Hollywoodzkie standardy i wiara na cenzurowanym

Edward Kabiesz

|

GN 37/2023

publikacja 14.09.2023 00:00

W przekonaniu lewicy wolność słowa ma być ulicą jednokierunkową.

Kevin Sorbo w filmie  „Bóg nie umarł”. Kevin Sorbo w filmie „Bóg nie umarł”.
Materiały prasowe

Kiedyś był gwiazdą. Tytułowa rola w realizowanym w latach 1994–1995 serialu „Herkules” przyniosła mu gigantyczną popularność. Serial doczekał się sześciu sezonów, a na fali jego popularności powstały dwa inne, w których pojawiały się postacie z „Herkulesa”. Jednym z nich jest „Xena: wojownicza księżniczka”, który zyskał szczególne uznanie społeczności LGBT, co nie spodobało się Herkulesowi, czyli Kevinowi Sorbo występującemu w roli herosa. Po zakończeniu emisji „Herkulesa” aktor nie zagrał już w żadnej większej produkcji filmowej.

To zaszkodzi twojej karierze

W tym roku aktor w wywiadzie dla stacji Fox News powiedział, że jego kariera w Hollywood załamała się, kiedy zaczął publicznie mówić o swojej wierze i poglądach politycznych. W mediach społecznościowych Sorbo podkreślał, że jest chrześcijaninem i konserwatystą. W pewnym momencie filmowej kariery aktora doszło do tego, że jego menedżer i agent zerwali z nim współpracę, wyjaśniając, że z tego właśnie powodu nie mogą załatwić mu kontraktów. „Kiedy zacząłem podkreślać swoje konserwatywne przekonania, a zawsze byłem konserwatystą, żona powiedziała, że to zaszkodzi mojej karierze… I rzeczywiście zaszkodziło. Ale dzięki Bogu istnieje również niezależny świat, który zapewnia mi zajęcie” – mówił Sorbo w wywiadzie i dodał: „Nie rozumiem tego krzyku o tolerancję i wolność słowa, jaki słyszymy ze strony lewicy. W ich przekonaniu ta wolność słowa ma być ulicą jednokierunkową. Dlaczego nie możemy na ten temat prowadzić otwartego dialogu? To dziwne, że musimy toczyć takie bitwy. A przecież mam przyjaciół wśród liberałów i ateistów. I potrafimy z sobą rozmawiać”. Sorbo doszedł do wniosku, że stał się ofiarą kultury odrzucenia, która bezwzględnie karze wykluczeniem z danego środowiska każde odstępstwo od narzucanej przez nie normy. Tą normą jest poprawność polityczna, która rozpanoszyła się w Hollywood. Przykładem są chociażby osławione parytety wprowadzane przez Amerykańską Akademię Filmową, od których zależy, czy film może startować w wyścigu do Oscara. Aktor oczywiście sobie jakoś poradził dzięki wspomnianemu w wywiadzie „niezależnemu światu”, czyli prężnie rozwijającemu się w Stanach Zjednoczonych nurtowi kina związanego ze środowiskami chrześcijańskimi. Te chrześcijańskie studia filmowe, z których część działa od dłuższego czasu, a inne pojawiają się i znikają po realizacji jednego projektu, w porównaniu z hollywoodzkimi gigantami dysponują nieproporcjonalnie małymi budżetami. Nie przeszkodziło im to jednak w osiągnięciu spektakularnych sukcesów komercyjnych, czego przykładami „Bóg nie umarł”, w którym Sorbo grał profesora Radissona, „Niebo istnieje naprawdę” i oczywiście przodująca w tej statystyce „Pasja”.

Facebook zablokował konto

Sorbo, którego rodzina pochodzi z Norwegii, urodził się w 1958 roku w Minnesocie. Jego matka była pielęgniarką, a ojciec nauczycielem w gimnazjum. Oboje byli luteranami. Sorbo studiował marketing i reklamę, by zdobyć pieniądze na czesne, pracował jako model, wkrótce też pojawił się w popularnych serialach telewizyjnych stacji ABC. Zanim otrzymał rolę w serialu „Herkules”, wcielił się w postać mitologicznego bohatera w kilku telewizyjnych filmach fantasy. W 1997 roku po raz pierwszy wystąpił w roli głównej w filmie kinowym. Był nim „Kull zdobywca” w reżyserii Johna Nicolelli, również film z gatunku fantasy. Kilka razy wcielił się również w bohaterów gier wideo. Dopiero w 2013 roku Sorbo ujawnił, że w 1997 roku, między piątym a szóstym sezonem serialu „Herkules”, miał trzy udary, a swoją chorobę oraz drogę powrotu do zdrowia opisał w książce pod nieco przydługim tytułem „Prawdziwa siła: moja podróż od Herkulesa do zwykłego śmiertelnika i jak bliskość śmierci uratowała mi życie”. Od 1998 roku żyje w szczęśliwym związku z aktorką Sam Jenkins. Małżeństwo doczekało się trójki dzieci.

Sorbo jest jedną z niewielu osób w Hollywood, które otwarcie mówią o swojej wierze. Jest chrześcijaninem i nie ukrywa swoich prawicowych poglądów, co w tamtejszym środowisku nie przysparza mu popularności. Oczywiście tu również są ludzie, którzy twierdzą, podobnie jak prezydent Biden, że są np. katolikami, ale otwarcie wspierają aborcję czy ruchy LGBT. Sorbo w wielu wywiadach mówił, że zawsze był chrześcijaninem, regularnie uczęszczał do kościoła, a w gimnazjum poznał przesłanie, jakie niesie z sobą Biblia. Naraził się środowisku również z innych powodów. W 2014 roku bronił w mediach Mela Gibsona przed zarzutami, że „Pasja” była filmem antysemickim. Głośno sprzeciwia się aborcji, popiera Trumpa, no i jest przeciwnikiem noszenia maseczek w czasie epidemii. W 2021 roku Facebook zablokował jego konto.

„Nikt nie jest doskonały, przeszedłem też przez okres prób i błędów, a moja wiara doświadczała przypływów i odpływów” – powiedział w wywiadzie dla portalu Blaze. Dodał, że nie uważa się za część Hollywood, bo „gardzi jego polityką”, nie odpowiadają mu panujące tam trendy ideologiczne i liberalny charakter proponowanej przez środowisko rozrywki. W ostatnich latach Sorbo zajmuje się reżyserią. Uniezależnił się od wielkich hollywoodzkich gigantów, zakładając wraz z żoną własną firmę Sorbo Studios, która zajmuje się produkcją opartych na wierze i przyjaznych rodzinie programów rozrywkowych. W październiku na ekrany wejdzie reżyserowany przez niego film „Cud we wschodnim Teksasie”.

Nie tylko Sorbo

Kevin Sorbo nie jest jedynym aktorem „poszkodowanym” z powodu swoich przekonań religijnych czy politycznych, oczywiście tych prawicowych. Kilka lat temu rozgłos zyskała historia amerykańskiego aktora telewizyjnego i filmowego Neala McDonougha, który jest katolikiem i również padł – jeżeli można tak to określić – ofiarą swojej religijności. Zagrał w kilkudziesięciu filmach, w tym tak znanych jak „Raport mniejszości”, „Kapitan Ameryka”, świetne kreacje stworzył też w „Kompanii braci” czy „Nowojorskich gliniarzach”. W 2010 roku zwolniono go z pracy na trzy dni przed rozpoczęciem zdjęć do serialu „Kanalie”. Jego honorarium opiewało na milion dolarów, ale 44-letni wówczas aktor oświadczył producentom, że nie zagra w scenach miłosnych, bo kolidują z jego wiarą i wartościami rodzinnymi, jakim hołduje. Kontrakt zerwano. „Po tym wydarzeniu nie mogłem zdobyć pracy, bo wszyscy uważali mnie za religijnego fanatyka… Znalazłem się w strasznej sytuacji” – stwierdził w wywiadzie dla magazynu „Closer Weekly”.

Aktorów, którzy z powodów religijnych czy moralnych nie godzą się na wszystko, czego wymagają od nich twórcy, jest o wiele więcej. Ich zasady stoją w sprzeczności z tym, co prezentuje współczesne kino. Nie ułatwia im to kariery. Jednak, jak wskazują przykłady Jamesa Caviezela czy Andy’ego Garcíi, mogą oni osiągnąć sukces, choć ma on swoje granice. Trzymając się twardo swych zasad, z pewnością tracą dużo w sferze materialnej, ponieważ często rezygnują z lukratywnych kontraktów. Żaden z nich jednak nie żałuje tego wyboru.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

TAGI: