Włącz nas do pacierza

Barbara Gruszka-Zych Barbara Gruszka-Zych

|

Gość Extra nr 2

publikacja 12.09.2021 00:00

– Żyjemy w blasku i cieniu wielkich jak matka Czacka – mówi wybitny reżyser Krzysztof Zanussi. – Nawet słowo „cień” w odniesieniu do kogoś takiego brzmi pozytywnie, bo przecież chcielibyśmy się zmieścić choćby w jej cieniu.

Elżbieta i Krzysztof Zanussi zbudowali dom prawie w sąsiedztwie założonego przez matkę Czacką klasztoru Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża i prowadzonego przez nie Zakładu dla Niewidomych Dzieci. Elżbieta i Krzysztof Zanussi zbudowali dom prawie w sąsiedztwie założonego przez matkę Czacką klasztoru Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża i prowadzonego przez nie Zakładu dla Niewidomych Dzieci.
Jakub Szymczuk /foto gość

Zanussi, urodzony w 1939 roku, jak przez mgłę pamięta matkę Czacką, którą spotkał jako nastolatek. – Ktoś mi sławną matkę pokazywał palcem, ktoś mnie jej przedstawił. Podobnie nieostry jej obraz nosi w pamięci młodsza o rok jego żona Elżbieta Grocholska-Zanussi, a już bardziej świadomy starsza o osiem lat jej siostra Anna Grocholska. Obie podczas powstania warszawskiego, z mamą i młodszymi dziećmi z dziesięciorga rodzeństwa, za zgodą matki Czackiej znalazły schronienie w Zakładzie dla Ociemniałych w Laskach. 


Matka Czacka miała wpływ również na życie Władysława Gołąba – urodzonego w 1931 r., w latach 1975–2015 prezesa Zarządu Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi, do dziś noszącego ten tytuł honorowo. Jako 20-letni student prawa przez 20 minut rozmawiał z nią, wówczas 75-letnią, co – jak mówi – stało się dla niego ogromną inspiracją. Matka Czacka i jej dzieło (w skrócie zwane Laskami), wpłynęła na ich życie. Władysław Gołąb, niewidomy jak Matka, do dzisiaj mieszka z żoną na terenie zakładu. Elżbieta i Krzysztof Zanussi zbudowali swój dom prawie po sąsiedzku. W zakładowym kościele w Laskach dzieci Grocholskich przyjęły Pierwszą Komunię św., tu miał miejsce skrywany ślub Elżbiety i Krzysztofa. W tutejszej świetlicy odbywały się spotkania z reżyserem i projekcje jego filmów, a on rozdawał niewidomym przywiezione z podróży po świecie mydełka, przybliżając im świat nieznanych zapachów.


Jedna z nich


– Fascynują mnie dwa punkty życia Matki – mówi Krzysztof Zanussi. – Po pierwsze, że będąc córką zamożnego arystokratycznego domu, nie zatrzymała się jedynie na filantropii. Miała możliwość działania na rzecz niewidomych tradycyjnie, zajmując się dobroczynnością, a jednak dlatego, że sama straciła wzrok, identyfikowała się z potrzebującymi, a nie stawała obok nich w pozycji darczyńcy – dodaje. Przypomina sfilmowany przez siebie dramat Karola Wojtyły „Brat naszego Boga”, w którym przyszły papież wyłapał znaczącą różnicę między chrześcijaństwem a marksizmem, uświadamiając, że marksizm, który angażuje człowieka w dobro wspólne, nie wymaga identyfikacji z tymi, dla których się je czyni, natomiast chrześcijaństwo tego wymaga. – Lenin mówi w sztuce: „Ja mogę dla nich walczyć, ale nie muszę być jednym z nich. A Chmielowski: – Ja muszę być jednym z nich”. Matka Czacka jak Brat Albert była jedną z tych, którym pomagała – podkreśla. Uważa, że istotne jest, aby pamiętać, że była mistyczką posiadającą pewność obecności Boga w znakach: – Kardynał Wyszyński mógł usłyszeć od niej, że wypadek i utrata wzroku stały się dla niej zrozumiałym znakiem, że czemuś innemu musi poświęcić życie. Ludzie posiadający dary mistyczne mają naturalne widzenie Boga osobowego wpisane w spotykające ich wydarzenia. Kiedy śledzi się działania Matki, widać, jak odczuwała Jego realną obecność w życiu. Wbrew zdrowemu rozsądkowi czy biznesplanom mówiła: „Jak Bóg tego chce, to się uda”. Z dziecięcą ufnością rozpoczynała działania, które były na pozór nie do zrealizowania. Do dziś nie daje mu spokoju pytanie, czy to było takie nowoczesne czy staromodne...


Władysław Gołąb, prawnik, który poświęcił życie  Laskom:
– Przejąłem od matki Czackiej przekonanie, że każda bieda jest darem. Każdego dnia najważniejsze jest dla mnie, by kłaść się spać z myślą, co dobrego dzisiaj zrobiłem, i tego się trzymam.   Władysław Gołąb, prawnik, który poświęcił życie Laskom:
– Przejąłem od matki Czackiej przekonanie, że każda bieda jest darem. Każdego dnia najważniejsze jest dla mnie, by kłaść się spać z myślą, co dobrego dzisiaj zrobiłem, i tego się trzymam.
tomasz gołąb /foto gość

Święte kobiety


Żona reżysera Elżbieta Grocholska-Zanussi, artystka malarka, ma w drzewie genealogicznym wspólnych przodków z siostrą Elżbietą – hrabianką Różą Czacką z Czacza, czyli matką Czacką. – W czasie wojny, kiedy moją matkę Barbarę ostrzeżono, że ją i dzieci aresztują ze względu na działalność konspiracyjną ojca Remigiusza, który podczas powstania warszawskiego był dowódcą górnego Mokotowa, przenieśliśmy się do Lasek i tu wynajęliśmy dom – wspomina. Jej siostra Anna Grocholska, artystka rzeźbiarka, poznała Matkę jako 13-latka. – W czasie powstania warszawskiego mieszkałyśmy w domu tuż pod Zakładem Niewidomych i w każdej chwili groziło mam nie tylko aresztowanie, ale i napaść – opowiada. – Hitlerowcy sprowadzili na te tereny pod Puszczą Kampinoską własowców, którzy niszczyli mienie, gwałcili kobiety; sama byłam świadkiem, co się działo, kiedy jeden z nich do nas wtargnął. Wtedy pan Antoni Marylski za zgodą matki Czackiej sprowadził naszą mamę z dziećmi do zakładu, który był swoistym azylem. Zamieszkaliśmy w pokoju biurowym, do którego Niemcy zakazali wchodzić własowcom.


– Całe dnie siedzieliśmy u pana Marylskiego i po cichutku mogliśmy oglądać przez okno, jak matka Czacka wychodzi ze swojego pokoju do ogrodu – wspomina Elżbieta Grocholska-Zanussi. 


– Z dziecięcych lat pamiętam ją, jak w skupieniu słucha Mszy św. przez okienko ze swojego pokoiku sąsiadującego z kościołem – opowiada Anna Grocholska. – W czasie powstania stworzyła w laskowskim domu rekolekcyjnym szpital dla rannych wypędzonych ze stolicy. Ponieważ prawie cała moja rodzina brała udział w powstaniu, ja też chciałam pomóc. Poradzili mi, żebym czyściła ubrania powstańców ze wszy, no to tłukłam wszystkie ukrywające się w szwach mundurów. – Wtedy było tu kilka świętych kobiet – jest przekonana Elżbieta Grocholska-Zanussi. – Matka Czacka, pani Zula Morawska i moja mama.


Współpracownicy


– Matka Czacka była geniuszem dobierania sobie współpracowników – uważa Elżbieta Grocholska-Zanussi. – Antoni Marylski herbu Ostoja po rewolucji październikowej wrócił do Polski kompletnie niewierzący i zamieszkał 30 km stąd, w majątku w Pęcicach. Po spotkaniu z Matką tak się zachwycił jej ideą, że uznał, iż komunistyczne pomysły na idealny świat są niczym w porównaniu z jej działaniem. Codziennie rano przyjeżdżał do niej konno i pomagał w rozwiązywaniu różnych problemów pojawiających się przy budowie pierwszego domu w powstającym zakładzie dla ociemniałych w Laskach, do czasu, kiedy sam zamieszkał na jego terenie i stał się dla niej jak syn. Matka przyciągnęła jeszcze do pomocy inne osoby – Henryka Ruszczyca, świetnego organizatora szkół dla niewidomych, Zygmunta Serafinowicza – brata poety Jana Lechonia i panią Zulę Morawską, która okazała się geniuszem ekonomicznym. W pomoc przy budowie zakładu zaangażowali się też bracia Elżbiety i Anny – Ignacy oraz Franciszek, który chętnie realizował to, co zamyśliła matka, a także Piotr, który już po śmierci matki był dyrektorem szkół dla ociemniałych w Laskach. 


Anna Grocholska, artystka rzeźbiarka:
– Z dziecięcych lat pamiętam matkę Czacką, jak w skupieniu słucha Mszy św. przez okienko ze swojego pokoiku sąsiadującego z kościołem. W czasie powstania stworzyła w laskowskim domu rekolekcyjnym szpital dla rannych wypędzonych ze stolicy.   Anna Grocholska, artystka rzeźbiarka:
– Z dziecięcych lat pamiętam matkę Czacką, jak w skupieniu słucha Mszy św. przez okienko ze swojego pokoiku sąsiadującego z kościołem. W czasie powstania stworzyła w laskowskim domu rekolekcyjnym szpital dla rannych wypędzonych ze stolicy.
tomasz gołąb /foto gość

Miłość czysta


Anna Grocholska była zauroczona Antonim Marylskim jako kierownikiem duchowym i – jak podkreśla – miała szczęście towarzyszyć mu przy umieraniu: – Dziś biografowie świętych boją się mówić o ich miłości jak o uczuciu św. Franciszka i św. Klary, jakby nikt nie wierzył, że może istnieć miłość czysta – uważa. Na cmentarzu w Laskach do chwili przeniesienia trumny matki Czackiej do jej dawnego pokoju leżeli blisko siebie – matka, o. Korniłowicz i właśnie ks. Marylski (święcenia kapłańskie przyjął niedługo przed śmiercią). – Według mnie relację matki i Marylskiego można porównać do więzów łączących wielkich świętych z przeszłości – opowiada. – W liście z 30 grudnia 1931 r. matka pisze do Marylskiego: „Każda myśl moja o tobie jest modlitwą, tylko święci potrafią całkowicie przełożyć uczucia ziemskie na język przekraczający świat doczesny. Pozostajemy bezradni wobec tajemnicy tej miłości”.


– Od początku chciała, żeby został księdzem, ale on miał tak bujną naturę, że – jak to opisał Józef Czapski – wiele kobiet było w nim śmiertelnie zakochanych. Został kapłanem dopiero w 1971 r. jako 77-latek, dwa lata przed śmiercią – opowiada. – Był wybitnym, inspirującym intelektualistą, bo przyjeżdżał do niego na rozmowy na przykład Zbigniew Herbert, ale miał widoczną słabość do kobiet i wciąż wchodził z nimi w romanse, a potem wracał skruszony do Matki. Mieli wspólne cechy charakteru – obok wysokich walorów duchowych był w nich pewien kresowy rozmach, była fantazja, skłonność do realizowania śmiałych zamiarów. Przypomina książkę Jacka Moskwy „Antoni Marylski. Laski”, w której autor podkreśla, że pan Marylski był dla matki Czackiej fundamentem założonego przez nią dzieła. Przytacza skierowany do niego jej wymowny list z 23 grudnia 1928 r.: „Postawił Cię Bóg na czele dzieła, jesteś jego kamieniem węgielnym. I chociaż upadasz z czasem pod ciężarem obowiązków, Bóg Ci da na pewno siły i łaski potrzebne do tego, czego od Ciebie żądam”.


20 minut


Władysław Gołąb stracił wzrok jako chłopak w listopadzie 1944 r. Został ciężko ranny podczas usuwania min z pola minowego w Sulejowie, na linii obronnej biegnącej wzdłuż rzeki Pilicy. Matkę Czacką poznał przez pianistę i kompozytora Edwina Kowalika. – W 1951 r. już jako student prawa przyjechałem razem z nim do Lasek, gdzie miał dać koncert – wspomina. – W sali domu dziewcząt było trzech słuchaczy – matka Czacka, siostra, która jej towarzyszyła, i ja. Wtedy rozmawiałem z matką chyba przez 20 minut. Głos miała niski, sympatyczny, melodyjny, ale zdecydowany. Opowiedziałem jej swoją historię, bo czułem, że potrafi słuchać, a ona przedstawiła mi sytuację niewidomych w Polsce, podkreślając, że służba im jest dla niej zadaniem pierwszoplanowym. Wiedziała, co mówi, bo przecież stworzyła wzorcowy zakład dla niewidomych nie tylko w naszym kraju, ale w całym komunistycznym bloku wschodnim. Jako pierwsza nowatorsko kierowała absolwentów tutejszej szkoły do Państwowej Inspekcji Pracy i na uniwersytety, będąc przekonana, że najlepszym wychowawcą niewidomej młodzieży będzie inteligentny niewidomy nauczyciel.


Anna Grocholska, artystka rzeźbiarka:
– Z dziecięcych lat pamiętam matkę Czacką, jak w skupieniu słucha Mszy św. przez okienko ze swojego pokoiku sąsiadującego z kościołem. W czasie powstania stworzyła w laskowskim domu rekolekcyjnym szpital dla rannych wypędzonych ze stolicy.   Anna Grocholska, artystka rzeźbiarka:
– Z dziecięcych lat pamiętam matkę Czacką, jak w skupieniu słucha Mszy św. przez okienko ze swojego pokoiku sąsiadującego z kościołem. W czasie powstania stworzyła w laskowskim domu rekolekcyjnym szpital dla rannych wypędzonych ze stolicy.
tomasz gołąb /foto gość

Na koniec poprosiła go, żeby po ukończeniu prawa zajął się sprawami niewidomych. Jakby za sprawą jej słów już w 1957 roku rozpoczął ścisłą współpracę z Henrykiem Ruszczycem, który stworzył szkołę rehabilitacji niewidomych w Laskach. – Drugi raz spotkaliśmy się z matką w drugiej połowie lat 50., ale przywitaliśmy się już bez rozmów – mówi. – Kontakt z nią był już wtedy trudny, pozostawała pod opieką ze względu na postępujące zaniki pamięci, czasem nie poznawała znajomych. Zdarzało się, że mówiła po ukraińsku, jakby przenosiła się do dzieciństwa w Białej Cerkwi. W ostatnich latach kontaktowała się przede wszystkim z panami Marylskim, Ruszczycem, Serafinowiczem, paniami Gosińską i Morawską.


Władysław Gołąb jest przekonany, że prawdę o matce oddał kard. Wyszyński, który na jej pogrzebie powiedział, że jej testamentem było jej życie. – Ewangelia była dla niej rzeczywistym programem życiowym – mówi. – Przychodzącym po radę potrafiła odkryć sens ich życia, uświadomić, jak są cenni w oczach Boga.


Jego przyszywaną ciotkę Wojtkiewiczową primo voto Rejnerową po śmierci ukochanego męża postawiła duchowo na nogi. 


Podkreśla, że posiadała też genialne zdolności do pozyskiwania darowizn. Kiedyś zabiegała o pieniądze na ważną płatność, prosząc wielu znajomych arystokratów, ale nie udało jej się i kiedy zdeterminowana poszła pomodlić się do kościoła, nagle przyszedł ktoś i dał jej kopertę z potrzebną kwotą. – Przejąłem od matki przekonanie, że każda bieda jest darem – zwierza się. – Nie wiem, co by ze mną było, gdybym był widzący – może przystąpiłbym do jakiejś partyzantki antykomunistycznej i tragicznie ułożyłyby się moje losy – zamyśla się. – Każdego dnia najważniejsze jest dla mnie, by kłaść się spać z myślą, co dobrego dzisiaj zrobiłem, i tego się trzymam.


On, wielokrotnie odznaczany i doceniany prawnik, który poświęcił życie Laskom, wie, że to wielkie dzieło stworzyła niewidoma zakonnica, która widziała więcej niż niejeden dobrze widzący. W 1942 roku napisał o niej wiersz Jan Lechoń, którego zwłoki za sprawą pracującego tu brata Zygmunta zostały sprowadzone z Nowego Jorku na leśny cmentarz laskowski: „Matko Czacka, która kijkiem szukasz sobie drogi/ I masz w oczach niewidzących niebios spokój błogi./ I wśród głodu, nędzy, zbrodni wciąż uśmiech panieński,/ której modłów chętnie słucha Jezus Nazareński,/ między Polską a Chrystusem, Ty arko przymierza,/ włącz nas wszystkich, i mnie także, do twego pacierza”. Wszyscy przyłączamy się do tej prośby.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?