O prawicy na rozdrożu

Trzeba dobrze głosować i trzeba wpływać na tych, 
na których głosujemy.

O prawicy na rozdrożu

W ważnej wypowiedzi po ogłoszeniu wyborów kardynał Grzegorz Ryś przypomniał, że „katolik nie powinien przykładać ręki do liberalizacji prawa aborcyjnego”. To nadzwyczaj ważne stwierdzenie ze względu na treść i kontekst. Treść przypomina ciążący na wszystkich państwach i siłach politycznych obowiązek ochrony życia, od którego nie dyspensuje żaden „pluralizm”. Wyborczy kontekst zaś – że wykonując władzę wyborczą (bo akt wyborczy jest aktem władzy), decydujemy o życiu innych i ponosimy za to odpowiedzialność. Ryzykiem jest tu nie tylko niewłaściwość opinii, ale decyzje, które bezpośrednio kształtują życie wszystkich żyjących pod wspólną suwerennością Rzeczypospolitej. Jak uczy „Pacem in terris” (por. art. 52), władza demokratyczna pochodzi od Boga jak każda inna, bo jak każda – Bogu podlega. Nie trzeba mocniejszego wyjaśnienia obowiązku dobrego, odpowiedzialnego głosowania, i nie trzeba większej przestrogi przed złym i nieodpowiedzialnym.


Bogumił Łoziński w ciekawej recenzji mojej książki „Prawica na rozdrożu” dziwi się, że w swych „notatkach przedwyborczych” od pierwszej do ostatniej strony apeluję o głosowanie na prawicę, a jednocześnie krytycznie analizuję politykę partii, które prawicę mniej czy bardziej reprezentują. Odniosłem też wrażenie, że mój katalog propozycji prawicowych autor recenzji uznaje za dość przypadkowy. W istocie jest prosty. 


Realna prawica to ci, którzy mogą być potrzebni, aby stworzyć rząd chroniący Polskę przed zrzekaniem się suwerenności i rewolucją przeciw cywilizacji życia i rodziny; to również ci, którzy – jeśli sprawy wzięły zły obrót – mogą to hamować. A więc – Prawo i Sprawiedliwość, Konfederacja i z zastrzeżeniami Polskie Stronnictwo Ludowe. Na czym jednak polega problem z tymi partiami? 


PiS zbudował podstawową siłę prawicy; dzięki poparciu, którym dysponuje, jest w ogóle szansa (choć nie pewność) prawicowej większości. Z drugiej jednak strony, skupiony na prowadzonej przez siebie walce o konsolidację władzy – regularnie lekceważy postulaty zgłaszane ze strony środowisk, które go popierały.


Konfederacja chciała być ideową prawicową alternatywą dla PiS, ale na końcu stała się jedynie alternatywą wyborczą, i to bardzo częściową (o czym świadczy po prostu arytmetyka). Niemniej jednak jest czynnikiem „dywersyfikacji prawicowego wyboru”, więc tym samym nakłania PiS do większego słuchania swoich wyborców.


I wreszcie PSL, które z reguły nie chciało rządzić z prawicą, ale działając po drugiej stronie politycznego sporu, zapobiegło nadaniu statusu prawnego związkom nierodzinnym (w tym homoseksualnym) i niewątpliwie było czynnikiem zachowania w naszej konstytucji podstawowych wartości społecznych. Jednak sojusz z ruchem Szymona Hołowni każe się zastanowić, czy choćby tę wyżej wskazaną misję będzie kontynuować.


A czym w swej istocie, w świetle klasycznej filozofii chrześcijańskiej, powinny być partie polityczne? Tym właśnie, o czym mówi nasza konstytucja: ciałami pośredniczącymi, przez które możemy wpływać na życie państwa. Z tego zaś wynika, że swe postulaty, oczekiwania, oceny powinniśmy kierować przede wszystkim do tych, na których głosujemy. Właśnie dlatego, że na nich głosujemy.


Recenzent „Prawicy na rozdrożu” przypisuje mi „idealizm” chyba tylko dlatego, że realny proces polityczny analizuję z perspektywy zasad. A że to robię – Bogumił Łoziński zakłada, że ów „idealizm” w polityce, gdy sam ją prowadziłem, „mimo głoszenia jak najbardziej godnych poparcia wartości” na pewno „nie przekładał się na wysokie poparcie społeczne”. Otóż ten domysł historyczny jest błędny. W swej działalności politycznej wielokrotnie dowiodłem, że dla polityki zasad można zbudować poparcie społeczne. W wyborach do Sejmu I kadencji, jako młody poseł, zdobyłem najwięcej głosów w okręgu, więcej niż rzecznik rządu Andrzej Zarębski i wicemarszałek Sejmu Józef Zych. Potem kierowałem dwoma urzędami konstytucyjnymi. Pod koniec mej działalności politycznej wygrałem wybory do Parlamentu Europejskiego z miejsca w środku listy, z którego „normalnie” wyborów europejskich się nie wygrywa. Przytaczam tutaj te fakty nie dla polemiki, ale by przestrzec młodych polityków przed zabobonem „zgubnego idealizmu”. Idąc pod prąd, trzeba być gotowym na trudności i porażki, 
ale wygrywać też można. Oczywiście, że nie zawsze, ale za to naprawdę.•

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.