Wdzięczne miasto

Barbara Gruszka-Zych Barbara Gruszka-Zych

|

Gość Extra nr 3

publikacja 01.03.2022 00:00

W 1916 r. ojciec Pio przyjechał do klasztoru w San Giovanni Rotondo jak do pustelni. Miejsce oddalone było od miasta o dwa kilometry. Tam, gdzie ciągnęły się pola i winnice, dziś wznoszą się nowe hotele i restauracje. Ale na starówce zachowały się miejsca, które pamiętają świętego.

Pomnik o. Pio pośrodku Piazza Padre Pio, stworzony przez Pericle Fazziniego. W centrum znajduje się święty trzymający monstrancję, poniżej sceny z jego życia – moment otrzymania stygmatów, on sam w konfesjonale i dwa metaforyczne przedstawienia walk, jakie toczył z demonami. Pomnik o. Pio pośrodku Piazza Padre Pio, stworzony przez Pericle Fazziniego. W centrum znajduje się święty trzymający monstrancję, poniżej sceny z jego życia – moment otrzymania stygmatów, on sam w konfesjonale i dwa metaforyczne przedstawienia walk, jakie toczył z demonami.
henryk przondziono /foto gość

Poznając je, usiłujemy zobaczyć o. Pio wyjętego z ram kalwarii klasztornej, dotrzeć do innej sfery jego życia – opowiada Beata Grzyb, przewodniczka religijno-turystyczna na trasach rejonu Gargano, przez 20 lat referentka polskiego sektora biura przy sanktuarium św. ojca Pio. – Idąc jego śladami, poznajemy go jako człowieka, któremu nieobca była codzienność tutejszych mieszkańców, wstępującego do nich na kawę, oddającego głos w wyborach na burmistrza, przemierzającego wąskie uliczki, żeby komuś znajomemu udzielić sakramentu chorych.

W dzisiejszym sanktuarium o. Pio przeżył 52 lata. Pielgrzymi przybywający tu z całego globu odwiedzają miejsca z nim związane. Od 10 lat przewodnicy zachęcają do wędrówek po starym mieście, proponując nowe trasy pośród domów wiernych, którzy jako pierwsi poznali się na świętości charyzmatyka. W dniu naszej przechadzki, choć to luty, grzeje słońce, które odnawia kilkusetletnie domy oraz błyszczący niczym posadzka bruk ulic, czujący może kiedyś ciężar stóp o. Pio. Wierzymy, że to nasze osobiste spotkanie z nim. A co nam ono przyniesie, wie tylko Bóg.

Kościół św. Leonarda stanowi naturalne obramowanie Piazza Padre Pio.   Kościół św. Leonarda stanowi naturalne obramowanie Piazza Padre Pio.
henryk przondziono /foto gość

Ukochana

Trudno to sobie wyobrazić, ale właśnie takie wydarzenia miały tu miejsce. W 1923 r. miejscowi z kosami i sierpami wyruszyli z miasteczka pod klasztor w obronie o. Pio, kiedy zwierzchnicy planowali w nocy, po cichu, przenieść go do klasztoru w Ankonie. Do tych chwil odnoszą się słowa uwiecznione na płycie umieszczonej na ścianie kościoła św. Leonarda od strony dzisiejszego Piazza Padre Pio. Wyryto na niej fragment tzw. testamentu o. Pio, będący urywkiem listu, który napisał wówczas do przyjaciela burmistrza miasta – Francesca Morcaldiego. Zawarł w nim niezwykłe wyznanie miłości do tej ziemi, która do dziś odpłaca mu tym samym: „Wyrażam swoją wolę, jeżeli moi przełożeni nie będą mieć nic przeciwko temu, żeby moje mizerne, doczesne szczątki spoczęły w jakimś spokojnym zakątku tej ukochanej przeze mnie ziemi”. Takie uczucie musiało promieniować na to miejsce, które dzięki jego osobie przyciąga uwagę świata.

Testament o. Pio na ścianie świątyni.   Testament o. Pio na ścianie świątyni.
henryk przondziono /foto gość

Nasza przewodniczka prowadzi nas ulicami tej za czasów o. Pio bardzo biednej mieściny. San Giovanni Rotondo, położone w regionie Apulia w prowincji Foggia na południu Włoch, liczy dziś niespełna trzydzieści tysięcy mieszkańców, ale ma aż dziesięć parafii, których kościoły poukrywały się w gęstej zabudowie. Wiele z nich szczyci się posiadaniem relikwii o. Pio. Mieszkańcy jak dawniej trudnią się uprawą pól, pasterstwem, ale przede wszystkim pracują w założonym przez o. Pio nowoczesnym i wyspecjalizowanym szpitalu – Domu Ulgi w Cierpieniu – i zajmują się tworzeniem bazy turystyczno-pielgrzymkowej. Beata Grzyb i jej mąż Giuseppe, który odziedziczył dom po swoich dziadkach w staromiejskim zakątku św. Urszuli, też wynajmują go polskim pielgrzymom jako swoisty „włoski apartamencik”. To miejsce szczególne dla naszej przewodniczki, bo właśnie tam rozpoczęła się jej historia z o. Pio. Opisuje te przeżycia na swojej stronie (ojciec-pio-przewodnik-polsko-wloski.blogspot.com). Lubi to mieszkanie także dlatego, że nadal emanuje nieuchwytnym klimatem czasów, kiedy mieszkali w nim dziadkowie męża. Zagospodarowując je, poznawała wnętrza sąsiednich domów, bo wszystkie zostały wzniesione w podobnym stylu. Miejscowi, których rodziny były bardzo liczne, mieszkali zwykle w dwóch pomieszczeniach, pomysłowo wykorzystując każdy centymetr powierzchni. Większość domów ma na parterze pomieszczenie dla zwierząt, w którym trzymano osła, służącego jako podstawowy środek transportu. Kiedy przybył tu o. Pio, osły zastąpiły już samochody, a jego przywożono z klasztoru do miasta słynnym szarym fiatem. Tutejsi ludzie zajmowali się uprawą pól, wypasem owiec. Mijamy wciśnięty między domy dobrze zachowany młyn, do którego kobiety przynosiły zboże. Potem w domach wyrabiały z mąki ciasto na chleb i niosły do piekarza. Zachowały się zapiski, że przed pójściem w pole o piątej rano z sierpami za pazuchą przychodziły modlić się do kościoła św. Urszuli.

Dawna rotunda na pątniczym szlaku Longobardów, a dziś kościół św. Onufrego   Dawna rotunda na pątniczym szlaku Longobardów, a dziś kościół św. Onufrego
henryk przondziono /foto gość

Żółte tabliczki

Piazza Padre Pio był dawniej placem handlowym. Dzisiaj to dobry punkt wejścia na stare miasto. Pośrodku stoi pomnik o. Pio, stworzony w 1987 r. przez znanego włoskiego artystę Periclego Fazziniego dla upamiętnienia 100-lecia urodzin kapucyna z Pietrleciny. Wchodząc na starówkę, zaglądamy do XII-wiecznego kościoła św. Leonarda, przebudowanego w XVI w., obranego za parafię matkę San Giovanni Rotondo. Odbywa się w nim tradycyjnie 8 września doroczny odpust, a 24 czerwca święto patronalne miasta, nad którym czuwa San Giovanni – św. Jan Chrzciciel. Drugim elementem nazwy jest rotunda, odnosząca się do zachowanego kościoła powstałego z murów świątyni pogańskiej. W tym miejscu miały zwykle przystanek pielgrzymujące do św. Michała Archanioła w Monte Sant'Angelo ludy longobardzkie. – Idący wierni sprawili, że miejscowi zaczęli się nawracać i wtedy miasto się ochrzciło – podkreśla przewodniczka. Właśnie do kościoła św. Leonarda w uroczystość Narodzenia Najświętszej Maryi Panny przewożony jest z antycznego kościółka w procesji obraz Matki Bożej Łaskawej. To, że o. Pio chodził po mieście, sygnalizują znajdujące się na domach żółte tabliczki, na których umieszczono opis konkretnych, związanych z nim wydarzeń. Pod nazwami ulic w języku włoskim widać dodatkowe, zapisane w tutejszym dialekcie. – Najczęściej odwiedzał burmistrza Francesca Morcaldiego – Beata Grzyb prowadzi nas pod jego dom, w którym dziś znajduje się małe muzeum z odlanymi z wosku scenami z życia o. Pio. – Zachowały się zdjęcia, na których święty wysiada na Palazzo di Citta przed ratuszem, mającym siedzibę we wnętrzu dawnego klasztoru franciszkańskiego. Morcaldi był wybierany na burmistrza przez trzy kadencje. Ojciec Pio uznawał za swój obowiązek, żeby na niego głosować, bo doceniał go jako Bożego człowieka, a prawdopodobnie uważał też za swojego syna duchowego. Odwiedzał go nie tylko w urzędzie, gdzie poświęcił dwie sale spotkań, lecz także w domu. Może 8 listopada 1952 r. wypił z nim i jego rodziną kawę po wizycie u ks. Lombardiego, mieszkającego przy tej samej ulicy...

Grobowiec na cmentarzu w San Giovanni Rotondo, w którym pochowani zostali rodzice ojca Pio.   Grobowiec na cmentarzu w San Giovanni Rotondo, w którym pochowani zostali rodzice ojca Pio.
henryk przondziono /foto gość

Żółta tabliczka każe nam się zatrzymać przy domu rodzinnym jednego z pierwszych fotografów o. Pio – Elliego Stelutto, dzisiaj znanego w kraju mistrza obiektywu. To on jest autorem słynnego zdjęcia śpiącego charyzmatyka. Zrobił je jako nastolatek. – Często odwiedzał o. Pio, a że jego rodzina, jak wiele tutejszych, cierpiała biedę, przy okazji zaglądał do przyklasztornego ogrodu, żeby zjeść kilka owoców – opowiada Beata Grzyb. – Kiedyś tutejszy doświadczony fotograf Abresh złapał go na gorącym uczynku, kiedy zaspokajał głód zerwanymi właśnie zielonymi migdałami. Porozmawiał z nim, a czując, że chłopak ma talent, zaproponował mu praktykę w swoim zakładzie fotograficznym.

Przewodniczka Beata Grzyb prowadzi nas szlakiem domów oznaczonych żółtymi tabliczkami.   Przewodniczka Beata Grzyb prowadzi nas szlakiem domów oznaczonych żółtymi tabliczkami.
henryk przondziono /foto gość

Szpitalik

Via Nicola prowadzi do kościoła św. Mikołaja, jedynego na starówce, w którym o. Pio 30 maja 1917 r. przy ołtarzu bocznym poświęconym patronowi świątyni sprawował Eucharystię. Ówczesny proboszcz ks. Giuseppe Massa dokładnie opisał to wydarzenie. Zakonnika spotkał niespodziewanie – wysiadł z autobusu na przystanku, wtedy znajdującym się najbliżej klasztoru, tuż przy zabudowaniach miejskich. Dalej rozciągały się pola i pastwiska, między którymi musiał iść. Spontanicznie zaprosił o. Pio, żeby odprawił u niego Mszę św., a on się zgodził. W głównym ołtarzu kościoła króluje Matka Boża Bolesna, słynna z przejmującego przedstawienia serca przebitego siedmioma mieczami boleści. Początkowo miała na policzkach ufundowane przez wiernych łzy z brylantów, po krótkim czasie zostały one jednak zrabowane przez nieznanych sprawców. Na ścianie zakrystii można zobaczyć zdjęcie, na którym o. Pio błogosławi umieszczoną w bocznej kaplicy figurę św. Rity. Dostał ją od pielgrzymów i przekazał do tego właśnie kościoła, gdzie szerzył się ogromny kult Matki Bolesnej.

Tą ulicą o. Pio mógł chodzić do szpitalika na starym mieście.   Tą ulicą o. Pio mógł chodzić do szpitalika na starym mieście.
henryk przondziono /foto gość

Niewielu wie, że zanim zbudował wznoszący się obok sanktuarium Dom Ulgi w Cierpieniu, już w 1925 r. uruchomił mały szpitalik. Wiedział, że najbliższy jest w Foggi, a żyjących w ubóstwie mieszkańców San Giovanni Rotondo nie stać było na wizyty u tamtejszych lekarzy. Zagospodarował i przystosował do opieki nad chorymi wnętrze starego, opuszczonego klasztoru sióstr klarysek. Idąc ulicami starówki, odkrywamy jego monumentalną bryłę, wyrastającą nad niskie, stłoczone zabudowania. – Ojciec Pio powołał komitet założycielski i po konsultacjach przygotowano w dawnym klasztorze pięć sal chorych, salę zabiegową i operacyjną – opowiada przewodniczka. – Za patrona lecznicy wybrał św. Franciszka. Przyjmowali w niej dojeżdżający lekarze, którzy jednak nie do końca z oddaniem angażowali się w przedsięwzięcie. Po 13 latach szpitalik został zamknięty, co zbiegło się z trzęsieniem ziemi, które nawiedziło okolicę.

Dom Mary Pyle, gdzie zmarli rodzice świętego.   Dom Mary Pyle, gdzie zmarli rodzice świętego.
henryk przondziono /foto gość

Najkrótsza droga

O odwiedzających groby jego rodziców o. Pio zwykł mówić: „Znaleźliście najkrótszą drogę, żeby być bliżej mnie”. – Wydaje się, że pomodlenie się nad miejscem pochówku jego najbliższych, którzy wysłuchują nas z nieba, może przynieść łaski – razem z przewodniczką idziemy na położony za miastem cmentarz. Nekropolia ta jest odmienna od polskich – jej większą część zajmują kaplice, gdzie spoczywają członkowie licznych rodzin. Po drugiej stronie alei, gdzie wznosi się kaplica rodziny Forgione, został pochowany burmistrz Morcaldi. Podobnie jak na kilku innych podobnych budowlach, znajduje się na niej jego zdjęcie z o. Pio. Widać, że świętego uznaje się za pomagającego duszom zmarłych w wejściu do nieba. Naszej przewodniczce udaje się dostać klucze do kaplicy rodzinnej o. Pio i możemy się pomodlić tuż przy okrytych białym marmurem trumnach jego bliskich. Na półkach umieszczonych jedna nad drugą spoczywają mama Maria Giuseppa, nazywana Pepą, ojciec Grazio, starszy od o. Pio o pięć lat brat Michele, a także jego syn Mario Penneli, córka Pia Penneli i siostra o. Pio – Graziella, która wstąpiła do zakonu brygidek. W archiwum materiałów o świętym jego siostrzenica Pia Penelli, zmarła w 2014 r., zostawiła świadectwo, w którym relacjonuje rozmowę z wujkiem, jaką odbyła dwa lata przed jego śmiercią. Kiedy wspomniała mu, że planuje coś, co ma mieć miejsce za dwa lata, o. Pio przerwał jej słowami: „Ale mnie już wtedy nie będzie”. Ta informacja skłania wszystkich znających ten fakt do przekonania, że święty musiał znać datę swojej śmierci. W kaplicy zostały też złożone szczątki doczesne bliskich duchowo o. Pio. Spoczywają tam o. Pellegrino Funicelli, który otworzył mu drzwi nowicjatu w Morcone, i dwóch kierowników duchowych – o. Benedetto i o. Agostino. – Fenomenem jest, że o życiu duchowym świętego najwięcej dowiadujemy się z korespondencji do współbraci – podkreśla przewodniczka. – Nie głosił kazań, nie pisał książek, a szczegółowy opis otrzymania stygmatów, przebieg walk z demonem i najskrytszych przeżyć duszy relacjonował w listach.

Massimo Nardella – kustosz kościołów na starówce San Giovanni Rotondo.   Massimo Nardella – kustosz kościołów na starówce San Giovanni Rotondo.
henryk przondziono /foto gość

W kaplicy pochowano też Mary Adelię Pyle – najbardziej znaną córkę duchową o. Pio, nawróconą dzięki niemu protestantkę pochodzącą z New Jersey, która zmarła w kwietniu tego roku co on. Była fundatorką klasztoru w Pietrelcinie, a w San Giovanni Rotondo wybudowała dom przy klasztorze, w którym dzisiaj ćwiczenia duchowe odbywają kandydaci na kapłanów. W tzw. domu Mary Pyle umarli rodzice świętego. 3 stycznia 1928 r. odeszła w nim mama Pepa, która przyjechała do syna na Boże Narodzenie i przeziębiła się podczas trwających długo uroczystości w zimnym kościele. Jej mąż Grazio po śmierci żony i przekazaniu gospodarstwa synowi Michele, już podupadły na zdrowiu, przeniósł się na ostatnie lata życia do San Giovanni Rotondo. Tu zmarł 8 października 1946 r.

Nad miastem góruje nowoczesny szpital – Dom Ulgi w Cierpieniu wzniesiony z inicjatywy o. Pio.   Nad miastem góruje nowoczesny szpital – Dom Ulgi w Cierpieniu wzniesiony z inicjatywy o. Pio.
henryk przondziono /foto gość

Spacerujemy po San Giovanni Rotondo, w którym o. Pio nadal jest obecny, jakby nie umarł. Wielu znajomych naszej przewodniczki, którzy teraz nie przyjeżdżają tu z powodu pandemii, prosi ją, żeby pozdrowiła od nich o. Pio. Razem z modlitwami zanosi te słowa do krypty, gdzie spoczywa święty. Massimo Nardella, który otwierał dla nas zamknięte w ciągu dnia kościoły starówki, student inżynierii w Foggi i aktor miejskiego teatru, jest związany z o. Pio od dzieciństwa. – Gdy miałem 6 lat, często mi się śnił i dopiero kiedy mama zaprowadziła mnie do krypty, odkryłem, że to on – przyznaje. – Idę z nim przez życie dzień po dniu. Ojciec Pio zrobił wiele dla mieszkańców San Giovanni Rotondo – podkreśla. – I dlatego jesteśmy mu bezgranicznie wdzięczni.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?