Widzą więcej

Marcin Jakimowicz Marcin Jakimowicz

|

12.09.2021 00:00 Gość Extra nr 2

publikacja 12.09.2021 00:00

„Zachciało się ślepej babie zakon zakładać” – gorzko skomentował jeden z kurialistów, traktując nowe zgromadzenie jako nierealny kaprys hrabiny. Na szczęście arystokratka, która zamieniła salony na franciszkańską celę, nie słuchała podobnych opinii. W Laskach uczę się tego, jak przekuć przekleństwo w błogosławieństwo, a ciemności w światło.

Z  siostrami Alicją i Zuzanną (złożyły śluby zakonne 15 sierpnia) spaceruję po jednym z  najpiękniejszych cmentarzy, jakie widziałem. Z  siostrami Alicją i Zuzanną (złożyły śluby zakonne 15 sierpnia) spaceruję po jednym z  najpiękniejszych cmentarzy, jakie widziałem.
Henryk Przondziono /foto gość

Słucham skomponowanego przez Marka Jackowskiego utworu „Widzieć więcej”, który pół wieku temu nagrał na jedną z najlepszych polskich płyt Marek Grechuta, i myślę o Elżbiecie Róży Czackiej, prawnuczce założyciela słynnego Liceum Krzemienieckiego. Wielokrotnie (między innymi w czasie trasy z Teatrem EXIT po nieistniejących już synagogach Podlasia) przekonałem się, że osoby niewidome mają dodatkowy zmysł. Dostrzegają rzeczywistość, wobec której jestem bezradny, którą ledwo przeczuwam. Czy nie tak było z matką Czacką, założycielką zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża?


Upadek


Urodziła się 22 października 1876 r. w Białej Cerkwi na Ukrainie jako dziecko Feliksa i Zofii Czackich. Gdy miała kilka lat, rodzina przeprowadziła się do Warszawy. 


Problemy ze wzrokiem miała od dzieciństwa. We wspomnieniach przyznawała, że podczas zabaw z braćmi zdarzało się, że słabo widziała oddalone rzeczy, „które ci bez trudu dostrzegali. Całkowicie straciła wzrok w wieku 22 lat po upadku z konia. Wówczas na trzy dni zamknęła się w jednym z pokoi rodzinnego pałacu. Niezwykle czytelny biblijny obraz… Pierwszą osobą, z którą rozmawiała po wyjściu z pokoju, była jej garderobiana, Helena Makowiecka (po latach została również „siostrą Lasek”). To do niej wyszła Róża po „szawłowych” trzech dniach i rzuciła: „Pakujemy walizki! Jedziemy zobaczyć, jak funkcjonują ośrodki dla niewidomych”. 


Ruszyła w podróż po Europie, by pracować nad rehabilitacją i poznawać metody pracy z niewidomymi. W takiej sytuacji można wpaść w czarną rozpacz, ale ona przekuła to doświadczenie w błogosławieństwo i potraktowała jako wezwanie do służby. 


Siostra Radosława Podgórska nalewa pachnące espresso. O założycielce zgromadzenia może opowiada​​ć z pasją godzinami. Nic dziwnego: opracowała niezbędny do jej beatyfikacji gruby dokument „Positio”. – Matka wielokrotnie powtarzała, że w realizacji powołania pomagało jej przyjęcie ciężaru niewidzenia. Pogodzenie się z tym, że nie będzie widziała. I właśnie z tej zgody, a także z relacji z Panem Bogiem wypłynęło to, że uznała swoją ślepotę za zadanie i powołanie. Pokazała siłę swego charakteru – mówi. 


„Jedynie religia Krzyża i Zmartwychwstania daje wytłumaczenie sensu cierpienia. Jedynie niewidomy głęboko wierzący, posiadający pełnię życia Bożego nie ugnie się pod ciężarem kalectwa. Lecz przyjąwszy je w pełni, przemieni na swoją siłę. Zrealizuje on w sobie harmonię duchową i stanie się tym sposobem żywym wzorem zwycięstwa sił duchowych” – pisała hrabianka.


Kobiety na traktory? W Laskach funkcjonuje inne hasło: siostry na meleksy!   Kobiety na traktory? W Laskach funkcjonuje inne hasło: siostry na meleksy!
Henryk Przondziono /foto gość

Rówieśniczki Niepodległej


W pierwszym dniu grudnia 1918 r. powstało Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża. Poruszająca jest pierwotna nazwa zakonu: „Siostry Niewidome św. Franciszka Serafickiego”. Co ciekawe, była to pierwsza żeńska wspólnota zakonna utworzona na ziemiach raczkującej II Rzeczpospolitej, powstała w niecały miesiąc po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Matka Czacka czekała na tę chwilę, bo w zaborze rosyjskim obowiązywał całkowity zakaz tworzenia nowych wspólnot zakonnych. Choć pierwszy zakład utworzyła już w 1909 r. (niewidomymi opiekowały się w nim szarytki), o założeniu zgromadzenia myślała co najmniej od dekady.


Już tydzień po uroczystym przyjeździe Józefa Piłsudskiego wracającego z więzienia w Magdeburgu matka Elżbieta przyjęła 12 pierwszych kandydatek. Tego dnia rozpoczęły rekolekcje prowadzone przez ks. Władysława Krawieckiego, duchowego kierownika Czackiej, profesora seminarium w Żytomierzu, cenionego spowiednika i opiekuna Trzeciego Zakonu św. Franciszka. 


Już wcześniej władająca czterema językami Róża Czacka poznała na Zachodzie nowoczesne metody pracy z osobami niewidzącymi (zetknęła się wówczas m.in. z paryskimi Siostrami Niewidomymi św. Pawła). Przed 111 laty otworzyła w Warszawie pierwszy dom dla grupki niewidomych dziewcząt, a rok później ruszyło Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi.


Siostra Radosława Podgórska o założycielce zgromadzenia może opowiadać z pasją godzinami.   Siostra Radosława Podgórska o założycielce zgromadzenia może opowiadać z pasją godzinami.
Henryk Przondziono /foto gość

Idzie nowe!


Założenie nowego zgromadzenia jest zawsze nie lada wyzwaniem, a osoba, która staje się „matką założycielką”, musi być prowadzona przez Ducha Świętego i nosić w sercu pewność, że to Jego dzieło. Często decyzję poprzedzają wahania, rozterki i duchowa ciemność. „Dzieło to z Boga jest i dla Boga” – podsumowała krótko matka Elżbieta, wyjaśniając: „Głównym celem jest wynagradzanie Panu Jezusowi za duchową ślepotę ludzi”.


Zgromadzenie powstało na prawie diecezjalnym i działało początkowo na mocy ustnej zgody metropolity warszawskiego zaprzyjaźnionego z rodziną Czackich – abp. Aleksandra Kakowskiego (w latach 1913–1938 był metropolitą warszawskim, od 1919 r. – kardynałem, a w latach 1925–1938 prymasem Królestwa Polskiego). Pobłogosławił je również z całego serca ówczesny wizytator apostolski w Polsce Ambrogio Damiano Achilles Ratti (późniejszy papież Pius XI). Od początku był zafascynowany nowym dziełem. Przybył do Warszawy 25 maja 1918 r., a gdy poznał matkę Czacką, okazało się, że… nadawali na podobnych falach. Może dlatego, że pochodzący z Lombardii hierarcha sam przez pewien czas zajmował się duszpasterstwem osób niewidomych? Matka Czacka wspominała, że „z prawdziwie ojcowską dobrocią otaczał swoją opieką naszą instytucję i nowo powstające zgromadzenie”.


– Decyzję matki Czackiej o założeniu zgromadzenia pracownicy kurii przyjęli początkowo ze sceptycyzmem i nieukrywaną niechęcią. Na szczęście murem za nowym dziełem stanął abp Kakowski, ufający rodzinie i doskonale zdający sobie sprawę, że zgromadzenie nie jest żadną fanaberią hrabianki. Przeciwności pokazują zresztą, że było to od początku Boże dzieło. 


Róbmy swoje


Spaceruję między zatopionymi w zieloności niskimi, parterowymi budynkami zgromadzenia, które wykiełkowało na skraju Puszczy Kampinoskiej. – Niech się siostry nie martwią, jeszcze tylko trzy tygodnie i wszystko się uspokoi! – uśmiecham się do franciszkanek, które doświadczają ostatnio zmasowanego najazdu mediów. Rozmawiamy na talerzami parującej zupy. Gościnność sióstr jest rozbrajająca. Matka Judyta, przełożona, osobiście podaje nam obiad i słodkie, soczyste gruszki. – Laski są przekuwaniem ciemności w światło, świadectwem tego, że ogromny brak może być wielkim błogosławieństwem. Jeśli masz wiarę, masz wszystko – mawiała nasza założycielka – opowiada.


Pierwsze konstytucje zakonne zostały zatwierdzone we wrześniu 1922 roku. W sprawach formalnych i duchowych matka Czacka radziła się swojej krewnej – matki Urszuli Ledóchowskiej, założycielki Urszulanek Serca Jezusa Konającego. Pisała o niej: „Matka Ledóchowska jest nadzwyczajnie mądra i widać bardzo Boża i dobra. Jej zasadą jest: o nic nie pytać i robić swoje”. Ogromny wpływ na rozwój duszpasterski zgromadzenia mieli zmarli w opinii świętości ks. Władysław Korniłowicz i jego uczeń ks. Stefan Wyszyński.


„Ogromny brak może być wielkim błogosławieństwem. Jeśli masz wiarę, masz wszystko” – mawiała nasza założycielka – opowiada matka Judyta, przełożona zgromadzenia.   „Ogromny brak może być wielkim błogosławieństwem. Jeśli masz wiarę, masz wszystko” – mawiała nasza założycielka – opowiada matka Judyta, przełożona zgromadzenia.
Henryk Przondziono /foto gość

Budowniczy mostów


Z siostrami Alicją i Zuzanną (złożyły śluby zakonne przed dwoma dniami i jeszcze na dobre nie ochłonęły po tym wydarzeniu) spaceruję po jednym z najpiękniejszych cmentarzy, jakie widziałem. Nagrobki toną w kwiatach. Poeci, politycy, działacze społeczni. Od lewa do prawa. – Tu wszyscy jesteśmy równi – słyszę od sióstr. Wielka cisza przerywana jest natarczywym bzyczeniem komarów. Witamy w Kampinosie!


– Jaką Polskę zastali matka Czacka i ks. Korniłowicz? Skłóconą, podzieloną, zwaśnioną. Postanowili zatem być budowniczymi mostów i szukać tego, co łączy, a nie dzieli – opowiada s. Radosława. – Ludzie zapamiętali wielką cierpliwość i dobroduszność matki Elżbiety. Gdy trafiały do niej osoby zwaśnione (wierzyła, że to sam Pan Bóg przysyła ludzi do Lasek!), potrafiła każdego wysłuchać i skłonić do pojednania. Miała ogromny dar jednania ludzi. Mogłaby być patronką dobrego dialogu. Zadaniem nowego zgromadzenia była pomoc osobom niewidomym, a wraz z nią apostolstwo wśród „niewidomych na duszy” i zadośćuczynienie za „duchową ślepotę świata”. Według matki Róży osobą „niewidomą duchowo” jest każdy, kto boryka się z przyjęciem codziennego krzyża, cierpienia i rzeczywistości, która jest inna, niż byśmy chcieli. To także wszystkie osoby, które poszukują prawdy, prowadzą poszukiwania duchowe, czyli tak naprawdę poszukują Pana Boga, choć czasem same o tym nie wiedzą – słyszę przy pięknej kaplicy.


Niewiele jest w Polsce miejsc, w których można doświadczyć takiej harmonii i ciszy. Wspólnym mianownikiem klasztoru, cmentarza i ślicznej zabytkowej kaplicy, do której przylega pokoik matki Czackiej, zamieniony na miejsce jej pochówku, jest prostota. Oglądam pamiątki, które niebawem staną się relikwiami. „A skąd wzięła się tu maszyna do pisania?” – pytają zdumieni turyści. „Używała jej matka Czacka, która na pamięć nauczyła się układu liter” – odpowiadają siostry.


Ręce pełne roboty


Niedaleko stąd, w Izabelinie, mieszkają Mali Bracia Jezusa. Gdy odwiedziłem ich przed laty, opowiadali o umierającym Karolu de Foucauld, który nie doczekał się wspólnoty braci. Narzucił sobie tak surową dyscyplinę, że nikt nie miał odwagi przyłączyć się do niego. Pod koniec życia notował: „Ziarno umiera, nie przynosząc owocu. Ja, który tylko potrafię marzyć, niczego w życiu nie osiągnąłem”. Matka Czacka „widziała” aż dwieście sióstr, które tworzyły wspólnotę w Laskach (20 lat po jej śmierci było ich aż 230!). 


Dziś zakonną międzynarodową wspólnotę tworzą: 123 Polki, 32 siostry z Indii, 4 z Ukrainy i po jednej z Albanii, Rwandy i Kenii. Nad Wisłą centrum służby zgromadzenia jest Ośrodek Szkolno-Wychowawczy w Laskach, mniejszy, o podobnym charakterze w Rabce oraz w Sobieszewie – przedszkole i dział wczesnego wspomagania rozwoju dziecka niewidomego; w Żułowie (lubelskie) siostry służą w Domu Pomocy Społecznej dla Niewidomych Kobiet. Wszystkie placówki prowadzi Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi, a zgromadzenie, według założeń matki Elżbiety, zostało powołane do służby w placówkach Towarzystwa. Poza granicami Polski znajdują się placówki dla dzieci niewidomych: szkoły, internaty, placówki rehabilitacyjne.


W samych Laskach mieszka dziś osiemdziesiąt sióstr. Żyją w czterech wspólnotach, a ich tryb życia dostosowany jest do pracy, w jaką są zaangażowane. 


Niewiele jest w Polsce miejsc, w których można doświadczyć takiej harmonii i ciszy. Do ślicznej kaplicy przylega pokoik matki Czackiej, zamieniony na miejsce jej pochówku.   Niewiele jest w Polsce miejsc, w których można doświadczyć takiej harmonii i ciszy. Do ślicznej kaplicy przylega pokoik matki Czackiej, zamieniony na miejsce jej pochówku.
Henryk Przondziono /foto gość

Świat pod palcami


Upał zelżał, a spieczona ziemia po nocnej ulewie wydaje głośne westchnienie ulgi. Szkoła i internat są jeszcze opustoszałe. Pozostały dwa tygodnie wakacji. Spoglądam na mury, które były świadkami tysięcy wewnętrznych walk. – Pierwszy poważny kryzys wychowanków? Wiek dojrzewania – opowiada s. Radosława. – Podopieczni w wieku przedszkolnym „patrzą oczyma dziecka” i często nie zdają sobie sprawy, że są tacy, którzy widzą. Dociera to do nich później i jest zazwyczaj twardym lądowaniem. Pewnego dnia jedno z dzieci bardzo tęskniło za siostrą dyrektor. „O właśnie do nas idzie – powiedziała jedna z franciszkanek, która ujrzała ją 60 metrów dalej. „To ty masz takie długie rączki?” – zdumiało się dziecko. Inaczej reagują dzieci dojrzewające w środowisku Lasek, które od dawna mają „świat pod palcami”, a inaczej te, które przyjeżdżają z całej Polski, z klas, w których uczyły się z dziećmi widzącymi.


„Przez krzyż!” – słyszę zza okna. To matka Czacka wprowadziła w Laskach tę formę pozdrowienia. „Przez krzyż – do nieba” – nie można znaleźć słów, które trafniej streszczałyby niezwykłe życie hrabianki… Klękam przed jej prostym, drewnianym sarkofagiem i zerkam na leżące na klęczniku kartki z modlitwą o beatyfikację. „Pan Bóg rozpatrzył to podanie pozytywnie” – uśmiecham się do siostry Radosławy.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?