Dlaczego „cenna przed Panem śmierć Jego wyznawców”

Franciszek Kucharczak

|

GN 43/2023

publikacja 26.10.2023 00:00

Męczennicy są drodzy w oczach Bożych nie dlatego, że utracili życie – oni je przyjęli.

Brat Jean-Pierre Schumacher, ocalały trapista z klasztoru w Tibhirine w Algierii, podczas spotkania z papieżem. Brat Jean-Pierre Schumacher, ocalały trapista z klasztoru w Tibhirine w Algierii, podczas spotkania z papieżem.
ABACA /pap

Zapadał wieczór 26 marca 1996 roku. Brat Jean-Pierre Schumacher, trapista z klasztoru w Tibhirine w Algierii, położył się spać około godziny dwudziestej. W nocy obudził go hałas. Ostrożnie wyjrzawszy przez okno, zobaczył uzbrojonych ludzi. Ktoś nacisnął klamkę w drzwiach jego pokoju, ale się zacięła. Po kwadransie wszystko ucichło. Brat Jean-Pierre już nigdy więcej nie zobaczył swoich siedmiu współbraci. Dwa miesiące później, w worku zawieszonym na drzewie, znaleziono ich głowy. Do zbrodni przyznała się Zbrojna Grupa Islamska.

Ocalały trapista żył jeszcze 25 lat. Zmarł w 2021 roku w wieku 97 lat. Długo dręczył się pytaniem, dlaczego żyje, gdy tamci zginęli. Spokój przyniosła mu odpowiedź, którą znalazł w jednym z listów: „Jedni bracia zostali powołani, żeby świadczyć darem ze swojego życia, a inni, żeby świadczyć życiem”.

Życie to wartość

Mówi się często, że życie jest wartością najwyższą. Gdyby tak było, grzeszyłby ten, kto by oddał swoje życie za cokolwiek innego. Tymczasem ogólnoludzka intuicja moralna tego nie potwierdza. Powszechnie uważa się, że najbardziej warte życia jest to, za co warto nawet umierać. Widać to także w doświadczeniu Kościoła. Żeby jednak swoje życie ofiarować, najpierw trzeba je otrzymać. Należałoby więc raczej powiedzieć, że życie jest wartością podstawową – a to co innego. – Święty Paweł mówi: „Wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego” (Flp 3,8). Bo rzeczywiście życie jest wartością podstawową, więc wielką, ale najwyższą jest życie wieczne, czyli przyjaźń z Chrystusem – zauważa ks. dr Jakub Dąbrowski, dogmatyk.

Potwierdza to fakt, że Kościół wynosi do chwały ołtarzy męczenników. Ich kult jest wynikiem przekonania, że wierność Chrystusowi i świadectwo wiary są ważniejsze od ludzkiego życia i zdrowia. – Trzeba jednak zauważyć, że chrześcijanie, oddając życie, nie oddają byle czego. Życie jest dla nich wielką wartością, którą są gotowi ofiarować dla wartości najcenniejszej, dla Chrystusa – podkreśla kapłan.

Chrześcijanie od początku byli przekonani, że oddanie życia jest obowiązkiem, gdyby jedyną alternatywą było zaparcie się wiary. W takim wypadku nie było wahań. „W sprawie tak słusznej nie potrzebujemy się namyślać” – czytamy w tzw. aktach męczenników scylitańskich z roku 180. Taką odpowiedź usłyszał rzymski prokurator, który sześciorgu chrześcijanom skazanym na śmierć chciał dać 30 dni na zmianę decyzji trwania przy wierze. W tej sytuacji polecił woźnemu ogłosić odprowadzenie skazańców na śmierć. Protokolant zapisał: „Wszyscy oni rzekli: »Bogu niech będą dzięki«”.

W tym samym czasie do Rzymu był przewożony na śmierć św. Ignacy, biskup Antiochii. W drodze prosił chrześcijan, żeby go nie ratowali. „Pozwólcie mi się stać pożywieniem dla dzikich zwierząt, dzięki którym dojdę do Boga. Jestem Bożą pszenicą. Zostanę starty zębami dzikich zwierząt, aby się stać czystym chlebem Chrystusa. Proście za mną Chrystusa, abym za sprawą owych zwierząt stał się żertwą ofiarną dla Boga” – pisał w jednym z listów. Święty Ignacy Antiocheński stał się wzorem postawy chrześcijanina, który w imię wytrwania w wierze jest gotów ponieść najcięższe tortury i śmierć. Ta postawa zdumiewała i budziła szacunek nawet u wrogów, a tym samym – pomimo terroru – rodziła nowych wierzących. Tak męczennicy stali się „posiewem chrześcijan” i świadkami Chrystusa.

Świadectwo

– To jest słowo kluczowe: świadek (po grecku: martyr). Chrześcijanie nie szukają męczeństwa dla samego męczeństwa. Bazą ich postawy jest nie tyle oddanie życia, ile pragnienie dania świadectwa Chrystusowi. Święty Ambroży mówi, że najważniejsze jest świadectwo, niekiedy posunięte aż do oddania życia – stwierdza ks. Jakub Dąbrowski. Wskazuje, że o Jezusie świadczy się na różne sposoby. – Ze względu na Niego oddajemy nasze godziwe przyjemności, nasz czas itd., i wzbraniamy się przed przyjemnościami niegodziwymi. Właśnie to znaczy martyria: świadectwo. Słowo to nabrało w pierwszych wiekach szczególnego znaczenia, bo świadcząc o Chrystusie, niektórzy oddawali także życie. Dlatego męczennicy to wyjątkowi martyres (świadkowie) – tłumaczy duchowny.

„Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych; a kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych” – mówi Jezus (Łk 12,8-12). Dla wyznawców Chrystusa zawsze to było jasne. Stąd w Kościele pierwotnym długo trwały spory o przyjmowanie z powrotem „upadłych” (lapsi), którzy zaparli się wiary z lęku przed torturami i śmiercią. – Święty Cyprian, biskup Kartaginy z III wieku, stwierdził, że trzeba ich przyjąć do Kościoła, ale po odprawieniu pokuty, ponieważ popełnili poważny grzech. Tyle że nie jest to grzech niewybaczalny – wyjaśnia dogmatyk.

Kościół w dalszym ciągu mówi o obowiązku wyznania wiary i także dziś chrześcijanie stają przed perspektywą utraty życia za wierność Chrystusowi. W lutym 2015 roku terroryści z tzw. Państwa Islamskiego zamordowali 21 Koptów, którzy nie wyrzekli się wiary, przebaczyli oprawcom i umierali, modląc się do Boga o wytrwanie. Islamiści z ISIS, publikując film z egzekucji, liczyli na zastraszenie „ludzi krzyża”. Efekt był odwrotny, bo nikt nie umiera za coś, czego nie uważa za ważniejsze od życia. Takie świadectwo przekonuje innych, dlatego oddanie życia przez jednych rodzi życie wiary u innych. Kościół koptyjski ogłosił zamordowanych mężczyzn świętymi, a niedawno papież zapowiedział, że zostaną uznani za męczenników również w Kościele katolickim.

Wciąż aktualne

Rzecz jasna także dziś ludzie załamują się wobec groźby śmierci. Czy zagrożenie życia usprawiedliwia współczesnych lapsi? – To kwestia oceny czynu i odpowiedzialności za niego. Ocena zależy przede wszystkim od przedmiotu i celu, czyli co robię i dlaczego to robię. Sam czyn zaparcia się wiary jest zatem zły, natomiast okoliczności mogą zmniejszyć lub zwiększyć odpowiedzialność za niego – przypomina dogmatyk. Odwołuje się do Katechizmu Kościoła Katolickiego, który wymienia działanie ze strachu przed śmiercią jako przykład takich okoliczności (1754).

„Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne” – mówi Jezus (J 12,25). Traceniem życia ze względu na Chrystusa można więc nazwać nie tylko utratę doczesnego życia, ale także wszystko to, co jest wyrzeczeniem podjętym w duchu wiary i zaufania Bogu. – Chodzi o stosunek do siebie: kto chce zachować swoje życie, bazując na własnych siłach, ten ostatecznie dozna rozczarowania. Żeby mieć życie wieczne, które jest przyjaźnią z Jezusem, trzeba o tę relację zabiegać, trzeba doceniać Przyjaciela. W różny sposób, czasem nawet rezygnując z życia doczesnego – akcentuje ks. Jakub Dąbrowski.

Ewangelia nie traci więc nic ze swojej radykalności również dzisiaj. – A my nie tracimy szansy na męczeństwo również wtedy, gdy nasze życie doczesne nie jest bezpośrednio narażone na utratę. Bo tym, na czym Bogu zależy, jest moje świadectwo. A jaką ono będzie miało formę, zależy od tego, jak Pan Bóg pokieruje okolicznościami mojego życia – dopowiada duchowny.

Nie śmierć– miłość

„Drogocenną jest w oczach Pana śmierć Jego czcicieli” – mówi psalmista (Ps 116,15). Dlaczego ta śmierć jest dla Boga taka cenna? – Człowiek został przez Boga ukochany bezwarunkowo i znakiem tej miłości jest krzyż Chrystusa. Człowiek ochrzczony, uczestniczący w Eucharystii staje się alter Christus (drugim Chrystusem), to znaczy żyje z Chrystusem i w Chrystusie dla Ojca i dla bliźnich, tym samym tracąc siebie na wzór Chrystusa Ukrzyżowanego. Męczeństwo nie jest więc niczym innym, jak upodobnieniem się do Niego – przekonuje ks. Jakub Dąbrowski. Ilustruje to przykładem. – Jeśli chłopak ze względu na dziewczynę „umrze” dla swoich kolegów i nie pójdzie z nimi na piwo, bo chce jej towarzyszyć, to jest to dla niej dowód jego miłości. Tymczasem on to robi z ochotą, bo jest tą dziewczyną zafascynowany. Analogicznie rzecz się ma między nami a Bogiem. Jeśli ja ze względu na Ojca w Chrystusie umieram dla „świata” i czynię to sercem ochotnym, to nie ma tu pragnienia śmierci, tylko jest miłość – podkreśla kapłan. I puentuje: – Tę właśnie miłość Bóg sobie ceni – to, że ja umieram, czyli jestem gotów na śmierć w odniesieniu do „świata”, bo wybieram Jego i przedkładam Go nad wszystkie dobra. Staję się Jego przyjacielem, staję się mocą Ducha Świętego podobny do Chrystusa, do Boga – czyli święty.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.