Parlin. Współczesny wizerunek Matki Bożej z Dzieciątkiem trafił do głównego ołtarza siedemnastowiecznej świątyni

Szymon Babuchowski

|

GN 42/2023

publikacja 19.10.2023 00:00

Współczesne malarstwo w głównym ołtarzu drewnianego kościoła z XVII wieku? Pomysłodawcy projektu „Namalować katolicyzm od nowa” pokazali, że takie zestawienie może być inspirujące.

Wizerunek poświęcił prymas Polski abp Wojciech Polak. Wizerunek poświęcił prymas Polski abp Wojciech Polak.
Henryk Przondziono /foto gość

Parlin to niewielka, licząca niespełna 500 mieszkańców wieś w województwie kujawsko-pomorskim, w powiecie mogileńskim, w gminie Dąbrowa. Z pozoru nie wyróżnia się niczym szczególnym – poza siedemnastowiecznym drewnianym kościołem św. Wawrzyńca, będącym jednym z najstarszych przykładów drewnianego budownictwa sakralnego Wielkopolski. I to właśnie w tej świątyni odbyło się niedawno podniosłe wydarzenie. Prymas Polski abp Wojciech Polak poświęcił nowy obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem, namalowany specjalnie dla tego miejsca w ramach projektu „Namalować katolicyzm od nowa”.

Epokowy projekt

Inicjatywa zrodziła się w kręgu „Teologii Politycznej” i związanej z nią Fundacji Świętego Mikołaja. Jej pierwszym etapem było tworzenie współczesnych wizerunków Jezusa Miłosiernego przez dziesięcioro polskich artystów według wskazówek zapisanych w „Dzienniczku” św. siostry Faustyny Kowalskiej. Wystawa, prezentowana najpierw u krakowskich dominikanów, a następnie w podziemiach katedry warszawsko-praskiej, wzbudziła duże zainteresowanie i gorące dyskusje. I choć nie wszystkie obrazy krytycy uznali za równie udane pod względem artystycznym, to niemal wszyscy zgodzili się, że projekt jest bardzo potrzebny i może przyczynić się do ożywienia tradycji sztuki sakralnej w Polsce. Organizatorzy poszli za ciosem i na 17 listopada zapowiadają w Warszawie kolejny wernisaż, otwierając tym samym cykl poświęcony tajemnicom Różańca. Co roku współcześni artyści będą malować autorskie wizje jednej z tajemnic. W tym roku zobaczymy dzieła poświęcone Zwiastowaniu.

Wydarzenie w Parlinie jest jednak na tle tych przedsięwzięć szczególne, ponieważ obraz powstawał od razu z myślą o konkretnym miejscu. Mamy więc do czynienia z praktyczną realizacją jednego z głównych celów, które postawili sobie organizatorzy. – Chcemy ożywić praktykę zamawiania przez parafie sztuki sakralnej u najlepszych współczesnych artystów. Miło mi poinformować, że to się właśnie dzieje! – cieszy się Dariusz Karłowicz, prezes Fundacji Świętego Mikołaja, pomysłodawca projektu.

Jak do tego doszło? – Zobaczyłem w mediach migawki z wystawy poświęconej Jezusowi Miłosiernemu, która mnie zachwyciła – opowiada ks. Mirosław Kaczmarek, proboszcz parafii św. Wawrzyńca w Parlinie. – Uważam, że to projekt epokowy, bardzo ważny dla Kościoła i wiary. W naszym kościele mieliśmy tylko komputerowy wydruk wizerunku Jezusa Miłosiernego. Pomyślałem wtedy, że w tak pięknej świątyni powinniśmy mieć prawdziwy obraz. Dlatego skontaktowałem się z panem Dariuszem i zaprosiłem go do nas.

Obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem autorstwa Beaty Stankiewicz.   Obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem autorstwa Beaty Stankiewicz.
Henryk Przondziono /foto gość

Matka Boska Czuła

Współczesny obraz Jezusa Miłosiernego autorstwa Bogny Podbielskiej, namalowany w ramach pierwszej odsłony projektu, ostatecznie trafił nie do Parlina, a do parafii NMP Królowej Polski w sąsiedniej Dąbrowie, gdzie ks. Mirosław również jest proboszczem. Natomiast w samym Parlinie zrodziła się inna koncepcja. – W głównym ołtarzu znajdował się kiedyś zabytkowy wizerunek Matki Bożej z Dzieciątkiem, który został skradziony w latach dziewięćdziesiątych – mówi Dariusz Karłowicz. – Zamiast niego znalazł się tam inny obraz, ale miejscowy konserwator zabytków stwierdził, że nie jest on odpowiedni dla tego miejsca. Stąd pomysł stworzenia nowego wizerunku, który ma stanowić część tryptyku. Chcemy, by po lewej stronie pojawił się jeszcze obraz Chrystusa Miłosiernego, a po prawej – Matki Bożej Bolesnej, czyli przedstawienia tych samych postaci 31 lat później.

Wybór padł na Beatę Stankiewicz, krakowską malarkę ze Stowarzyszenia Artystycznego Otwarta Pracownia, od początku uczestniczącą w projekcie „Namalować katolicyzm od nowa”. – Po stworzeniu sześciu obrazów Zwiastowania poczułam, że dojrzałam do tego, żeby namalować Matkę Bożą z Dzieciątkiem, i wyraziłam to pragnienie w modlitwie – opowiada autorka. – I stała się rzecz naprawdę niesamowita. Na drugi dzień odezwał się Darek Karłowicz i powiedział: „Słuchaj, dzwonił do mnie taki ksiądz Mirek z Parlina. Chce, żebyś namalowała do jego kościoła Matkę Boską z Dzieciątkiem”. Pomyślałam, że Opatrzność nade mną czuwa i jest bardzo wyrozumiała dla tego, co robię. Od razu wiedziałam, że chcę namalować Matkę Boską Czułą – taką, której wzrok skierowany jest w stronę Dzieciątka. Przyjęłam dość trudne założenie, bo z jednej strony jest to przedstawienie dość monumentalne ze względu na kompozycję, a z drugiej – jest w nim właśnie ta czułość, bliskość, intymność. I mimo że znam dziesiątki, jeśli nie setki wizerunków Matki Boskiej z Dzieciątkiem, zdałam sobie sprawę, że ten obraz będę malować od nowa, od początku. Stanęłam po prostu przed gołym płótnem, tak jakbym startowała od zera.

Drewniany kościół św. Wawrzyńca pochodzi z XVII wieku.   Drewniany kościół św. Wawrzyńca pochodzi z XVII wieku.
Henryk Przondziono /foto gość

Uspokoić wnętrze

Dodatkowym wyzwaniem okazało się miejsce, w którym wizerunek miał się pojawić. – Mamy tu do czynienia z przepięknym drewnianym kościółkiem i bardzo strojnym barokowym, srebrno-złotym ołtarzem – mówi malarka. – Dlatego musiałam sobie zadać pytanie, jak, używając współczesnego pędzla, z szacunkiem wpasować się w to, co już jest – tak, by ten obraz w żaden sposób nie odstawał od całości, nie krzyczał. Spędzając w tej świątyni trochę czasu, stwierdziłam, że muszę uspokoić to wnętrze. Stąd kolorystyka obrazu – wyciszona, wręcz pastelowa. Nawet czerwień korali Matki Boskiej jest tu bardzo mocno stonowana. Musi być tu obszar ciszy, jeśli ten obraz ma pomóc komuś w modlitwie, w kontemplacji. To nie to samo, co powieszenie obrazu w muzeum, w galerii czy nawet na wielkiej wystawie. Cały czas miałam w pamięci, że maluję obraz, przed którym naprawdę ktoś się będzie modlił. To jest zupełnie inne ustawienie poprzeczki.

Czy autorka obawiała się, jak obraz zostanie przyjęty? Czy nie bała się, że „fotograficzny” hiperrealizm, widoczny zwłaszcza w twarzy Matki Bożej, może wydać się wiernym z Parlina zbyt współczesny, kontrastujący z zabytkowym wnętrzem? – Obawy są zawsze i miałam je bardzo długo – przyznaje. – Dopiero kiedy przywiozłam tu obraz, kamień spadł mi z serca, bo on naprawdę pięknie wpasował się w to wnętrze i ołtarz. Cóż, jestem dzieckiem XXI wieku, taki mam pędzel, nie mogę udawać kogoś innego. Kiedy maluję – nawet jeżeli nie jest to obraz sakralny ani religijny – zawsze mam przekonanie, że najpierw maluję go dla Boga, potem dla siebie, a następnie dla widzów, albo – jak w tym przypadku – dla wiernych. Tworząc, muszę być zawsze sobą – inaczej nie przekroczę materii, nie ujawni się w obrazie duch. Czy tym razem to się udało? Wczoraj wierni, którzy zobaczyli po raz pierwszy ten wizerunek podczas czuwania, podchodzili do mnie, dziękowali za ten obraz, mówili, że jest przepiękny. Więc dostałam od nich potwierdzenie.

Piękny obraz w pięknym kościele

– Przed poświęceniem wizerunku przeżywaliśmy tygodniowe rekolekcje w obu moich parafiach – opowiada ks. Mirosław Kaczmarek. – Towarzyszyło im hasło „Namalować swoje życie wiarą od nowa”. Starałem się podczas tych rekolekcji przybliżyć także ideę projektu „Namalować katolicyzm od nowa”, przygotowując wiernych na przyjęcie obrazu. Ale patrzę też na to inaczej: jest to po prostu piękny obraz w pięknym kościele. Każdy obraz, który kiedyś zawisnął w kościele, był przecież w tym momencie współczesny. W wielu świątyniach mamy do czynienia z taką rozmową epok. Jeśli spojrzymy np. na naszą katedrę gnieźnieńską, to znajdziemy w niej całą historię tutejszego Kościoła. Więc pokładam w tym projekcie wielkie nadzieje, choć, oczywiście, liczę się z tym, że obraz może się komuś nie spodobać.

– Parlińska świątynia jest zabytkową perełką wśród drewnianych kościołów archidiecezji gnieźnieńskiej, więc konieczna jest duża ostrożność przy jej wyposażaniu, przy pracach nad renowacją, która tu się przez lata dokonuje – podkreśla w rozmowie z GN prymas Polski abp Wojciech Polak. – Jest to też troska o to, żeby to wnętrze kościoła odpowiadało swojemu przeznaczeniu, czyli modlitwie, wejściu w dialog z Bogiem. Myślę, że ta forma sztuki, która została zawarta w projekcie „Namalować katolicyzm od nowa”, może do takiego spotkania prowadzić. Celem tego projektu jest przecież ożywienie kontaktu ludzi nie tylko ze sztuką współczesną, ale przede wszystkim z wiarą. Chodzi o to, żeby wydobywać też te relacje, które się dokonują poprzez spotkanie z Bogiem obecnym w sztuce.

W homilii podczas Mszy św. sprawowanej tuż po poświęceniu wizerunku ksiądz prymas cytował fragment „Ducha liturgii” Josepha Ratzingera: „Obraz na ołtarzu jest jak okno, przez które wkracza do nas rzeczywistość Boga; zasłona czasowości zostaje podniesiona, a nam wolno zajrzeć do wnętrza Bożego świata”. – Ten obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem pokazuje, że w Jezusie dokonało się przyjście Boga do nas – dodał.

Zwyczajna troska

A jak odebrała dzieło Beaty Stankiewicz lokalna społeczność? – Patrzę na ten obraz jako mama i babcia – zwierza się Agnieszka Rochowiak z Parlina. – Te postaci są takie realistyczne – i Mama, i ten Bobas… Widzę zatroskanie w oczach, w ustach Maryi. Ona wie, co czeka to Dzieciątko i już martwi się o to, jak ono da radę to przeżyć. Jest w tym lęk o własne dziecko, pragnienie, żeby zawsze było dobrze, żeby nikt go nigdy nie skrzywdził.

Maria Erdmann, która przyjechała na uroczystość na rowerze z sąsiedniej Dąbrowy, nie kryje wzruszenia: – Cieszę się, że w tak uroczystej oprawie jest nasza Matka Boska witana. Jest w tym obrazie jakaś głębia, nadzieja. Jako poczwórna matka i poszóstna babcia porównuję tego małego Jezusa do moich wnuków. I widzę w spojrzeniu Maryi troskę matki, która troszczy się o dobry rozwój dzieci, o ich zdrowie, o to, żeby wyrośli na prawych ludzi.

Te intuicje podziela pomysłodawca projektu: – Uświadomiłem sobie, że to pierwszy obraz ołtarzowy, jaki widziałem, który jest namalowany przez kobietę i matkę. Najczęściej malowali ten temat mężczyźni, którzy macierzyństwo znają teoretycznie albo z obserwacji. A tutaj nagle pojawia się taka perspektywa, w której macierzyństwo jest oglądane od środka, również przez zwyczajne zmęczenie i troskę. To nie jest tylko troska dziewczyny, która – jak wiemy z apokryficznej Protoewangelii Jakuba – do dwunastego roku życia była przy świątyni. To również po prostu troska matki, która się martwi, czy dziecko nie ma gorączki, czy nie boli go brzuszek. I to jest cudowne. Jeśli malarstwo sakralne ma nas chwycić za rękę i zaprowadzić dalej, to musi do nas przemawiać przez współczesną wrażliwość. A ona w naszej kulturze jest również wrażliwością kobiet. I teraz widzimy to nagle w siedemnastowiecznym kościele. Otwiera się dla nas to okno, o którym mówił kard. Ratzinger. I to nie jest okno średniowiecznego zamku – to jest okno w naszym pokoju, w naszym domu.

Krucyfiks z kościoła św. Wawrzyńca.   Krucyfiks z kościoła św. Wawrzyńca.
Henryk Przondziono /foto gość

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.