To nie demokracja. Zaczęło się Zgromadzenie Synodu Biskupów

Franciszek Kucharczak

|

GN 40/2023

publikacja 05.10.2023 00:00

O co chodzi w synodzie? Co jest w syntezach, nad którymi pracują jego członkowie? Kto i jak zdecyduje?

To nie demokracja. Zaczęło się Zgromadzenie Synodu Biskupów vatican news

W Rzymie rozpoczął się trzeci etap tzw. Synodu o synodalności – Zgromadzenia Synodu Biskupów „Ku Kościołowi synodalnemu: komunia, uczestnictwo, misja”. Jedną z najbardziej znaczących nowości jest udział w nim osób świeckich z prawem głosu, w tym także kobiet. Trwa pierwsza sesja, która zakończy się 29 października. Druga odbędzie się w październiku 2024 r. Do tego momentu zmierzały dotychczasowe etapy – diecezjalny i kontynentalny. W diecezjalnym mógł wziąć udział każdy z nas. Chodziło o spotkanie się, wspólną modlitwę i wysłuchanie każdego, kto chciał wypowiedzieć się na temat osobistego doświadczenia Kościoła. Dlaczego tak? „W całej Ewangelii widzimy, jak Jezus wychodzi do wszystkich. On nie tylko zbawia ludzi indywidualnie, ale jako lud, który gromadzi razem, jako jedyny Pasterz całej trzody. Posługa Jezusa pokazuje nam, że nikt nie jest wyłączony z Bożego planu zbawienia” – czytamy w Vademecum synodu.

Relacja, nie decyzja

Spotkania na tym poziomie najczęściej odbywały się w parafiach. Diecezje zbierały wyniki tych konsultacji i na ich podstawie powstały syntezy krajowe. W dalszej kolejności odbyły się etapy kontynentalne. Etap europejski miał miejsce w lutym w Pradze. Obecny tam jeden z członków polskiej delegacji prof. Aleksander Bańka przyznał w rozmowie z „Gościem”, że widać było silne zróżnicowanie między wspólnotami Kościoła w poszczególnych krajach Europy. Dawały się odczuć odmienne wizje dalszej drogi, szczególnie między wschodnią a zachodnią częścią kontynentu. Zapalne punkty dotyczyły m.in. kwestii kapłaństwa kobiet czy stosunku Kościoła do związków tej samej płci. O tym mówi też dokument końcowy, sporządzony po tym wydarzeniu. „Dokument nie proponuje rozwiązań ani interpretacji teologicznych, ale zamierza przedstawić napięcia, które Kościoły lokalne wydobyły na światło dzienne” – piszą autorzy syntezy, podkreślając, że nie należy interpretować tego dokumentu „jako wyrazu ostatecznego stanowiska ani jako wyznaczenia strategii operacyjnych Kościołów europejskich w kwestiach, co do których dokona się rozeznanie w kolejnych fazach procesu synodalnego”. Podobny charakter mają pozostałe kontynentalne syntezy synodalne – niczego nie rozstrzygają, lecz pokazują stan świadomości członków Kościołów lokalnych i ich oczekiwania. Są relacją, podstawą do rozeznania. Danie szansy na wysłuchanie głosu każdego ochrzczonego nie jest rozeznaniem. „Proces decyzyjny w Kościele rozpoczyna się od słuchania, bo tylko w ten sposób możemy zrozumieć, jak i gdzie Duch chce prowadzić Kościół” – wyjaśniał przed rozpoczęciem synodu kard. Mario Grech, sekretarz synodu biskupów. Trzeba więc było wysłuchać, żeby móc rozeznać. Celem synodu biskupów jest „rozeznanie na poziomie powszechnym głosu Ducha Świętego, który przemawia w całym Kościele” – tłumaczą autorzy Vademecum.

Europa nie centrum

Warto zauważyć, że Kościół w Europie nie jest dziś reprezentatywny dla całego Kościoła powszechnego. Wierni w innych rejonach świata inaczej postrzegają Kościół, co znalazło swój wyraz także w syntezach Afryki, Azji, obu Ameryk, Oceanii i Bliskiego Wschodu.

W dokumencie Kościoła afrykańskiego napisano, że Kościół tamtejszy powstał dzięki wysiłkom misjonarzy zachodnich. „Kościół przyszedł z kulturą do innej kultury” – zauważono. Z tego wyłonił się m.in. postulat zwrócenia uwagi na praktyki kulturowe, które zostały „potępione lub stłumione przez kulturę zachodnią”. Praktyki te, jak zauważono, nadal wpływają na sposób przeżywania Ewangelii przez chrześcijan, co rodzi potrzebę wsłuchania się w nie, „aby je zintegrować, oczyścić lub zbiorowo odrzucić w oparciu o jasne zrozumienie wymogów Ewangelii”. Wskazano na rozcieńczający treści wiary wpływ polityki ekonomicznej i politycznej w części krajów afrykańskich. Liczni Afrykanie oczekują, że Kościół synodalny będzie tego świadom i pozostanie „skoncentrowany na słowie Bożym i mocnej Tradycji Kościoła”. Z drugiej strony pojawiły się apele o to, żeby Kościół był mniej konserwatywny. Postulowano otwarcie się na „osoby w małżeństwach poligamicznych, osoby rozwiedzione i ponownie zamężne oraz osoby samotnie wychowujące dzieci”.

Synteza synodalna Afryki i Madagaskaru obejmuje wyniki konsultacji odbywających się w poszczególnych krajach tego kontynentu. Wysłuchanie ochrzczonych przebiegało tam według uniwersalnego schematu, ale często w warunkach dalece odbiegających od tych, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni. – Każda diecezja musiała zorganizować spotkania synodalne. W naszej diecezji miały one miejsce na poziomie dekanalnym. Zgromadzili się na nich przedstawiciele parafii, były różne postulaty, przesłane potem do diecezji – opowiada ks. Zenon Bonecki, Polak od lat pracujący w Zambii, obecnie proboszcz rozległej parafii Masansa. Przyznaje, że były dyskusje. – Ludzie proponowali, żeby było więcej adoracji i możliwości pogłębionej formacji. Ale były też głosy, że po co te różnice wyznaniowe, że wszyscy jesteśmy tacy sami – relacjonuje. Dodaje, że przed spotkaniem dekanalnym było posiedzenie w parafii. – Ktoś tam powiedział, że fajnie, jakby księża mogli się wreszcie żenić, ale to wywołało śmiech innych – mówi. Zasadniczo jednak synod nie cieszy się w terenie zainteresowaniem. Duchowny zauważa, że na dorocznym spotkaniu kapłańskim o synodzie w ogóle się nie mówiło. – Ale myślę, że w Zambii synodalność dokonuje się w praktyce. Zanim tu przyjechałem, nie znałem tak mocno współgrającego ze sobą Kościoła świeckich i kapłanów – podkreśla.

Opinię tę podziela drugi Polak pracujący w Masansa, ks. Marek Paszek. – Kościół zambijski jest oparty na małych wspólnotach chrześcijańskich, co sprawia, że „synodalność” funkcjonuje tu dosyć dobrze. Stacja misyjna to zazwyczaj 3–4 małe wspólnoty chrześcijańskie. Ci ludzie po Mszy czy po „niedzielnym nabożeństwie słowa Bożego” (bo Msza nie odbywa się za często) spotykają się i dyskutują o sprawach swojej stacji, a jak trzeba, to i parafii – na przykład finansowych czy dotyczących zaangażowania w życie stacji (wymienić trawę na dachu kościoła, coś naprawić…). Oni tu nie bardzo żyją synodem, na ogół mają zupełnie inne problemy – tłumaczy misjonarz.

Przejrzystość, wrażliwość…

Synteza Ameryki Północnej zawiera m.in. apel o ponowne rozważenie misji wszystkich ochrzczonych. Często podnoszono wezwanie o lepsze zrozumienie roli świeckich w Kościele, ze szczególnym uwzględnieniem kobiet i młodzieży. Wielokrotnie powracał też temat pragnienia większej przejrzystości w zarządzaniu Kościołem i związanej z tym współodpowiedzialności, wyrażającej się we wspólnym podejmowaniu decyzji. Zwrócono także uwagę na ewangeliczną wrażliwość na potrzebujących. „Na naszym kontynencie zawsze istnieje niebezpieczeństwo zapomnienia i obojętności wobec tych, którzy są ubodzy i wykluczeni” – stwierdza się w dokumencie. Wielu wskazało na czynnik „rozbijający komunię”, którym jest, ich zdaniem, „doświadczenie wielu osób lub grup, które czują się niemile widziane w Kościele”. Wymieniono tu kobiety, młodzież, imigrantów, mniejszości rasowe lub językowe, osoby LGBTQ+, osoby rozwiedzione i żyjące w ponownych związkach.

Spotkania synodalne w Ameryce Płn. przebiegały różnie. Duszpasterz ze stanu Nowy Jork spotkał się z niewielkim zainteresowaniem ideą synodu. – Były osoby, które dopytywały, kiedy będzie synod, ale gdy spotkania się zaczęły, przyszła tylko jedna z nich – relacjonuje. Na pierwszym z czterech spotkań było 18 osób, w większości najbardziej zaangażowanych w parafii. Potem frekwencja słabła. Podobnie było w sąsiednich parafiach. – Na spotkaniu u mnie była jedna pani, która marzyła o święceniu kobiet. Z kolei u kolegi jedynymi osobami, które zabierały głos, byli konserwatyści, niepokojący się, czy teraz będziemy głosować nad zmianą moralności – opowiada duchowny. Generalnie jednak, jak twierdzi, uczestnicy mieli trudności w zrozumieniu istoty tych spotkań.

Elastyczność, dialog…

W dokumencie końcowym Ameryki Południowej i Karaibów podkreślono m.in. potrzebę właściwego odnoszenia się do siebie w Kościele, zwłaszcza między pasterzami a świeckimi i w relacjach mężczyzn z kobietami. „We wszystkich zgromadzeniach słyszeliśmy głośne wołanie o dobre traktowanie, o szacunek, o docenienie własnej tożsamości i specyficznego wkładu” – napisano. Autorzy podsumowania wskazali, że potrzebna jest w Kościele zmiana strukturalna, która wymaga „elastyczności, dialogu, tolerancji, akceptacji i szacunku”. Wśród postulatów powtarzał się temat przywództwa kobiet i ich wkładu w refleksję teologiczną, a także ich udziału w procesach decyzyjnych. Dokument przywołuje też syntezy krajowe. Środowisko boliwijskie wytknęło kościelną tendencję do skupiania się na sobie. Może ona być wynikiem „lęku i wątpliwości, jak wyjść do codziennego życia i życia z ludźmi”. Uczestnicy z Karaibów wskazali na istniejący w Kościele „lęk przed utratą władzy i chęć kontroli, co prowadzi do nietolerancji i sztywności, uniemożliwiając podjęcie konkretnych i odważnych kroków w celu wypełnienia misji ewangelizacyjnej, polegającej na prowadzeniu ludzi do ich spotkania z Bogiem”. Pytano, w jakim stopniu i w jaki sposób Ewangelia powinna przenikać kultury. Pojawiły się też postulaty „włączenia” związków LGBTQ+, osób rozwiedzionych, żyjących w nowym związku, księży, którzy odeszli z kapłaństwa, ale chcą powrócić do Kościoła w nowej sytuacji.

To nie demokracja

Wielu katolików obawia się, że oczekiwania zawarte w syntezach kontynentalnych staną się dla uczestników synodu swoistym zobowiązaniem i w konsekwencji spowodują nieuprawnione zmiany w doktrynie Kościoła. Obawy te wynikają często z założenia, że synod jest czymś w rodzaju parlamentu, w którym decyduje większość. Tak jednak nie jest. Choć w metodologii synodu istnieją mechanizmy podobne do parlamentarnych, to jednak nie odzwierciedla on systemu demokratycznego. Synod to „odkrywanie ze zdumieniem, że Duch Święty wieje w sposób zawsze zaskakujący, aby podsunąć nowe drogi i języki” – mówił papież Franciszek dwa lata temu podczas Mszy inaugurującej proces synodalny. Podkreślił, że „synod jest procesem rozeznania duchowego, które dokonuje się podczas adoracji, w modlitwie, w kontakcie ze słowem Bożym”. To właśnie ono ukierunkowuje synod, „aby nie był on kościelnym »zjazdem«, konferencją naukową czy kongresem politycznym, ponieważ nie jest parlamentem, lecz wydarzeniem łaski, procesem uzdrowienia prowadzonym przez Ducha Świętego”.

Niezależnie od treści syntez i tego, co zostanie przegłosowane na obu sesjach zgromadzenia biskupów, decyzja co do przyjęcia konkretnych propozycji należy do papieża, który zazwyczaj tworzy uwzględniający je dokument posynodalny. W porządku łaski wierzymy, że ostateczna decyzja co do kierunku, w jakim zmierza Kościół, należy do Ducha Świętego. On czuwa nad Kościołem, aby doktryna pozostała zgodna z wolą Bożą i aby „bramy piekielne go nie przemogły”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.