Możemy iść tą drogą. Aleksander Bańka podsumowuje zgromadzenie synodalne

Aleksander Bańka

|

GN 44/2023

publikacja 02.11.2023 00:00

Na zakończenie pierwszego z rzymskich etapów Synodu o synodalności (drugi odbędzie się w październiku 2024 r.) uczestnicy skierowali „List do Ludu Bożego”, w którym podzielili się tym, co przeżyli i czego doświadczyli podczas tego zgromadzenia.

Możemy iść tą drogą. Aleksander Bańka podsumowuje zgromadzenie synodalne Henryk Przondziono

Jaki jest główny cel tego całego synodalnego „zamieszania”? Z pewnością nie jest to majstrowanie przy doktrynie Kościoła, ideologiczna walka z kimkolwiek lub przepychanie pomysłów jakiejś grupy na świetlaną przyszłość eklezjalnej wspólnoty. Synod o synodalności jest po to, żeby spróbować powrócić do źródeł, do pewnego sposobu przeżywania relacji z człowiekiem i z Bogiem, który otwierał pierwotny Kościół na moc Ducha Świętego i rozpalał go ogniem ewangelizacji oraz misji. Taki jest główny cel synodu i właśnie to próbowaliśmy my, uczestnicy zgromadzenia synodalnego, robić przez ostatni miesiąc w Rzymie. Jak mogę na gorąco, chwilę po zakończeniu zgromadzenia synodalnego, podsumować ten czas? Setki wysłuchanych wystąpień, spotkania w pięciu grupach dzielenia, rozmowy kuluarowe z dziesiątkami ludzi – od osób świeckich, prezbiterów, zakonnic i zakonników, aż po biskupów i kardynałów – kolejne sesje zgromadzenia ogólnego.

Modliłem się, słuchałem, zabierałem głos, rozmawiałem. Z jednymi się zgadzam, z innymi nie. Do jednych mi bliżej, do drugich dalej, jak w każdej społeczności, z tą wszakże różnicą, że w tej rozmawialiśmy szczerze, z wzajemnym szacunkiem i życzliwością – także względem tych, którzy mają inne poglądy. Nic tu nie było wcześniej ustawiane, uknute, przepychane w kuluarach. Dokument końcowy redagowaliśmy wspólnie, w małych grupach, każdy mógł zgłosić swoje poprawki i uwagi niemal do każdego zdania.

W tym synodzie jak w soczewce skupia się cała różnorodność i wielowymiarowość Kościoła. Inny pogląd na wiele spraw ma pewna część zachodniej Europy, a inny dynamicznie rozwijające się, młode i konserwatywne Kościoły Afryki, Azji czy Oceanii. Niektóre problemy, istotne na przykład dla niemieckich katolików, są zupełnie nieważne dla mieszkańców Papui-Nowej Gwinei. I odwrotnie. Jesteśmy różni kulturowo, mamy inną historię, dynamikę przeżywania wiary, jesteśmy w innym momencie rozwoju naszych lokalnych wspólnot. I widać wyraźnie, że w tym zróżnicowanym, wielowymiarowym Kościele, to wcale nie Europa gra pierwsze skrzypce.

Ani to trwające prawie miesiąc zgromadzenie, ani ten synod w ogólności nie jest sielankowym, idyllicznym doświadczeniem, gdzie wszyscy poklepują się po plecach. Są kwestie, w których konsensusu raczej nie osiągniemy i pozostaną rozbieżności. Być może kiedyś nastanie moment, gdy rozstrzygnięcie będzie musiało przyjść za pośrednictwem definitywnej wypowiedzi papieża. Póki co rozmawiamy, słuchamy, rozeznajemy. Możemy iść razem tą drogą, bo wszyscy chcemy dobra Kościoła, wierząc, że w naszych nieudolnych próbach szukania i znajdowania dla niego woli Bożej działa Duch Święty.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.