielki relikwiarz. Poruszająca jest jego prostota – nie ma wymyślnych zdobień, potężnych napisów. Przypomina jeden z wielu krzyży, jakie ustawia się na ołtarzach czy w domowych kapliczkach. „Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu” – przypominam sobie słowa z „Małego Księcia”. Każdego roku do świętokrzyskiego sanktuarium przybywa ponad 300 tysięcy pielgrzymów. Dwa momenty w roku są szczególne. Pierwszy to Wielki Piątek, kiedy w południe z Nowej Słupi wyrusza Droga Krzyżowa pod przewodnictwem biskupa sandomierskiego. Przemierzając drogę, którą wytyczyli niegdyś królowie, wierni rozważają mękę Chrystusa i docierają do bazyliki, gdzie o godzinie 15.00 sprawowana jest wielkopiątkowa liturgia Męki Pańskiej. Na słowa: „Oto drzewo krzyża, na którym zawisło zbawienie świata”, relikwiarz wnoszony jest do wypełnionej szczelnie świątyni. Szczyt góry zapełnia się wiernymi także na koniec lata. Uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego, przypadająca 14 września, celebrowana jest przez cały tydzień, każdego dnia gromadząc przedstawicieli poszczególnych stanów i zawodów.

Między legendą a historią

Jak fragmenty najważniejszej relikwii chrześcijaństwa znalazły się w benedyktyńskim wówczas klasztorze? Jedyne, co jest pewne, to fakt, że trafiły tu z Węgier, dokąd z kolei zawędrowały z Konstantynopola. Pewne jest też, że znajdują się w tym miejscu już od XIV wieku. A tam, gdzie milczy historia, wyrastają legendy, w których często ukryte jest też ziarno prawdy. I tak świętokrzyska opowieść z kroniki Jana Długosza głosi, że Bolesław Chrobry zaprosił do swego nowo powstałego królestwa węgierskiego królewicza Emeryka. Ten przed udaniem się w podróż zwrócił się do swojego ojca – króla Stefana – o błogosławieństwo. Ojciec na pożegnanie zawiesił synowi na szyi relikwie Krzyża Świętego. Już na polskich ziemiach młody królewicz miał wziąć udział w polowaniu i tak zapędzić się za jeleniem, że zgubił swoją drużynę. Głęboko w puszczy potężne zwierzę zaplątało się porożem w gałęzie. Szczęśliwy Emeryk już napinał łuk, aby oddać strzał, kiedy pomiędzy porożem jelenia dostrzegł świetlisty krzyż, a potem zwierzę zniknęło. Przejęty królewicz chciał wrócić do swoich kompanów, ale zdał sobie sprawę, że zabłądził w leśnych ostępach. I znowu rozbłysło światło – tym razem był to anioł, który rzekł: „Nie bój się, Emeryku, jedź za mną, a dotrzesz do ludzi, którzy udzielą ci pomocy. Tam jednak pozostaw to, co masz ze sobą najdroższego”. Młodzieniec podążył za niebiańskim przewodnikiem, który zawiódł go na szczyt góry, do drewnianego klasztoru. Pamiętając o zaleceniach anioła, Emeryk złożył mnichom w darze relikwiarz z bezcennymi kawałkami świętego drzewa.

Tyle legenda, przedstawiona w bazylice na obrazach Franciszka Smuglewicza. W mrokach historii zaginęły też informacje o początkach tutejszego klasztoru – są przekazy o jego powstaniu w 1006 roku, inne mówią, że benedyktyni trafili tu w XII wieku. Nie ulega jednak wątpliwości, że jest to najstarsze sanktuarium na polskich ziemiach. – Nim rozbłysła Jasna Góra, tu biło serce Polski – opowiada o. Krzysztof. – Szczególnie ukochał to miejsce król Władysław Jagiełło, który modlił się tu między innymi przed wyruszeniem na Grunwald, a relikwie traktował jako tarczę, chroniącą jego rodzinę i całe państwo. Drogą od wschodu – dziś zwaną Drogą Królewską, prowadzącą z Nowej Słupi na szczyt góry – przybywali tu także inni władcy: Kazimierz Jagiellończyk, Zygmunt Stary czy Zygmunt August.

Zawirowania historyczne nie ominęły świętokrzyskiego klasztoru. Najpotężniejszy cios przyszedł w 1819 roku, kiedy rosyjskie władze doprowadziły do kasaty kilkudziesięciu klasztorów w Królestwie Polskim, w tym benedyktyńskiego opactwa. Zaczął się czas poniżania Świętego Krzyża. Nagromadzone przez siedemset lat bezcenne rękopisy i starodruki wywieziono, a relikwie przeniesiono do parafii w Nowej Słupi. Przez kolejne lata zabudowania klasztorne były miejscem odosobnienia skazanych. Przez jakiś czas mieścił się tu Instytut Księży Zdrożnych – dom poprawczy dla kapłanów, którzy dopuścili się wykroczeń przeciwko normom moralnym i przepisom prawa kościelnego. Później powstało tutaj ciężkie więzienie, a w latach II wojny światowej niemiecki obóz dla radzieckich jeńców. O tym, jak straszne warunki w nim panowały, świadczą ścienne napisy, na przykład: „Kanibalizm będzie karany śmiercią”, a także liczba ofiar – 6000, a nawet 8000 w ciągu zaledwie półtora roku.

Wielokrotnie niszczony klasztor dziś stopniowo odzyskuje swój blask. O tym, z jak wielkich zniszczeń musiał się podnieść, świadczą już tylko czarno-białe fotografie, ukazujące zrujnowane mury. Niedawno odnowiona bazylika lśni bielą ścian, a z krużganków zajrzeć można choćby do niewielkiej kawiarenki, wystrojem nawiązującej do średniowiecznej apteki, którą prowadzili tu niegdyś benedyktyni. Oblaci liczą na to, że w przyszłości uda się odzyskać wszystkie zabudowania klasztorne – w jednym ze skrzydeł mieści się dziś część siedziby Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Gdyby pomieszczenia wróciły pod zarząd zgromadzenia, można by w tym miejscu otworzyć dom pielgrzyma, umożliwiający przybywającym pątnikom odbycie rekolekcji. – To, co najważniejsze, dzieje się tu w konfesjonałach. O każdej porze dnia pielgrzymi mogą skorzystać z sakramentu pokuty i pojednania u dyżurującego ojca, w niedziele do konfesjonałów ustawiają się długie kolejki. Niejednokrotnie pojednania z Bogiem dostępowali tu ludzie, którzy od wielu lat nie przystępowali do sakramentów – opowiada o. Krzysztof. Tylko Bóg wie, ile cudów przemiany życia dokonało się przez wieki w bliskości drewna, które dźwigało na sobie Najświętsze Ciało. Z dwóch skrzyżowanych belek, które miały być narzędziem śmierci, tryska życie – także i tu, na Świętym Krzyżu.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?