GPT i „Polski Rejtan”

Kto i jak opowie naszą historię następnym pokoleniom? A może CO, a nie KTO?

GPT i „Polski Rejtan”

Takie pytania przyszły mi do głowy w trakcie fascynującej dyskusji zorganizowanej przez Fundację im. Janusza Kurtyki w Belwederze. Dr Leszek Bukowski z Uniwersytetu Warszawskiego i Jan Barbacki z AGH w przystępny sposób wyjaśnili, skąd biorą się odpowiedzi sztucznej inteligencji (AI), w tym na takie pytania jak np.: „Czy Polacy mordowali Żydów w czasie II wojny?” albo „Czym była rzeź wołyńska?”. Przytoczone odpowiedzi AI na te akurat pytania są wynikiem nie tylko przeczesania całego zasobu internetu, ale także swoistego treningu, jakim kolejne modele zastosowań AI poddawane są przez ludzi z kilku amerykańskich korporacji, które są właścicielami sztucznej inteligencji. Nie tylko Polska, ale cała Europa (UE) nie ma w tej dziedzinie nic konkurencyjnego. Trening polega, jeśli dobrze zrozumiałem, nie tylko na tym, by maszyna uczyła się coraz szybciej i lepiej dobierać treści do zamówienia, ale także na tym, czego nie wolno jej powiedzieć przeciętnym miliardom użytkowników. Oczywiste jest, że chodzi na przykład o to, by nie powiedziała nam, jak skonstruować bombę, którą wysadzimy w powietrze nasz zakład pracy, choć mogłaby zaleźć takie informacje, albo jak zhakować komputer sąsiada. Ktoś jednak wytrenował również dostępne modele AI, zwane GPT, by odmówiły na przykład odpowiedzi na pytanie o rzeź wołyńską, bo to „kwestia kontrowersyjna”, a w dodatku może wywołać nienawiść na tle narodowościowym. Ktoś czy coś trenuje sztuczną inteligencję w duchu tak czy inaczej rozumianej politycznej poprawności. Z troski o nas.

I nie chodzi o żadną teorię spiskową. Chodzi o to, że wiedza, zwłaszcza w dziedzinach podatnych na ideologiczne interpretacje – w tym wiedza o historii – nie wynika tutaj z „obiektywnych” algorytmów, tylko z tego, co jest dostępne w internecie, co jest wysoko uplasowane, a nie zepchnięte na dno przez jego wyszukiwarki, jak również z hierarchii akademickich, mierzonych w sposób, do którego próbujemy się dostosować.

Jaki to sposób? Interesujące światło rzuciła na to prof. Ewa Domańska, najwybitniejsza dziś metodolog polskiej historiografii. Przytoczyła listy rankingowe najbardziej uznanych (na podstawie cytowań) historyków światowych oraz polskich. Na tej pierwszej liście z Polski bardzo wysoko są dwa nazwiska: Jan Tomasz Gross (miejsce 7) i Barbara Engelking (12). Powód do dumy? Może bardziej do zadumy. Hierarchia przyswaja i promuje tych, którzy wpisują się w model zainteresowania Polską jako siedzibą krwiożerczego antysemityzmu, skansenem prymitywnego nacjonalizmu, opartego na nieprzezwyciężonym dziedzictwie katolickich uprzedzeń.

Niepokojąca staje się wizja, w której politycznie poprawna wersja opowieści o naszej przeszłości, o tym, co tworzyło naszą kulturową tożsamość, będzie powszechną strawą umysłów rozradowanych z powodu łatwości, z jaką samodzielne poszukiwanie wiedzy zastąpić może nam sztuczna inteligencja, która napisze za nas wypracowanie i odpowie na każde pytanie.

Zastanowiłem się nad tym oglądając w Teatrze Telewizji spektakl „Praski Rejtan”, według prozy Piotra Zaremby. To świadectwo pamięci o istocie komunistycznego zniewolenia, a zarazem o znaczeniu i kosztach oporu wobec stalinowskiego „walca historii”. Kompletnie nie pasuje do opowieści AI, do narracji najczęściej cytowanych historyków światowych. To wyjątkowa we współczesnej kulturze obrazkowej próba przypomnienia fenomenu powojennej popularności Stanisława Mikołajczyka i nadziei pokolenia tych, co nie zdążyli na powstanie warszawskie (jak jeden z bohaterów tego dramatu – Jan Olszewski). Znakomitym pomysłem wydało mi się przemienienie spektaklu w swoistą śpiewogrę. Zwłaszcza rap po wejściu Mikołajczyka na scenę (w znakomitej interpretacji Adama Woronowicza) – daje, jak się to mówiło w moim pokoleniu – „czadu”. Całość pozostaje smutna i zarazem bardzo potrzebna. Zwłaszcza z dzisiejszej perspektywy, kiedy wydaje się, że młodszemu pokoleniu można już wmówić wszystko o tym, co było przed laty. Można nawet wmówić, że stalinizm był „emancypacją” ze „struktur i przesądów” starego świata – takich jak honor, niepodległość, wierność przysiędze.

Nie możemy poddać się dobrze wytrenowanym algorytmom. Nie wolno załamywać rąk, trzeba przypominać wszystkimi innymi środkami, w możliwie przyswajalny dla nowych pokoleń sposób, „jak to naprawdę było”. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.