Abp Adam Szal: Ulmowie wołają o wrażliwość ludzką. O to, aby być po prostu człowiekiem

Bogumił  Łoziński Bogumił Łoziński

|

GN 36/2023

publikacja 07.09.2023 00:00

O znaczeniu wyniesienia na ołtarze rodziny Ulmów dla współczesnych mówi metropolita przemyski abp Adam Szal.

Abp Adam Szal: Ulmowie wołają o wrażliwość ludzką. O to, aby być po prostu człowiekiem Romek Koszowski /foto gość

Bogumił Łoziński: Co mówi nam Pan Bóg przez wyniesienie na ołtarze rodziny Ulmów?

Abp Adam Szal: W czasie procesu beatyfikacyjnego Stolica Apostolska zapytała, dlaczego dopiero teraz wystąpiliśmy z prośbą o beatyfikację rodziny, która zginęła w 1944 r. Odpowiedzieliśmy, przytaczając różne argumenty, ale tak do końca ta odpowiedź mnie nie satysfakcjonowała, zresztą to pytanie chodziło za mną od dawna. Gdy w 2017 r. wystąpiłem o wyłączenie rodziny Ulmów z procesu grupy męczenników II wojny światowej, nie przypuszczałem, że Pan Bóg doprowadzi tak szybko do decyzji Franciszka o beatyfikacji. Odczytuję to wyniesienie na ołtarze, po prawie 80 latach od ich śmierci, jako znak czasu dany nam przez Boga. Moje przeświadczenie potwierdził kard. Robert Sarah, gdy podczas pobytu w Rzymie wraz z księdzem postulatorem rozmawiałem z nim o beatyfikacji Ulmów. Kardynał powiedział, że jest to katecheza dla współczesnego świata, który odchodzi od ideału życia we wspólnocie rodzinnej, małżeńskiej, sakramentalnej. Kolejnym takim znakiem jest dla mnie pewien drobny szczegół. Zastanawialiśmy się, jaką datę ich liturgicznego wspomnienia zaproponować Stolicy Apostolskiej. Jako oczywisty narzucał się dzień ich męczeńskiej śmierci, ale to jest okres Wielkiego Postu, dzień przed uroczystością Zwiastowania Pańskiego. Przyszła nam myśl, aby ich liturgiczne wspomnienie było obchodzone w rocznicę ślubu Józefa i Wiktorii, która przypada 7 lipca. Sprawdziliśmy w kalendarzu liturgicznym, czy nie ma jakiejś uroczystości czy święta, i okazało się, że nie. Stolica Apostolska ten dzień zaaprobowała. To jest dla mnie potwierdzenie, że w beatyfikacji Ulmów chodzi o rodzinę, która jest wyzwaniem dla współczesnego świata, gdyż z kryzysu rodziny rodzą się inne problemy, jak chociażby związek z Kościołem, życie sakramentalne czy powołania.

Skąd wzięła się tak głęboka wiara członków tej rodziny, która doprowadziła ich do oddania życia za Chrystusa?

Z zewnątrz życie religijne możemy ocenić na podstawie czynów. W przypadku Ulmów takim heroicznym czynem była gotowość na konsekwencje przyjęcia rodzin żydowskich do swojego domu. Wiemy, że oni się modlili, praktykowali, zawarli sakrament małżeństwa, ochrzcili dzieci, angażowali się w życie społeczne i religijne w swojej miejscowości. Pięknym przykładem ich życia religijnego, o którym wiemy z zeznań Stanisławy Kuźniar, która była matką chrzestną jednego z ich dzieci, jest to, że Józef wieczorem klękał z dziećmi do modlitwy. Drugim obrazem, bardzo przemawiającym mi do serca, jest fotografia, którą wykonał, przedstawiająca Wiktorię pochyloną nad zeszytem czy też książką dziecka i uczącą go stawiać pierwsze litery, a może czytać. Miała czas dla dziecka, dlatego po beatyfikacji my powinniśmy mieć czas na duszpasterstwo dla rodziny.

W jaki sposób można wykorzystać przykład rodziny Ulmów w kształtowaniu współczesnej rodziny?

Przykład ich życia może służyć jako inspiracja do szacunku wobec życia dziecka nienarodzonego. Może także być zachętą do tego, aby w trudnych warunkach życia młodzi ludzie poznali urok życia sakramentalnego, szczególnie sakramentu małżeństwa. Ulmowie mieli bardzo trudne warunki materialne, na które nałożyła się wojna. Przed jej wybuchem kupili pięć mórg ziemi na wschodzie Polski, teraz to teren Ukrainy. Józef nawet je obsiał, chcieli się tam przenieść, by mieć większe gospodarstwo. Jednak wybuchła wojna i stracili tę ziemię, zostali w małym domku z dziećmi, a od połowy wojny z prześladowanymi Żydami, którzy zapukali do ich domu. To nie rozbiło ich życia rodzinnego, ale scementowało je, a dziś w obliczu różnych trudności, gdy małżonkowie się pokłócą, zapominają o przysiędze „...i nie opuszczę cię aż do śmierci”. W tych trudnościach materialnych Józef był bardzo rzutki, zajmował się wieloma sprawami. Przy tym był człowiekiem otwartym na działalność społeczną, z której słynęły okolice Markowej. Działalność społeczna na rzecz innych to kolejne wyzwanie dla nas. Przykład Ulmów jest też bardzo ważny w wychowaniu dzieci, dlatego zapraszam je i młodzież do odwiedzenia Markowej.

Ogłoszenie Ulmów błogosławionymi oznacza, że będąc blisko Boga, wstawiają się u Niego za nas. O co według Księdza Arcybiskupa oni modlą się teraz?

Gdy rozważaliśmy wyłączenie Ulmów z procesu beatyfikacyjnego grupy męczenników II wojny światowej, wybrałem się do Markowej i z ówczesnym proboszczem, już nieżyjącym ks. Stanisławem Ruszałą, zastanawialiśmy się, jak w tej sprawie postąpić. Zaproponowałem mu, aby założył w parafii księgę próśb i podziękowań, które wierni kierowali do Ulmów. Taka księga powstała. Obecnie została uruchomiona strona internetowa – ulmowie.pl, na której również można umieszczać prośby i podziękowania dla Ulmów. Okazuje się, że najwięcej próśb jest związanych z rodziną: o stworzenie dobrej rodziny, o jej uzdrowienie, o potomstwo, o pokonanie konfliktów. Można powiedzieć, że Ulmowie są w niebie orędownikami rodzin i dzieci.

Wyjątkowość tej beatyfikacji polega też na tym, że wyniesione na ołtarze zostaje nienarodzone dziecko. Co Pan Bóg chciał nam przez to powiedzieć?

W opisie powołania proroka Jeremiasza znajdujemy stwierdzenie Boga: „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, już cię znałem”. Była to więc osoba, a nie zlepek komórek, osoba, która w zamyśle Bożym ma jakąś misję do spełnienia. Beatyfikacja nienarodzonego dziecka Ulmów, które zostało zamordowane wraz z całą rodziną, jest krzykiem o szacunek dla życia dzieci, które jeszcze się nie urodziły, o dobrą opiekę dla matek spodziewających się dzieci, o to, aby szanować każde życie.

Ulmowie nie byli jedynymi, którzy na tym terenie pomagali Żydom. Jacy byli mieszkający tam ludzie?

Tamtejsi mieszkańcy charakteryzują się wielką gospodarnością, zaradnością, pomysłowością, miłością do ziemi, gospodarstw, miłością do wiary i do Kościoła. Na pewno wielkim szokiem było dla nich to, że nagle okupanci zaczynają dyskryminować ich znajomych, sąsiadów, bo Żydzi też mieszkali w Markowej. Na pewno mieli dylemat, czy ryzykować, czy ich przyjąć, czy odmówić. Dla mnie uderzające jest to, że, jak mówią badania historyczne i świadkowie, mimo zamordowania rodziny Ulmów i przechowywanych przez nich Żydów, w tym samym czasie w Markowej w 10 miejscach było ukrywanych ok. 20 Żydów, i oni przetrwali. Nikt ich nie wypędził, nie powiedział: „Idźcie sobie, bo chcemy żyć, bo mamy małe dzieci”. Chciałbym przytoczyć historię Stefanii Podgórskiej i jej siostry Heleny. W czasie niemieckiej okupacji w domu w Przemyślu, w którym mieszkały, w schowku na strychu od 1942 r. przechowały 15 Żydów. Stefania miała 17 lat, a jej siostra 11. Na dodatek naprzeciwko tego domu był szpital Wehrmachtu, a jakby tego było mało, Niemcy, widząc, że dom ma tylko dwie lokatorki, dokwaterowali im dwie niemieckie pielęgniarki. Mimo to wszyscy Żydzi ocaleli. To było misterium. Za jakiś czas jeden z ocalałych Żydów wrócił do tego domu. Widząc go, Stefania spytała, czy znowu ma go przechowywać, a on się jej oświadczył. Wzięli ślub, do 1961 r. mieszkali w Polsce, a potem wyjechali do USA. Stefania zmarła w 2018 r.

Mieszkańcy archidiecezji przemyskiej okazali wielką pomoc uchodźcom wojennym z Ukrainy. Czy tę pomoc Ukraińcom można porównać do postawy Ulmów?

W czasie ucieczki Ukraińców przed wojną częstym gościem w Przemyślu był kard. Konrad Krajewski, który przyjeżdżał z pomocą od Ojca Świętego. Wielokrotnie rozmawialiśmy o rodzinie Ulmów, jeszcze przed obradami komisji teologicznej, komisji kardynałów i decyzji o beatyfikacji. Powiedziałem wówczas do kard. Krajewskiego, że Ulmowie mogą być patronami tych, którzy pomagają uchodźcom, bo w czasie II wojny światowej Żydzi byli uchodźcami. Dlatego porównanie postawy Ulmów do pomocy, jaką okazujemy dziś uciekającym przed wojną, uważam za trafione.

Czy beatyfikacja rodziny Ulmów, przykład ich życia i męczeńskiej śmierci mogą mieć znaczenie dla ludzi niewierzących?

Na pewno. Jeden ze świadków, który żył w tamtych czasach, stwierdził, że nie może zrozumieć, w jaki sposób człowiek, konkretnie chodziło mu o żandarma niemieckiego, może strzelać do dzieci i zabijać je. I powiedział znamienne słowa, że to już nie jest człowiek. Fundamentem relacji międzyludzkich jest godność człowieka. W dzisiejszym świecie, w którym nie brakuje zła, Ulmowie wołają o wrażliwość ludzką, o to, aby być po prostu człowiekiem, aby nie powtórzyło się to, że „ludzie ludziom zgotowali ten los”. Każdy może upaść, ale dobro możemy wykrzesać nawet u tych, których uważamy za nieprzyjaciół. •

Abp Adam Szal

Doktor teologii, od 2016 roku metropolita przemyski. Wcześniej był m.in. rektorem Wyższego Seminarium Duchownego w Przemyślu, a potem biskupem pomocniczym przemyskim.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.