Nie usłyszałam pokuty ani słów rozgrzeszenia. Czy moja spowiedź była ważna?

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 41/2023

publikacja 12.10.2023 00:00

Najważniejszy jest zawsze Jezus, który działa przez spowiedź. Żadne ludzkie trudności związane z tym sakramentem nie powinny zrażać.

Nie usłyszałam pokuty ani słów rozgrzeszenia. Czy moja spowiedź była ważna?

Pytanie może wydać się banalne, ale wcale takie nie jest. Samo życie. Sam kiedyś jako penitent znalazłem się w podobnej sytuacji. Ksiądz mówił przed siebie, nie do kratki, a ja słyszałem co drugie słowo jego pouczenia. Jakoś nie miałem śmiałości mu przerywać, ale wyraźnie widziałem, że udzielił mi absolucji. I to jest ostatecznie najważniejsze. Na marginesie dodam jako grzesznik chodzący do spowiedzi, że konfesjonały są nieraz skonstruowane w taki sposób, że trudno jest na nich wyklęczeć albo trzeba się jakoś dziwnie pochylać do kratki. Być może projektanci tych konfesjonałów chcieli w ten sposób podkreślić, że mamy do czynienia z sakramentem pokuty, a pokuta wiąże się z bólem. No, ale żarty na bok. Niewątpliwie funkcjonalne i odpowiednio wyciszone konfesjonały pomagają lepiej przeżyć ten piękny, choć trudny sakrament.

Wracając do pytania Czytelniczki, kluczowe jest to, aby mieć moralną pewność, że kapłan udzielił mi rozgrzeszenia. Jeśli tak jest, to wtedy spowiedź jest ważna, ewentualnie staje się mniej owocna w tym sensie, że nie dotarło do mnie pouczenie kapłana albo nie znam pokuty. Jeśli chodzi o pokutę, to w takiej sytuacji trzeba sobie ją samemu wyznaczyć. Podpowiedzią mogą być te z poprzednich spowiedzi. Jeśli w tej spowiedzi nie było jakiejś wyjątkowej sytuacji lub nadzwyczajnych grzechów czy okoliczności, które wymagałyby w przekonaniu penitenta osądu spowiednika, to można z czystym sumieniem przystępować do Komunii i nie zaprzątać sobie tym więcej głowy. Jeśli jednak po takiej „niedosłyszanej” spowiedzi pozostaje silny niepokój, wtedy warto udać się do innego spowiednika i powtórzyć ją. Ewentualnie można przy następnej spowiedzi wspomnieć o zaistniałej sytuacji dla uzyskania spokoju sumienia. Ale zasadniczo nie jest to konieczne.

Dodam jako spowiednik, że zdarza się sytuacja analogiczna z drugiej strony konfesjonału. Spowiednik nie zawsze słyszy dobrze wyznanie grzechów, bo penitent nieraz nie mówi do kratki, ale spogląda w dół lub szepcze poniżej poziomu słyszalności. Byłoby czymś absurdalnym, gdyby ktoś celowo spowiadał się cicho, żeby nie „bulwersować” spowiednika lub ze strachu, co powie ksiądz. Ale i tak może się zdarzyć. Oczywiście w grę może także wchodzić kwestia słabszego słuchu spowiednika, spowiadanie się podczas Mszy lub uzasadnione obawy, że ludzie stojący w kościele będą słyszeli wyznanie. Na marginesie, gdyby tak się stało, to przypadkowych słuchaczy tego, co mówi się w konfesjonale, obowiązuje bezwzględna tajemnica spowiedzi. Sytuacja, gdy spowiednik nie słyszy wszystkiego, co powinien usłyszeć, jest trudna, bo ksiądz w konfesjonale musi mieć pewność, że spowiadający się jest właściwie dysponowany do przyjęcia rozgrzeszenia, czyli wyznał grzechy, żałuje za nie i postanawia poprawę. Czasem spowiednik musi więc poprosić o powtórzenie wyznania. Ostatecznie najważniejszy jest zawsze Jezus, który działa przez ten sakrament. Żadne ludzkie trudności nie powinny zrażać nikogo po tej czy tamtej stronie kratki konfesjonału.

Zobacz więcej: Czytelnicy pytają, „Gość” odpowiada

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.