USA: Euforia po zabiciu bin Ladena

PAP

publikacja 02.05.2011 09:01

Patriotyczna euforia ogarnęła Amerykę na wiadomość o śmierci Osamy bin Ladena. Tysiące ludzi wyszły na ulice miast w USA, by świętować historyczne wydarzenie. W pierwszych komentarzach przewiduje się szybsze zakończenie wojny w Afganistanie.

USA: Euforia po zabiciu bin Ladena Nowojorczycy świętują śmierć bin Ladena w "strefie zero", w której do 11 września 2001 stały wieżowce World Trade Center ANDREW GOMBERT/PAP/EPA

Tłumy wypełniły Pennsylvania Avenue przed Białym Domem w Waszyngtonie. Skandowano: "USA, USA", wznoszono gwiaździste sztandary i śpiewano hymn narodowy. Wśród zebranych byli liczni weterani wojny w Afganistanie, gdzie przez prawie 10 lat po zamachu 11 września 2001 roku bezskutecznie poszukiwano szefa Al-Kaidy.

Tysiące ludzi wypełniły Times Square w Nowym Jorku. Tłumy przyszły także na Ground Zero na dolnym Manhattanie - miejsce, gdzie po staranowaniu przez samoloty porwane przez Al-Kaidę zwaliły się wieżowce World Trade Center, grzebiąc pod gruzami prawie 3000 ludzi.

"To dla nas zamknięcie pewnego rozdziału" - mówili ludzie na Ground Zero.

Wiadomość o zlikwidowaniu bin Ladena wywołała pierwsze komentarze o dalekosiężnych i politycznych implikacjach tego wydarzenia. Pojawiają się opinie, że przybliża to moment zakończenia wojny w Afganistanie.

"Zabicie bin Ladena nie oznacza kresu walki z terroryzmem islamskim, ale stwarza dla prezydenta (Baracka) Obamy okazję, by powiedzieć, że +misja jest wykonana+ i przyspieszyć wycofywanie wojsk z Afganistanu" - powiedział w telewizji Fox News czołowy konserwatywny publicysta Charles Krauthammer.

Informację o zabiciu bin Ladena potwierdził na krótko przed północą w niedzielę (czasu lokalnego) prezydent USA w specjalnym oświadczeniu wygłoszonym w Białym Domu. "Mały oddział złożony z Amerykanów przeprowadził tę operację. Po wymianie ognia, zabili oni Osamę bin Ladena" - powiedział amerykański prezydent.

Według najnowszych wiadomości z Pentagonu, operacja miała miejsce w niedzielę o godz. 15:40 czasu waszyngtońskiego (21:40 czasu polskiego).

"Tej nocy możemy powiedzieć rodzinom, które straciły swoich bliskich w wyniku terroru Al-Kaidy, że sprawiedliwości stało się zadość" - oświadczył Obama.

Oddział USA nie poniósł żadnych strat i zabezpieczył zwłoki przywódcy Al-Kaidy. Badania DNA dowiodły jego tożsamości. Wraz z nim zginęło kilka osób z jego otoczenia, m.in. jego syn.

Śmierć 54-letniego bin Ladena była wynikiem operacji sił specjalnych i CIA. Przywódca Al-Kaidy zginął w rezydencji otoczonej murem z drutem kolczastym w miejscowości Abbottabad, 50 km na północ od Islamabadu - stolicy Pakistanu. Operacja trwała 40 minut. Uczestniczyło w niej około 40 komandosów marynarki wojennej (Navy Seals), wysłanych helikopterami z Afganistanu. Bin Ladena wezwano do poddania się, ale odmówił, i wtedy rozpoczęto atak.

Początkowo informowano, że starcie miało miejsce w Islamabadzie.

Akcja była wynikiem zebrania informacji wywiadowczych o tym, gdzie ukrywa się bin Laden. Współpracowały przy tym władze pakistańskie. Obama podziękował prezydentowi Pakistanu Asifowi Alemu Zardariemu.

W placówkach dyplomatycznych USA na całym świecie zarządzono alert w obawie przed ewentualnymi odwetowymi zamachami terrorystycznymi. Departament Stanu ostrzegł o tym także Amerykanów wyjeżdżających za granicę.

Wszystkie stacje telewizyjne w USA przerwały swoje programy, aby podać wiadomość o zabiciu bin Ladena. Przywódca organizacji odpowiedzialnej za atak terrorystyczny na USA 11 września zginął prawie 10 lat po tym zamachu.

Oświadczenia złożyli także byli prezydenci: George W. Bush i Bill Clinton.

"Jest to niezwykle ważny moment nie tylko dla rodzin tych, którzy zginęli 11 września 2001 r., lecz także dla ludzi na całym świecie, którzy chcą budować wspólną przyszłość pokoju, wolności i współpracy" - oświadczył Clinton.

Według relacji telewizyjnych, ludzie w całym kraju przekazywali sobie nawzajem historyczną wiadomość przez telefon, internet, Twittera i inne elektroniczne media. Rodziny ofiar 11 września gratulowały sukcesu amerykańskim oddziałom specjalnym.

Zlikwidowanie Bin Ladena - podkreślają komentatorzy - to kolosalny sukces amerykańskiego wywiadu i sił zbrojnych. W USA porównuje się to wydarzenie do zwycięstwa w II wojnie światowej. Po ataku 9/11 terrorysta był najbardziej znienawidzonym człowiekiem od czasów Hitlera.

Niektórzy wyrażają opinię, że jest to także osobisty sukces Obamy, który dał zielone światło do operacji ryzykownej, gdyż mogła ona nie przynieść powodzenia.

Przez 9 lat po ataku 11 września wojska USA bezskutecznie poszukiwały bin Ladena. Według początkowych doniesień, miał on przebywać w Afganistanie w rejonie Tora Bora przy granicy z Pakistanem. Potem administracja USA wielokrotnie powtarzała, że nie wiadomo, gdzie jest bin Laden.

"Zabicie bin Ladena oznacza zakończenie wojny z terroryzmem. Powinno się to ogłosić. Nikt nie jest w stanie go zastąpić" - powiedział w telewizji CNN Peter Bergen, jeden z najwybitniejszych specjalistów od terroryzmu, który w przeszłości rozmawiał z przywódcą Al-Kaidy.

Osobistością numer 2 w Al-Kaidzie jest Ajman az-Zawahiri, lekarz pochodzący z Egiptu. Uchodzi on za mózg organizacji i jest autorem wielu jej oświadczeń wideo i audio.

Republikański senator Richard Lugar, jeden z największych autorytetów w Kongresie w sprawach międzynarodowych, przestrzegł przed przedwczesnym zakończeniem walki z terroryzmem islamskim. "Śmierć Osamy bin Ladena to dobra wiadomość, ale w żaden sposób nie eliminuje groźby terroryzmu. Amerykanie muszą pozostać czujni, by grupy terrorystyczne nie zdobyły broni masowego rażenia" - oświadczył senator.

Komentuje się także fakt, że bin Laden nie zginął w przygranicznych, górskich regionach Pakistanu, tylko niedaleko stolicy. Zdaniem komentatorów, powstają pytania, dlaczego udało mu się ukrywać w zaludnionej okolicy, gdzie go wytropiono.

Z Pakistanu napływają doniesienia, że niektórzy agenci wywiadu tego kraju, sympatyzujący z ekstremistami islamskimi, mogli wiedzieć, gdzie przywódca Al-Kaidy przebywa, ale zataili tę informację.