Pomagać, spotykać, przypominać... Stowarzyszenie im. św. Maksymiliana Kolbego

Andrzej Grajewski

|

GN 42/2023

publikacja 19.10.2023 00:00

Jedną z najlepszych rzeczy, jakie wydarzyły się w relacjach polsko-niemieckich po II wojnie światowej, jest działalność Stowarzyszenia im. św. Maksymiliana Kolbego, które pomaga więźniom niemieckich obozów koncentracyjnych oraz gett. 18 października obchodzi ono jubileusz 50-lecia istnienia.

Samochody z pomocą docierały do Polskijuż w czasach PRL. Samochody z pomocą docierały do Polskijuż w czasach PRL.
Archiwum Maximilian-Kolbe-Werk

Była to inicjatywa oddolna, stworzona przez grupę niemieckich chrześcijan z potrzeby serca, wstydu i pragnienia symbolicznego chociażby zadośćuczynienia ofiarom niemieckiego nazizmu. Czas im nie sprzyjał. Władze PRL nie utrzymywały z rządem RFN relacji dyplomatycznych, a Bonn nie uznawało naszych granic na Odrze i Nysie. Nie było także społecznego zaplecza dla takich gestów, gdyż komunistyczne władze w Polsce z budowania nienawiści do Niemców czyniły stały motyw swych kampanii politycznych, a społeczeństwo Niemiec Zachodnich nie poczuwało się do odpowiedzialności za zbrodnie III Rzeszy. Wielu zbrodniarzy wojennych robiło kariery i było szanowanymi w swych społecznościach obywatelami.

Z poczucia winy

W grudniu 1963 r. we Frankfurcie nad Menem rozpoczął się szeroko relacjonowany przez media RFN drugi proces oświęcimski. Na ławie oskarżenia zasiadło 20 członków załogi niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Auschwitz-Birkenau. Najbardziej wstrząsającą częścią procesu były zeznania świadków, byłych więźniów, w tym wielu pochodzących z Polski. Wyroki w kilku przypadkach były dość łagodne, ale dla Niemców proces stał się pierwszą okazją, aby zapoznać się z całym bestialstwem systemu obozów koncentracyjnych. Reakcją na to u niektórych Niemców była potrzeba wykonania jakiegoś gestu ekspiacji. W takich okolicznościach teren byłego obozu KL Auschwitz-Birkenau odwiedziła grupa 34 osób, członków katolickiej organizacji pokojowej Pax Christi. Na ich czele stanął Alfons Erb, przedwojenny działacz katolicki, więziony przez reżim narodowosocjalistyczny, a później wcielony przymusowo do Wehrmachtu. Pielgrzymi z Niemiec chcieli nie tylko modlić się na terenie obozu, ale także spojrzeć w oczy byłym więźniom. Spotkały się z nimi dwie osoby. Przeprowadzone rozmowy uświadomiły Niemcom, że krzywda wyrządzona tym ludziom w czasie wojny się nie skończyła. Wielu z nich żyło w biedzie, opuszczeniu, bez pomocy medycznej i wsparcia. Postanowili działać. Po powrocie do RFN Erb rozpoczął zbierać fundusze na rzecz wsparcia tych osób w Polsce. Pomoc przekazywano nieformalnie, prywatnymi kanałami.

Natomiast w październiku 1973 r., rok po normalizacji stosunków między Warszawą a Bonn, Erb utworzył stowarzyszenie, które nazwał Maxmilian-Kolbe-Werk – Dzieło im. Maksymiliania Kolbego, z siedzibą we Freiburgu. Założycielami były Centralny Komitet Katolików Niemieckich i 13 stowarzyszeń katolickich z terenu RFN. Pracami stowarzyszenia kierował Erb, a po jego śmierci dzieło przejęła jego córka Elizabeth. Wiele wysiłków włożono w stworzenie kontaktów w Polsce, umożliwiających odbiór pomocy bezpośrednio, bez udziału oficjalnych instytucji, do których zaufanie w czasach PRL było mocno ograniczone. Jak wspomina abp Wiktor Skworc, emerytowany metropolita katowicki, od dawna zaangażowany w tę inicjatywę, była to praca prowadzona metodą „od człowieka do człowieka”, przy niemałym wsparciu wielu polskich parafii. – Nie znałem pana Erba, ale poznałem jego córkę Elizabeth, która przyjeżdżała do Katowic w czasie stanu wojennego – wspomina arcybiskup senior. – Jej współpraca z Komisją Charytatywną Episkopatu Polski umożliwiła przekazywanie pomocy byłym więźniom nawet w tych trudnych warunkach – dodaje.

Nie tylkopomoc materialna

– Od momentu powstania Maximilian-Kolbe-Werk (MKW) pomaga byłym więźniom narodowosocjalistycznych obozów koncentracyjnych i gett zarówno w zakresie pomocy materialnej, jak i wsparcia w życiu codziennym, np. oferując opiekę domową i pielęgniarską, posiłki na kółkach, wsparcie medyczne i kosmetyczne i rekonwalescencję. Oczywiście ta pomoc jest symboliczna, ale w przypadku tych ludzi stanowi ważny czynnik poprawy warunków życia – mówi prezes Peter Weiss, który kieruje stowarzyszeniem od trzech kadencji. Podkreśla jednak, że pomoc materialna nie jest celem samym w sobie, ale także wkładem w pojednanie. Dlatego praca MKW ma dwa aspekty: umożliwia konkretną pomoc byłym więźniom i ocalałym z Holocaustu, ale też stara się zachować ich wspomnienia i doświadczenia dla przyszłych pokoleń.

Zapytany o szacunkową liczbę osób, którym MKW pomogło na przestrzeni 50 lat, prezes Weiss odpowiada, że nie ma szczegółowych statystyk, ale z pewnością pomoc otrzymały dziesiątki tysięcy osób, głównie z Polski, a po 1992 r. także z terenów byłego Związku Radzieckiego – Estonii, Łotwy, Litwy, Ukrainy, Białorusi, Rosji, Czech, Słowacji i Węgier. Tylko w ubiegłym roku na pomoc przekazano kwotę około 1 100 000 euro. Większość środków, którymi dysponuje MKW, pochodzi od prywatnych darczyńców z całych Niemiec. – Mamy duże grono osób, które wspierają nas od lat – podkreśla Peter Weiss, który uczestniczy w corocznej zbiórce pieniędzy na ten cel. Ponadto dzieło otrzymuje zbiórki od różnych diecezji i generuje dotacje na projekty od darczyńców kościelnych lub państwowych. – Najważniejszym celem wszystkich tych działań jest doprowadzenie do pojednania w duchu chrześcijańskim między narodami dotkniętymi katastrofą II wojny światowej – podkreśla P. Weiss. – Wierzymy, że pojednanie jest możliwe nawet po największych katastrofach w historii, dlatego uczestniczymy w innych inicjatywach rozwijanych w ramach Fundacji Maksymiliana Kolbego, która została założona w 2007 roku przez biskupów Polski i Niemiec.

Na obchodach jubileuszu stowarzyszenia, które odbędą się 18 października w Berlinie, Episkopat Polski będzie reprezentował abp Skworc. Jest on także przewodniczącym Rady Fundacji im. Maksymiliana Kolbego, powołanej w 2007 r. przez episkopaty Polski i Niemiec. W rozmowie podkreśla, że jej zadaniem jest prowadzenie ludzi niepojednanych do pojednania. Ta działalność nie ogranicza się tylko do Europy Środkowo-Wschodniej, ale obejmuje także Bałkany, gdzie fundacja jest aktywna. Ważne miejsce w tej działalności zajmują spotkania robocze, które odbywają się na terenie byłego obozu KL Auschwitz-Birkenau. W tym roku odbyło się już 14. spotkanie z tego cyklu. Przez dwa tygodnie młodzież uczestnicząca w warsztatach przebywała ze sobą, konfrontując własne doświadczenia z realiami obozu koncentracyjnego. – Pierwsze dni były trudne, ale później emocje stopniowo opadały i tworzyła się przestrzeń do dialogu – i o to nam właśnie chodzi. Bez dialogu i otwarcia się na siebie nie dojdziemy do przebaczenia i pojednania – przekonuje abp Skworc.

Twarzą w twarz

Jak podkreśla prezes Weiss, zarówno w Niemczech, jak i w Polsce w pracę MKW zaangażowanych jest wielu wolontariuszy. Za organizację różnych programów, w tym pobytów zdrowotnych czy wakacji, po stronie niemieckiej odpowiada 50 osób. Z tej formy pomocy skorzystało już ponad 14 tys. osób, głównie z Polski, ale także z krajów byłego Związku Radzieckiego. W organizację zaangażowani są również wolontariusze w Polsce. Większość z nich to sami ocaleni, w wieku od 78 do 94 lat.

Na znaczenie tego wolontariatu wskazuje także abp Skworc. – Dużym wyzwaniem w przeszłości było docieranie do ofiar, odnajdywanie ich. Wolontariusze docierali do ludzi najbardziej zranionych przez niemiecki reżim nazistowski. Przychodzili nie tylko z pomocą materialną, ale i z wolą poznania ich życiorysów. Wywodzili się z różnych Kościołów chrześcijańskich, ale nie brakowało także osób działających wyłącznie z pobudek humanitarnych. To była okazja do spotkania, w trakcie którego mogło dochodzić do rzeczywistego przebaczenia i pojednania – wspomina abp Skworc. – I to jest w moim przekonaniu największe dzieło, jakiego dokonał MKW, chociaż oczywiście pomoc rzeczowa także miała ogromne znaczenie, zwłaszcza w ostatnich dekadach ubiegłego wieku. Dla kogoś, kto przeżył obóz koncentracyjny, było czymś niezwykłym, że jakiś Niemiec sam z siebie się nim zainteresował i chce ofiarować mu pomoc – dodaje.

Peter Weiss podkreśla, że obchody 50-lecia stowarzyszenia nie oznaczają końca jego działalności. Będzie ono kontynuowane w obecnej formie tak długo, jak długo będzie potrzebne. Weiss przypomina, że tylko w Polsce wciąż żyje ponad 3000 byłych więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych i ocalałych z gett. Wszyscy oni nadal będą otrzymywać pomoc i wsparcie. Oczywiście dziś ta akcja odbywa się na znacznie mniejszą skalę, bo odchodzą osoby, którymi stowarzyszenie opiekowało się przez lata. Kontynuowana będzie również praca na rzecz pamięci. – Będziemy trzymać się naszego motta „Pomagać – Spotykać – Pamiętać” – mówi Weiss. – Dlatego od lat staramy się zapraszać byłych więźniów na spotkania z młodymi ludźmi, uczniami czy studentami, w Niemczech, aby jako współcześni świadkowie mogli opowiedzieć im o swoich doświadczeniach. To bardzo ważne dla dzisiejszego pokolenia. A kiedy ich już nie będzie, nasza praca na rzecz pojednania przybierze nowe formy, wciąż jednak zgodne z dziedzictwem wypracowanym w ciągu 50 lat działalności MKW.

– Trudno przecenić wartość tej pracy. To była cicha, systematyczna pomoc, która dla wielu spośród tych, którzy ją otrzymywali, miała ogromne znaczenie. Co ważne, nie była to jedna spektakularna akcja, ale działania prowadzone przez 50 lat. Nie struktur państwowych, ale indywidualnych osób, pomagających wyłącznie z pobudek sumienia – mówi abp Skworc.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.