Matka Róża i ksiądz Stefan

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

|

Gość Extra nr 2

publikacja 12.09.2021 00:00

Matka Róża Czacka i ks. Stefan Wyszyński – dwie wielkie osobowości, które się przenikały, uzupełniały i formowały.

Matka Elżbieta Czacka i ks. Stefan Wyszyński poznali się i zaprzyjaźnili dzięki ks. Władysławowi Korniłowiczowi, który był duchowym przewodnikiem i przyjacielem ich obojga. Matka Elżbieta Czacka i ks. Stefan Wyszyński poznali się i zaprzyjaźnili dzięki ks. Władysławowi Korniłowiczowi, który był duchowym przewodnikiem i przyjacielem ich obojga.
archiwum Jasnej Góry; reprodukcja Henryk Przondziono /Foto Gość

Kiedy okazało się, że kard. Stefan Wyszyński zostanie beatyfikowany wspólnie z matką Elżbietą Różą Czacką, założycielką Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, pojawiły się przedziwne głosy. Najdelikatniejsze mówiły o przypadku – ot, obostrzenia pandemiczne przesunęły beatyfikację prymasa Wyszyńskiego, więc wygodniej być może będzie zorganizować wspólną uroczystość. Można było też usłyszeć, że to „umniejszenie” uroczystości Prymasa Tysiąclecia. Przedziwne to. Bo nic bardziej nieprawdziwego wymyślić się nie da w stosunku do ludzi, którzy byli w sposób zupełnie wyjątkowy, Boży, związani ze sobą na wielu płaszczyznach. 


Matka Róża i ksiądz Stefan to dwie wielkie postaci w historii Polski oraz polskiego Kościoła i być może właśnie trzeba było Bożego przypadku, żeby tych dwoje – już z nieba – pokazało nam, współczesnym, jak należy żyć, jak kształtować relacje międzyludzkie, jak bardzo potrzeba wzajemnego szacunku oraz umiejętności pokornego czerpania dobra i piękna jedni od drugich. To ważna lekcja, że można wspólnie, chociaż przecież nieco innymi drogami, iść ku świętości. 


Wspólne doświadczenia


Matkę Elżbietę i ks. Wyszyńskiego dzieliło 25 lat. Gdy ona była już zakonnicą w średnim wieku, z ogromnym dorobkiem organizatorskim, doświadczeniami życiowymi, otoczoną szacunkiem, on był młodym, nieznanym księdzem – tuż po święceniach. Poznali się dzięki ks. Władysławowi Korniłowiczowi, który formował obydwoje duchowo i był przyjacielem zarówno zakonnicy, jak i kapłana. To Korniłowicz przywiózł do Lasek ks. Wyszyńskiego i przedstawił go matce Czackiej.


Ksiądz Wyszyński, chociaż młody, był wtedy już mocno doświadczony chorobą. W czasie studiów seminaryjnych przeszedł ciężką chorobę płuc, która zagrażała jego życiu. Modlił się wtedy nie tyle o zdrowie, ile o możliwość przyjęcia święceń kapłańskich i odprawienia Mszy św. prymicyjnej. Potem powie, że uratowała go Maryja. Czas cierpienia był dla niego czasem formacji, nauką życiowej pokory. Pozwolił mu z pewnością inaczej spojrzeć na świat, ludzi, również chorych i słabszych. Kiedy więc w lipcu 1926 r. na zaproszenie ks. Korniłowicza przyjechał pierwszy raz do podwarszawskich Lasek, był już dojrzały. Wówczas zobaczył ośrodek, który powstawał i dopiero się rozwijał: kaplica, dwa skromne domy, wokół las. Po latach, już jako kardynał, Stefan Wyszyński będzie to miejsce i tamten czas tak wspominał: „Człowiek się dziwi, że tutaj dokonało się coś wielkiego, że tu Bóg zasiał ziarenko gorczyczne, które tak prężyło się ramionami w górę, że stało się drzewem (...). Pamiętam tak wiele doznań tu łaski Bożej, która brała ludzi za czupryny i gdy chcieli pełzać po ziemi, uczyła ich latać”.


Matka Czacka, gdy przedstawiono jej młodego kapłana, miała 50 lat. Była mocno naznaczona chorobą – nie widziała przecież niemal od dziecka. I doskonale wiedziała, co to wykluczenie, wstyd spowodowany niepełnosprawnością, walka o codzienność. Choroba nauczyła ją stanowczości i pewnego rodzaju twardości, ale też ogromnej wrażliwości na drugiego człowieka. 


Mimo tych różnic i doświadczeń matka Czacka nie wytworzyła muru, nie traktowała młodego kapłana z wyższością czy nadmiernym dystansem. Stała się dla niego wzorem: stanowczości, waleczności, wierności powołaniu.


Wojenne losy


Aż do 1939 r. ks. Wyszyński był częstym gościem w Laskach. Niedługo po wybuchu wojny został poproszony przez matkę Czacką, aby służył jako kapelan w Kozłówce (przebywała tam grupa kilkudziesięciu sióstr i niewidomych dziewcząt), a w czerwcu 1942 r. został kapelanem sióstr i niewidomych w Laskach. Wówczas też został kapelanem żołnierzy AK z okolicznych oddziałów. Wspierał duchowo cywilną ludność, uczył dzieci katechezy. Ksiądz Wyszyński wspierał też matkę Czacką w pracach nad dokumentami zgromadzenia. Kiedy natomiast dowództwo VIII Rejonu AK, w porozumieniu z matką Czacką, ustaliło, że jeśli w Warszawie wybuchnie powstanie, to w domu rekolekcyjnym w Laskach zacznie działać szpital wojenny, Wyszyński zastanawiał się nad odpowiedzialnością, jaką ponoszą opiekunowie w stosunku do niepełnosprawnych podopiecznych. Zdawał sobie doskonale sprawę z niebezpieczeństwa. Był rok 1942 i ksiądz rozmawiał na ten temat z franciszkanką. Zapytał wprost: „Czy mamy prawo ich tak narażać? Są bezbronni, nie biorą udziału w walkach, a zostaną wystawieni na śmierć!”. Dla matki Czackiej było jasne, że walka o wolność to zadanie i przywilej wszystkich Polaków: młodych i starych, pełnosprawnych i niepełnosprawnych, świeckich i konsekrowanych. Powiedziała wówczas, że „decyzja walki o wolność podjęta w 1939 r. obowiązuje i teraz”. Uważała, że niewidomi nie mogą ukrywać się w bezpiecznym miejscu, kiedy walczy cały naród. To było wówczas absolutnie nowatorskie myślenie o niepełnosprawności. I zapewne wpłynęło mocno na sposób patrzenia Wyszyńskiego. Paradoksalnie bowiem nakazywało postrzeganie osób z dysfunkcjami jako ludzi zdolnych do wielkich czynów, pełnych możliwości, umiejętności, a przede wszystkim posiadających prawa i obowiązki takie same jak pełnosprawni. Wyszyński dostał więc od Czackiej lekcję, która niewątpliwie rezonowała w jego późniejszym życiu. 


Tuż przed wybuchem powstania warszawskiego, latem 1944 r., gdy Laski przygotowane były do przyjmowania rannych żołnierzy, ks. Stefan poświęcił szpital polowy, przygotowany dla żołnierzy z rejonu Bielan i Żoliborza. Czas wojny i właśnie powstania spędzony w Laskach, tuż obok matki Czackiej, wspominał po latach tak: „Myślałem sobie: skąd w tej kobiecie taka odwaga, żeby wystawić dzieło na wszelkie niebezpieczeństwa związane z czynnym zaangażowaniem się w powstanie? Nie był to bowiem tylko szpital, był tutaj i ośrodek aprowizacyjny, i były łączniczki, i szpital cywilny, i wiele innych rzeczy. Matka uważała, że trzeba było okazać postawę mężną, bo tego wymaga w tej chwili cały świat. Taką mi dała odpowiedź, gdy projektowałem, abyśmy zajęli się tylko rannymi z frontu. Odsłonił mi się wtedy zupełnie nowy obraz człowieka (...). Było w niej coś z Traugutta”.


Gdy wybuchło powstanie, Laski stały się ważnym punktem oporu i wspierania powstańców na północ od Warszawy. A Stefan Wyszyński, kapelan powstańczy o pseudonimie Radwan II, przekonał się, że matka Czacka miała rację, pozwalając niewidomym na walkę. Rannych przynoszono i przywożono od pierwszych dni sierpnia. Na terenie zakładu przebywały też łączniczki z powstania. Przenosiły meldunki, prasę, broń, aparaty telefoniczne, czyściły broń i patrolowały domy. Wyszyński pisał o nich potem, że „były kryształowe mimo sytuacji frontowej”. Zofia Skonieczna-Kozłowska ps. Sowa, jedna z łączniczek, wspominała później Laski jako ośrodek, który kształtował patriotyzm. „Dzięki temu mogłyśmy spełniać nasze obowiązki w rejonie wroga. A może największe znaczenie miały modlitwy matki Czackiej i sióstr! (...) Dzieci niewidome były wzruszające w swej ofiarności. Przynosiły dla powstańców pledy, czekoladki, papierosy. Ofiarowały swoją pomoc” – wspominała.


Wyszyński natomiast spowiadał, udzielał sakramentów, ale również opatrywał rannych, wykonywał wiele najprostszych posług. Rannych ratował wspólnie z... niewidomymi chłopcami! Kiedy na wiejskich furach pod ośrodek przywożono rannych, ukrytych w sianie czy warzywach, pozostawiano ich w bezpiecznym oddalonym miejscu, w lesie. Wtedy wychodziła po nich grupa: kilku niewidomych chłopaków i jeden widzący mężczyzna – często właśnie ks. Stefan. Zachowało się też słynne wspomnienie Wyszyńskiego z końca powstania, gdy Warszawa poległa. Ks. Stefan obserwował łuny nad spalonym miastem, czuł pył palonej stolicy. Któregoś razu, gdy przebywał w pobliskim lesie, wiatr przywiał znad skrwawionego miasta nadpaloną kartkę. Ksiądz ją podniósł. Była mocno zniszczona i jedynie krótki napis można było odczytać: „Będziesz miłował”. Memento na całe późniejsze życie.


Ks. Stefan Wyszyński często odwiedzał Laski. W czasie II wojny światowej przez pewien czas był kapelanem sióstr i niewidomych dzieci. A kiedy wybuchło powstanie warszawskie, wspierał przywożonych do Lasek rannych powstańców.   Ks. Stefan Wyszyński często odwiedzał Laski. W czasie II wojny światowej przez pewien czas był kapelanem sióstr i niewidomych dzieci. A kiedy wybuchło powstanie warszawskie, wspierał przywożonych do Lasek rannych powstańców.
reprodukcja Tomasz Gołąb /Foto Gość

Po wojnie


Po powstaniu do Lasek przybywały tłumy uchodźców wyganianych z Warszawy. Kobiet, mężczyzn, dzieci. Siostry opiekowały się nimi z oddaniem, na polecenie Czackiej dzieliły się tym, co miały. Bratanica matki powie potem, że w przedziwny sposób, mimo trudności z aprowizacją i wojennej biedy dla wszystkich jedzenia starczało, bo dział się tam „nieustanny cud rozmnożenia chleba”. Wyszyński nazywał to „Bożą ekonomią Lasek”.


Po wojnie ks. Stefan nie traci kontaktu ze zgromadzeniem i matką Czacką. Ksiądz i zakonnica regularnie ze sobą korespondują. Ich korespondencja to świadectwo przyjaźni, wzajemnego zrozumienia, ciągłej modlitwy jednego za drugie i za dzieła, których się na drogach powołania podejmowali. Nie tracą kontaktu i wtedy, gdy ksiądz Wyszyński zostaje biskupem – najpierw lubelskim, a potem arcybiskupem warszawskim i gnieźnieńskim, a więc prymasem. Kiedy w  1952 r. zostaje kardynałem, matka Czacka stwierdza, że stał się on „najwyższą w Polsce władzą”. Podobnie jak zakonnica myślały tysiące Polaków. W czasie uwięzienia przez komunistów prymas w listach do najbliższych pyta o losy franciszkanek. Prosi też o fotografie matki Czackiej i ks. Korniłowicza. Dziękuje słowami: „Dziś są mi te twarze wielką pomocą”. 


Obywatel laskowski


Prymas Wyszyński towarzyszy matce Czackiej w czasie jej choroby i umierania. Przyjeżdża do Lasek na początku maja 1961 r., gdy jest już bardzo słaba. Odprawia Mszę św., udziela odpustu zupełnego na godzinę śmierci. Przyjeżdża również 12 maja, gdy rozpoczyna się agonia. Dwa dni później, 14 maja, w drodze do Gniezna znów odwiedza nieprzytomną już zakonnicę.


Matka Czacka umiera 15 maja, o czym Wyszyński dowiaduje się w Gnieźnie. Już dwa dni później wieczorem jedzie do Lasek i modli się przy zmarłej. Podczas pogrzebu powie m.in.: „Patrzymy na Matkę, inaczej jej tutaj nie nazywaliśmy. Nie tylko siostry zakonne i rodzina niewidomych, ale i my, kapłani, czerpaliśmy z bogatego ducha naszej Matki i duchowości tego pobłogosławionego przez Boga miejsca”. Prymas Wyszyński będzie wracał do jej grobu wielokrotnie, regularnie będzie go nawiedzał przed ważnymi wydarzeniami z życia, przed wyjazdami do Rzymu, przed trudnymi rozmowami z komunistami. Jakby chciał prosić o wsparcie, modlitwę, prowadzenie...


Będzie też bywał w Laskach niemal każdego roku w czasie Triduum Paschalnego. W Wielką Sobotę 1958 r. powie franciszkankom: „Jestem 32 lata obywatelem miasta laskowskiego (...). Cechą naszej Matki było to, że umiała być zawsze pogodna. To była prawdziwa Franciszkanka Służebnica Krzyża. Ona zrozumiała ducha Ewangelii, ducha Krzyża – i chciała tego ducha wpoić w was (...). Pragniemy, aby on się utrzymał i abyście wy były służebnicami Krzyża, a nie samych siebie”. Kilka lat później, również w Wielką Sobotę, wyzna: „Ja się nigdy nie modlę za Matkę Czacką, ja się tylko modlę do niej”. Jakże znamienne – w kontekście wspólnej beatyfikacji – słowa.


Korzystałam z: E. Jabłońska-Deptuła: „Matka Elżbieta Czacka i dzieło Lasek”; A. Gościmska, R. Kamiński, „Laski w czasie okupacji 1939–1945”; A. Puścikowska, „Siostry z powstania”; E. Czaczkowska, „Kardynał Wyszyński. Biografia”; ks. Andrzej Gałka, „Święci się zawsze gdzieś spotkają”.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?