W Lizbonie opadł już kurz. Co zostanie po Światowych Dniach Młodzieży?

Agnieszka Huf

|

GN 33/2023

publikacja 17.08.2023 00:00

Wakacje, event, doświadczenie duchowe? Czym były ŚDM i co po nich pozostaje?

W Lizbonie opadł już kurz. Co zostanie po Światowych Dniach Młodzieży? Roman Koszowski /Foto Gość

Kiedy piszę te słowa, ostatnie grupy pielgrzymów uczestniczących w ŚDM opuszczają Portugalię, a Lizbona, która przez kilka dni gościła setki tysięcy młodych ludzi, powoli wraca do codziennego życia. To już koniec? A może dopiero początek? Czy wydarzenie, jakim są Światowe Dni Młodzieży, może zmienić coś na dłużej?

Bułka z dżemem wystarczy

Jednym z argumentów, używanych najczęściej przez krytyków ŚDM, jest ich „eventowość” – według nich dla młodych taki wyjazd to okazja do spędzenia ciekawych i niezbyt drogich wakacji. I być może część uczestników właśnie z taką motywacją podchodziła do tematu. Szybko jednak musieli zweryfikować swoje podejście. Portugalczycy – chociaż bardzo życzliwie nastawieni do wydarzenia i ogromnie gościnni – nie do końca poradzili sobie z jego skalą. W stolicy pojawiły się problemy z zakwaterowaniem czy dostępem do wyżywienia. Do tego gigantyczny tłok w komunikacji miejskiej i długie wędrówki na spotkania z papieżem, do sektorów, w których często nie było nawet telebimów. – Już pierwsze chwile w Lizbonie wymusiły na uczestnikach zmianę z „podejścia all inclusive” do prawdziwego pielgrzymowania. Młodzi mieli okazję nauczyć się, że w życiu nie da się wszystkiego zaplanować, trzeba zostawiać dużo przestrzeni na to, co nieprzewidziane – mówił ks. Tomasz Koprianiuk, dyrektor polskiego Krajowego Biura Organizacyjnego ŚDM.

Marcin i Anna Gawendowie ze Świętochłowic do Lizbony wybrali się razem z trójką swoich dzieci: 16-letnią Jadzią, 12-letnim Filipem i 7-letnią Zosią. Spartańskie warunki traktują jak dobrą szkołę życia dla całej rodziny. – W domu śpimy w wygodnych łóżkach, a tu siedzimy gdzieś na bruku, sypiamy na ziemi, ciepłej wody do mycia też nie ma. Ale dzięki temu możemy pokazać dzieciom, jak niewiele potrzeba, żeby być szczęśliwym. Wystarczy jedna bułka z dżemem, trochę zimnej wody. Codzienna gonitwa za pieniędzmi niewiele daje, nie przynosi sensu – on jest gdzie indziej – tłumaczy ojciec rodziny.

Pan Bóg we wszystkim

– Nawet jeśli ktoś przyjechał tutaj tylko na wakacje, fajnie spędzić czas, to też nie ma w tym nic gorszącego – nigdy nie wiadomo, czy wydarzenia, których jest świadkiem, nie poruszą jego serca, czy jakieś słowo nie wpadnie mu w ucho i nie zacznie pracować – zwraca uwagę diakon Dominik Dubiel SJ. – Gdyby zapytać ks. Franciszka Blachnickiego, czy organizując wakacyjne oazy, kierował się także chęcią stworzenia tym dzieciakom okazji do wyjazdu, na pewno by nie zaprzeczył – przypomina Michał Kłosowski, wicenaczelny miesięcznika „Wszystko Co Najważniejsze”. – Współczesna ewangelizacja polega na tym, żeby wyciągnąć młodych ze znanych im, zastanych już przestrzeni i wprowadzić ich w inne miejsca i relacje rówieśnicze, gdzie mogą się rozwijać – tłumaczy i dodaje, że spotkania z Ojcem Świętym i nabożeństwa, które są punktem centralnym tych obchodów, ustawiają to wydarzenie w kategoriach ewangelizacyjnych.

Święty Ignacy z Loyoli, do dziś uważany za jednego z największych mistrzów duchowości, powtarzał, że duchowość to umiejętność szukania i odnajdywania Pana Boga we wszystkim. Jego myśl świetnie ilustruje to, co dzieje się podczas ŚDM. – Sztywne rozdzielanie życia na przestrzeń duchową i cielesną to herezja, z którą Kościół walczył w pierwszych wiekach. Duchowość przeżywa się w codzienności, w konkretnej chwili – obojętnie, czy to jest picie kawy z widokiem na Lizbonę, czy wspólny taniec, czy adoracja. W tym wszystkim obecny jest Bóg – chodzi o to, żeby uczyć się Go zauważać – podkreśla dk. Dominik.

Zdaniem jezuity o. Pawła Dudzika Światowe Dni Młodzieży mają w sobie coś z inicjacji chrześcijańskiej. Ważna jest cała otoczka, wydarzenia kulturalne i religijne, które im towarzyszą i mają kierować uwagę na istotę, jaką jest spotkanie z Bogiem. – Dzięki nim niektórzy pierwszy raz po długim czasie biorą udział w Eucharystii, przystępują do spowiedzi. Nie byłoby tego doświadczenia spotkania z Chrystusem, gdyby nie przyjazd tutaj i spotkanie z Kościołem, który jest inny niż ten znany z mediów czy ze swojej parafii. Widzą ludzi, których dzieli wszystko: język, kultura, pochodzenie – a łączą Chrystus i Eucharystia. To dla wielu może być nowy początek. Może ktoś poprosi o spowiedź pod wpływem chwili, ale nie ma w tym nic złego, bo to dowód na to, że ta chwila jest dla niego wyjątkowa, że coś wydarzyło się w jego sercu – dodaje.

Oni chcą być aktywni

Kardynał Grzegorz Ryś nie ma wątpliwości, że Światowe Dni Młodzieży są wielkim darem Bożym dla Kościoła. – Widzę tu młodych, którzy są absolutnie rozbudzeni przez Ducha Świętego. Nie tylko przyjmują wiarę osobiście, ale chcą też być jej misjonarzami, apostołami – dzielił się przed Eucharystią sprawowaną dla polskich uczestników ŚDM. Co jednak zrobić, żeby to doświadczenie nie ograniczyło się do kilku intensywnych dni? Zdaniem kardynała ruch leży po stronie duszpasterzy. – Młodzi muszą się upierać, żeby mieć przestrzeń do działania w swoich lokalnych Kościołach. Oni tego chcą. To nie jest jakaś wielka filozofia. Trzeba im dać czas, miejsce, uwagę, trzeba ich słuchać – mówi kardynał. – Byłem z nimi w Taizé, byłem na oazie, teraz jestem tutaj – wszędzie mówią to samo. Oni chcą być już dzisiaj aktywni w Kościele i proszą, żeby im otwierać przestrzeń do życia, do działania – dodaje.

A co na ten temat mają do powiedzenia sami młodzi? Do kilku grup wracających z Portugalii zwróciłam się z prośbą o podzielenie się świadectwami. Zostałam zasypana wiadomościami od młodych ludzi, których serca zostały poruszone. Piszą o pokoju, znalezieniu swojego miejsca w Kościele, ale i o gotowości podjęcia wyzwań, które stawia przed nimi papież. Podkreślają wartość spotkania się w ogromnej, międzynarodowej grupie rówieśników, których łączy wiara – dzięki temu doświadczyli powszechności Kościoła, jego jedności i różnorodności. Dzielą się konkretnymi słowami, cytują przemówienia Ojca Świętego, wskazują na przestrzenie swojego życia, które chcą zmienić na lepsze. Warto posłuchać ich głosu. •

Uczestnicy wspominają ŚDM w Lizbonie

„Prawdziwe szczęście polega na tym, żeby przybliżyć się do twarzy drugiej osoby” – to zdanie padło podczas Drogi Krzyżowej na Światowych Dniach Młodzieży. To jest właśnie Jezus – w swoim Bóstwie zupełnie rezygnuje z przepychu i uniża się do tego stopnia, że przychodzi do każdego z nas w Eucharystii wśród rozwalonych śpiworów, potu i brudu po nocnym czuwaniu z papieżem. Nie stoi gdzieś na zewnątrz, sam wchodzi do sektora, w którym przed chwilą spaliśmy – wchodzi najbliżej, jak tylko może. Nie szuka pałaców, bo Jego najbardziej upragnioną świątynią jest moje serce. To On wychodzi na spotkanie. Robi to po to, żebyśmy my jako Kościół mogli na Jego wzór wychodzić do ludzi, bez względu na to, w jakim są otoczeniu. Hanna, 18 lat Niezwykle wzruszającym momentem było dla mnie „TODOS!” Franciszka. Papieża, który nie bał się wykrzyczeć, że ten Kościół jest dla wszystkich. Nie dla świętych, nie dla najlepszych, nie dla tych wyjątkowych. Dla wszystkich. Bo Jezus jest dla wszystkich. Jednocześnie w tym samym przemówieniu wiele razy padło słowo „Nombre”, czyli „Imię”. Bóg nie tyle jest dla wszystkich, ile dla każdego z osobna. Nie jest dla mas, ale dla konkretnego człowieka, konkretnej osoby, historii z nim związanej. Czymś niezwykłym było usłyszeć z ust Piotra naszych czasów o Bogu, który jest dla każdego narodu, każdej rasy, każdego kontynentu, a zarazem dla każdego z osobna, do każdego mówi po imieniu. Mateusz, 18 lat Przywożę POKÓJ! Ważnym momentem podczas Eucharystii posłania było dla mnie przekazanie znaku pokoju. Wiadomo, ten gest w kościele ma miejsce codziennie, wiele razy w każdej parafii, mieście, kraju. A mimo to jest tyle podziałów, żalu, nienawiści. Podczas tej niezwykłej Eucharystii przekazywaliśmy sobie znak pokoju z wieloma ludźmi z różnych krajów. Nie znaliśmy się wzajemnie dłużej niż parę godzin. Byliśmy z różnych krajów, mieliśmy różne kolory skóry, każdy mówił w innym języku. A jednak potrafiliśmy podać sobie rękę czy się objąć. To było niezwykłe doświadczenie, które pokazało mi, że podziały zaczynają się w nas. To od nas zależy, czy chcemy z innymi żyć w zgodzie i pokoju, czy też nie. Jeżeli my nie podamy ręki sobie nawzajem, to nikt tego za nas nie zrobi. Ja chcę wyciągać rękę do zgody, chcę ogłaszać pokój w mojej rodzinie, wspólnocie, parafii, na uczelni. Bo w końcu o to prosił też sam Jezus, abyśmy stanowili jedno – bez sporów, zazdrości czy bezzasadnej nienawiści, a więc proszę Was, Drodzy Czytelnicy, PRZEKAŻCIE SOBIE ZNAK POKOJU! Natalia, 21 lat Z ŚDM wracam ze słowami papieża Franciszka, że Kościół jest dla wszystkich. Wracam do parafii i idę na studia z zamiarem dawania świadectwa wiary, głoszenia Ewangelii Chrystusa i zapraszania wszystkich owiec do Jego owczarni. Adam, 18 lat

Uczestnicy wspominają ŚDM w Lizbonie

Dla mnie Lizbona była czasem zadawania pytań i poszukiwaniem odpowiedzi. Czy je dostałam? Nie na wszystkie i nie tak, jak się spodziewałam. Czasem słyszymy coś głośno i wyraźnie, innym razem Pan zostawia pole do interpretacji. Jednak co najważniejsze: czuję, że do Polski wracam z czystszym sercem, z wiarą w drugiego człowieka i bezinteresowne dobro. Nie boję się przyznać, że wciąż wiele rzeczy pozostaje zagadką, ale papież Franciszek ukoił moje wewnętrzne rozedrganie, mówiąc: „Niepokój jest najlepszym lekarstwem na przyzwyczajenia – dlatego zadawajcie pytania”. W końcu w ten sposób się rozwijamy, rozwiewamy wątpliwości i uczymy się, jak lepiej żyć. A to sprawia, że z każdym krokiem zbliżamy się do Światła. Zbliżamy się do Boga. Magdalena, 24 lata Nie tylko poznałam nowych znajomych, ale przede wszystkich na nowo poznałam Pana Boga. Na wspólnych modlitwach, codziennych Mszach i czuwaniach uczyliśmy się stawać się lepszymi ludźmi. Teraz chcemy iść do innych, aby dzielić się naszą radością i miłością. Wracamy odnowieni w Chrystusie i dzięki Niemu mamy siłę oraz odwagę, by wykonywać zadania powierzone nam przez papieża Franciszka. Weronika, 21 lat Czas ŚDM pozwolił na nowo spotkać się i zakochać w Chrystusie – słowo Boże, poczucie wspólnoty (w wymiarach grupowym i międzynarodowym), serdeczność i bezinteresowność ludzi w Azarias, piękne słowa papieża Franciszka: „Tylko jedna rzecz jest darmowa: miłość Jezusa”. W drodze do domu towarzyszą też proste słowa: „Kościół jest dla wszystkich” (papież Franciszek); „Odpowiedzią na złe doświadczenie Kościoła jest tylko dobre doświadczenie Kościoła” (kard. Grzegorz Ryś). To myśli tak bardzo potrzebne i zachęcające do budowania wspólnoty. Michał, 25 lat „Powiem wam coś o wiele piękniejszego: patrzy teraz na was sam Jezus, Ten, który was zna i odczytuje wasze wnętrze. Patrzy w wasze serca, uśmiecha się do was i powtarza wam, że miłuje was zawsze i bezgranicznie” – to dla mnie najważniejsze słowa papieża Franciszka wygłoszone na zakończenie homilii podczas ŚDM w Lizbonie. W czasie pobytu w małej miejscowości Encarnacao, około 50 km od stolicy Portugalii, przebywając wśród rodzin i ludzi żyjących miłością do Boga, doświadczałem każdego dnia uśmiechu, troski, miłości do drugiego człowieka. Miałem ogromne szczęście trafić na cztery dni pod opiekę wspaniałej rodziny. Choć nie znam portugalskiego, a oni – angielskiego, doświadczyłem czegoś w rodzaju zniesienia bariery językowej, posługiwania się właśnie językiem braterskiej miłości. Wracam z konkretnym przesłaniem – nie lękaj się, ponieważ Jezus patrzy w twoje serce, uśmiecha się i mówi: „Kocham cię”. Krzysztof, 24 lata

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.