Cień tego, co było kiedyś

Kilkanaście dni temu rosyjska sonda Łuna 25 rozbiła się o powierzchnię Księżyca. Czy mnie to martwi? Ani trochę.

Cień tego, co było kiedyś

Porażka Łuny 25 była kolejną z długiej serii porażek rosyjskiego podboju kosmosu. Rosja nie ma pieniędzy, nie rozwija nowoczesnych technologii, brakuje jej specjalistów, a ci, którzy zostali, są fatalnie opłacani. Żeby zrobić cokolwiek niestandardowego i ambitnego w kosmosie, Roskosmos potrzebuje wsparcia innych agencji kosmicznych. Przy Łunie 25 pracowano z europejską agencją ESA, ale ta współpraca z powodu wojny została zerwana.

Lądowanie na Księżycu jest skomplikowane, ale Rosjanie polegli na prostym etapie przygotowawczym do właściwego lądowania. Podobne manewry wykonuje się w kosmosie... rutynowo, chociażby w sąsiedztwie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Czy mnie porażka Łuny 25 cieszy? Nie. Uważam, że takie kraje jak Rosja powinny być odcięte od wszelkich międzynarodowych projektów naukowych. Nie przekonuje mnie argument, że powinno się je zapraszać do międzynarodowych gremiów, bo to je może ucywilizować albo przeciągnąć na stronę państw demokratycznych. Historia nie zna takich przypadków. Zna za to wiele takich, gdzie międzynarodowa współpraca, także naukowa, była wykorzystywana do wzmacniania ich potencjału militarnego. Tak przez lata było z Chinami. Duże słowa o współpracy, która ma nas budować, podlewane ogromnymi kontraktami, na których zarabiał świat biznesu, doprowadziły do sytuacji, w której – głównie dzięki amerykańskim patentom i licencjom – Pekin wybudował potęgę zagrażającą także Ameryce.

Dzisiaj jedynym partnerem, na którego Rosja – nie tylko w kosmosie – może liczyć, są właśnie Chiny. Być może misja Łuny 25 miała pokazać Pekinowi, że Rosjanie wciąż wiele mogą w kosmosie znaczyć. Nie, już niewiele mogą. Ale może Chińczycy i tak się skuszą. Współpraca technologiczna, szczególnie w kontekście kosmosu, a więc także komunikacji, elektroniki, w tym chipów, których Rosja nie potrafi budować, czyli również obrazowania satelitarnego czy rozwijania środków przenoszenia oraz awioniki – taka współpraca, pomiędzy Pekinem i Moskwą byłaby bardzo niepożądana z punktu widzenia świata demokratycznego.

Związek Radziecki był pierwszą, a potem drugą potęgą kosmiczną świata. Jako pierwszy wyleciał w kosmos, jako pierwszy umieścił tam człowieka, jako pierwszy lądował na Wenus i jako pierwszy doleciał do Marsa. Wiele razy lądował na Księżycu i miał swoją własną stację kosmiczną. Dzisiejszy program kosmiczny Moskwy to zaledwie cień tego, co było kiedyś.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.