Zamachy stanu i kryzys demokracji w Afryce. Przyczyna i prognozy

Maciej Legutko

|

GN 37/2023

publikacja 14.09.2023 00:00

30 sierpnia w Gabonie obalono prezydenta Alego Bongo Ondimbę. To już ósmy zamach stanu w Afryce w ciągu ostatnich trzech lat.

Po zamachu stanu na tymczasowego prezydenta Gabonu został zaprzysiężony generał Brice Oligui Nguema. Po zamachu stanu na tymczasowego prezydenta Gabonu został zaprzysiężony generał Brice Oligui Nguema.
CHRIST DARCEL /epa/pap

Rządzącemu Gabonem od czternastu lat Alemu Bongo Ondimbie nie było dane cieszyć się z trzeciego wyborczego zwycięstwa. Głosowanie odbyło się 26 sierpnia, 30 sierpnia oficjalnie ogłoszono wygraną dotychczasowego prezydenta. Parę godzin później doszło jednak do przewrotu. Ali Bongo i jego rodzina zostali umieszczeni w areszcie domowym. Rzecznik wojskowej junty uzasadnił zamach „poważnym kryzysem instytucjonalnym, politycznym, gospodarczym i społecznym” oraz korupcją i fałszerstwami wyborczymi. 31 sierpnia nowym przywódcą kraju ogłosił się generał Brice Oligui Nguema – wcześniej dowódca Gwardii Republikańskiej. 4 września został zaprzysiężony na tymczasowego prezydenta Gabonu. Zapowiedział przywrócenie demokratycznych porządków i rozpisanie nowych wyborów, nie podał jednak konkretnych dat. Gabon jest szóstym krajem w Afryce, gdzie od 2020 r. wojskowi dokonali przewrotu. Dwa miesiące temu pucz miał miejsce w Nigrze, a wcześniej w Sudanie, Gwinei, Mali (dwa razy) i Burkina Faso (też dwa razy). W tym czasie wojny domowe przetoczyły się również przez Czad i Etiopię, nieudane zamachy stanu odbyły się w Gambii i Gwinei Bissau, a w Tunezji prezydent rozwiązał parlament i de facto wprowadził dyktatorskie rządy. Po dwóch dekadach względnej stabilności demokracja w Afryce znalazła się w kryzysie. Skuteczność dotychczasowych przewrotów i bierność organizacji międzynarodowych sprawiają, że kolejne zamachy stanu są, jak się wydaje, kwestią czasu.

Koniec dynastii Bongo

Gabon był dotychczas postrzegany jako jeden z bardziej stabilnych krajów Afryki – omijały go wojny domowe oraz islamski terroryzm. Od momentu uzyskania niepodległości miał tylko trzech prezydentów. Pierwszym był Leon M’ba. Zastąpił go Omar Bongo, który osiągnął status najdłużej urzędującego prezydenta w historii Afryki – u władzy pozostawał przez 42 lata. Po jego śmierci w 2009 r. rządy objął syn, Ali Bongo. Wyniki gabońskich wyborów były z góry znane i służyły tylko usankcjonowaniu kolejnych kadencji.

Entuzjastyczna reakcja obywateli na przewrót pokazuje jednak, że w kraju panowało zmęczenie rządami „dynastii” Bongo. Nikt nie odpowiedział na apel nagrany przez przebywającego w areszcie domowym prezydenta, by „zrobić hałas” w jego obronie.

Choć Gabon ma jedne z największych w Afryce złóż ropy naftowej, bogate zasoby surowców (m.in. największą na świecie kopalnię manganu) i niewielką jak na standardy tego kontynentu populację (2,3 mln mieszkańców żyjących na terytorium niewiele mniejszym od Polski), poziom życia pozostaje niski. Jedna trzecia społeczeństwa wegetuje poniżej granicy ubóstwa, a bezrobocie wśród młodych wynosi prawie 40 proc.

Rządy klanu Bongo stanowiły przykład stereotypowej afrykańskiej kleptokracji. Przeprowadzone w 2009 r. śledztwo organizacji Transparency International France wykazało, że rządząca Gabonem rodzina posiada we Francji i USA 39 nieruchomości w najdroższych lokalizacjach (centrum Paryża, Lazurowe Wybrzeże), 70 kont bankowych oraz samochody o łącznej wartości 1,5 mln euro. Państwowa telewizja w Gabonie wyemitowała po puczu materiał z zatrzymania grupy wysokiej rangi urzędników, którzy trzymali w rezydencjach walizki wypchane pieniędzmi. Prezydent Bongo niezmiennie cieszył się jednak poparciem Zachodu, zwłaszcza Francji, która w Gabonie utrzymuje swoją bazę wojskową oraz ma udziały w kluczowych kopalniach i w spółce zarządzającej jedyną w kraju linią kolejową.

Wiele wskazuje jednak na fasadowość puczu w Gabonie. Opozycja wyraziła radość z obalenia Bongo, ale wezwała do przedstawienia planu przekazania władzy przez wojsko. Generał Nguema stwierdził jednak, że nie zamierza się spieszyć z rozpisaniem wyborów, aby „nie powtórzyć błędów z przeszłości”. W przeciwieństwie do wcześniej nieznanych na świecie przywódców puczów w Gwinei czy Burkina Faso Nguema od lat znajdował się blisko centrum władzy. Jest spokrewniony z rodziną Bongo, służył jako szef ochrony Omara Bongo, a następnie pracował jako attaché obrony w gabońskich ambasadach w Senegalu i Maroku. Inaczej niż przy ostatnich zamachach stanu w krajach zachodniej Afryki, wojskowi nie zapowiadają zmiany zagranicznych sojuszów ani nie szafują zbytnio antyzachodnią retoryką. Media wspominają, że sam Nguema też bogacił się razem z rządzącą rodziną i posiada rezydencje w USA i Francji.

„Zaraźliwe” zamachy stanu

Przewrót w Gabonie można wpisać w ogólnoafrykański trend rosnącej liczby zamachów stanu i kryzysu demokracji. Najważniejszą przyczyną tego stanu rzeczy jest spowolnienie ekonomiczne. Pandemia koronawirusa w 2020 r. zakończyła okres optymizmu co do rozwoju gospodarczego Afryki, łączne PKB krajów kontynentu skurczyło się wówczas o 1,8 proc. Drugim ciosem był wybuch wojny na Ukrainie i związane z tym zakłócenia w dostawach żywności oraz wzrost inflacji. Spowodowało to wolniejszą niż pierwotnie zakładano odbudowę gospodarek po pandemicznym tąpnięciu. Prognozuje się na rok 2023 wzrost o 3,9 proc., co nie zaspokoi aspiracji wciąż szybko rosnącej populacji kontynentu. Najwolniej rozwijającą się jego częścią jest Afryka Subsaharyjska, gdzie doszło do prawie wszystkich ostatnich zamachów stanu. Bieda, bezrobocie i skorumpowanie rządzących sprawiały, że większość przewrotów początkowo była witana z radością i powszechnym poparciem.

Kolejną przyczyną fali zamachów stanu jest słabość afrykańskich demokracji. W krajach, które zaznały ostatnio przewrotów, jak Gwinea czy Gabon, demokratyczne instytucje pełniły fasadową rolę. Wyniki wyborów były z góry znane, a rządzący dekadami prezydenci zmieniali konstytucje, by w świetle prawa móc zaliczać kolejne kadencje. Przy tak specyficznie rozumianej „demokracji” do przeprowadzenia skutecznego puczu wystarczało opanowanie pałacu prezydenckiego i umieszczenie przywódcy państwa w areszcie domowym.

Prezydent Ghany (jednej z najbardziej ugruntowanych demokracji zachodniej Afryki) Nana Akufo-Addo ostrzegał w 2022 r., że „zamachy stanu są zaraźliwe”. Jego obawy okazały się słuszne, gdyż przewroty w zachodniej Afryce występują w sąsiadujących ze sobą krajach. Wojskowe junty zawiązują sojusze polityczne i wzajemnie się wspierają. Tak dzieje się obecnie w Mali, Gwinei, Burkina Faso i Nigrze.

Jeszcze jednym czynnikiem napędzającym przewroty jest sprzyjające im środowisko międzynarodowe: bierność regionalnych organizacji politycznych oraz rywalizacja mocarstw. Przewrót w Nigrze okazał się kompromitacją dla ECOWAS (Wspólnoty Gospodarczej Państw Afryki Zachodniej). Zaraz po obaleniu demokratycznie wybranego prezydenta Mohammeda Bazouma organizacja wystosowała ultimatum, grożąc zbrojną interwencją w razie nieprzywrócenia Bazouma do władzy. Puczyści zignorowali ostrzeżenie, po ich stronie opowiedziały się Mali i Burkina Faso. ECOWAS ostatecznie nic nie zrobiła, co oznacza zachętę do podobnych działań dla kolejnych potencjalnych watażków.

Niestabilność Afryki to także skutek narastającej rywalizacji o wpływy na kontynencie między USA, Rosją i Chinami. Puczyści wiedzą, że po początkowych, rytualnych słowach potępienia przez światowe potęgi nastąpi zakulisowa rywalizacja o ich względy. Wojskowi z Mali, Burkina Faso i Nigru zerwali sojusze z Francją i zabiegają o polityczno-militarne wsparcie z Rosji. Natomiast w Gabonie generał Nguema najprawdopodobniej pozostanie sojusznikiem Paryża.

Dinozaury w niebezpieczeństwie

Pucz w Gabonie może zdestabilizować całą środkową Afrykę. We wszystkich krajach sąsiadujących z Gabonem rządzą starzejący się autokraci: w Kamerunie 90-letni Paul Biya (u władzy od 1982 r.), w Gwinei Równikowej 81-letni Teodoro Obiang (u władzy od 1979 r.), a w Kongu 80-letni Denis Sassoum Nguesso (u władzy od 1997 r.). Wszędzie panuje klimat do wystąpień społecznych, bo choć każdy z tych krajów posiada bogate zasoby cennych minerałów, poziom życia jest w nich niski, za to ich przywódcy zgromadzili ogromne bogactwa w zagranicznych bankach i nieruchomości w najdroższych miastach Europy. Problem dotyczy niemal całego kontynentu. Długa jest lista ubogich krajów Afryki rządzonych przez opływające w bogactwa polityczne dinozaury. Jak podaje „The Guardian”, średni wiek mieszkańca Afryki to 19 lat, za to średni wiek afrykańskiego prezydenta – 63 lata.

Na nieszczęście dla Afryki żaden z zamachów stanu, do których doszło w ciągu ostatnich trzech lat, nie przyniósł rzeczywistej poprawy sytuacji ekonomicznej ani stanu bezpieczeństwa, na co liczyły popierające przewroty społeczeństwa. Nigdzie nie doszło też do zapowiadanego przez wojsko przekazania władzy w ręce cywilów i odbudowy demokratycznych instytucji. Konsekwencje przelewającej się przez Afrykę fali przewrotów już odczuwa Europa w postaci powracającego kryzysu migracyjnego.•

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
TAGI: