Dlaczego „Imperium Zła” wróciło? Prof. Andrzej Nowak: Tak naprawdę nigdy nie zostało pokonane

Andrzej Grajewski

|

GN 35/2023

publikacja 31.08.2023 00:00

Profesor Andrzej Nowak w swej najnowszej książce analizuje wpływ historycznego dziedzictwa rosyjskich myślicieli, historyków oraz polityków na Władimira Putina. W tym kontekście stawia tezę, odwołując się do sławnego określenia Związku Sowieckiego przez prezydenta Reagana, że „Imperium Zła” wróciło.

Dlaczego „Imperium Zła” wróciło? Prof. Andrzej Nowak: Tak naprawdę nigdy nie zostało pokonane Karol Makurat /REPORTER/east news

Szkice zebrane w książce pt. „Powrót »Imperium Zła«” pozwalają wskazać na trwałe, nieomal niezmienne od stuleci wzory ideowo-polityczne decydujące o tym, że kolejni władcy Rosji, działając w zupełnie odmiennych epokach, dokonywali podobnych wyborów. Prowadzili politykę agresji, zniewolenia oraz budowania sfer wpływów, traktowanych jako przysługująca Rosji przestrzeń pod jej nadzorem. Jako pierwszy opisał to zjawisko prof. Jan Kucharzewski z Uniwersytetu Warszawskiego w swej głośnej wielotomowej książce, zatytułowanej „Od białego do czerwonego caratu”. Profesor Andrzej Nowak, mistrz syntezy i wielkiej narracji, idzie jego śladami, prowadząc rozważania aż do czasów współczesnych. Opowiada nie o dziejach, rozumianych jako zbiór faktów, wydarzeń i dat, ale o losach idei, które przez wieki inspirowały Rosjan. W centrum tej wielowątkowej opowieści (wszystkich wątków nie jestem w stanie omówić) stoi refleksja o przyczynach agresywności Rosji. Inaczej rzecz ujmując, pytanie to sprowadza się do tego, dlaczego największe państwo na świecie, które nigdy nie było w stanie zagospodarować nawet niewielkiej części swych zasobów naturalnych, prowadzi zaborczą, imperialną wojnę, burząc bezpieczeństwo i ład światowy.

Misja cywilizacyjna i religijna

Analizując publikacje rosyjskich historyków i polityków, prof. Nowak stawia tezę, że jednym z ważniejszych elementów skłaniających Rosjan do agresywnego działania, jest ich przekonanie o nadzwyczajnej misji, jaką ich kraj ma do spełnienia w świecie. Częścią tego poglądu jest przekonanie o nieuchronności starcia z Zachodem, nie tylko w wymiarze gospodarczym czy politycznym, ale wręcz egzystencjalnym. Rosja, przekonują od stuleci rosyjscy myśliciele, to nie jest zwykły twór polityczny, który ma swoje interesy, sojuszników i przeciwników. Rosja, w odróżnieniu od innych światowych mocarstw, ma misję. Tworzy alternatywną wobec Zachodu cywilizację, która w założeniach jest elementem pluralizmu w świecie.

Inną składową imperialnej ideologii jest pogląd, że Rosja ma moralne prawo dominowania nad światem słowiańskim. To przekonanie odnosiło się nie tylko do narodów, które na przestrzeni wieków nie zdołały stworzyć własnych trwałych form państwowych, jak Białorusini czy Ukraińcy, ale także do Polaków. „Tylko u boku Rosji Polska ma znaczenie” – przekonywali różni rosyjscy myśliciele, uzasadniający panowanie nad znaczną częścią obszaru naszego państwa. „Dla nas jesteście Paryżem – pisali – dla Zachodu prowincją, rynkiem zbytu. Wybierając Zachód, skazujecie się na wieczne naśladownictwo, bez szans zbudowania czegoś własnego, oryginalnego, co rzekomo miało być możliwe u boku Rosji”. Oczywiście ten wywód, ciekawie analizowany w książce prof. Nowaka, ma się nijak do realiów życia Polaków pod zaborem rosyjskim, a później w obozie komunistycznym. W tej koncepcji nie jest jednak ważne to, czy my w to wierzymy, ale to, że wierzą w to Rosjanie.

Nieprześniony sen o imperium

Dla rosyjskiej myśli politycznej od kilkuset lat kluczowym pojęciem jest „imperium”. Pierwszy w swej retoryce użył go w XVI wieku car Iwan IV, zwany Groźnym. Chciał zjednoczenia słowiańskich narodów pod swoim berłem, aby możliwa była budowa „imperium świętoruskiego”, wzorowanego na modelu Świętego Imperium Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Wtedy sformułował coś, co dzisiaj nazwalibyśmy doktryną wyzwalania ziem ruskich. W istocie była to prawosławna rekonkwista, zmierzająca do przejęcia panowania przez Moskwę nad narodami spoza jej terytorium. Ofiarą tej polityki stały się tereny Wielkiego Księstwa Litewskiego, będącego częścią Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Faktem jest, że Rosji, w odróżnieniu od innych mocarstw kolonialnych, udało się zbudować jednolitą przestrzeń geopolityczną i wytworzyć na niej pewną wspólną przestrzeń kulturalną, do której w swej polityce odwołuje się także dzisiaj. W tym kontekście należy rozumieć również słowa Putina, dowodzącego w swych wykładach i przemówieniach, że jego jedynym celem nie jest zabranie choćby jednej piędzi obcej ziemi, ale wyłącznie przywrócenie ziem „ruskich” pod zwierzchnictwo Moskwy. Zresztą jego oferta skierowana jest nie tylko do krajowych odbiorców, ale i do Zachodu. W ocenie prezydenta Rosji rozpad Związku Sowieckiego oznaczał bowiem kres wielkiego ładu, zapewniającego światu pokój i bezpieczeństwo. Małe kraje, powstałe na tym obszarze, Zachodowi owej stabilizacji nie zapewnią, ale będą źródłem ciągłego niepokoju, problemów i wojen. Dlatego jeśli Ameryka uzna hegemonię Rosji nad tym obszarem – przekonuje Putin - uzyska wiarygodnego partnera, a współpraca tych dwóch ośrodków może doprowadzić do prawdziwego końca historii, gdyż wszystko zostanie ostatecznie zdefiniowane.

Trzeci Rzym i Krym

Istotnym czynnikiem napędzającym te idee było również przekonanie o sakralnym charakterze tej misji Rosji. Już w XVI wieku ihumen Filoteusz z ławry pskowskiej, pisząc do cara, przekonywał go, że Rosja zginie, jeśli porzuci swą wielką, cywilizacyjną i religijną misję. „Dwa Rzymy upadły, a trzeci (Moskwa) stoi, czwartego nie będzie”. Wystąpienie Filoteusza oraz jego licznych naśladowców stale budowało opozycję, między nami – jedynymi strażnikami wiary chrześcijańskiej – a katolicyzmem, papiestwem, czy wręcz całą cywilizacją łacińską, która we współczesnej odmianie nazywana jest „zgniłym Zachodem”.

Obrona prawosławia była ważnym imperatywem rosyjskiej polityki w kolejnych wiekach, a często także pretekstem do ingerowania w sprawy krajów ościennych. Cytowany w książce prof. Aleksandr Pandurin, wybitny współczesny rosyjski filozof i myśliciel polityczny, pisze, że istotą rosyjskiej idei jest mesjanizm, powołanie do odpowiedzialności za innych.

Myśląc o wątkach religijnych w rosyjskiej myśli politycznej, trudno nie wspomnieć, jak ważną rolę odegrały one w agresji na Ukrainę. Jak przypomina Andrzej Nowak, zanim „zielone ludziki” w lutym 2014 roku pojawiły się na Krymie, kilka dni wcześniej na Kremlu zebrali się historycy, aby razem z prezydentem Rosji debatować o chrzcie księcia kijowskiego Włodzimierza w 988 roku, który według podań miał się dokonać w greckim Chersonezie Taurydzkim na Krymie. Do opinii publicznej poszedł z tych obrad komunikat, że Krym jest chrzcielnicą i kolebką państwowości Świętej Rusi, a więc wydarzenia, które nastąpiły później, były jedynie dochodzeniem „historycznych praw Rosji” do półwyspu. Dodajmy, że obrona wiernych należących do Patriarchatu Moskiewskiego przed rzekomymi prześladowaniami ze strony banderowców była jednym z formalnych uzasadnień „specjalnej operacji wojskowej”.

Miejsce Ukrainy

W projekcie imperialnym szczególne miejsce, podkreśla prof. Nowak, przypadało Ukrainie. Rosyjscy politycy już na podstawie wyników spisu powszechnego z 1905 roku zauważyli, że bez udanej, pełnej asymilacji Ukraińców – „Małorusinów”, jak określała ich propaganda rosyjska – do projektu „wielkiej Rosji” nie będzie on mógł być realizowany, gdyż sami Rosjanie znajdą się w mniejszości w tak skonstruowanym imperium. W podobny sposób rozumuje Putin, stale odwołując się do różnych map i specyficznie interpretowanych faktów historycznych, aby uzasadnić prawa Rosji do dominacji nad obszarem współczesnej Ukrainy. Bez panowania nad Ukrainą, przekonuje prezydent Rosji, nigdy już nie będziemy imperium. To jest prawdziwy sens trwającej od lutego 2014 roku rosyjskiej agresji na Ukrainę, której pierwszym etapem było zajęcie Krymu, a później nastąpiła próba opanowania jej wschodnich terytoriów, co skończyło się zajęciem części Donbasu. Kulminacją zaś tego procesu była agresja w pełnej skali wojskowej, która nastąpiła w lutym 2022 roku. Putin, słusznie przekonuje prof. Nowak, realizując ten plan, jest wyrazicielem odwiecznych rosyjskich dążeń i interesów i także dlatego cieszy się tak wielkim społecznym poparciem. Rosjanie są przekonani, że jeśli wojny z Ukrainą nie zakończą na własnych warunkach, ich kraj czeka rozpad, gdyż klęska wyzwoli drzemiące we wnętrzu Rosji siły odśrodkowe. I nigdy już Rosja nie będzie imperium.

Na tytułowe pytanie, dlaczego „Imperium Zła” wróciło, prof. Nowak odpowiada, że tak naprawdę nigdy nie zostało pokonane. Pomimo rozpadu Związku Sowieckiego przetrwało w głowach rosyjskiej elity, która potrafiła tęsknotę za imperium skutecznie zaszczepić w umysłach znacznej części swych obywateli. Tych, których nie udało się przekonać, jak np. Czeczeńców, walczących w latach 90. ubiegłego wieku o swą niepodległość, zabito, inni natomiast musieli uciekać z kraju bądź siedzą w więzieniach i łagrach, jak Nawalny i wielu jemu podobnych.

Błyskotliwa analiza prof. Nowaka niestety nie skłania do optymistycznych wniosków i snucia prognoz o rychłym zakończeniu wojny na Ukrainie i powrocie do świata, który nieodwracalnie skończył się 24 lutego 2022 roku.•

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.