Spirala przemocy. Czy da się zatrzymać konflikt izraelsko-palestyński?

Maciej Legutko

|

GN 42/2023

publikacja 19.10.2023 00:00

Rzeź na cywilach, której dokonali 7 października terroryści Hamasu, przenosi konflikt izraelsko-palestyński na ekstremalny poziom brutalności i obróci w ruinę całą Strefę Gazy.

Izraelskie wojsko ostrzeliwujące Strefę Gazy. Izraelskie wojsko ostrzeliwujące Strefę Gazy.
JACeK GUEZ /afp/east news

Ten dzień przejdzie do historii jako najkrwawszy w historii Izraela. Tamtejsze media piszą o największej narodowej tragedii od zakończenia Holocaustu. Według codziennie aktualizowanych danych 12 października liczba ofiar po stronie Izraela wyniosła co najmniej 1200 osób, a około 95 osób pozostaje zaginionych po porwaniu do Strefy Gazy. Palestyńczycy po raz pierwszy od czasów wojny Jom Kipur (notabene zaczęła się ona niemal dokładnie pół wieku temu – 6 października 1973 r.) weszli zorganizowanymi siłami na teren Izraela. Zajęli kilka kibuców leżących w pobliżu Strefy Gazy i izraelską bazę wojskową oraz wdarli się do 30-tysięcznych miast Sderot i Ofakim. Wszędzie dochodziło do masowych mordów na cywilach. Najokrutniejszy miał miejsce w pobliżu kibucu Re’im, gdzie odbywał się festiwal muzyczny. Zabito 260 osób. Walki na terytorium Izraela zakończyły się po niecałych dwóch dobach. Teraz trwa krwawy odwet na Strefie Gazy, a mobilizacja 300 tysięcy żołnierzy wskazuje na przygotowania do operacji lądowej. Wydarzenia te już teraz można uznać za ważną cezurę konfliktu izraelsko-palestyńskiego, który będzie miał poważne konsekwencje dla całego Bliskiego Wschodu.

Spirala przemocy

Perspektywy politycznego rozwiązania kwestii palestyńskiej i możliwości pojednania dwóch zwaśnionych narodów wydają się odległe jak nigdy wcześniej. W Izraelu zapanowało powszechne przekonanie, że ostatni atak Hamasu dowiódł rzeczywistego celu tej organizacji, czyli likwidacji narodu żydowskiego. Terroryści torturowali, gwałcili i mordowali zarówno żołnierzy, jak i cywilów – bez względu na wiek i płeć, chwaląc się tym w mediach społecznościowych. Na ulicach Strefy Gazy przyjmowano ten fakt z entuzjazmem. Przewijające się w mediach obrazy ulic pełnych zwłok oraz tłumów ludzi biegnących w panice na pustynię pozostawią głęboką ranę w izraelskim społeczeństwie.

Hamas rozkręcił spiralę przemocy, która uderza w Strefę Gazy ze zdwojoną siłą. W Izraelu nastało przyzwolenie na krwawą rozprawę. Minister obrony Yoav Galant mówi o walce ze „zwierzętami w ludzkiej skórze”. Ogłoszono „całkowite oblężenie” tego gęsto zaludnionego terytorium (2,3 miliona ludzi mieszka na obszarze równym powierzchni Krakowa), które jeszcze przed eskalacją konfliktu nazywano „największym więzieniem na wolnym powietrzu”. Zamknięto wszystkie przejścia graniczne. Odcięto dostawy wody, prądu, paliwa i żywności. Trwające od 7 października bombardowania prowadzone przez izraelskie lotnictwo nie ograniczają się już do punktowych ataków w infrastrukturę Hamasu, noszą znamiona metodycznego równania z ziemią kolejnych dzielnic. Okrucieństwo Hamasu sprawiło, że głosy sprzeciwu wobec atakowania celów humanitarnych (media donoszą, że w nalotach używany jest m.in. biały fosfor) są znacznie cichsze niż dotychczas. Maleje też pomoc humanitarna, ponieważ w następstwie ataku natychmiastowe wstrzymanie wsparcia dla Palestyńczyków ogłosiły Niemcy oraz Austria.

Sytuacja cywilnej ludności Strefy Gazy jest tragiczna, połowę jej populacji stanowią dzieci. Premier Beniamin Netanjahu zapowiedział „obrócenie w gruzy” wszystkich obiektów związanych z Hamasem. 13 października wezwano do natychmiastowej ewakuacji niemal połowę ludności ze wschodniej części Strefy Gazy. Tragizm sytuacji polega jednak na tym, że ani Izrael, ani Egipt nie otworzyły na razie żadnych przejść, przez które można by się wydostać z Gazy. Wielu ekspertów uważa, że należy się spodziewać fali migracji w stronę Europy.

Zatrzymana normalizacja

Eskalacja konfliktu izraelsko-palestyńskiego przekreśla obecnie rozmowy o nawiązaniu relacji dyplomatycznych z Arabią Saudyjską. W ciągu ostatnich trzech lat Izrael podpisał serię porozumień o nawiązaniu stosunków z krajami północnej Afryki i Bliskiego Wschodu: Bahrajnem i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi (były to tzw. Porozumienia Abrahamowe), a także Sudanem i Marokiem. Nawiązanie relacji z Arabią Saudyjską byłoby najważniejszym z porozumień, zmieniającym układ sił w regionie. Za umową silnie lobbują Stany Zjednoczone, które kusiły Saudów gwarancjami bezpieczeństwa, dostępem do najnowszych technologii wojskowych i poparciem dla cywilnego programu atomowego. Październikowe wydarzenia w Izraelu zmusiły jednak Arabię Saudyjską do wydania oświadczenia o solidarności z Palestyńczykami i zamrożenia porozumienia.

Krwawy atak na Izrael był pośrednim rewanżem ze strony Iranu, który w ostatnich latach nie radził sobie z serią zamachów na naukowców i akcji sabotażowych w obiektach związanych z irańskim programem nuklearnym. Amerykański magazyn „Wall Street Journal” twierdzi, że Teheran pomagał w zaplanowaniu ataku, a jego wykonanie uzależnione było od zielonego światła z Iranu. Co ciekawe, bezpośredniemu udziałowi strony irańskiej zaprzecza sam Izrael.

W pierwszych godzinach po ataku Hamasu obawiano się skoordynowanej akcji i uderzenia także w wykonaniu Hezbollahu, ze strony Libanu i Syrii. Każdy kolejny dzień oddala jednak tę perspektywę ze względu na przeprowadzoną przez Izrael mobilizację i ściągnięcie posiłków na północną granicę. W ramach ostrzeżenia izraelskie lotnictwo dokonało bombardowań lotnisk w Aleppo i Damaszku. Media pisały, że z francuskim pośrednictwem przekazano ostrzeżenie Baszarowi al-Asadowi. W razie większego ataku z terytorium Syrii prezydent sam stanie się celem izraelskim nalotów, a Damaszek zostanie zniszczony.

Eskalacja sytuacji na Bliskim Wschodzie jest na rękę Rosji. Konflikt ten w oczywisty sposób działa na korzyść Putina, gdyż odwraca uwagę społeczności międzynarodowej, zwłaszcza Stanów Zjednoczonych.

Netanjahu jak Golda Meir?

Atak Hamasu z 7 października wyciszył konflikty na izraelskiej scenie politycznej. Zgodnie ze słowami rzecznika Sił Zbrojnych Izraela Daniela Hagari: „Najpierw walczymy, potem prowadzimy dochodzenie”. 10 października ogłoszono powołanie rządu jedności narodowej. Wejdzie do niego partia Moc Izraela Beniego Ganca. Nie przyłączy się za to największe z ugrupowań opozycyjnych – partia Jest Przyszłość ekspremiera Ja’ira Lapida. Wkrótce po zakończeniu tej odsłony konfliktu należy jednak oczekiwać sądu nad premierem. „Bibi” ponosi osobistą odpowiedzialność za zlekceważenie zagrożenia. Na krótko przed atakiem Hamasu ostrzeżenie przed „wielką akcją” przekazał egipski wywiad, jednak zostało ono zignorowane.

Choć na scenie politycznej zapanował rozejm, to nie dotyczy on mediów. Do natychmiastowej rezygnacji premiera wzywa lewicowy dziennik „Haaretz”. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem politycznym po zakończeniu konfliktu będzie powołanie komisji śledczej mającej zbadać przyczyny nieprzygotowania Izraela do ataku. Tak jak po wojnie Jom Kipur, gdy powstała tzw. Komisja Agranata (od Szimona Agranata – przewodniczącego sądu najwyższego Izraela, który kierował tym gremium). W wyniku jej prac załamała się kariera Goldy Meir, żelaznej damy izraelskiej polityki. Wiele wskazuje na to, że po wydarzeniach z 7 października niezatapialny od dwóch dekad Netanjahu tym razem nie uniknie politycznej odpowiedzialności.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.