Sprostowanie po 88 latach

Przemysław Kucharczak

|

GN 16/2011

publikacja 25.04.2011 22:43

Drodzy parafianie z Szerokiej pod Jastrzębiem, przed 88 laty zebraliście na zorganizowanie zjazdu katolickiego 45 tys. marek polskich, a nie zaledwie 43 tys., jak podaliśmy w nr 1. GN 88 lat temu. Lepiej sprostować późno niż wcale!

Romuald Kulik z próbnym wydrukiem nr 1. GN Romuald Kulik z próbnym wydrukiem nr 1. GN
fot. Henryk Przondziono

Jak ten błąd wytropiliśmy? Dzięki Romualdowi Kulikowi spod Opola. To kolekcjoner i pasjonat historii. Pan Romuald odnalazł już niejeden rarytas związany z historią, zwłaszcza jego rodzinnego Śląska Opolskiego. Ale też np. album z 62 nieznanymi, świetnymi zdjęciami Warszawy z czasów wojny, zrobionymi przez oficera Wehrmachtu. Tym razem pan Romuald kupił za dwieście złotych od rodziny zmarłego kolekcjonera z Niemiec inną historyczną pamiątkę. Pamiątkę będącą sympatyczną ciekawostką zwłaszcza dla tych, którzy lubią „Gościa Niedzielnego”. To próbny wydruk pierwszego numeru GN sprzed 88 lat. Na jego pożółkłym papierze widać czerwoną pieczątkę z napisami: „EGZEMPLARZ PRÓBNY. SZTUK: 1. DATA: 1.09.1923”. Jest i druga pieczątka z napisem: „DO RĄK WŁASNYCH” i wpisanym ołówkiem nazwiskiem: „Ks. A. Hlonda”. Ksiądz August Hlond był wtedy administratorem apostolskim Górnego Śląska, nie był jeszcze nawet biskupem. A już zaledwie trzy lata później został prymasem Polski. To po nim urząd prymasa objął w 1948 r. biskup Stefan Wyszyński. – Ale tego próbnego wydruku „Gościa” to ksiądz Hlond chyba nie czytał... – powątpiewa Romuald Kulik. I na dowód pokazuje nam ten egzemplarz sprzed 88 lat. – On jest jeszcze nawet nierozcięty! – mówi.

Poprawki ołówkiem
Mimo że nierozcięty, to jednak popisany ołówkiem. Ktoś go rozwinął bez rozcinania. Te adnotacje ołówkiem raczej nie są autorstwa samego Augusta Hlonda, bo to nie uwagi merytoryczne. Są trzy poprawki i jedna uwaga o charakterze redakcyjnym, technicznym. Przy grafice obok tytułu, przedstawiającej drewniany kościółek, ktoś dopisał ołówkiem: „KTO JEST AUTOREM TEGO RYSUNKU?”. Nie wiadomo, kto to napisał, być może nasz pierwszy naczelny, ksiądz Teodor Kubina. Są też poprawki w środku, w rubryce „Kolekty na Zjazd Katolicki”. Wymieniono tam 60 śląskich parafii i sumy, jakie każda z nich zebrała na zorganizowanie zjazdu. Kwoty mieszczą się w przedziale od 700 tys. marek polskich, zebranych w wielkiej parafii św. Jadwigi w Królewskiej Hucie (dzisiaj Chorzów), do 3440 mkp w wiosce Ćwiklice pod Pszczyną. W trzech przypadkach kwoty są jednak przekreślone i poprawione ołówkiem. Przy Szerokiej pod Jastrzębiem kwotę 43 tys. mkp ktoś poprawił na 45 tys. Przy parafiach Przyszowice i Ornontowice skreślił on sumę: 80 tys. i napisano obok: 100 tys. marek polskich. Można by się ucieszyć, że ktoś te pomyłki wychwycił. Okazuje się jednak, że żadna z poprawek... nie została wprowadzona. Do druku poszła stara wersja. Kto zawalił? Redaktor naczelny? Zecer w drukarni? A może ktoś w kurii zgubił próbny wydruk? Chętnie ciachnęlibyśmy winnemu po premii, ale wywinął się, ponieważ już u nas nie pracuje. Więc, Drodzy Czytelnicy z Przyszowic, Ornontowic i Szerokiej, po 88 latach przepraszamy! A jeśli tajemniczy autor dopisanego ołówkiem pytania jakimś cudem jeszcze żyje, to niniejszym też zaspokajamy jego ciekawość: kościółek na okładce narysował Paweł Steller, znany w XX wieku plastyk.

Hiperinflacja
Dzisiaj pomysł z porównywaniem, kto więcej dał na kolektę, budzi już wesołość. Wtedy zapewne miało to pobudzić parafie do rywalizacji... Ksiądz Hlond musiał na przyłączonych do Polski terenach od zera zorganizować struktury diecezji, a to kosztowało. Jednak rzucić na tacę choćby drobny pieniążek w 1923 roku, po Wielkiej Wojnie i powstaniach śląskich, nie było łatwo. Wystarczy przejrzeć kilkanaście następnych numerów, żeby przerazić się skalą inflacji, która uderzyła w naszych przodków. Na okładce pierwszego numeru GN jest informacja, że nasze czasopismo 9 września 1923 roku kosztowało 3 tys. marek polskich. Za GN z 2 grudnia trzeba było zapłacić już 20 tys. mkp, a za GN z 30 grudnia aż 60 tys. marek polskich! W niespełna cztery miesiące „Gość Niedzielny” podrożał więc... dwudziestokrotnie. „Wobec szalejącej drożyzny warunki życia wielkich mas naszego ludu stały się coraz cięższe i począł się szerzyć niepokój” – alarmował GN w nr. 2., zamieszczając relację ze Zjazdu Katolickiego. „I na domiar złego o sam dzień przed Zjazdem [robotnicy] nie otrzymali całego zarobku, lecz tylko część jego”.

Kolekcja Urbanka
Zmarły w Niemczech kolekcjoner, do którego poprzednio należał próbny wydruk pierwszego numeru GN, nazywał się Josef Urbanek. Pochodził z Kopic, wsi leżącej na zachód od Opola. Do Niemiec wyjechał w latach 80. zeszłego wieku, mieszkał w Berlinie. Do swojej śmierci na początku tego roku zebrał imponującą kolekcję pamiątek związanych z najnowszymi dziejami Kościoła. Miał w zbiorach dwa listy Karola Wojtyły i listy Stefana Wyszyńskiego, a także 150 kartek pocztowych wydanych w Lourdes (podobno do pełnej kolekcji brakowało mu tylko 5 kartek) i około 450 innych kartek z motywami religijnymi. Te zbiory mogły być warte nawet kilkanaście tysięcy euro. Krewni pana Josefa widać nie mieli większego sentymentu dla kolekcji, będącej owocem pasji jego życia. Kiedy zmarł na początku tego roku, wyprzedali jego zbiory. Romuald Kulik nie miał pieniędzy na kupno którejś z cennych pod względem finansowym części zbioru. Ponieważ jednak lubi „Gościa Niedzielnego”, wybrał dla siebie związaną z nami ciekawostkę. – Jaką drogą próbny wydruk GN trafił do kolekcjonera w Niemczech, tego prawdopodobnie już nikt się nie dowie – mówi Romuald Kulik.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.