Czym dla dziennikarzy „Gościa” jest ikona jasnogórska oraz najsłynniejsze polskie sanktuarium?

Marcin Jakimowicz

|

GN 34/2023

publikacja 24.08.2023 00:00

Ikonę z najsłynniejszego polskiego sanktuarium znajdziemy w setkach tysięcy polskich domów. A czym jest ona dla naszych dziennikarzy, którzy wielokrotnie ruszali na Jasną Górę?

Czym dla dziennikarzy „Gościa” jest ikona jasnogórska oraz najsłynniejsze polskie sanktuarium? Henryk Przondziono /foto gość

Wielokrotnie pisaliśmy o ponad setce mężczyzn w białych habitach, którzy pracują i modlą się na gigantycznym dworze Królowej, która sama nazywa siebie… Służebnicą. Dziś Jasna Góra to prawdziwy duchowy kombinat. Paulinów sprowadził tu w latach 1367–1382 książę Władysław Opolczyk. Przybyli z Węgier i zamieszkali przy skromniutkim kościółku na wzgórzu. Umieścili w nim wizerunek przywieziony przez fundatora z Rusi. Czy ktokolwiek z nich mógł przypuszczać, że niebawem stanie się on jednym z najsłynniejszych obrazów Europy? Dotąd spoglądaliśmy na najpopularniejszy w Polsce obraz przez pryzmat narodowego sanktuarium, ikony w typie Hodegetrii, Jana Pawła II („Tu zawsze byliśmy wolni”), szwedzkiego potopu, wieczornego apelu, Jasnogórskich Ślubów Narodu, Jana Kazimierza ogłaszającego Maryję Królową Polski czy kapłanów, słuchających spowiedzi przez 33 tysiące godzin rocznie. Pora na subiektywną opowieść. Czym jest dla naszych dziennikarzy ta ikona i to sanktuarium?•

Czym dla dziennikarzy „Gościa” jest ikona jasnogórska oraz najsłynniejsze polskie sanktuarium?

W strugach deszczu

Na Jasną Górę miałem okazję wędrować z pielgrzymką wrocławską już 24 razy. To na tyle dużo, że bardzo trudno wybrać jakieś jedno konkretne doświadczenie. Jest jednak coś, co urzeka mnie za każdym razem. To liczba wielodzietnych rodzin. Relacjonując kolejne edycje „rekolekcji w drodze”, praktycznie w każdej grupie widzę po kilka dziecięcych wózków. Pchający je rodzice to dla mnie herosi. Ogarnąć siebie w spartańskich warunkach to rzecz trudna, a do tego jeszcze gromadkę dzieci... Niemożliwe? A jednak. Gdy pytam o sens podejmowania takiego wysiłku, słyszę zawsze podobną odpowiedź: „Przecież wcale nie jest tak trudno. Zawsze jest ktoś, kto nam pomoże, a poza tym dzieci doskonale odnajdują się w pielgrzymkowej rzeczywistości”. I trudno z tym dyskutować. Jeszcze nie słyszałem, by ktoś żałował i narzekał. Spojrzenie w oczy Maryi wynagradza wszystko. Najbardziej w pamięć zapadł mi rok 2006. Odbywająca się wówczas 26. Piesza Pielgrzymka Wrocławska zapamiętana zostanie jako jedna z najbardziej deszczowych. Codzienne składanie o poranku mokrych namiotów, a po południu ich rozkładanie nie należało do najprzyjemniejszych. Do tego zawilgocone ubrania i buty dopełniały dyskomfortu. Trudnością było również używanie przez grupy muzyczne gitar z obawy o instrumenty. Każdy, kto choć raz był na pielgrzymce, wie, jak bardzo ważne podczas drogi są muzyka i śpiew. A jednak nic nie złamało ówczesnych pątników. Co więcej, wtedy poczułem coś niezwykłego. Nic tak bardzo nie zjednoczyło uczestników jak niekorzystna pogoda. Humor też nikogo nie opuszczał. Piękny paradoks.

Karol Białkowski

Czym dla dziennikarzy „Gościa” jest ikona jasnogórska oraz najsłynniejsze polskie sanktuarium?

Sól

Choć kilka razy miałem okazję zwiedzania paulińskiego klasztoru od kuchni i zaglądania do miejsc niedostępnych turystom, Jasna Góra to dla mnie przede wszystkim droga. I choć maszerowałem wielokrotnie, a jedna z najważniejszych dla mnie pielgrzymek odbywała się w 1991 roku pod sztandarem: „Młodzi i papież. Razem” (Światowe Dni Młodzieży odbywały się wówczas w Częstochowie), zapamiętałem szczególnie dwie wędrówki. Przed dekadą meteorolodzy alarmowali: by ze względu na upał bez ważnego powodu nie wychodzić z domów. Podczas 33. pielgrzymki krakowskiej można było śmiało sparafrazować słowa Jezusa: „Ten zaś rodzaj złych duchów wyrzuca się tylko modlitwą i... potem”. A ten lał się strumieniami. Na bezchmurnym niebie wariowało bezlitosne słońce, a ja i 8,5 tysiąca ludzi maszerowaliśmy tuż za biskupem Grzegorzem Rysiem, który ocierając pot z czoła, z pasją opowiadał o Rut Moabitce. Gdy na chwilę przystanął i zdjął plecak, zauważyłem, że na czarnej sutannie utworzyła się gigantyczna biała plama zaschniętej soli. „Czy nie tę sól miał na myśli Jezus wysyłający uczniów w świat?” – pomyślałem wówczas. Po latach w czasie postoju pielgrzymki, gdy kręgosłup dał się mu mocno we znaki, przeprowadzałem z nim wywiad… leżąc za ziemi. Biskup Grzegorz opowiadał mi wówczas o Maryi Częstochowskiej jako ikonie, „smagłej, lecz pięknej Oblubienicy” z Pieśni nad Pieśniami.

Marcin Jakimowicz

Czym dla dziennikarzy „Gościa” jest ikona jasnogórska oraz najsłynniejsze polskie sanktuarium?

Duchowe Płuca

Jasna Góra to miejsce niewątpliwie dla mnie ważne. Częściej wprawdzie bywam w bliższych mi Piekarach Śląskich i tam też bardziej czuję się jak u Matki. Jasna Góra bardziej kojarzy mi się z Maryją – Królową. Tam oddycha się wielką historią, tam chłonie się wspomnienia wielkich wydarzeń. Także tych z mojego życia: pierwszy raz na ogólnopolskiej pielgrzymce studentów, pierwszy raz na ogólnopolskim spotkaniu Odnowy w Duchu Świętym, spotkanie z Janem Pawłem II, Wielka Pokuta... A do tego wiele innych, zwyczajniejszych – zawsze ze świadomością, że tu spotykam ludzi z całej Polski, którzy do Królowej przynoszą swoje wielkie sprawy. Zawsze ze świadomością, że tu liczą się nie tylko losy poszczególnych ludzi, ale też ojczyzny; to, kim jesteśmy, w jakim kierunku będziemy zmierzali. Duchowe płuca Polski. Szczególne znaczenie miały jednak dla mnie odwiedziny u Królowej z moimi uczniami. Przed maturą. Taka katecheza w praktyce. Kiedy sam na sam stawali przed Matką albo Jezusem, kiedy pierwszy raz wspólnie odmawialiśmy na wałach Różaniec. Zwłaszcza ostatnia z tych pielgrzymek, w wigilię niedzieli Miłosierdzia Bożego w 2005 roku, kiedy do domu Ojca odchodził papież Jan Paweł II. Ludzie modlili się, płakali, uczniowie patrzyli. A ja miałem świadomość, że choć umiera ten, który przez lata był dla nas Piotrem – opoką, to pozostanie z nami Bóg. I Ta, którą od wieków tak gorliwie czcimy na Jasnej Górze.

Andrzej Macura

Czym dla dziennikarzy „Gościa” jest ikona jasnogórska oraz najsłynniejsze polskie sanktuarium?

Zawsze wolni

Mało co pamiętam z wczesnego dzieciństwa, ale Jasną Górę zapamiętałem. Miałem kilka lat, gdy mama mnie tam zabrała. Pewnie mi wytłumaczyła, co to za miejsce, bo do dziś pozostało we mnie wspomnienie jakiegoś dużego przeżycia. Koncentrowało się ono na cudownym obrazie i myślę, że wtedy narodziła się moja osobista więź z Maryją. Spore wrażenie zrobił też na mnie fakt, że Jasna Góra jest twierdzą. Widok jasnogórskich fortyfikacji mocno pobudzał moją wyobraźnię – już i tak mocno ożywioną opowieściami mamy o oblężeniu klasztoru przez szwedzkie wojska. Chyba wtedy powstało we mnie wrażenie, że Bóg dał nam w Jasnej Górze jakiś duchowy azyl. Gdy potem Jan Paweł II powiedział o Jasnej Górze: „Tu zawsze byliśmy wolni”, pomyślałem, że to najlepiej oddaje istotę tego miejsca. Bo poczucie tej wolności było też we mnie.

Franciszek Kucharczak

Czym dla dziennikarzy „Gościa” jest ikona jasnogórska oraz najsłynniejsze polskie sanktuarium?

Dzienne i nocne sprawy

Jest jasne, że chodzę na Jasną Górę, odkąd zaczęłam chodzić. Z babcią Heleną jeździłam do Częstochowy odwiedzać jej syna – mojego wujka księdza Jana, ale przede wszystkim, prowadzona przez nią, szłam do Matki Bożej. Po drodze w Alejach mijałyśmy pątników, głównie panie idące do Maryi na kolanach owiniętych jakimiś pakułami (mimo to często przeciekała przez nie krew). My z babcią upadałyśmy na kolana dopiero w jasnogórskiej kaplicy, żeby na nich obejść cudowny Wizerunek. Cuda działy się i dzieją w moim życiu, kiedy podchodzę jak najbliżej Matki Częstochowskiej. Szrama na policzku, pociemniała od smutku czy od przepływającego czasu twarz, rysy regularne i trwałe jak prawa kosmosu i wzrok, który dostrzega i przestrzega mnie na drodze, której ja dobrze nie widzę. Wszystkie niewidzialne nasze dzienne i nocne sprawy w Jej oczach znajdują wytchnienie.

Barbara Gruszka-Zych

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.