BRICS – antyzachodni sojusz nabiera rozmachu

Maciej Legutko

|

GN 36/2023

publikacja 07.09.2023 00:00

BRICS – porozumienie Brazylii, Rosji, Indii, Chin oraz RPA, które od nowego roku poszerzy się o kolejnych sześciu członków, przybiera coraz bardziej antyzachodni charakter.

W Johannesburgu liderzy BRICS mówili o przyjęciu do tej organizacji  kolejnych sześciu państw. W Johannesburgu liderzy BRICS mówili o przyjęciu do tej organizacji kolejnych sześciu państw.
KOPAN O TIAPE /EPA/pap

Założony w 2009 roku sojusz BRICS (nazwa pochodzi od pierwszych liter krajów członkowskich) przez lata traktowany był jako „papierowy tygrys” na arenie międzynarodowej. Z jednej strony skupiał trzy mocarstwa atomowe oraz kraje reprezentujące razem 40 procent ludności globu i jedną czwartą światowego PKB. Z drugiej strony różnice między członkami BRICS sprawiały, że współpraca w ramach tej struktury nie była intensywna. Sytuację zmieniły narastające napięcia na linii Chiny–USA oraz inwazja Rosji na Ukrainę. Moskwa i Pekin postanowiły zacieśnić współpracę w ramach BRICS, nadać tej organizacji antyzachodni charakter i poszerzyć jej grono. Celem jest stworzenie alternatywy dla zdominowanych przez Zachód struktur, takich jak G20, Międzynarodowy Fundusz Walutowy czy Bank Światowy.

Pierwszy krok w tym kierunku został wykonany na szczycie w Johannesburgu, który odbywał się od 22 do 24 sierpnia. Ogłoszono na nim, że do BRICS od 1 stycznia 2024 dołączą Zjednoczone Emiraty Arabskie, Arabia Saudyjska, Iran, Egipt, Etiopia oraz Argentyna. Przemawiający na szczycie Xi Jinping i Władimir Putin (pojawił się tylko on-line) tryumfalnie zapowiadali zmierzch politycznej i ekonomicznej dominacji Zachodu. Jaka przyszłość rysuje się przed BRICS i czy rzeczywiście stanie się on realną siłą na arenie międzynarodowej?

Wspólny cel, różne interesy

Po czternastu latach istnienia organizacji BRICS nastał moment, w którym wszyscy członkowie zgodzili się na dynamizację jej rozwoju. Każdy ma w tym jednak nieco inny interes. Xi Jinping – najsilniejsza polityczna figura w tym sojuszu – chce wykorzystać BRICS do ugruntowania chińskiej pozycji lidera „globalnego Południa”, który ostatecznie podważy amerykańską dominację polityczno-gospodarzą. Wybrzmiewało to w nieco patetycznych wypowiedziach Xi Jinpinga w Johannesburgu: „Zmiany na świecie postępują w nowym kierunku i zmierzają do punktu krytycznego, bieg historii ukształtują podejmowane przez nas decyzje”.

Rosja widzi z kolei BRICS jako narzędzie do przełamywania politycznej i gospodarczej izolacji, w jakiej się znalazła po agresji na Ukrainę. W przyszłym roku to Rosja będzie gospodarzem kolejnego szczytu BRICS i znowu będzie mogła pokazać przed światem, że zachodnie sankcje i polityczny bojkot nie działają. Moskwa wiąże też z BRICS nadzieje na omijanie sankcji gospodarczych. To Rosjanie najczęściej powtarzali w Johannesburgu apele o dedolaryzację międzynarodowej wymiany handlowej. Władimir Putin przekonywał podczas swojego wystąpienia on-line na szczycie, że proces ten jest „nieodwracalny” i „nabiera tempa”.

Inne motywy kierują Brazylią i Indiami. Prezydent Lula da Silva podkreślał na szczycie, że „nie chce stanowić przeciwwagi dla G7, G20 czy Stanów Zjednoczonych”. Antyzachodnich deklaracji unikał też Narendra Modi. Oba kraje obawiają się, że konflikt na Ukrainie oraz rywalizacja chińsko-amerykańska mogą przerodzić się w nową zimną wojnę, w której nie chcą uczestniczyć ani opowiadać się po żadnej ze stron. Modi i Lula da Silva widzą BRICS jako alternatywę nie dla Zachodu, tylko dla konfrontacyjnej, dwublokowej polityki międzynarodowej. Nawiązują tym samym do wymyślonej w Indiach po II wojnie światowej koncepcji Ruchu Państw Niezaangażowanych, opowiadających się przeciwko zimnowojennej rywalizacji USA i ZSRR.

Republika Południowej Afryki ma z kolei, jak się wydaje, najbardziej ambicjonalne podejście do rozwoju BRICS. Choć kraj ten od wybuchu pandemii koronawirusa nie wyszedł z gospodarczego kryzysu (obecnie zmaga się z zapaścią sektora energetycznego skutkującą wielogodzinnymi odcięciami prądu), to ostatnio rośnie jego pozycja na arenie międzynarodowej. Prezydent Cyril Ramaphosa zręcznie rozgrywa na swoją korzyść globalną rywalizację Zachodu z Chinami i Rosją. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy był goszczony z honorami m.in. przez prezydentów Bidena, Putina, Zełeńskiego i Xi Jinpinga. Stał się też nieformalnym rzecznikiem krajów Afryki w konflikcie Rosja–Ukraina, firmując ich propozycje pokojowe. Szczyt w Johannesburgu był zwieńczeniem okresu wzrostu znaczenia międzynarodowego RPA.

kierunek antyzachodni

Pierwsze rozszerzenie BRICS zostało ogłoszone jako przełomowe wydarzenie na arenie międzynarodowej. Decyzja rodziła się jednak w bólach. W deklaracji końcowej z Johannesburga jest mowa o „konsensusie na temat kryteriów i procedur rozszerzenia” – szczegóły nie zostały jednak podane do opinii publicznej. Z przebiegu obrad wynika, że atmosfera musiała być napięta: zarówno XI Jinping, Lula da Silva, jak i Narendra Modi notowali niezapowiedziane nieobecności na poszczególnych wydarzeniach szczytu. Parokrotnie opóźniano konferencję prasową, na której ostatecznie ogłoszono nowych członków.

Media informowały, że zainteresowanie dołączeniem do BRICS deklarowało około 40 państw, z czego 22 złożyły formalną prośbę o członkostwo. Dobór nowych członków to zapowiedź bardziej konfrontacyjnego kursu względem USA. Świadczy o tym przede wszystkim zaproszenie do BRICS Iranu. Przed Teheranem otwierają się szersze możliwości omijania sankcji gospodarczych. Prezydent Mohammed Raisi już stwierdził, że to zapowiedź schyłku amerykańskiej dominacji. W polityce zagranicznej Iranu momentalnie można było zaobserwować większą asertywność. 27 sierpnia dyrektor Irańskiej Agencji Energii Atomowej zapowiedział kontynuowanie prac nad wzbogacaniem uranu.

Dołączenie do BRICS Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Arabii Saudyjskiej to kolejny sygnał oddalania się tych państw od USA i zastępowanie Ameryki przez Chiny w roli głównego rozgrywającego w Zatoce Perskiej. Proces ten przyspieszył od momentu inwazji Rosji na Ukrainę. Zaproszenie Egiptu też stanowi próbę wciągnięcia go w orbitę rosyjsko-chińskich wpływów. Co jakiś czas do mediów dostają się informacje świadczące o tym, że wokół tego kraju trwa zacięta rywalizacja dyplomatyczna. W kwietniu ogłoszono, że USA odniosły na tym polu sukces. Rosja była bliska zakupu dużej ilości poradzieckiej broni od egipskich sił zbrojnych, ale ostatecznie wsparcie militarne z Kairu powędrowało na Ukrainę. Natomiast zaproszenie Etiopii i Argentyny to ukłon w stronę RPA i Brazylii. Oba kraje zabiegały o zwiększenie w BRICS reprezentacji swoich kontynentów.

Ważne jest nie tylko to, kto dołączył, ale też kto nie został zaproszony do BRICS. O członkostwo zabiegały m.in. Indonezja oraz Wietnam. Choć to ludne i silne gospodarczo państwa, których udział pozwoliłby jeszcze mocniej podkreślać propagandowo znaczenie organizacji, to jednak decydujący był sprzeciw Chin. Państwo Środka niechętnie patrzy na wzmacnianie przez USA swoich wpływów w Azji Południowo-Wschodniej. Xi Jinping nie chce w BRICS krajów z tej części świata, którą traktuje jako najważniejszą arenę konfrontacji z Amerykanami.

Ostrzeżenie dla USA

Doradca Bezpieczeństwa Narodowego Prezydenta USA Jake Sullivan oficjalnie bagatelizował fakt rozszerzenia i dynamizacji BRICS. Stwierdził: „To bardzo zróżnicowany zbiór krajów o różnych poglądach na kluczowe kwestie”. Ofensywa dyplomatyczna BRICS i przyciągnięcie uwagi opinii publicznej przebiegiem szczytu w Johannesburgu nie zmienia faktu, że za wcześnie na nazywanie tej organizacji istotnym podmiotem na arenie międzynarodowej. Nie wiadomo też, jak pierwsze w historii rozszerzenie wpłynie na spoistość tej organizacji. Nie zniknęły przecież podziały między jej członkami – konflikt graniczny między Chinami a Indiami czy rywalizacja między ZEA i Arabią Saudyjską a Iranem. Z drugiej strony widać jednak, że BRICS zyskuje na atrakcyjności. Wzrosła ona po większym skoncentrowaniu się tej organizacji na programie ekonomicznym – ekspansji założonego przez BRICS banku rozwoju New Development Bank oraz wspieraniu programów mających na celu zmniejszanie zależności międzynarodowej wymiany handlowej od dolara. W kuluarach szczytu w Johannesbugu dyskutowano nawet o stworzeniu własnej waluty, ale do tego jeszcze daleka droga.

Stany Zjednoczone już na najbliższym szczycie G20 w Indiach (9–10 września w New Delhi) zapowiadają polityczną kontrakcję i większe zaangażowanie w pomoc rozwojową dla „globalnego Południa”.

Szczyt w Johannesburgu pokazał między innymi, że Chiny są najważniejszym i najbardziej atrakcyjnym partnerem dla krajów „globalnego Południa”, a polityczna izolacja Rosji ogranicza się tylko do świata zachodniego. Bez wątpienia dla BRICS był to też sukces propagandowy. Jednakże większość ambitnych planów tej organizacji jest daleka od realizacji, a kierunek jej rozwoju wydaje się trudny do przewidzenia. •

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.