„Czego mam się bać? Są tu przecież”. Aniołowie w życiu świętych

Franciszek Kucharczak


|

GN 39/2023

publikacja 28.09.2023 00:00

Niebiańskie duchy nie są żadną osobliwością – stale są przy nas. Skoro ich nie widzimy, 
to znaczy, że nie jest to konieczne. 
Ale są wyjątki.

„Czego mam się bać? Są tu przecież”. Aniołowie w życiu świętych henryk przondziono /foto gość

Rok 1937 był dla Krakowa ciężki. Szalało bezrobocie, wciąż żywa była pamięć krwawych zamieszek sprzed roku, gdy w starciach z policją zginęło ośmiu robotników. Odpryski niepokojów społecznych dosięgły także klasztor w podkrakowskich Łagiewnikach. Szczególnie narażone na niemiłe niespodzianki były furtianki – a wówczas funkcję tę pełniła s. Faustyna Kowalska. „Kiedy poznałam, jak niebezpiecznie jest w czasach obecnych być przy furcie, a to z powodu zamieszek rewolucyjnych, i jak ludzie źli mają nienawiść do klasztorów, poszłam na rozmowę z Panem i prosiłam, aby zarządził tak, żeby żaden zły człowiek nie śmiał się zbliżyć do furty” – zapisała w „Dzienniczku”. Wtedy usłyszała głos Jezusa: „Córko Moja, z chwilą kiedyś poszła do furty, postawiłem Cherubina nad bramą, aby jej strzegł, bądź spokojna”. Gdy wróciła z modlitwy, ujrzała „obłoczek biały”, a w nim „Cherubina z rękoma złożonymi, spojrzenie jego jak błyskawica”. Święta poznała, „jak ogień miłości Boga pali się w tym spojrzeniu”.


To jedno z wielu spotkań z aniołami, jakich doświadczyła apostołka Bożego Miłosierdzia. Jedno z bardziej znaczących miało miejsce w 1936 roku, gdy podróżowała pociągiem z Wilna do Warszawy. Zobaczyła wtedy przy sobie „jednego z siedmiu duchów, tak jak dawniej rozpromienionego, w postaci świetlanej”. Był to zatem anioł, jeśli można użyć takiego porównania, „wyższej rangi”, co dało się zauważyć po zachowaniu innych duchów, których widziała stojących na straży mijanych kościołów. Anioł stał bowiem na każdej z tych świątyń, „jednak w bledszym świetle od ducha tego, który mi towarzyszył w podróży. A każdy z duchów, którzy strzegli świątyń, kłaniał się duchowi temu, który był przy mnie” – zanotowała. Gdy weszła do klasztoru, który był celem jej podróży, anioł znikł. Doświadczenie to posłużyło Faustynie do refleksji nad dobrocią Boga, który daje nam aniołów za towarzyszy. 


Tej władzy nie mam


Faustyna jak mało kto miała świadomość, że anioł to jednak stworzenie Boże i daleko mu do Stworzyciela. „Nie zazdroszczę Serafinom ognia, bo większy w sercu złożony mam dar. Oni w zachwycie podziwiają Ciebie, lecz Twoja krew łączy się z moją” – modliła się. Szczególną ilustracją tych słów było zdarzenie z kwietnia 1938 roku, a zatem kilka miesięcy przed śmiercią. Święta była wtedy w szpitalu. Przez pewien czas, gdy nie przychodził do niej ksiądz z Komunią, Ciało Pańskie przynosił jej… serafin. Święta opisała go dokładnie – otaczała go wielka jasność i odbijała się w nim miłość Boża: „Był w złotej szacie, a na to naciągnięta przezroczysta komża i przezroczysta stuła. Kielich był kryształowy, zarzucony przezroczystym welonem”. Kiedy udzielił Faustynie Komunii, natychmiast znikał. Któregoś dnia miała wątpliwość, czy nie ma na sumieniu grzechu. Kiedy więc stanął przed nią serafin z Panem Jezusem, zakonnica zapytała Jezusa, czy może Go przyjąć. Ponieważ nie otrzymała odpowiedzi, zwróciła się do serafina. „Czybyś mnie nie wyspowiadał?” – zapytała. Usłyszała znamienną odpowiedź: „Żaden duch na niebie nie ma tej władzy”. I w tym momencie Hostia spoczęła na jej wargach.


Wszystko to nie znaczy, że aniołowie wyręczali Faustynę w jej zajęciach i ułatwiali życie na każdym kroku. Raczej należałoby powiedzieć, że była to łaska na miarę daru. Darem Faustyny było jej potężne zadanie ogłoszenia światu orędzia Bożego Miłosierdzia, a to wiązało się z ogromnymi przeciwnościami przede wszystkim natury duchowej. Ingerencje aniołów pozwalały Faustynie przetrwać najtrudniejsze momenty, z jakimi nie każdy człowiek się zmaga. 


Stróż Polski


Na początku 2019 r. przed katedrą w Przemyślu stanęła figura Anioła Stróża Polski. Abp Adam Szal, dokonując poświęcenia rzeźby, przypomniał, że każdy człowiek ma swojego Anioła Stróża. „Są obecni przy nas w trudnych momentach naszego życia wtedy, kiedy potrzebujemy pomocy i przewodnictwa, i orędownictwa. Są po to, żeby nam przypominać w sposób duchowy o tym, co jest naszym wezwaniem i zobowiązaniem” – mówił. „Aniołowie są także obecni, w co mocno wierzymy, w dziejach naszej ojczyzny, są po to, aby pomagać przetrwać nam najtrudniejsze momenty” – kontynuował. 


Nie przypadkiem Anioła Stróża Polski upamiętniono właśnie w Przemyślu. To tam 3 maja 1863 roku na ulicy pojawił się ktoś, kogo przypadkowi przechodnie uznali za anioła. Jednym z nich był Józef Dąbrowski, kolega ze stancji Bronisława Markiewicza, przyszłego błogosławionego, założyciela zgromadzenia michalitów. On to zaalarmował o tym przyjaciela. „Zadyszany i cały blady wpada do mej izby i ze wzruszeniem opowiada mi, że z całym gronem kolegów spotkał na ulicy jakiegoś niezwykłego młodzieniaszka wiejskiego lat 16. Był ubrany w białą siermięgę, przepasaną pasem, z różańcem w ręku, z obliczem rozpromienionym, z wielkim przejęciem i uniesieniem ducha opowiadał dziwne rzeczy, dotyczące Polski i świata całego” – wspominał po latach Bronisław Markiewicz. 


Uwagę gapiów zwróciły szlachetne rysy i nienaganny język młodzieńca, które dziwnie kontrastowały z jego chłopskim strojem. On sam mówił w uniesieniu, prorokując o przyszłości ojczyzny. Zebrani usłyszeli o jakiejś wszechświatowej wojnie, o wskrzeszeniu Polski i o jej wielkiej przyszłości. Józef Dąbrowski zapytał młodzieńca, jakie ma dowody na prawdziwość swoich przepowiedni, a tamten wziął go na bok i „odkrył mu tajniki jego duszy”. Dąbrowski, zszokowany faktem, że nieznajomy zna jego najskrytsze tajemnice, zaalarmował Markiewicza, który prawdopodobnie dołączył do zbiegowiska, gdzie młodzieniec powtórzył mu swoje proroctwa. Usłyszał też o „polskim kapłanie, który z całym zaparciem się i poświęceniem odda się duszpasterstwu wśród ludu, który uda się na południe do wielkiego męża Bożego, a wróciwszy po latach, założy pod Karpatami zgromadzenie zakonne oddane wychowaniu opuszczonej i bezdomnej młodzieży, którego zakłady rozszerzą się na całą Polskę i na cały świat, wydadzą uczonych i świętych”. 


Markiewicz podczas studiów uległ wpływom prądów ateistycznych i wówczas był niewierzący – ale spotkanie z tajemniczym młodzieńcem odmieniło go. Nie przypuszczał wtedy, że to on miał być kapłanem, założycielem zgromadzenia. „W ten dzień powziąłem postanowienie poświęcić się zupełnie Bogu w stanie kapłańskim na pracę krzyżową dla dobra Ojczyzny i świata całego, nie wiedząc jednak, że jedna z głównych ról przypadnie mnie. Jednakowoż sposób postępowania i plan cały pracy mojej duchownej aż do tej chwili natchniony mi jest w on dzień przez Anioła, który w postaci 16-letniego chłopięcia wiejskiego, biało ubranego, ukazał się mojemu przyjacielowi” – relacjonował po latach. 


Ksiądz Bronisław Markiewicz był przekonany, że nieznajomy, który zmienił bieg jego życia, jest Aniołem Stróżem Polski, utożsamianym przez niego z wodzem zastępów anielskich archaniołem Michałem.


Krążę
zawsze dookoła 


Liczne kontakty z aniołami miał św. ojciec Pio. Ojciec Agostino, jego długoletni spowiednik i kierownik duchowy, odwiedził kiedyś zakonnika w jego rodzinnym domu, gdzie ten przebywał z powodów zdrowotnych. Dotarł tam o trzeciej w nocy. Okazało się, że drzwi wejściowe były otwarte. „Czego mam się bać? Są tu przecież aniołowie strzegący domów. Zawsze śpię przy otwartych drzwiach i niczego się nie obawiam” – wyjaśnił o. Pio zdziwionemu przybyszowi. 


Ojciec Pio spośród niebieskich duchów w największej zażyłości był ze swoim stałym towarzyszem. „Po Bogu i Matce Bożej Anioł Stróż jest dla mnie najbliższym przyjacielem na ziemi” – wyznał kiedyś. Opisywał go jako odbicie potęgi Boga. „Warto oddać się świadomie pod opiekę własnego Anioła Stróża i prosić go o pomoc w tym, co nas przerasta i przeraża, choćby było to tak banalne jak budzenie. Nie lękajmy się posyłać go do osób, które liczą na naszą pomoc” – zalecał. Twierdził, że Anioł Stróż nieraz płakał, gdy Pio nie chciał słuchać „jego wskazań, które były wyrazem woli Bożej”. Kapucyn także potrafił stróżowi swoje powiedzieć. Kiedyś doświadczył takiej furii złych duchów, że myślał, że tego nie przeżyje. „Zwróciłem się do mojego anioła, lecz on celowo się spóźniał. W końcu przyleciał do mnie, śpiewając Bogu hymny swoim anielskim głosem. Ostro zganiłem go za zwłokę, kiedy tak żarliwie wołałem o pomoc. Aby go ukarać, umyślnie nie stanąłem z nim twarzą w twarz, chcąc utrzymać go na dystans. Biedak w końcu zwrócił moją uwagę swym płaczem i kiedy stanąłem blisko przed nim, zrozumiałem, że chciał mnie przeprosić. »Jestem zawsze blisko ciebie, mój ulubieńcze – powiedział do mnie – i krążę zawsze dookoła ciebie! Moje uczucie do ciebie nie wygaśnie nawet wraz z twoją śmiercią!«” – relacjonował święty swojemu kierownikowi. 


Towarzysz ojca Pio stopniowo miał coraz więcej pracy. „Zadanie mojego Anioła Stróża jest na pewno większe od czasu, gdy ma wobec mnie także obowiązek nauczyciela i tłumacza z obcych języków” – pisał kapucyn, który znał tylko włoski i łacinę. Dzięki temu Pio mógł spowiadać i pisać listy w wielu językach, co potwierdzali liczni świadkowie. 


Anioł Stróż pomagał ojcu Pio demaskować oszustwa złego ducha i odpowiadał na wiele pytań dotyczących jego rozwoju duchowego. „Jezus dozwala na te ataki złego ducha, bo w swojej dobroci uznaje cię za miłego sobie i chce, byś się do Niego upodobnił w niedostatkach pustyni i opuszczenia, ogrodu i krzyża” – wyjaśnił mu kiedyś przyczynę diabelskich agresji. 


Odbicie
majestatu


Przytoczone przykłady to tylko niewielki wycinek ogromnej rzeczywistości relacji ludzi z aniołami. Kontakty z nimi miało wielu świętych, ale nie jest to doświadczenie zarezerwowane tylko dla nich. Duchowa wrażliwość na obecność niebiańskich duchów wynika z bliskiej relacji z Bogiem. Aniołowie zawsze odbijają Boży majestat, dlatego doświadczenie ich obecności oznacza Bożą łaskę. Nie musi to być obecność namacalna – człowiek, który się modli, pozna ją w duszy.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.