Krzyż Pański z Heleną

Marcin Jakimowicz Marcin Jakimowicz

|

Gość Extra nr 6

publikacja 01.03.2023 00:00

Czy cesarzowa odkopała „drzewo, na którym ze śmierci życie tryska”? W jaki sposób weryfikowano wówczas autentyczność najcenniejszej relikwii chrześcijaństwa?

Titulus – przybita do krzyża tabliczka, na której Piłat kazał wypisać powód ukrzyżowania Jezusa: „Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski”. Titulus – przybita do krzyża tabliczka, na której Piłat kazał wypisać powód ukrzyżowania Jezusa: „Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski”.
⊳ wikimedia

Zadął, ile sił w płucach. Tak głośno, że aż podskoczyłem. Potężny dźwięk poskręcanego szofaru przedarł się przez zgiełk wyprażonej słońcem Jerozolimy. Stałem pod Ścianą Płaczu, otoczony przez tłum skupiony wokół trzynastoletniego chłopca, który z przymocowanym do czoła skórzanym pudełeczkiem tefilin i zwojem Tory pod pachą świętował bar micwę.

Od wieków wzrok trzech religii monoteistycznych skupiony jest na tej tętniącej życiem starówce. Na zaledwie 4 kilometrach kwadratowych znajdują się najważniejsze miejsca dla wyznawców trzech religii: ruiny jedynej świątyni Izraela, najświętszego miejsca Żydów, Golgota i bazylika Grobu Pańskiego, serce chrześcijaństwa, oraz meczet Al-Aksa – arabska duma miasta, miejsce, z którego, jak wierzą muzułmanie, Mahomet został porwany do nieba. A wszystko to mieści się na wzgórzu Moria, na które wspinał się Abraham, by wyciągnąć nóż nad Izaakiem, i na ziemi, z której, jak piszą rabini, Bóg zaczerpnął glinę, by ulepić pierwszego człowieka. Uff! Sporo jak na tak niewielki teren…

To tu grupa pracująca na zlecenie cesarzowej Heleny miała dokopać się do najcenniejszej relikwii chrześcijaństwa. Zanim powędrujemy wąziutkimi uliczkami Jerozolimy, zapraszam na espresso w stolicy Italii.

Oto drzewo Krzyża

Ponieważ rzymskie ulice praży południowe słońce, szukam cienia w potężnej bazylice Santa Croce in Gerusalemme (Krzyża Jerozolimskiego). W jednej z kaplic kościoła, przy którym rośnie dywan stokrotek, znajduję relikwię Świętego Krzyża.

Przed wiekami stał tu olśniewający pałac. W Sessorium mieszkała Julia Flawia Helena ‒ święta Kościołów katolickiego i prawosławnego (ten drugi nadał jej niezwykle zaszczytny tytuł: Równa Apostołom). Urodziła się ok. 255 r. jako córka oberżysty. Została żoną (lub konkubiną) zarządcy prowincji Konstancjusza Chlorusa i urodziła mu syna – Konstantyna. W 293 roku mąż Heleny został cesarzem. Oddalił wówczas żonę, wstydząc się jej niskiego pochodzenia. Gdy po 13 latach zmarł, w jego miejsce legiony obwołały cesarzem Konstantyna.

Znana ze swej hojności, obdarzona niezwykłą urodą matka cesarza (dzięki jego edyktowi w całym cesarstwie ustały prześladowania chrześcijan) ruszyła w latach 326–328 do Jerozolimy. To ona, wedle tradycji, miała znaleźć najważniejszą relikwię chrześcijaństwa.

Kamień na kamieniu

‒ Istnieją stare wiarygodne teksty opisujące kult relikwii Męki Pańskiej. Święty Ambroży nie ma cienia wątpliwości co do ich autentyczności. Jan Paweł II pisał, że obok historii zbawienia ważna jest również geografia zbawienia ‒ wyjaśnia abp Grzegorz Ryś. ‒ Dla mnie ważniejsze jest to, że na miejscu, które cesarz Hadrian zmienił w duchowe centrum pogańskie, tam, gdzie stały świątynie Jowisza i Wenus, które Rzymianie wybudowali na Golgocie, Helena wzniosła wielki kompleks budowli sakralnych. Czy nie świadczą one o tym, że znalazła to, czego szukała? W pobliżu Golgoty była potężna skała, w której Józef z Arymatei kazał sobie wykuć grób. Do śmierci Jezusa nikogo w nim nie pochowano. A ponieważ Józef był uczniem Jezusa, to w tym położonym najbliższej Golgoty miejscu został On pochowany. Nieco dalej znajdowała się duża cysterna, do której z reguły po egzekucji, gdy już zdjęto ciała skazańców, wrzucano krzyże. Chrześcijanie zapamiętali to miejsce, ale po drugiej wojnie żydowskiej Hadrian właściwie zniszczył całą Jerozolimę. Po pierwszej wojnie została zniszczona świątynia zbudowana przez Heroda Wielkiego, spalił ją Tytus, ale po drugiej wojnie żydowskiej, czyli w latach 132–135, Hadrian był tak rozjuszony, że zrównał z ziemią całą Jerozolimę. Na jej gruzach wybudował pogańskie miasto, które nazwał Aelia Capitolina. Zniszczył wszystkie miejsca jakiegokolwiek kultu, to znaczy przykrył je warstwą ziemi i na niej wzniósł własne świątynie. Tu była świątynia ku czci Adonisa. Zapamiętano, że Hadrian postawił ją w miejscu, które dla chrześcijan było absolutnie święte. To pomogło św. Helenie, matce Konstantyna, która tu przyjechała na początku IV wieku z – powiedzielibyśmy dziś – ekipą archeologów, żeby pielgrzymować po Ziemi Świętej i odkryć wszystkie ślady Jezusa oraz pamiątki po Nim. Helena wyburzyła wszystko, co Hadrian postawił, i odkryła potężną cysternę, a w niej krzyż. Znalazła także inne relikwie męki Pańskiej, na przykład tablicę, na której w trzech językach był wypisany tytuł winy: „Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski”. Konstantyn, syn Heleny, wyłożył mnóstwo pieniędzy, by w tym miejscu wybudować świątynię. Jest w niej duża kaplica, do której schodzi się po schodach. Nosi wezwanie św. Heleny i Znalezienia Krzyża. Tam właśnie znajduje się cysterna, do której były wrzucane krzyże i w której Helena miała znaleźć ten, na którym został ukrzyżowany Jezus. Krzyży było tam więcej, nie tylko ten jeden.

Gdzie zwycięskie trofeum?

O odkryciu zrobiło się głośno, zwłaszcza po tym, gdy na miejsce przyszedł biskup Jerozolimy ‒ św. Makary, jeden z autorów Credo. W jaki sposób weryfikowano autentyczność relikwii? Nie dysponowano przecież żadną precyzyjną aparaturą badawczą. Czekano na cud. Krzyży zaczęła dotykać śmiertelnie chora kobieta. Dotknęła pierwszego – nic się nie wydarzyło. Podobnie było przy drugiej próbie. Gdy podeszła do ostatniego kawałka drewna, została uzdrowiona.

Święty Ambroży, biskup Mediolanu (ok. 340–397), odnotował mistyczną wizję cesarzowej, która spacerując po Jerozolimie, miała wołać: „Oto miejsce bitwy, a gdzie jest zwycięskie trofeum? Ja jestem na tronie, a krzyż Pana zagrzebany w prochu? Ja otoczona złotem, a tryumf Chrystusa wśród ruin? Widzę, diable, że zrobiłeś wszystko, co możliwe, by pogrzebać szpadę, która cię unicestwiła”.

Nową wspaniałą świątynię nazwano Martyrium, czyli Miejsce Męczenników (później bazylika Świętego Krzyża). Opisał to po stu latach Sozomen Hermiasz, adwokat bizantyński, autor napisanej między 439 a 450 rokiem „Historii Kościoła”. Relikwie były czczone przez przybywających do Jerozolimy chrześcijan. Najstarszym znanym opisem pielgrzymki do Ziemi Świętej są poruszające zapiski Egerii. Czytamy w nich o tym, jak niezwykle poważnie chrześcijanie traktowali nawiedziny Miasta Pokoju, przygotowując się do Wielkiego Tygodnia przez surowe posty i gorące modlitwy. Pochodząca z Galicji lub południowej Galii pątniczka podróżująca po Palestynie w 393 roku wspominała, że w Jerozolimie istniał kult „krzyża świętego” sprawowany w kościele na Golgocie, zwanym Ad Crucem (Przy Krzyżu).

Pęknięta tabliczka

Wedle św. Jana Chryzostoma i św. Ambrożego za autentycznością relikwii Krzyża Świętego przemawiał również titulus, czyli tabliczka z napisem w trzech językach, łacińskim, greckim i hebrajskim: „Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski”. To przecież nieprawdopodobne, by w mieście ukrzyżowano w tym samym czasie innego uznawanego za króla żydowskiego Jeszuę. Tabliczkę podzielono na dwie części. Jedna trafiła do Jerozolimy (Anonimus Piacentinus, pielgrzymujący z terenu dzisiejszej Italii ok. 570 roku, wspominał, że w bazylice Grobu przechowywano tabliczkę z napisem: „Oto Król Żydowski”), druga do Rzymu.

Krzyż proroczo podzielił losy rozbitego chrześcijaństwa, a jego fragmenty trafiły do trzech duchowych stolic ówczesnego Kościoła: Jerozolimy, Bizancjum i Wiecznego Miasta. Rzymska bazylika Krzyża Jerozolimskiego stała się celem pielgrzymek, a do XIV wieku w Wielki Piątek papież osobiście, boso, przewodniczył procesji, która szła od bazyliki Laterańskiej.

Grzegorz z Nyssy i Jan Chryzostom wspominali, że widzieli chrześcijan noszących na szyjach fragmenty oprawionej w złoto relikwii Krzyża. Jak to możliwe? Dziś priorytetem byłoby pozostawienie jej w całości, ale ponieważ przez wieki odnalezionego krucyfiksu nie traktowano jako materiału badawczego, rozpoczęło się krojenie i piłowanie. Najprostszym sposobem na uzyskanie relikwii było potarcie o nią kawałka drewna.

Z krwi i kości

Relikwie miały przez wieki „czarny PR”, a do historii przeszło ironiczne stwierdzenie Lutra, że z relikwii Krzyża można utworzyć cały las. Nieufność rosła, gdy na jaw wychodziły próby sprzedawania falsyfikatów (chociaż prawdę mówiąc, podróbki świadczą przecież o tym, że istnieje oryginał!), handlu odpustami, a wraz z nastaniem inspirowanej przez nurty oświecenia i pozytywizmu cywilizacji „szkiełka i oka” relikwie odesłane zostały przez wielu do krainy zabobonu. Niesłusznie.

Czy mamy pewność, że cesarzowa Helena odnalazła w spalonym słońcem Mieście Pokoju „drzewo przenajszlachetniejsze”? Nie. Tak mówi nam jednak tradycja Kościoła. ‒ Dysponujemy jedynie starożytnymi przekazami. Więc dzisiaj nie ma możliwości udowodnienia, czy to z całą pewnością ten kawałek drewna ‒ wyjaśniał ks. Jan Kracik, autor książki „Relikwie”. ‒ Ale to wcale nie jest ważne. My przecież i tak nie czcimy tego drewna z relikwii. Bo to byłby kult jakiegoś talizmanu, to byłoby nic niewarte. A my przecież czcimy to, co się na tym drewnie dokonało!

Można przy tym zapytać, czy potrzebujemy „wiary na dotyk”? Statystyki mówią, że tak. Przed peregrynującymi po Meksyku relikwiami z krwią Jana Pawła II na kolana padło aż 27 mln ludzi, a przed Całunem Turyńskim dwa miliony. To dowód na to, że tęsknimy za wiarą „z krwi i kości”. Cóż z tego, że znamy na pamięć słowa: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”?

– Pamiętajmy, że to, iż ktoś dotknie całunu czy Chusty z Manoppello, nie da mu tej wiary, do której wzywa nas Jezus w Ewangelii – podsumowuje abp Grzegorz Ryś. – Bo ta wiara jest zawierzeniem Bogu na słowo. W ciemno. Czy ja doświadczam Chrystusa żyjącego we mnie? To naprawdę znaczy więcej niż stwierdzenie przed relikwiami: „Wierzę, że Jezus wstał z grobu”. No dobrze, a co dalej? Czy za tym idzie uwierzenie Mu na słowo w to, że ci, którzy płaczą, są ubodzy, prześladowani, cisi, są… błogosławieni, czyli szczęśliwi?

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?