Szansa dla umarłych

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

GN 16/2011

publikacja 25.04.2011 21:02

Wstyd w konfesjonale jest małą pokutą za wielki bezwstyd grzeszenia.

Szansa dla umarłych

W młodości przez dłuższy czas miałem problemy ze spowiedzią. A właściwie ona miała je ze mną, bo „owijałem w bawełnę”. Podobno diabeł odbiera wstyd, gdy człowiek grzeszy, a przywraca go, gdy chce się spowiadać. Czułem więc, że coś jest nie tak, a jednak wolałem chodzić z wyrzutami sumienia, niż ryzykować, że spowiednik sobie coś o mnie pomyśli. Tak było aż do czasu, gdy podczas letnich rekolekcji oazowych przypadł Dzień Pojednania, czyli spowiedzi. Podczas obiadu ksiądz wyjątkowo zarządził ciszę, podczas której miała być czytana książka. Wyznaczył akurat mnie. Dał mi do czytania „Sny i wizje św. Jana Bosco”, a konkretnie wizję, w której ten wybitny święty widział swoich młodych wychowanków zmierzających, wskutek grzechów, do piekła. Biegli tam szeroką i wygodną drogą, pełną symbolicznych pułapek. Pycha, chciwość, nieczystość – każdy grzech był tam obrazowo opisany. Tak ta lektura pasowała do obiadu, jak Marcin Meller do narodowości śląskiej. A jednak właśnie to mi było potrzebne (co nie znaczy, że naczelny „Playboya” jest potrzebny Śląskowi). Czytając, czułem, jak mi włosy stają dęba nawet na rękach.

Zanim skończyłem, wiedziałem: to dzisiaj! Po południu okoliczne oazy zeszły się w kościele w Koniakowie. Na nabożeństwie powtarzałem sobie przez zaciśnięte zęby: „tym razem wywalę, wywlokę z siebie wszystko, wszystko!”. Wreszcie kilkunastu księży usiadło z przodu kościoła. Najpierw wyspowiadali się przed sobą wzajemnie, a gdy już byli gotowi, wystartowałem jako pierwszy. Gdy zacząłem, wtedy dopiero uświadomiłem sobie, jak głupie i próżne były moje strachy. Jeśli egzamin magisterski to – jak mówią – kwadrans wstydu i całe życie chwały, to spowiedź jest chwilą wstydu i początkiem szczęśliwej wieczności. Pojąłem, że to nie moje grzechy stanowiły problem. Problemem była moja pycha, która nie pozwalała mi pokazać prawdziwego siebie nawet Jezusowi. No a ksiądz się wzruszył. Chyba zauważył, że stało się coś ważnego. Gdy udzielał mi rozgrzeszenia, słońce wyjrzało zza chmury i przez okno padł na nas snop światła. On podniósł głowę i powiedział z uśmiechem: „Wzeszło słońce, idź w pokoju”.

Oj, jak wzeszło! Choć to bardzo osobiste, postanowiłem o tym napisać, bo wiem, że wielu ludzi ma problemy ze zmartwychwstaniem. A szczera spowiedź jest zmartwychwstaniem. „I wy byliście umarłymi na skutek waszych występków i grzechów” – pisze św. Paweł (Ef 2,1). Grzech to prawdziwa śmierć. Ludzie pozbawieni łaski uświęcającej są trupami. Trupy chodzą po ulicach, siedzą przy biurkach, leżą w łóżkach. Trupy „używają życia”, ale to życie im nie smakuje. Swoje widzimisię nazywają głosem sumienia, a z wyrzutami sumienia idą do psychologa. A trzeba iść do konfesjonału. Nie ma lepszej okazji niż teraz, w roku beatyfikacji Jana Pawła Wielkiego. Wysila się Boże Miłosierdzie. Jego promienie mogą rozproszyć każdą chmurę, trzeba tylko wreszcie pokazać Jezusowi siebie, a nie swoją upudrowaną atrapę. On jest Prawdą, więc żadne udawanie nas nie uwolni. Uwolni nas prawda. To jest prawdziwe zmartwychwstanie. I dopiero zmartwychwstały wie, co to jest życie.

Kompromis zabija
Liczba podpisów za całkowitym zakazem aborcji znacznie przekroczyła pół miliona. Mimo tego niektórzy posłowie (katolicy!) od razu oświadczyli, że zagłosują za odrzuceniem projektu ustawy. Bo obecny „kompromis się sprawdził”, bo idą wybory, a dyskusja nad aborcją będzie służyła środowiskom skrajnym. I tak dalej. Posłowie ci najwyraźniej nie rozumieją, że „kompromis” był postępem w stosunku do wcześniejszych ustaw, ale nie wolno na tym poprzestać.

– Tak naprawdę oznacza to ponad 500 zamordowanych dzieci rocznie – skomentował to dla portalu Wiara.pl Mariusz Dzierżawski z Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej. – To jest prawdziwy obraz kompromisu: dziesięć autobusów martwych dzieci. Gdyby rozbił się jeden autobus z pięćdziesięciorgiem dzieci, podniósłby się wielki krzyk. A gdy zabije się 500 dzieci, posłowie twierdzą, że tak jest dobrze, że to mądry kompromis – dodał. Być może przyczyna niewrażliwości posłów tkwi właśnie w liczbie. Jedno zabite maleństwo to konkret. 500 – to statystyka.    

Radom górą
Władze Radomia zablokowały próbę przemycania gejowskiej ideologii pod patronatem miasta. Stało się tak wskutek interwencji radnego Sławomira Adamca, który zaprotestował przeciw realizacji w Radomiu projektu „Żywa Biblioteka”. W jego ramach odbywają się spotkania z osobami, które „bywają dyskryminowane”, np. z Żydem, Romem, niepełnosprawnym i – a jakże – gejem. Radnego poparł wiceprezydent Ryszard Fałek, który uznał, że obecność geja w takim zestawieniu to promocja zachowań homoseksualnych.

Organizatorzy musieli więc przenieść imprezę na teren prywatny. Naturalnie nie obyło się bez jazgotu środowisk „tolerancji”. Ponadto Sławomir Adamiec otrzymał wiele pogróżek. Grożą mu też trudności w pracy. Tak działa zasada „nie ma tolerancji dla wrogów tolerancji”. Ale radny niczego nie żałuje. Tak trzymać. Wyrazy szacunku, Panie Sławomirze.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.