Sługa konfesjonału

ks. Adam Pawlaszczyk ks. Adam Pawlaszczyk

|

Gość Extra nr 3

publikacja 01.03.2022 00:00

To nie cudowne przenikanie duszy penitenta, czytanie w ludzkich sercach ani szorstkie traktowanie grzesznika, który unika przemiany, czyniło ze świętego ojca Pio charyzmatycznego spowiednika, lecz upór w doprowadzaniu człowieka do misterium zmartwychwstania.

Ojciec Pio spowiadał po kilkanaście godzin dziennie. Biografowie wyliczyli, że wysłuchał 10 milionów spowiedzi. Ojciec Pio spowiadał po kilkanaście godzin dziennie. Biografowie wyliczyli, że wysłuchał 10 milionów spowiedzi.
reprodukcja roman koszowski /foto gość

Przez ciemności nocy przesuwa się tłum pielgrzymów, któremu towarzyszy światło. Pochodnie, lampiony, latarki pomagają nie potknąć się na drodze krzyżowej, która w cieniu wysokich drzew biegnie zboczem wzgórza Castellano. Wije się serpentynami w górę, przecinając „schody do nieba”, jak nazwano szeroki kamienny trakt o długości 150 metrów. Wielu pielgrzymów wraca nimi na przykościelny plac. Francesco Messina, projektant i wykonawca tej drogi, której budowę rozpoczęto w 1967 roku, osiemnaście lat wcześniej, po spotkaniu z ojcem Pio, przeżył nawrócenie. Cztery lata później poświęcił ją arcybiskup Neapolu, kardynał Corrado Ursi. Przy piątej stacji ojciec Pio zastępuje Szymona Cyrenejczyka i pomaga Chrystusowi nieść krzyż. Trudno lepiej oddać rolę włoskiego mistyka w drodze krzyżowej Chrystusa. Zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę sakrament pokuty i pojednania, którego był niestrudzonym szafarzem, zwanym często „więźniem konfesjonału”. Od tego założenia trzeba wyjść, aby właściwie zrozumieć, dlaczego ojciec Pio był spowiednikiem, oględnie mówiąc, specyficznym. Czy szorstki, chwilami niemiły spowiednik, który potrafi odesłać penitenta bez rozgrzeszenia, może być skuteczny? Owszem, o ile nazywa się ojciec Pio.

Szorstki święty

Spowiedź u niego rzadko trwała dłużej niż pięć, sześć minut. Ba, stosunkowo często kończyła się po kilku sekundach… wyrzuceniem penitenta. „Siedział na krześle, często opierając stopę o dolną część klęcznika lub ramię o jego górną część” – napisał Luigi Peroni w dwutomowej biografii świętego, dodając: „Czasami bawił się dużą, błękitną chustką, a czasami sprawiał wrażenie skupionego na starannym wydzielaniu porcji tabaki. Gdy słuchał spowiadającego się penitenta, często utkwiwszy w nim spojrzenie, powolnym ruchem uderzał się w pierś. Słuchał uważnie; rzadko przerywał, prosząc o sprecyzowanie wypowiedzi. Tuż przy konfesjonale ci, którzy czekali na swoją kolej, aby się wyspowiadać, stali pogrążeni w głębokim milczeniu. Jakże inaczej odczuwali istotę sakramentu, do którego wielokrotnie w innych miejscach zbliżali się z nadmierną lekkością”. Te odmienne niż zazwyczaj emocje mogły towarzyszyć penitentom z rozmaitych przyczyn – spowiednik znany był przecież zarówno z nadzwyczajnych darów, dzięki którym przenikał duszę spowiadającego się – wiedząc nawet, co ten ukrywa, jak i z szorstkiego momentami zachowania. Stąd oczekiwanie na spowiedź często było nerwowe i pełne niepokoju, nierzadko towarzyszyły mu drżenie i strach. „Święta szorstkość ojca Pio” – zatytułowano jedną z ulotek rozpowszechnianych wśród członków Grup Modlitwy Ojca Pio, w której przytoczono słowa kapucyna wypowiedziane do jednego ze współbraci, którego odprawił z konfesjonału bez rozgrzeszenia: „Jak bardzo cierpiałem! Tak bardzo chciałem go objąć!”. Te szorstkie, czasem obcesowe zachowania nazywał „kuksańcami”, którymi przywołuje do porządku swoje dzieci. Czy w epoce, w której neguje się stosowanie jakichkolwiek kar, a cielesnych szczególnie, wobec dzieci, ten typ spowiednika miałby kogo spowiadać? Czy garnęłyby się do niego tłumy? Czy przełożeni nie kazaliby mu powtarzać studiów pastoralnych? Trudno stwierdzić. Być może podręczników pisać nie powinien, co nie znaczy, że ci, których wyspowiadał, mają czego żałować. I że żałować nie powinni ci, którzy spowiedzi u niego nie dostąpili.

Ciężki krzyż trybunału

Ponoć święty z San Giovanni Rotondo powtarzał często, że zasiadanie w „trybunale konfesjonału” jest bardzo trudnym obowiązkiem. Skojarzenie z Cyrenejczykiem nasuwa się po raz drugi – czy „przymuszony” do zmiany planów, napotkany po drodze zmęczony wędrowiec obarczony krzyżem przeszedłby w jakikolwiek inny sposób do historii? Robert Janson, słynny polski muzyk, na jednej ze swoich płyt nagrał piosenkę „Father Pio”. Zaśpiewał: „Ojcze Pio. Przyszedłem do Ciebie, gdyż cierpię (…) Między dziecięcymi grami i wojnami kretynów, między torturami i ulgą pomóż mi znaleźć mój dom”. W tej literackiej wizji święty ojciec Pio odpowiada: „Synu, jesteś tylko narzędziem losu, małym kawałkiem wieczności. Synu, możesz zmienić swoją drogę. Wszystko, co masz do zrobienia, to zmienić siebie”. Jansonowi udało się uchwycić sedno charyzmatu świętego spowiednika. Choć towarzyszyły mu cudowności, których większość posługujących w sakramencie pokuty i pojednania nie doświadcza, nie one były najważniejsze. Owszem, pomagały w różnych momentach. Na przykład wtedy, gdy pewien mężczyzna nie był w stanie przypomnieć sobie, ile czasu upłynęło od jego ostatniej dobrej spowiedzi. Wiedział doskonale, że jego spowiedzi od wielu lat były świętokradcze, ponieważ przystępował do nich właściwie tylko ze względu na swoją żonę. Ojciec Pio pomógł mu natychmiast, przypominając, że jego ostatnia dobrze odprawiona spowiedź miała miejsce zaraz po powrocie z podróży poślubnej. Największym jednak charyzmatem spowiednika nie było przypominanie przeszłości, lecz pomoc w wewnętrznej przemianie. Wszystko, co masz do zrobienia, to zmienić siebie, zdawał się mówić kapucyn z San Giovanni Rotondo. Jeśli więc przed tą zmianą uciekałeś, a pomimo to klękałeś przy kratkach konfesjonału, trudno mu się dziwić, że cię odsyłał. Nie da się pomagać Chrystusowi w niesieniu krzyża, nie biorąc go jednocześnie na swoje ramiona!

Zmartwychwstanie grzesznika

W siódmym roku swojego pontyfikatu Jan Paweł II podpisał adhortację apostolską Reconciliatio et paenitentia, poświęconą tematyce sakramentu pokuty i pojednania. Napisał w niej między innymi, że każdy człowiek jest jak syn marnotrawny „owładnięty pokusą odejścia od Ojca, by żyć niezależnie; ulegający pokusie; zwiedziony ową pustką, która zafascynowała go jak miraż; samotny, zniesławiony, wykorzystany, gdy próbuje zbudować świat tylko dla siebie; w głębi swej nędzy udręczony pragnieniem powrotu do jedności z Ojcem”. To udręczenie człowieka pragnieniem powrotu zdawało się w życiu ojca Pio być główną przyczyną umiłowania posługi w konfesjonale. Peroni napisał: „Słowa: Ego te absolvo (Ja odpuszczam tobie grzechy), często wypowiadane przez spowiednika z wysiłkiem, przerywanym głosem, i ręka, która wzniesiona w geście rozgrzeszenia nierzadko opadała, jakby obciążona tajemniczym ciężarem, stanowiły żywy symbol tragedii penitenta i spowiednika. Jednak wraz z wypowiadaniem kolejnych słów formuły odpuszczenia grzechów poczucie odprężenia i radości napełniało spowiednika i penitenta, ponieważ zostały odrzucone więzy z szatanem, zaś drogi wiodące do życia wiecznego zostały przetarte na nowo. Misterium wielkanocne, misterium zmartwychwstania grzesznika zostały prawdziwie odprawione”.

Znów przypomina się droga krzyżowa ze wzgórza Castellano: na jej początku ustawiono figurę świętego ojca Pio. Na jej końcu – zmartwychwstałego Chrystusa. Trudno bardziej obrazowo przedstawić życie i posługę świętego kapucyna jako „więźnia konfesjonału”. Ojciec Tarcisio z Cervinary ujął to dosadnie: „Stygmatyk z Gargano jest jedynym widzialnym znakiem pośród tysięcy udzielających sakramentu pokuty, który symbolizuje misterium męki i zmartwychwstania Chrystusa”.

Konfesjonał, w którym spowiadał ojciec Pio w starym kościele w San Giovanni Rotondo.   Konfesjonał, w którym spowiadał ojciec Pio w starym kościele w San Giovanni Rotondo.
roman koszowski /foto gość

Nauczyciel spowiedników

Czy faktycznie spośród tysięcy udzielających sakramentu pokuty i pojednania ojciec Pio był „jedynym”, jak to ujął o. Tarcisio, „widzialnym znakiem”? Trudno ocenić. Sakrament pokuty przynależy do najbardziej intymnych spotkań człowieka z Bogiem, w których – pomimo intymności – uczestniczy trzecia osoba. Jakkolwiek by nie interpretować zachowań świętego zakonnika w konfesjonale, zamiast dziwić się (czy gorszyć!) pozornym brakiem empatii wobec zestresowanego penitenta, warto raczej wsłuchać się w to, co sam o spowiedzi mówił. Zawsze po zakończeniu spowiadania udawał się do kościoła, gdzie długo się modlił skoncentrowany przede wszystkim na ogromnej odpowiedzialności, której się podjął, odpuszczając grzechy. Tę zasadę warto przypominać zarówno współczesnym penitentom, jak i ich spowiednikom. „Szukam najważniejszego błędu” – tłumaczył kapucyn, dodając: „Szukałem przez całe życie, lecz nie mogłem go znaleźć. Odchodzę od konfesjonału i oto pojawia się wątpliwość: czy dobrze wykonałem swoje zadanie, czy może źle? I nie mogę znaleźć argumentów, które by mnie oskarżały, ani takich, które by mnie usprawiedliwiały. Potrząsam głową i idę naprzód, łudząc się tym, aby uspokoić duszę. Spowiadam i mówię, że wyspowiadałem, nawet jeśli w wielu przypadkach popełniłem błąd, ale wątpliwość nigdy mnie nie opuszcza. Sądzisz, że to niewielkie cierpienie? Dręczy mnie to w dzień i w nocy i zadaję sobie pytanie, kim jestem. Nie wiem. Tym, który sam siebie łudzi? Nie wiem”. Biorąc pod uwagę obiegowe opinie na temat surowości ojca Pio jako spowiednika, skądinąd uzasadnione, trzeba przyznać, że powyższe słowa, będące zapisem wewnętrznego zmagania spowiednika, świadczą przede wszystkim o tym, jak poważnie traktował pełnioną przez siebie posługę. Nie o cukierkowate skojarzenia czułych pocieszeń wszak powinno chodzić, ale o przemianę człowieka. A zarówno ci penitenci, którym ojciec Pio rozgrzeszenia udzielił, jak i ci, którym go odmówił, odchodząc od konfesjonału, byli przekonani, że nie wydarzyło się nic rutynowego czy banalnie formalnego, ale dokonał się właśnie akt prawdziwej walki o siebie. To kolejna nauka i dla spowiedników, i dla spowiadających się: zamiast tracić czas na pocieszanie, warto zająć się konkretną pomocą w walce. Bo bez niej – w kontekście grzechu – ani rusz. O ile chce się poważnie potraktować siebie, „w głębi swej nędzy udręczonego pragnieniem powrotu do Ojca”.

Zanim uklękniesz

Do Domu Ulgi w cierpieniu należało zgodnie z pragnieniem jego założyciela przyjąć każdego, kto prosił o to w imię Chrystusa. Za darmo. A jednak był w San Giovanni Rotondo inny dom ulgi w cierpieniu – jego konfesjonał. Każdy, kto w imię Chrystusa prosił o przyjęcie w nim, dostępował tej łaski. Następnie dostępował łaski odpuszczenia grzechów. Istotne było jednak to założenie: w imię Chrystusa. A zatem szczerze, z głębokim pragnieniem przebaczenia.

Gdyby przydarzyła ci się ta łaska, że mógłbyś wyspowiadać się u świętego stygmatyka z San Giovanni Rotondo, co powinieneś zrobić? Poniższe wskazania nie są cytatami z wypowiedzi świętego ojca Pio. Raczej owocem refleksji nad świadectwami niektórych jego penitentów.

Przygotuj się

Daj czas swojemu sumieniu. Definicje sumienia zapisane w Katechizmie doskonale oddają to, co ma się stać w trakcie spowiedzi: to w głębi sumienia odkrywasz prawo, którego nie nałożyłeś (wyznaczyłeś) sobie sam, którego głos wzywa cię zawsze tam, gdzie potrzeba: „do miłowania i czynienia dobra, a unikania zła” (KKK 1776). To najtajniejszy ośrodek i twoje sanktuarium. Pobądź z nim. Pobądź w nim, zanim przystąpisz do kratek konfesjonału! Wyrzuty czynione przez świętego ojca Pio penitentom nieprzygotowanym do tego sakramentalnego spotkania z Miłosierdziem Bożym nie wynikały z jego troski o własny czas, ale z troski o duszę penitenta. Przygotuj się zatem. Daj czas i sobie, i Bogu.

Bądź szczery

Nie chodzi tylko o to, aby się nie usprawiedliwiać albo zbyt surowo osądzać siebie. Chodzi o prawdę. Ona jest w sercu penitenta zasadniczo najbardziej w tym momencie potrzebna. W świetle miłosiernego spojrzenia Ojca jesteś dzieckiem, które potrzebuje pomocy. Lekkomyślne usprawiedliwianie siebie jest rodzajem odmowy pomocy. Jakbyś leżąc śmiertelnie chory powtarzał lekarzowi, że cierpisz na zwykłe przeziębienie. Zbyt surowe osądzanie siebie jest wyrazem rozpaczy, a często i histerii. Nie ma sensu mówić lekarzowi, że umierasz, gdy dopadł cię zwykły katar, choć i kataru lekceważyć nie należy. Spokojne i wyważone podejście do swoich uczynków pozwoli ci zachować szczerość. Nikt nie jest bez grzechu, ale i nikt jeszcze na grzechu nie zyskał. Wiatr mógł natychmiast zwichrzyć piasek, po którym pisał Chrystus w obecności faryzeuszy i jawnogrzesznicy – zatrzeć znaki rysowane palcem Zbawiciela. Wystarczyło jednak tylko Jego słowo: „idź i nie grzesz więcej”. Tylko szczerość wobec spowiednika pozwoli ci doświadczyć tego wiatru, którym jest Duch Święty wnikający w twoją duszę, gdy uznajesz swój grzech.

Nie zatrzymuj się

nad poszczególnymi grzechami, jakbyś wywieść z nich chciał historię całego życia. To Bóg jest Panem tej historii, a ty decydując się na spowiedź, do której masz przystąpić, wyrażasz wiarę w to. Nawet jeśli przez popełnione grzechy wielokrotnie odmawiałeś Mu panowania w twoim sercu, chcąc się wyspowiadać, wyznać grzech i uzyskać jego odpuszczenie, mówisz: Jezu, bądź Panem mojego życia. Nie chodzi bynajmniej o to, by uogólniać, lekceważyć którykolwiek z grzechów. Raczej o to, by uświadomić sobie, że On oddał już za ciebie życie na krzyżu. To znamienne, że obserwujący ojca Pio powtarzali, że spowiedź u niego trwała krótko. Bynajmniej nie dlatego, że lekceważył sakrament, raczej dlatego, że doskonale wiedział, co jest w nim najważniejsze!

Zaufaj spowiednikowi

Do ojca Pio przychodzili penitenci również z ciekawości. Trudno im się dziwić, bo sława przenikania dusz i czytania w sercach mogła zaburzyć intencję człowieka stojącego w tej ogromnej kolejce i denerwującego się na myśl o tym, co może usłyszeć. Dla stygmatyka – spowiednika znaczenie miała tylko jedna sprawa: czy dobrze rozliczony z samym sobą i szczery penitent żałuje i pragnie się nawrócić. Spowiedź jest bardzo osobistym aktem, w którym człowiek spotyka się z nieskończonym Miłosierdziem Boga. Ale ponieważ uczestniczy w tym spotkaniu jeszcze jedna osoba, właśnie spowiednik, wzbudź w sobie akt absolutnego zaufania, że i on poddany światłu Ducha Świętego poprowadzi cię właściwą drogą. Oboje na tej ziemi jesteście wygnańcami, uwierz, że jeśli spowiednik zasiadł w konfesjonale, to w celu udzielenia ci pomocy. „Jestem całkowicie oddany każdemu człowiekowi. Każdy może powiedzieć: Ojciec Pio jest mój. Tak bardzo kocham moich braci, żyjących [razem ze mną] na wygnaniu!” (św. ojciec Pio).

Postanów poprawę bardzo konkretnie

To dlatego potrzeba ci czasu przed spowiedzią, abyś pobieżnym i pospiesznym przypomnieniem sobie grzechów nie zmarnował szansy na zmianę w życiu. Mocne postanowienie poprawy jest bezwzględnym warunkiem dobrej spowiedzi. A penitenci świętego ojca Pio mieli wielokrotnie okazję przekonać się, jak wielką wagę do niego przywiązywał, nie z własnego widzimisię, lecz raczej z doskonałej znajomości rzeczy: tak ludzkiego sumienia, jak i wartości sakramentu pokuty i pojednania. Czasem trzeba większego wysiłku, by po latach żałowania za te same grzechy znaleźć ich przyczynę i ustalić, w jaki sposób się z nią rozprawić. Czas, czas, czas… żyjąc w przestrzeni czasu, nie zapominaj, że dał ci go Bóg. Nie tylko po to, byś dokonywał wyborów. Również po to, byś zdążył za niektóre z nich żałować i podjąć decyzję na przyszłość: co zrobić, by się nie powtórzyły.

Niech twoja spowiedź będzie modlitwą

Cała. I przed, i w trakcie, i po. Modlitwą, czyli wyjściem poza ciasne granice własnego ja. W Katechizmie porównano modlitwę do spotkania Jezusa z Samarytanką przy studni: „Cud modlitwy objawia się właśnie tam, przy studni, do której przychodzimy szukać naszej wody” (KKK 2560). Owszem, przystępujesz do konfesjonału po to, by „pozostawić w nim” swój balast – grzech. Ale nie możesz zapomnieć i o tym, że ten sam konfesjonał jest jak studnia. Po pierwsze dlatego, że masz w nim zaczerpnąć Miłosierdzia Bożego. Po drugie dlatego, że spowiadając się, modlisz się. „W chwilach największych walk i najcięższego boju uciekaj się do modlitwy, pokładaj ufność zawsze w Bogu, a pokusa nigdy cię nie zwycięży. Jeśli przeżywasz utrapienia i udrękę z powodu rozmaitych braków, pokus, prób spowodowanych przez szatana i jego popleczników, to wznieś swoje oczy ku górze, a twoja odwaga wzrośnie” (św. ojciec Pio). Spowiadając się, módl się. Nie ma lepszego sposobu na autentyczną walkę z grzechem.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?