Cień jego autorytetu

Andrzej Grajewski Andrzej Grajewski

|

Gość Extra nr 2

publikacja 12.09.2021 00:00

Wychowywałem się w latach 60. i 70. ubiegłego stulecia w cieniu autorytetu kard. Stefana Wyszyńskiego, choć niekoniecznie jego religijnego nauczania.

Andrzej Grajewski doktor historii, redaktor, wieloletni zastępca redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego”, autor licznych publikacji poświęconych Prymasowi Tysiąclecia. Andrzej Grajewski doktor historii, redaktor, wieloletni zastępca redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego”, autor licznych publikacji poświęconych Prymasowi Tysiąclecia.
Maciej Rajfur /Foto Gość

Z obchodów milenium zapamiętałem słowa nienawistnej propagandy, kierowanej wobec niego w trakcie szkolnych apeli. Trudno było wtedy pojąć historyczny wymiar listu biskupów polskich do niemieckich, ale kierując się zaufaniem do księdza prymasa, odrzucało się wszystkie oskarżenia o narodową zdradę. On kierował nasze oczy i serca w stronę Jasnej Góry, co wzmacniane było później peregrynacją obrazu nawiedzenia. Sama obecność na takich uroczystościach była ważnym świadectwem wiary i aktem budującym poczucie wspólnoty. Bez głębszego teologicznego uzasadnienia te uroczystości budowały prostą mariologię moją i wielu moich rówieśników. 


W młodości nie znałem jego nauczania. Jednak kiedy w kościołach odczytywano komunikaty z konferencji biskupów, miało się do nich zaufanie, ponieważ za ich treścią stał podpis prymasa Polski. Było oczywiste, że kard. Wyszyński jest postacią ważną dla naszego życia. Uosabiał powagę i moralną siłę Kościoła katolickiego, był jego głosem wolnym i suwerennym. Kiedy w kraju działo się coś ważnego, zawsze nasłuchiwało się, co na ten temat ma do powiedzenia ksiądz prymas. Jego umieranie, w tym samym czasie, kiedy ciężko ranny w wyniku zamachu był Jan Paweł II, wielu przeżywało jako zwiastun czarnych chmur gromadzących się nad Polską. Jego pogrzeb obszernie relacjonowany w mediach pozostawił wrażenie, że wraz z odejściem kard. Wyszyńskiego kończy się jakiś ważny etap w naszych dziejach. Nie wiem, czy miałem wtedy przekonanie o świętości prymasa, ale z pewnością głębokie poczucie straty przewodnika duchowego, którego głos w tamtej sytuacji był bardzo potrzebny.


Pierwszym większym tekstem prymasa, który przeczytałem, były „Zapiski więzienne”, które ukazały się w wydawnictwach drugiego obiegu. Był stan wojenny, wielu kolegów było uwięzionych bądź internowanych. W tym czasie myśli uwięzionego prymasa budowały nadzieję i uczyły przebaczenia. Kulminacją tego odkrywania duchowego wymiaru nauczania prymasa były dla mnie uroczystości jubileuszu 600-lecia obecności obrazu Matki Bożej na Jasnej Górze w 1982 roku. Modlitewne skupienie wielkiej rzeszy pielgrzymów, przejmujące świadectwa, często odwołujące się do myśli kard. Wyszyńskiego, były ważnym przeżyciem duchowym, ale także intelektualnym. Wtedy pojąłem sens jego programów duszpasterskich, zakorzenionych w historii po to, aby lepiej rozumieć współczesność. 


Odkryłem wówczas również sens i aktualność ślubów jasnogórskich z 1956 r., co było dobrym wprowadzeniem do zgłębiania maryjności księdza prymasa, budowanej na osobistej więzi z Maryją. Ten rodzaj zaufania był inspirujący i pociągający. W latach 80. poznałem kilku biskupów oraz kapłanów dobrze znających prymasa. Rozmowy z nimi zainspirowały mnie do badania jego biografii, co zaowocowało później szeregiem tekstów, koncentrujących się na różnych aspektach posługi kard. Wyszyńskiego. Przygotowując się do beatyfikacji Prymasa Tysiąclecia, jestem przekonany, że to dobra okazja, aby powrócić do jego nauczania, które w wielu sprawach jest równie aktualne dziś, jak było za jego życia.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?