Tradycja świętomarcińska. Co ma Marcin do rogala?

Marcin Jakimowicz

|

GN 45/2023

publikacja 09.11.2023 00:00

„Święty Marcin pije wino, wodę pozostawia młynom” – powtarzają za „Colas Breugnon” Francuzi. Czy do wina pasują słodkie rogale? I dlaczego poznaniacy z okazji 11 listopada pałaszują aż 250 ton tych słodkości?

Św. Marcin – najpopularniejszy święty w stolicy Wielkopolski. Św. Marcin – najpopularniejszy święty w stolicy Wielkopolski.
wikimedia

Co ma piernik do wiatraka? – pytamy. A co ma Marcin do rogala? Zanim powędrujemy na ulice miasta Wiary Lecha, by zakupić słodkości w stolicy Wielkopolski, ruszymy na południowy zachód. Do miasta oddalonego od Poznania o 1596 kilometrów. Zapnijcie pasy, to aż 16 godzin jazdy!

Wino i płaszcz

„Święty Marcin pije wino, wodę pozostawia młynom” – tą dewizą laureat Nagrody Nobla Romain Rolland rozpoczyna swoją powieść Colas Breugnon – hołd, który złożył rodzinnej Burgundii. Marcin związał swe życie z regionem wysuniętym bardziej na zachód. Osiadł nad rzeką Loarą, w Tours w środkowej Francji, które w V wieku stało się tętniącym życiem ośrodkiem kultu świętego. Co ciekawe, to od tamtejszego niewielkiego drewnianego kościoła, w którym przechowywano jego płaszcz (łac. cappe, fr. chape), pochodzi znany w wielu językach świata wyraz „kaplica”.

Marcin nie urodził się na Loarą. Pochodził z Panonii – starożytnej prowincji rzymskiej położonej między Sawą a Dunajem. To tu – na terenie dzisiejszych Węgier – przyszedł na świat ok. 316 roku. Jego rodzice (ojciec był trybunem wojskowym) byli poganami. Młodzieniec prawdopodobnie uczył się w Ticinium (Pawia) i jako nastolatek wstąpił do armii Konstancjusza II – cesarza władającego imperium w latach 337–361.

Wedle popularnej tradycji św. Marcin miał oddać połowę swego płaszcza żebrakowi proszącemu o jałmużnę u bram miasta Amiens. W nocy przyśnił mu się odziany w tę opończę Chrystus, który wyjaśniał aniołom: „To Marcin okrył mnie swoim płaszczem”. Pod wpływem tej niezwykłej wizji legionista przyjął chrzest, a ponieważ panowało wówczas przekonanie, że chrześcijanie nie powinni służyć w wojsku, zrezygnował z tej formy kariery. Spotkanie z Jezusem przewartościowało życie młodzieńca, którego ogromną troską było odtąd nawrócenie rodziców i opowiedzenie im o spotkaniu żywego Boga.

Marcin ruszył do św. Hilarego – biskupa Pictavium (dzisiejsze Poitiers) i stał się jego uczniem. Autor traktatu De Trinitate („O Trójcy Świętej”), który sam nawrócił się pod wpływem lektury Ewangelii i przyjął chrzest w 345 roku już jako żonaty mężczyzna, stał się kierownikiem duchowym neofity. Marcin został akolitą, diakonem, a później osiadł w eremie na wysepce Gallinaria w pobliżu Genui, gdzie zgromadził wielu uczniów.

W 361 roku założył pierwszy klasztor w Galii – w Liguge. Po dekadzie kapłani i wierni – używając wybiegu – przywiedli go do miasta, a potem wymusili na nim przyjęcie godności biskupiej. 4 lipca 371 roku Marcin otrzymał święcenia kapłańskie i sakrę. Nie porzucił ascezy, żył dalej jak mnich, czym drażnił żyjących w przepychu hierarchów Galii. Rozpoczął chrystianizację regionu, a współczesny mu hagiograf Sulpicjusz Sewer zanotował wiele cudów dokonanych przez jego posługę. Klasztory, które zakładał, łączyły koncepcję życia monastycznego z pracą misyjną. Sam odbył wiele podobnych podróży. Zmarł 8 listopada 397 roku podczas jednej z nich, w Candes, tuż po udanej misji pogodzenia skłóconych kapłanów. Jego ciało pochowano w Tours 11 listopada.

Pożycz pół kilo mąki

No dobrze, ale dlaczego rzymski legionista został najbardziej popularnym poznańskim świętym, a w dniu jego pogrzebu w stolicy Wielkopolski na jego cześć zjada się słynne pyszne lukrowane rogale?

To nieprawda, że jak powiadają złośliwi, wszelkie wielkopolskie przepisy rozpoczynają się od słów: „Pożycz pół kilo mąki”. Choć akurat tu pszenna poznańska nadawałaby się idealnie! Tradycja wy​pieku rogali świętomarcińskich związana jest z jedną z najpopularniejszych ulic i parafii Poznania. Ulicę Święty Marcin (nie Świętego Marcina!) oblepiły domy handlowe i okazałe mieszczańskie kamienice, a po drugiej wojnie jej nowoczesną wizytówką miał stać się kompleks wieżowców Alfa (1965–1974). Gdy w 1891 roku zbliżał się dzień św. Marcina, ks. Jan Lewicki (1846–1909), ówczesny proboszcz parafii pod wezwaniem rzymskiego legionisty, zaapelował do wiernych, by – wzorem patrona – przyrządzili dla najuboższych poznaniaków jakieś pożywienie. Na Mszy obecny był cukiernik Józef Melzer, który pracował nieopodal. Namówił swego szefa, by upiec słodkie rogaliki, które bogaci mogliby nabyć, a ubodzy – zabrać za darmo. Sam miał upiec trzy blachy rogali z lukrem i białym makiem. Akcja wypaliła, a tłum biedaków oblizywał lepkie od lukru palce. W pierwszym roku XX wieku zwyczaj zaczęło pielęgnować Stowarzyszenie Cukierników, po I wojnie światowej do tradycji obdarowywania ubogich powrócił cukiernik Franciszek Rączyński, a przed zapomnieniem tuż po II wojnie światowej rogala uratował Zygmunt Wasiński.

500 ton

Dziś – jak podają statystyki – poznaniacy zjadają 11 listopada aż 250 ton rogali. Ba, zwyczaj ten wywędrował z Wielkopolski i dziś „na Marcina” na stołach ląduje nie tylko gęsina, ale i pachnące cukiernicze smakołyki. Drugie tyle ton wędruje do innych miast, a Polacy do jesiennej kawy czy herbatki zajadają ich, bagatela, 2,5 mln sztuk.

Czy każdy może je wypiekać i sprzedawać? Nie! Piętnaście lat temu nazwa „rogal świętomarciński” została wpisana do rejestru chronionych nazw pochodzenia i chronionych oznaczeń geograficznych w Unii Europejskiej i aby cukiernia mogła jej używać, musi uzyskać certyfikat Kapituły Poznańskiego Tradycyjnego Rogala Świętomarcińskiego, która powstała z inicjatywy Cechu Cukierników i Piekarzy w Poznaniu, Izby Rzemieślniczej i Urzędu Miasta. W 2015 roku certyfikat taki uzyskało 101 piekarni i cukierni. Choć specyfikacja certyfikowanego produktu wskazuje, że ciasto ma być przygotowane na margarynie, niektóre cukiernie zamiast niej wykorzystują masło.

Zjadam i pomagam

Dziś również rogale spełniają swą charytatywną rolę. Od 2007 roku rozprowadza je Caritas Archidiecezji Poznańskiej, a zebrane fundusze przeznacza na różnorakie cele dobroczynne. „Dochód wykorzystamy, organizując największą w Polsce Wigilię pod dachem dla ubogich, bezdomnych, samotnych, starszych, chorych ludzi (dla około 1600 osób) i wspierając remont Domu Dziecka w Lesznie” – czytamy na stronie organizacji.

Przed laty pojechałem w swoje imieniny do stolicy Wielkopolski. Wraz z zajadającym się rogalami tłumem oglądałem barwny korowód szczudlarzy, dudziarzy i akrobatów, na którego czele jechał dostojnie św. Marcin. Cuda-wianki. A poznaniacy, dumni z tego, że ich powstanie z lat 1918–1919 było jedynym zwycięskim zrywem, świętowali jednocześnie Narodowe Święto Niepodległości i wspomnienie patrona miasta… którego koń miał zgubić podkowę. To do jej kształtu nawiązują dziś rogaliki z ciasta półfrancuskiego wypełnionego słodkim nadzieniem, w którego skład wchodzą między innymi biały mak i kandyzowane owoce, a którego wierzch polany jest lukrem i posypany orzechami. Smacznego!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.