Noce Józefa

19.03.2021 00:00 Gość Extra nr 1

publikacja 19.03.2021 00:00

Czy Józef był stary? Miał inne dzieci? Jak przeżywał swe rozdarcie? Opowiada o tym ks. prof. Mariusz Rosik.

Ks. prof. Mariusz Rosik Wykładowca Papieskiego Wydziału Teologicznego i Uniwersytetu Wrocławskiego. Zajmuje się teologią Nowego Testamentu, egzegezą Ewangelii synoptycznych oraz starożytną historią Żydów. Ks. prof. Mariusz Rosik Wykładowca Papieskiego Wydziału Teologicznego i Uniwersytetu Wrocławskiego. Zajmuje się teologią Nowego Testamentu, egzegezą Ewangelii synoptycznych oraz starożytną historią Żydów.
Maciej Rajfur /Foto Gość

Marcin Jakimowicz:
Co można powiedzieć o człowieku, który… nie pisnął na kartach Ewangelii ani słówka?

Ks. prof. Mariusz Rosik:
Wysnuwając wnioski tylko z tego jednego faktu? Po prostu tyle, że ewangeliści nie zanotowali ani jednego jego słowa. Józef jednak nie był niemową. Był człowiekiem czynu. Zgodnie z przestrogą Chrystusa, której być może nawet nie znał, że nie każdy, który woła: „Panie, Panie!”, wejdzie do królestwa niebios, lecz ten, kto pełni wolę Boga. Milczenie Józefa nie było brakiem komunikacji. Nie było mutyzmem. Nie było afazją, jak w przypadku Zachariasza. Było przestrzenią zostawioną świadomie na słuchanie słowa Bożego. Józef nie zamykał się w milczeniu, ale trwał w ciszy na znak gotowości pełnienia woli Bożej. W takiej samej gotowości i milczeniu trwał Jezus prowadzony na mękę. Również On „nie otworzył ust swoich” (Iz 53,7). Może nauczył się tego właśnie od Józefa?

Czy to, że Józef jest milczącym świętym, jest dla nas wskazówką? A może dorabiamy do tego faktu pobożną ideologię? 


I jedno, i drugie. Jeśli w czasie rekolekcji dla kleryków ojciec duchowny seminarium mówi: „Zachowujcie święte milczenie, silentium sacrum! Popatrzcie na Józefa, który w Ewangeliach nie wypowiada ani słowa!” – to tchnie to trochę ideologią. Jeśli jednak milczenie Józefa uświadamia nam, że strefa ciszy w naszym życiu pełnym medialnego szumu jest czymś ważnym i że będziemy rozliczeni z każdego wypowiedzianego słowa – to jest to ważna wskazówka.


Był „sprawiedliwy”. Co to znaczy?


W judaizmie I stulecia sprawiedliwym nazywano tego, kto bardzo skrupulatnie przestrzegał 613 przykazań zapisanych w Torze. Niemal każdy dorosły Żyd znał je na pamięć. Co więcej, należało także zachowywać przepisy podawane w tradycji ustnej, niezapisane w Pięcioksięgu. To one stanowiły tak zwany mur wokół Prawa. Każde z 613 przykazań obwarowywano szczegółowymi normami, przekazywanymi w ustnym nauczaniu. Ewangelista Mateusz nazywa Józefa sprawiedliwym, gdyż nie chciał on narazić Maryi na zniesławienie, lecz zamierzał oddalić Ją potajemnie. Co to oznacza? Cudzołóstwo bez naocznych świadków bądź podejrzenie o zdradę małżeńską kończyło się najczęściej wręczeniem listu rozwodowego. Przypuszczalnie to właśnie zamierzał uczynić Józef. Rozeszliby się i Maryja mogłaby związać się prawnie z tym, kto był – jak myślał Józef – ojcem poczętego w Niej dziecka. Zgodnie z Prawem powinien Jej wręczyć get – list rozwodowy. Nie była to zemsta ani odwet za to, co – jak mógł sądzić – wydarzyło się w życiu Maryi. Jego decyzja o odejściu była wyrazem sprawiedliwości uformowanej przez miłosierdzie. Gdyby pozostał przy decyzji rozstania się z Maryją, mógłby – zgodnie z żydowskim prawem – liczyć na zatrzymanie wiana małżonki, a także na odzyskanie mocharu – ceny, którą zapłacił przy zaślubinach. Sprawiedliwość Józefa polegała także na tym, że zamierzał potajemnie wręczyć małżonce dokument rozwodu, a nie – jak to było w zwyczaju – na oczach świadków, najczęściej w synagodze. W ten sposób chciał ochronić Maryję od pełnych wyrzutu spojrzeń i publicznego zawstydzenia. 


Złamał Prawo? Wystąpił przeciwko obyczajom? Co stałoby się, gdyby był bezwzględnym legalistą?


Wziął pod dach swoją żonę. Ewangelista stwierdza, że Maryja znalazła się brzemienną po ślubie z Józefem. Anioł we śnie nakazał mu wziąć do siebie małżonkę, nie narzeczoną. Józef raczej nie rozgłaszał przez megafony: „Dziecko, które Maryja nosi pod sercem, nie jest moje!”. Wszyscy oczywiście sądzili, że to dziecko Józefa, dlatego nikt się nie dziwił, że planował wesele. W końcu oboje z Maryją byli już po zawarciu małżeństwa, choć jeszcze przed weselem. Zresztą zapewne przygotowywali je razem, dopieszczając każdy szczegół. Każdy, kto kiedykolwiek był w Nazarecie, wie, że domy Maryi i Józefa były oddalone od siebie o około sto metrów. Jestem przekonany, że Maryja z Józefem spotykali się niemal codziennie, radośnie przygotowując uroczystości weselne. W Palestynie I wieku małżeństwo zawierano na dwuetapowej drodze. Etap pierwszy porównywany jest niekiedy (niezbyt szczęśliwie) do zaręczyn. Małżonkowie mieszkali po nim oddzielnie przez 12 miesięcy. Drugi etap zaślubin to uroczyste przeprowadzenie pani młodej do domu pana młodego. Józef i Maryja mieszkali jeszcze osobno, gdy ta zaczęła oczekiwać na narodziny poczętego Jezusa. Jednak – jak twierdzi wielu badaczy – dziecko poczęte przed wspólnym zamieszkaniem uważane było za prawowite, przynajmniej w Judei, gdzie urodził się Jezus. W naszym przypadku oboje małżonkowie wiedzieli, że Jezus począł się bez udziału Józefa. Stał więc on przed dramatyczną decyzją. Na szczęście Bóg wyjaśnił mu wszystko we śnie i kryzys został zażegnany.


Potrafi sobie Ksiądz wyobrazić rozdarcie Józefa?


Mogę jedynie próbować. Choć Biblia nie wspomina ani jednego słowa, które wyszło z ust Józefa na temat jego wewnętrznego rozdarcia, to pierwsi chrześcijanie nie pozwolili mu całkowicie zamilknąć. Ewangelia Pseudo-Mateusza, utwór pochodzący prawdopodobnie z VI wieku, zawiera ciekawą notkę dotyczącą oblubieńca Maryi: „Józef pracował przy budowie w nadmorskim mieście, Kafarnaum; był bowiem cieślą. Przebywał tam przez dziewięć miesięcy, a wróciwszy do domu, zastał Maryję brzemienną. Przejęty i strapiony zawołał: Panie, Panie, przyjmij ducha mego, ponieważ lepiej jest dla mnie umrzeć niż żyć!”. Chyba nikogo nie dziwi taka reakcja mężczyzny, którego Biblia nazywa sprawiedliwym. Autor apokryfu w taki sposób odniósł się do informacji zapisanej przez Mateusza, iż Maryja znalazła się brzemienną jeszcze przed weselem.


Boże natchnienia przychodziły nocą. W przypadku Józefa nie sprawdziła się maksyma: „Sen mara, Bóg wiara”?


Sen jest jednym ze sposobów komunikowania się Boga z człowiekiem w Mateuszowej Ewangelii Dziecięctwa. Bóg przez sny rozszerza jego serce tak bardzo, że nie zawaha się on wziąć do siebie Maryi. 


Czy jego ojcowskie serce drżało, zgadując, że aby uwolnić niewolników, nieuniknione jest złożenie w ofierze przytulającego się do niego małego chłopca? Mógł to przeczuwać?


Zapewne tak. Przynajmniej od czterdziestego dnia po narodzinach Jezusa, gdy dowiedział się, jego Syn przeznaczony jest na upadek i powstanie wielu w Izraelu, a duszę Maryi przeniknie miecz. Przeczucia te potwierdziły się niedługo później, gdy pod osłoną nocy Józef wyruszał do Egiptu, by chronić się przed szaleństwem Heroda. 


Osiem dni po narodzeniu chłopca należało dopełnić rytuału, który składał się z trzech części. Ewangelista wspomina jedynie o dwóch: obrzezaniu i nadaniu imienia. Jakiego rytuału nie zanotowano?


W starożytnym Izraelu panował zwyczaj przyjęcia noworodka do grona rodziny. Ojciec tuż po narodzinach sadzał dziecko na swe kolana i tym symbolicznym gestem uznawał je za swoje. Przypuścić należy, że tak też postąpił Józef. Nic więc dziwnego, że po latach mogły go zaboleć słowa dwunastoletniego Jezusa, który nauczał świątynnych mędrców: „Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w domu mojego Ojca?”. 


„I Józef stary ono pielęgnuje” – śpiewa pobożny tłum. Skąd wzięło się przekonanie, że oblubieniec nastoletniej Miriam był starcem? 


Wczesnochrześcijańska ikonografia rzeczywiście ukazuje Józefa jako osobę dużo starszą od młodziutkiej Maryi. Możliwe, że Maryja była drugą żoną Józefa. Według tradycji apokryficznej Józef jako wdowiec poślubił Maryję, a posiadał już dzieci z wcześniejszego małżeństwa. Taką tezę proponuje autor Protoewangelii Jakuba. Nie jest natomiast możliwe, że wspomniani z imienia bracia Jezusa to dzieci Józefa z pierwszego małżeństwa. Ewangelista Marek wkłada w usta mieszkańców Nazaretu pytanie: „Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?” (Mk 6,3). Autor bardzo wyraźnie wymienia imiona braci Jezusa: Jakub, Józef, Juda i Szymon. Gdy zestawimy te dane z informacjami, których ten sam ewangelista dostarcza, opisując śmierć Jezusa, dostrzeżemy, że matka Jakuba i Józefa również miała na imię Maria, ale nie chodzi o Matkę Jezusa. Chodzi o inną kobietę o tym samym imieniu: „Były tam również niewiasty, które przypatrywały się z daleka, między nimi Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba Mniejszego i Józefa, i Salome” (Mk 15,30). W pierwszym fragmencie Jezus wprost nazwany jest bratem Jakuba i Józefa, w drugim natomiast dowiadujemy się, że ich matką była Maria, ale nie tożsama z Maryją, Matką Jezusa. Możliwe więc, że Józef, poślubiając Maryję, rzeczywiście był wdowcem. Nie jest jednak możliwe, aby wspomniani w Ewangeliach bracia Jezusa byli jego dziećmi, skoro ich matka była obecna pod krzyżem.


To on przekazywał Niepokalanej to, co usłyszał od Boga. Słuchała go, choć miała przecież lepsze, nieskażone grzechem rozeznanie… Bóg naprawdę ryzykuje, ufając grzesznikom…


To prawda. Bóg po prostu nie ma innego wyjścia. Bo wszyscy jesteśmy grzeszni… Na szczęście w osobie św. Józefa mamy wspaniałego orędownika i wzór zaufania Bogu.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?