Posłowie służą do Mszy

Stefan Sękowski

publikacja 27.04.2011 15:13

Rozmowa z kapelanem parlamentarzystów

Posłowie służą do Mszy ks. Jacek Dzikowski Jakub Szymczuk / GN

Stefan Sękowski: Ksiądz bywa na galerii sejmowej?

Ks. Jacek Dzikowski: - Tak, przy okazji ważnych uroczystości. Przy zaprzysiężeniu posłów, prezydenta, podczas uroczystego posiedzenia sejmu, czy zgromadzenia narodowego.

Obraz prac i debat sejmowych jest przygnębiający. Posłowie albo się kłócą, albo w ogóle nie ma ich na Sali posiedzeń.

- Sala posiedzeń to tak naprawdę sala głosowań. Praca posła odbywa się zasadniczo poza nią, w komisjach. Tam też są spory, ale jak dojść do wspólnego zdania nie dyskutując ze sobą? Czasami emocje biorą górę. Ale posłowie są tacy, jakie jest społeczeństwo, które ich wybrało. Wystarczy posłuchać, jak w naszych domach dyskutuje się o zakupie komputera, albo samochodu. Nie dziwmy się więc, że i posłowie się kłócą. Poza tym, nie przesadzajmy – w porównaniu z innymi parlamentami, gdzie dochodzi do rękoczynów, w Polsce jest spokojny.

Posłowie zachowują się w kaplicy jak na sali sejmowej?

- Kaplica to miejsce apolityczne i kolejni duszpasterze parlamentu bardzo o to dbali. Znajduje się w przejściu między domem poselskim a parlamentem i jest zawsze otwarta. Gdy jakiś czas temu był remont i trzeba było zamknąć drzwi kaplicy, okazało się, że jeden zaśniedziały zamek się rozpadł. Po prostu nigdy nie był używany. Posłowie tam zaglądają o różnych porach dnia, idąc na obrady, czy z nich wracając, zdarza się, że mając kaplicę na miejscu, przychodzą do niej na pacierze wieczorne.

Zawsze te same osoby?

- Trudno powiedzieć. Są  posłowie, którzy przychodzą do kaplicy i tacy, którzy przychodzą na Mszę św. Odprawiamy ją od wtorku do piątku zawsze o 7.30. Średnia uczestnictwa we Mszy św. jest bardzo dobra – zawsze przychodzi grupa 20-30 posłów, a wiem, że także ci, którzy mieszkają poza domem poselskim, biorą udział we Mszy św. w kościołach parafialnych. To relatywnie dużo. W której parafii w dzień powszedni w Eucharystii uczestniczy 10 proc. wiernych?

To posłowie różnych ugrupowań?

- Z prawie wszystkich partii. To miejsce ponadkonfesyjne, ciche, można się tam ukryć przed kamerami – dziennikarze tam się nie pojawiają. Można sobie w spokoju różne sprawy poukładać.

Modlą się tam także posłowie innych wyznań?

- Nie widziałem ich w kaplicy, ale tak jak powiedziałem, to nie znaczy, że tam nie zachodzą, bo kaplica otwarta jest stale, a kapelan nie jest w niej zawsze obecny.  Chcemy, by posłowie i senatorowie mieli świadomość, że mogą do nas podejść, poradzić się, zwyczajnie porozmawiać. Staramy się nie opowiadać za jakimś jednym ugrupowaniem politycznym, bo jesteśmy posłani do wszystkich, bez wyjątku.

Posłowie korzystają z tej możliwości?

- Jesteśmy choćby zapraszani na spotkania opłatkowe, czy przed Wielkanocą. Zdarza się, że parlamentarzyści chcą indywidualnie porozmawiać. Także pracownicy kancelarii proszą o to samo.

Czy potrzebują na przykład spowiedzi?

- Zdarza się.

Jest ksiądz stałym spowiednikiem któregoś z posłów?

- To delikatna materia i lepiej ją omińmy.

Posłowie zwracają się do księdza także w sprawach, którymi zajmują się w Sejmie?

- Trudno mi sobie przypomnieć, tak więc musi to mieć miejsce bardzo rzadko. My nie jesteśmy ekspertami od polityki, ale od duszy.

Ale to ma ze sobą związek.

- Jeśli człowiek ma dobrze uformowane sumienie, gdy kieruje się miłością, to nie jest w stanie zrobić nic złego. „Kochaj i czyń, co chcesz”. Duszpasterstwo parlamentarzystów polega przede wszystkim na towarzyszeniu posłom i senatorom i duchowej pomocy. Chcemy, żeby oni czuli nasze wsparcie.

W jaki sposób?

- To było szczególnie widoczne po katastrofie smoleńskiej. Towarzyszyliśmy im wszędzie tam, gdzie mogliśmy. Wiem, że parlamentarzyści byli zadowoleni, że ich duszpasterze byli pośród nich.

Był ksiądz na pogrzebach posłów, którzy wtedy zginęli?

- Tak, na tych na których mogłem. Byłem na pogrzebie pani poseł Grażyny Gęsickiej, posła Zbigniewa Wassermana, pani senator Janiny Fetlińskiej… Nie można było być wszędzie, ale gdy musiałem dokonać wyboru, szedłem na pogrzeb osoby, z którą wcześniej miałem kontakt, którą znałem osobiście. Żałuję, że nie mogłem być na pogrzebie senatora Stanisław Zająca, którego szanowałem i lubiłem.

Ksiądz miał bliski kontakt z wieloma osobami, które zginęły w tej katastrofie.

- Dobrze znałem większość księży, którzy zginęli. Ks. prof. Ryszarda Rumianka, który był moim wicerektorem w seminarium, ks. Romana Indrzejczyka, który był kolegą proboszcza w mojej rodzinnej parafii, ks. Jana Osińskiego, na którego prymicjach byłem…. Tak samo wśród posłów i senatorów. Często rozmawiałem z senator Fetlińską, która ufundowała krzyż, wiszący obecnie w kaplicy.

Posłowie i senatorowie czują się współgospodarzami kaplicy?

- Tak. Ufundowali na przykład stacje Drogi Krzyżowej, obudowę do tabernakulum i miejsce przewodniczenia. Jak jest potrzeba, współdziałają w tworzeniu tego miejsca.

Biorą czynny udział we Mszy św.? Czytają lekcję?

- Jak wszyscy katolicy. Czasami sami chcą czytać, zgłaszają się. Także, gdy są poproszeni, bo jest taka potrzeba, to też czytają.

A służą do Mszy św.?

- Część panów posłów i senatorów była kiedyś ministrantami, czy lektorami, wiedzą, jak to się robi. Zdarza się, że służą do Mszy św. jako ministranci. Nigdy się przed tym nie bronili.

Niektórym pewnie trudno jest podać sobie rękę na znak pokoju.

- Trzeba by zapytać tych, którzy tę rękę podają, czy mają z tym trudność. Ja nigdy tego nie zauważyłem.

Wychodzą także z własnymi inicjatywami nabożeństw?

- Jest nawet grupa, która spotyka się na adoracji Najświętszego Sakramentu w każdy pierwszy dzień posiedzeń sejmu. To są ciągle ci sami posłowie, czasami dołączają do nich inni. Inicjatywa wypłynęła od samych posłów, nie ode mnie, co mnie bardzo ucieszyło.

Posłowie siadają z przyzwyczajenia to po prawej, to po lewej stronie sali?

- Siadają obok siebie bez względu na opcje polityczną. Oczywiście, mają swoje stałe miejsca, ale to jak prawie każdy katolik w swoim kościele parafialnym.

Czy to wszystko przekłada się to na ich pracę? Z wypowiedzi niektórych polityków, np. Bronisława Komorowskiego, czy Ewy Kopacz wynika, że są katolikami, ale gdy działają jako politycy, zawieszają wiarę na kołku.

- Gdy trwała sprawa „Agaty”, pani Ewa Kopacz powiedziała, że jako minister nie mogła postąpić inaczej. To prawda, co nie znaczy, że nie mogła postąpić inaczej jako człowiek. Mogła powiedzieć: jako minister nie mogę postąpić inaczej, więc składam tekę ministra. Jak zrobił to w 1990 roku belgijski król Baudouin, kiedy na dwa dni abdykował, by nie podpisać ustawy proaborcyjnej.

Obecni posłowie są zdolni do takich kroków?

- Nie mnie to oceniać, to dopiero konkretne sytuacje pokazują. Są ludzie, którzy wyglądają niepozornie a w sytuacji ekstremalnej zachowują się bohatersko.

Sejm nie kojarzy się z aktami heroicznymi.

- To się tylko tak wydaje. Sprawa „Agaty”, co prawda nie dotyczyła wprost Sejmu, ale jest tego przykładem. Św. Tomasz Morus nieprzypadkowo jest patronem polityków. Stracił co prawda głowę, ale zachował twarz. Zawiesić wiarę da się jedynie, gdy jest ona czymś „przyklejonym”, a nie czymś, czym człowiek żyje.

Jak formuje się sumienia polityków, by w trudnej sytuacji zachowali twarz?

- Nie różni się to od formowania sumienia lekarza czy dziennikarza. Narzędzia, czy środki są od wieków takie same: modlitwa, post, jałmużna, sakramenty, Słowo Boże. Do Sejmu nie przychodzą małe dzieci, tylko dorośli, ukształtowani ludzie. Wszelka zmiana bywa utrudniona. Jeśli ktoś ma źle ukształtowane życie moralne, trudniej to zmienić.

Ksiądz stara się to robić?

- Staram się wprost nie ingerować w sprawy, którymi zajmują się posłowie. Uczestnictwo w Eucharystii, słuchanie Słowa Bożego ma wpływ na człowieka. Z czystej ciekawości sprawdziłem, jak w sprawie wpisania do Konstytucji całkowitej obrony życia głosowali posłowie, którzy chodzili regularnie na Mszę św. do kaplicy. Niezależnie od tego, do jakich klubów należeli, wszyscy głosowali tak samo.

Ktoś kiedyś próbował księdza wykorzystać politycznie?

- Posłowie nigdy tego nie robili, rozumieją istotę duszpasterstwa. Czasami ktoś się wyżali, ale to jest przeżycie emocjonalne, nie polityczne.

Duszpasterstwo jest ważne dla parlamentarzystów, czy jest raczej ozdobą?

- To pytanie nie do mnie. Kaplica i duszpasterstwo powstały w 1993 roku na wniosek posłów, to też coś mówi. Posłowie uczestniczą w Mszach św., corocznej pielgrzymce na Jasną Górę. W rekolekcjach wielkopostnych wzięło udział ok. 120 parlamentarzystów. Ale to ich trzeba spytać, czy duszpasterstwo sejmowe jest dla nich ważne.

 

Ks. Jacek Dzikowski od 2005 roku jest kapelanem kaplicy sejmowej, od 2010 roku proboszczem parafii pw. Św. Zygmunta w Słomczynie.