Mobbing nie zna granic. Jak pomóc sobie i innym?

GN 39/2023

publikacja 28.09.2023 00:00

– W firmach muszą działać procedury antymobbingowe, które chronią wszystkich pracowników – mówi prawniczka Katarzyna Łodygowska.

Katarzyna Łodygowska 
w sieci znana jako Matka Prawnik. wspiera społecznie kobiety wykluczone, laureatka Nagrody Tulipany Narodowego Dnia Życia. Katarzyna Łodygowska 
w sieci znana jako Matka Prawnik. wspiera społecznie kobiety wykluczone, laureatka Nagrody Tulipany Narodowego Dnia Życia.
archiwum katarzyny łodygowskiej

Agata Puścikowska: Czym jest mobbing? Niby wiemy, ale...


Katarzyna Łodygowska:
Zwyczajowo określa się tak zespół okoliczności, które kojarzą się z niewłaściwym traktowaniem, różnego rodzaju przemocą, dyskryminacją. Pojęcie to zazwyczaj odnosi się do układu pracodawca–pracownik. Tymczasem Kodeks pracy jasno precyzuje definicję mobbingu. Są to działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane przeciwko pracownikowi, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu go lub zastraszaniu, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie go, izolowanie lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników.


Zawsze dotyczy to relacji pracodawca–pracownik?


Najczęściej. Ale nie musi być relacji podległości między pracownikami, a do mobbingu w miejscu pracy dochodzi. Bywa, że mobberem jest osoba, która formalnie zajmuje takie samo stanowisko, co osoba mobbingowana. Albo nawet to pracownik mobbinguje szefa. 


Ale jak?!


Taka sytuacja zdarza się rzadko, zwykle w firmach rodzinnych. Warto podkreślić, że w każdym miejscu, w każdej firmie, może dochodzić do mobbingu. Mówię czasem, że mobbing nie zna wyznania, statusu, języka i kolory skóry. Czasem może się wydawać, że w takiej lub innej instytucji jest to niemożliwe, bo na przykład ma ona na sztandarach chrześcijańskie i humanitarne wartości, relacje przyjacielskie, work-life-balance czy modną teraz inkluzywność i ma dobry PR. Ale z mojej wieloletniej praktyki wynika, że pracownicy zachowują się podle wobec innych bez względu na miejsce pracy. I czasem stają się mobberami.


Jak wygląda w praktyce sytuacja osoby mobbingowanej?


Mówimy o zespole czynności, które w dłuższym czasie prowadzą do wyniszczenia pracownika – psychicznego, ale też często fizycznego (zaburzenia snu, odżywiania, spowodowane stresem, lękiem). Pracownik czuje się gorszy, boi się chodzić do pracy czy odbierać telefony od szefa. Etapów pogorszenia jego dobrostanu związanego z mobbingiem jest wiele. To jest proces: postępuje od etapu zdziwienia, nawet wypierania negatywnych zachowań (bo to niemożliwe, że ktoś jest tak podły wobec mnie), przez coraz większy lęk, stres, wypalenie zawodowe, aż do kompletnego załamania, czasem prowadzącego do myśli samobójczych. W końcu może dojść do skrajnego wyniszczenia człowieka, tak że pracownik zupełnie nie zastanawia się nad tym, jak się bronić i chronić. Jest zmęczony, przerażony. Więc nie myśli o tym, by zbierać dowody, szukać świadków czy nagrywać rozmowy. 


Można nagrywać rozmowy?


Wspólne! Gdy jesteśmy ofiarą konkretnej osoby, a chcemy to zmienić, musimy mieć dowody. Swoim klientom polecam nagrywanie wspólnych rozmów, takich, w których samemu się uczestniczy. Sąd dopuszcza takie nagrania w sprawie. Nie wolno natomiast podsłuchiwać i wykorzystywać cudzych rozmów (bez naszej obecności), nawet jeśli dotyczą nas, nawet jeśli są obmową czy nas obrażają. Z udowodnieniem mobbingu jest problem następujący: zjawisko musi trwać. To nie jest jednorazowa czy krótkotrwała akcja. Jeśli szefowi wyrwie się tekst: „Jesteś beznadziejna i nic nie umiesz”, to w świetle prawa nie jest to mobbing. Ale jeśli takie komunikaty szef wysyła regularnie, przez wiele miesięcy, zmienia to postać rzeczy. 


Co opowiadają osoby mobbingowane?


Często mobberzy stosują niekonstruktywną krytykę, obrażają publicznie, obmawiają konkretnego pracownika i ośmieszają go za plecami, nastawiają innych przeciwko ofierze... Bywa, że nie dzieje się to na poziomie szef–pracownik, lecz pracownik–pracownik, gdy np. mobberem staje się osoba, która z jakiegoś powodu postanawia walczyć z kolegą z pracy. 


Szef może takich zachowań nie widzieć?


Czasem naprawdę nie widzi, czasem woli nie widzieć. W każdym przypadku, gdy dochodzi do przemocy między pracownikami, szef powinien być informowany. Pracodawca ma obowiązek, by w konflikcie uczestniczyć, a po zgłoszeniu mobbingu jest prawnie zobowiązany do reakcji. W niektórych przypadkach pracownik może dochodzić odszkodowania właśnie od pracodawcy, pomimo iż nie on był mobberem. W firmach muszą działać procedury antymobbingowe, które chronią wszystkich pracowników. Osoba, która czuje się zagrożona, poniżana, ośmieszana, powinna znać ścieżkę szukania ratunku, wiedzieć krok po kroku, jak sobie i innym pomóc. W firmach powinien być wyznaczony człowiek, który jest za takie procedury odpowiedzialny, osoba godna zaufania, do której ludzie chętnie zwrócą się o pomoc. To leży w interesie firmy. Bo każdy mobbing działa na niekorzyść całego przedsiębiorstwa: niszczy atmosferę, tworzy niezdrowe układy, zmniejsza wydajność pracowników. Nie ma też możliwości, by sprawa nie wyszła na zewnątrz. I firma wizerunkowo traci.


Kim są mobberzy? 


Są to najczęściej ludzie bardzo inteligentni i dlatego trudno jest się im przeciwstawić, dość trudno im coś udowodnić. Często działają sprytnie, potrafią manipulować jednostką i zespołem. Umieją rozgrywać ekipę. Bywa, że są w jakiś sposób zaburzeni, np. są narcyzami, borderlinowcami. Spotkałam się z mobberami, którzy całe swoje życie działali bardzo przyzwoicie, byli w stosunku do pracowników uczciwi i przyjaźni, a nagle, w konkretnym przypadku i wobec konkretnej osoby – stają się mobberami. Wystarczy jakiś impuls...


Dlaczego normalny człowiek może stać się mobberem? 


Zauważyłam, że wspólnym mianownikiem mobberów jest jakiś kompleks, jakaś nieprzepracowana trauma, a w związku z tym niskie poczucie wartości w ogóle lub na jakiejś konkretnej płaszczyźnie. Więc można żyć bardzo przyzwoicie wiele lat, ale nagle odezwą się demony przeszłości i uderzą w podległą nam osobę czy kolegę z pracy. Jeśli w głowie, gdzieś głęboko, dzieje się źle, to prędzej czy później można spodziewać się, że z człowieka wyjdzie bestia. A gdy do tego dojdzie władza... Znam przypadek, gdy mobberem był mężczyzna prześladujący pracownicę w ciąży. Kobieta nie rozumiała, co się dzieje i dlaczego, bo wcześniej człowiek ten był neutralny wobec niej. Postanowiła odejść z pracy. Gdy już urodziła, ten człowiek zadzwonił do niej i przeprosił. Przyznał, że działał w jakimś amoku, powodowany... trudną sytuacją we własnej rodzinie: jego żona nie mogła zajść w ciążę. 


Jakiego wsparcia potrzebuje osoba mobbingowana?


Przede wszystkim musi zostać wysłuchana. Jeśli szuka ratunku, zwraca się do szefa czy koleżanek z pracy, nie może być zbywana. A potem powinny być wdrożone jasne procedury antymobbingowe. Często jednak, przy pierwszej i kolejnej skardze słyszy: „nie przesadzaj”, „robisz z igły widły”, „nie wygrasz z nim”. I następuje wzruszenie ramion nawet wówczas, gdy ekipa widzi, że konkretnej osobie dzieje się krzywda. Inni pracownicy, nawet jeśli są naszymi dobrymi znajomymi, po prostu nie chcą zostać zwolnieni z pracy, więc wolą się nie wychylać. Mimo że milczenie jest złe, nieetyczne. Lecz cisi świadkowie przemocy – z czego nie zawsze zdają sobie sprawę – działają również wbrew własnym interesom: mobber w każdej chwili może znaleźć kolejną ofiarę. Dlatego należy reagować i wspierać pokrzywdzonego – jeśli nie wprost, to wskazując prawnika, który pomoże uporządkować wiele spraw.


Iść do sądu, gdy czuję, że jestem ofiarą mobbera?


Najpierw proponuję polubowne załatwienie sprawy, mediacje. Jeśli nie ma poprawy, a nasza sytuacja staje się coraz trudniejsza, warto zadać sobie pytanie: czego naprawdę potrzebuję? W tej ocenie pomoże prawnik, potem może przeprowadzić przez kolejne kroki. Jeśli potrzebuję sądu, odszkodowania, sprawiedliwości, to oczywiście trzeba próbować. Dużo takich spraw kończy się wygraną osoby mobbingowanej. Ale warto znać własne możliwości, odporność psychiczną. Najlepsze rozwiązanie to takie, którego ofiara... naprawdę potrzebuje. Z pewnością nie wolno pozostać biernym. Trzeba robić wszystko, by odnaleźć w sobie siły, by się podnieść, walczyć o siebie, lecz narzędzia ku temu są różne. Nie każdy daje radę, by stanąć oko w oko z mobberem w sądzie. Nawet gdy ma dobrego prawnika. Niektórzy potrzebują np. porad psychoterapeuty, wzmocnienia, wyciszenia, zapomnienia i... odejścia z firmy. W tym przypadku to nie będzie ucieczka od problemu, tylko po prostu ratowanie siebie. I nawet gdy mobber nie dostanie od nas „nauczki” (a obiektywnie powinien), to od sprawiedliwości ważniejszy jest nasz dobrostan, zdrowa przyszłość, spokój.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.