Podróż do Polski realnej

Marek Jurek

|

GN 16/2011

publikacja 25.04.2011 20:24

Polska realna jest w samorządach, choć nie zawsze widać tam partie dominujące w telewizji

Marek Jurek Marek Jurek

Gdyby dzieci interesowały się ordynacją wyborczą – straszono by je senatorem Stokłosą. Uważajcie! Wprowadzą okręgi jednomandatowe i do was też przyjdzie senator Stokłosa. Będzie przebrany za tutejszego „byzmesmena” – i zabierze sobie nasz mandat do Senatu. A potem pojedzie dwa powiaty dalej – i zabierze następny. A potem jeszcze jeden. I na końcu zabierze sobie cały Senat.

Bajka jak to bajka, straszna – ale prawdziwy senator Stokłosa był jeden dwadzieścia lat temu i dalej jest jeden. Urósł tylko lęk partyjnych central przed wyborami większościowymi w jednomandatowych okręgach wyborczych, więc i zapotrzebowanie na strachy na Lachy. Dobrze wymyśloną historyjkę opowiadają więc setki ludzi, nie zastanawiając się, że echem odbijają dobrze ukuty partyjny slogan. Straszenie senatorem Stokłosą usprawiedliwić ma konformizm coraz bardziej pozbawionych przekonań posłów, bez oporów wykonujących nawet najbardziej cyniczne polecenia swoich partyjnych central. Zresztą nawet już nie polecenia, sprawy zaszły znacznie dalej: po prostu oczekiwania partyjnych szefów, instynktownie odgadywane przez podległych im „polityków”.

To dlatego w partii rządzącej nie było żadnych krytycznych głosów na temat śledztwa po smoleńskiej katastrofie, a w opozycji na temat milczącej zgody z rządem, by nie bronić Krzyża przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Dziś wybory większościowe w jednomandatowych okręgach wyborczych stały się jedyną drogą do przywrócenia znaczenia przekonań i indywidualnej odpowiedzialności w polityce, wzmocnienia opinii publicznej, wprowadzenia odpowiedzialności liderów politycznych wobec reprezentowanych środowisk, ale również przywrócenia partiom politycznym autentycznego, społecznego charakteru. Krótko mówiąc – polityki bardziej ludzkiej, opartej na silniejszym mandacie parlamentarzystów i silniejszej jednocześnie opinii publicznej.

Nie jestem amatorem senatora Stokłosy, ale życie wygląda zupełnie inaczej niż w bajkach, którymi opinię publiczną straszy się jak dzieci. Również życie w północnej Wielkopolsce. To raczej bierność wyjałowionych partii politycznych pozostawiła próżnię, w którą mógł wejść zaradny miejscowy przedsiębiorca. PO wystawiła mało znaną kandydatkę, która wcześniej była jedynie wiceburmistrzem w jednym z powiatowych miast okręgu pilskiego. Jej zapał do kampanii dobrze oddawało hasło „z dala od polityki”. PiS w ogóle nie wystawiło kandydata. Pole dla Henryka Stokłosy pozostawiono wolne. Pieniądze w polityce nie mogą wszystkiego – Stronnictwu Demokratycznemu nie pomogły budynki odziedziczone po PRL, panu Palikotowi – fortuna zbita na produkcji alkoholu, a amatorom międzynarodówki Libertas – majątek Declana Ganleya. Pieniądze mogą pomóc zwiększyć poparcie społeczne, ale go nie zastąpią, a tym bardziej nie stworzą.

Chyba najprzyjemniejszą stroną działalności politycznej są podróże po kraju i spotkania z ludźmi. Dzięki temu można zobaczyć rzeczy, o których najlepsze stacje telewizyjne nie śniły. Rawa Mazowiecka to ładne powiatowe miasto na południowym Mazowszu, w samym środku Polski, ale gdy wjeżdża się do niej od zachodu – można mieć wrażenie, że jesteśmy w górach. Jedziemy drogą schodzącą ze Wzniesień Łódzkich, a na horyzoncie, na wschodzie, rysuje się już Wysoczyzna Rawska. Miasto jest w kotlinie, której środkiem biegnie jak rzeka droga ekspresowa Katowice–Warszawa. Uroku Rawie dodają kościoły i ruiny zamku Ziemowita III. A życie publiczne też jest bardzo ciekawe.

W wyborach prezydenckich w Rawie dwaj główni kandydaci zdobyli ponad 77 proc. głosów, więc prawie dokładnie tyle, co w całym kraju. Jednak mimo tak typowego wyniku rezultaty wyborów samorządowych po pięciu miesiącach były już zupełnie inne. Kandydaci dwóch dominujących partii zdobyli ledwie jeden mandat na piętnaście w Radzie Miejskiej. Za to drugie miejsce w wyborach zajęła prawicowa Rawska Inicjatywa Samorządowa, której wielu działaczy wcześniej pomogło w mojej kampanii prezydenckiej. Zdobyła jedną trzecią mandatów i wygrałaby wybory do Rady Miasta z raczej lewicową Gospodarnością-Skutecznością, gdyby nie odmowa współpracy ze strony miejscowych polityków PiS. Ci wyborów nie wygrali, ale odmawiając „samorządowemu planktonowi” partnerskiego porozumienia, „skutecznie” zablokowali wspólną wygraną prawicy.

W Rawie jak w soczewce można obejrzeć realną Polskę. Ludzie są aktywni, mimo że nie bardzo widać tu partie dominujące w telewizji. Toczy się realne życie publiczne, tak jak opisywał je Arystoteles: ludzie spotykają się, rozmawiają, kandydują. Potrafią znaleźć polityków w swoim gronie i wygrywać wybory. Nie zamykają się w samorządzie, ale angażują się w sprawy kraju. Wygraliby jeszcze więcej, gdyby nie to, że właśnie takich Polaków wolą izolować partie dominujące w oficjalno-telewizyjnym życiu politycznym. Polska realna może być siłą Rzeczypospolitej i właśnie realnej Polsce – w Rawie, Limanowej i w setkach innych miejsc – potrzebne są wybory większościowe w jednomandatowych okręgach wyborczych.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.