Franciszek znów porwał młodych. Zakończyły się 38. Światowe Dni Młodzieży

Agnieszka Huf

|

GN 32/2023

publikacja 10.08.2023 00:00

Mówią, że Kościół i młodzi chodzą osobno. W Lizbonie do Kościoła przyszło 1,5 mln młodych ludzi.

Franciszek, podobnie jak Jan Paweł II, znalazł klucz do serc młodych ludzi. Franciszek, podobnie jak Jan Paweł II, znalazł klucz do serc młodych ludzi.
Roman Koszowski /foto gość

Zacznę bardzo osobiście. W ciągu tych kilku dni spędzonych z młodymi w Lizbonie obserwowałam Kościół żywy i radosny, pełny wiary i energii. Ale moment, w którym wstrzymałam oddech, był jeden: w niedzielny poranek, w czasie Eucharystii, tuż po Komunii. Orkiestra – doskonała! – zakończyła pieśń i na Campo da Graça zapanowała absolutna cisza. Półtora miliona ludzi w milczeniu trwało, adorując w swoich sercach Tego, który ich przyprowadził, zjednoczył wokół następcy Piotra i nakarmił Swoim Ciałem. Cisza tego tłumu na długo pozostanie w mojej pamięci. Młodzi potrafili śpiewać, tańczyć i skandować: „Jesteśmy młodzieżą papieża”. Ale kiedy przyszedł moment osobistego spotkania z Bogiem, po prostu trwali.

– To nie jest event! Jeśli ktoś tak uważa, to przypuszczam, że nie był na ŚDM – mówił bp Artur Ważny. Rzeczywiście. Światowe Dni Młodzieży to nie są wakacje, na których można spotkać znajomych i spędzić wygodnie czas. Dla uczestników to często konieczność spania w szkołach i halach sportowych na podłodze, mycia się w zimnej wodzie bez dostępu do prysznica, długie kolejki po posiłki i konieczność wielokilometrowych marszów na miejsce spotkań z papieżem. Dziś, gdy tłum wraca z Mszy posłania, temperatura w Lizbonie sięga 40 stopni. A jednak setki tysięcy młodych ludzi decyduje się znosić te niewygody i wyzwania. Dlaczego? „Jestem tu dla Boga” – taką odpowiedź słyszałam prawie zawsze, kiedy pytałam młodych, po co tu przyjechali. Argentyńczycy, Hiszpanie, Francuzi, Koreańczycy – wszyscy byli zgodni: zgromadził ich tu Bóg. Dalej padały słowa o spotkaniu innych wierzących, budowaniu relacji, zobaczeniu papieża. Oczywiście można powiedzieć, że miałam szczęście albo że młodzi odpowiadali pod tezę. I pewnie są tu i tacy, którzy przyjechali dla zabawy, znajomych. Ale nawet jeśli tak było, widok tysięcy rówieśników przeżywających swoją wiarę w radosny i autentyczny sposób nie mógł nie zostawić śladu w ich sercach. Być może to ziarno wyda owoc za rok, za kilka lat. Nie ma jednak wątpliwości, że zostało zasiane.

Stoimy przyklejeni do barierek rozstawionych wzdłuż ulicy. Za moment przejdzie tędy papież, zmierzając na Drogę Krzyżową w parku Edwarda VII. Tuż obok mnie czeka Bridget, drobna jasnowłosa Australijka. To jej drugie ŚDM, w 2016 była w Krakowie, więc cieszy się, że może porozmawiać z kimś z Polski, którą dobrze wspomina. Zapytana, co w przemówieniu papieża z ceremonii otwarcia poruszyło ją najmocniej, bez zastanowienia odpowiada, że słowa, w których Franciszek przypomniał, iż Bóg zna imię każdego z nas, kocha nas indywidualnie.

Ekologia nie taka straszna

Oprócz przemówień papieskich, młodzież przez trzy dni słuchała także katechez „Rise Up”, głoszonych przez biskupów dla poszczególnych grup językowych. Ich tematy każdego dnia dotyczyły jednego z fragmentów Ewangelii, ale miały też poruszać dodatkowe kwestie: pierwszego dnia ekologię integralną, drugiego równość społeczną, a trzeciego miłosierdzie. I to właśnie pojawienie się tematów ekologii czy równości i włączenie wątków z ONZ-owskiej Agendy 2033 do oficjalnego programu ŚDM wzbudziło ogromne kontrowersje wśród niektórych katolickich komentatorów. W Lizbonie jednak papież nie nawiązywał do kwestii budzących wątpliwości. Materiały opracowane jako pomoc dla biskupów też koncentrowały się na osobie Jezusa i świadomym wyborze drogi wiary. Oczywiście ostatecznie ich interpretacja zależała od głoszących katechezy i mogło się zdarzyć, że niektórzy biskupi przesunęli akcenty bardziej na kwestie społeczno-środowiskowe niż duchowe.

Biskup Krzysztof Włodarczyk pierwszą katechezę wygłosił dla polskiej grupy w kościele św. Józefa. Zapytany o ekologię integralną, podkreślił, że to nic innego jak szacunek dla Pana Boga – Stwórcy wszystkiego, szacunek dla drugiego człowieka i szacunek dla przyrody, dla prawa naturalnego. – Jeśli człowiek będzie umiał przeżywać nakaz: „Czyńcie sobie ziemię poddaną” zgodnie z prawem Bożym, to będzie żył według ekologii integralnej. Bo skąd to piękno, przyroda, świat? To Boży dar dla człowieka. Człowiek jako korona stworzenia widzi, że został wyniesiony nad inne stworzenia, ale korzystać z tego powinien z szacunkiem – wyjaśniał biskup. Po zakończonej katechezie uczestnicy mieli okazję zadać mu pytania. Co ciekawe, wszyscy słuchający tego kazania młodzi ludzie odnosili się do końcówki nauczania, która dotyczyła krzyża – jego niesienia, zawierzenia Jezusowi. – Cierpienie z Chrystusem, niesienie tego krzyża jest ważne, ale nie jest łatwe – stwierdził Kamil. – Tak, to nie jest proste! Ja też zadaję sobie pytania: dlaczego to na mnie spadło, dlaczego w tym momencie. Kiedy ktoś mnie skrzywdzi, mam odruch mu oddać, i to podwójnie. Ale mówię wtedy: „Panie Jezu, Ty kochaj tego człowieka moim sercem” – dzielił się biskup. – Młodzi chcą rozmawiać, są otwarci na Słowo, na głoszenie. Wiedzą, po co tu przyjechali! – mówił nam po zakończeniu spotkania.

Kontrowersje wzbudziły też krążące po internecie fotografie przedstawiające Mszę otwarcia, w czasie której Komunia Święta udzielana była przez świeckich szafarzy i szafarki, a za naczynia liturgiczne służyły zwyczajne miseczki. Już po zakończeniu ŚDM pojawiły się też zdjęcia wskazujące na to, że w parku Tagu Najświętszy Sakrament przechowywany był w nocy w kaplicy polowej w plastikowych pojemnikach. Nie da się ukryć, że zaniedbania w widzialnej formie oddawania czci Eucharystii były błędem, który dla wielu stał się powodem zgorszenia. Wiele spraw można było zorganizować lepiej, tak aby zewnętrzna forma podkreślała, że mamy do czynienia z najświętszą dla katolików rzeczywistością – żywym Bogiem. Z drugiej strony komentarze zarzucające organizatorom świętokradztwo, herezje czy brak wiary w realną obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie to przesada. Nie ma wątpliwości, że szaty i naczynia liturgiczne powinny być wykonane starannie. Szkoda jednak, że wśród części odbiorców oburzenie na niedociągnięcia nie pozwoliło dostrzec przesłania płynącego z tych dni i słów Ojca Świętego, skierowanych nie tylko do młodych.

Na wózku do papieża

Kiedy kard. Grzegorz Ryś dotarł na miejsce, gdzie miała rozpocząć się Eucharystia dla pielgrzymów z Polski, swoje pierwsze kroki skierował do grupy zgromadzonej pod samą sceną. – Za chwilę porozmawiamy, teraz mam bardzo ważne spotkanie – rzucił, kiedy chciałam go zatrzymać na krótką rozmowę, i zaczął serdecznie witać się z kolejnymi pielgrzymami, którzy wyraźnie cieszyli się jego obecnością. A biało-czerwona ekipa była niezwykła: kilkunastu jej członków to osoby ze znacznymi niepełnosprawnościami, poruszające się na wózkach inwalidzkich. – Jesteśmy wspólnotą Centrum Ochotników Cierpienia, zrzeszamy osoby z całej Polski, a siedzibę mamy w Gdańsku. Są też z nami Cisi Pracownicy Krzyża – objaśnił Zdzisław Waszkiewicz, koordynator grupy. Lizbona to dla nich kolejna już podróż na ŚDM – wcześniej byli na prawie wszystkich spotkaniach odbywających się w Europie. Dzięki zaangażowaniu opiekunów są samowystarczalni. – Ludzie, kiedy nas widzą, wpadają w popłoch. A my nie mamy wielkich oczekiwań! My się obsłużymy, tylko pozwólcie nam działać! – podkreśla. – A jakby pani zobaczyła, jak oni na tych wózkach tańczą! – dodaje. Nie minęło wiele czasu, a mogliśmy przekonać się, że miał rację – „wózkowicze” włączyli się w żywiołowy taniec w czasie modlitwy animowanej przez zespół Huberta Kowalskiego.

Czy wielogodzinna – a nawet wielodniowa! – podróż, konieczność poruszania się w nieprzebranym tłumie, w upale i kurzu, ma sens? A może to zbyt wielki wysiłek dla osób, których fizyczność naznaczona jest ciężkim krzyżem? – Absolutnie warto to wszystko przeżyć! – nie ma wątpliwości poruszająca się na wózku inwalidzkim Olga Wydra. – Myślę, że jesteśmy świadectwem dla wszystkich ludzi, niesiemy radość i miłość. Pokazujemy sobą, że mimo trudności warto być tutaj, chwalić Pana i być świadectwem miłości, ale i gotowości do poświęcenia – wyjaśnia.

Czas na zmianę

Ponad 49 tys. głosów wyśpiewujących imię Jezus czy powtarzających: „Święty, Święty” – taki obraz na długo zostaje w pamięci. To nie był koncert, choć na scenie stały gwiazdy muzyki chrześcijańskiej. To nie było spotkanie z ciekawymi gośćmi, choć swoimi świadectwami dzielili się znani ludzie. Na lizbońskim stadionie Benfiki była głęboka modlitwa i autentyczne duchowe przeżycie. „The Change”, czyli „Zmiana”, to pierwsze w historii ŚDM ekumeniczne spotkanie modlitewne, które odbyło się w piątkowy wieczór, po zakończonej Drodze Krzyżowej. Swoim świadectwem podzielili się między innymi Fernando Santos, trener reprezentacji Polski w piłce nożnej, Jonathan Roumie, odtwórca roli Jezusa w bijącym rekordy popularności serialu „The Chosen”, a także Nicky Gumbel, twórca kursów Alpha. W prowadzenie modlitwy włączyło się kilku biskupów.

Piątek był także dniem szczególnej celebracji sakramentu pokuty i pojednania. Wędrując ulicami Lizbony, trafiliśmy na Hiszpanów, którzy na placu przed kościołem w grupkach dzielili się usłyszanym przed chwilą słowem Bożym. Przed nimi rozstawionych było kilka krzeseł, na których kapłani sprawowali sakrament pokuty. W kościele zajęte były wszystkie konfesjonały, a ławki wypełnione były młodymi adorującymi Najświętszy Sakrament. Głównym miejscem spowiedzi był „park Pojednania” w dzielnicy Bélem, w którym stanęło 150 konfesjonałów. Jak relacjonowali organizatorzy, codziennie do sakramentu pokuty przystępowało kilkanaście tysięcy osób.

Kierunek Seul

Dla Portugalczyków przyjazd setek tysięcy młodych ludzi był prawdziwym świętem. Wbrew temu, co pisały niektóre polskie media, sugerujące, że mieszkańcy tego kraju krytykują nadmierne koszty i zatłoczenie miasta, lizbończycy, z którymi rozmawialiśmy, naprawdę cieszyli się, że ich kraj jest na ustach całego świata. – Pierwszy raz widzę tak kolorową i radosną Lizbonę – mówił taksówkarz wiozący nas przez miasto. Cztery kanały portugalskiej telewizji transmitowały każdy krok papieża. W sobotę śledziłam południowe wydanie wiadomości w komercyjnej stacji telewizyjnej. Program trwał 45 minut i w całości poświęcony był ŚDM – reporterzy relacjonowali wizytę Franciszka w Fatimie, potem udali się do parku Tagu i rozmawiali z pielgrzymami. – Media podkreślają, że Lizbona jeszcze nigdy nie przyjęła tylu gości naraz, a w dodatku ci goście są pełni dobrych idei i wnoszą ogrom radości – powiedziała nam Maria Milewska, polska przewodniczka po Lizbonie. Antonio, właściciel maleńkiej knajpki w dzielnicy Alfami, podsumował krótko: – Chciałbym, żeby takie wydarzenia jak ŚDM odbywały się u nas co dwa lata!

Jego marzenie jednak się nie spełni. Na zakończenie Mszy posłania Franciszek ogłosił, że kolejnym organizatorem ŚDM będzie Korea Południowa w 2027 roku. – Mam nadzieję, że młodzi Koreańczycy wykorzystają szansę, którą dostali; że zainspirują się tym duchem i dzięki temu nasza misja będzie mogła się rozwijać – powiedział mi Koreańczyk ks. Kyudong Lee tuż po zakończeniu Eucharystii. – Koreański Kościół ma dużą dynamikę i jest w nim wielu młodych ludzi. Ale trzeba też uczciwie przyznać, że po pandemii odnotowaliśmy pewien regres. Wierzę, że to będzie punkt zwrotny, dzięki któremu młodzi ludzie wrócą do Kościoła – mówił.•

Jaśnieć, słuchać, nie lękać się

Bóg, którego Ojciec Święty starał się przybliżyć młodym w Lizbonie, to przede wszystkim Bóg kochający, bliski. Franciszek doskonale czyta potrzeby młodego pokolenia: wie o samotności i lękach, jakie przeżywają młodzi, o wyzwaniach, jakie stoją przed nimi w świecie, który – jak się wydaje – nie ma granic i nie stawia żadnych ograniczeń, ale w konsekwencji zmusza do ciągłej pogoni i szukania swojego w nim miejsca. Nie koloruje rzeczywistości, mówi o smutku, zmaganiu, depresji. „Czy są rzeczy w życiu, które sprawiają, że płaczę?” – pytał młodych w trakcie Drogi Krzyżowej. Na te wyzwania i trudy daje im jedną odpowiedź: „Jezus ze swoją czułością ociera nasze ukryte łzy. Jezus chce wypełnić swoją bliskością naszą samotność. Jakże smutne są chwile samotności! A On tam jest, chce wypełnić tę samotność” – mówił. Przypomniał młodym, że Bóg zna każdego z nich indywidualnie. „Przyjacielu, przyjaciółko, jeśli Bóg wzywa cię po imieniu, oznacza to, że nie jesteś dla niego liczbą, lecz obliczem” – mówił. Homilię na Mszy posłania Franciszek oparł na trzech czasownikach: jaśnieć, słuchać, nie lękać się, a zakończył, mówiąc o Bogu, który indywidualnie dostrzega każdego w tym tłumie. „Drodzy młodzi, chciałbym spojrzeć w oczy każdego z was i powiedzieć: nie lękaj się! Ale powiem wam coś o wiele piękniejszego. To już nie ja, to patrzy teraz na was sam Jezus, patrzy na was Ten, który was zna, zna serce każdego z was, zna życie każdego z was, zna radości, zna smutki, sukcesy i porażki, zna wasze serce. I dziś do was mówi tutaj, w Lizbonie, podczas tych Światowych Dni Młodzieży: »Nie obawiajcie się, nie bójcie się, odwagi, nie lękajcie się!«”.

Franciszek traktuje młodych poważnie i stawia im zadania. Już w czasie ceremonii powitania tłumaczył, że w Kościele jest miejsce dla wszystkich. „Jeśli go nie ma, proszę, zróbmy tak, aby było, nawet dla tych, którzy popełniają błędy, dla tych, którzy upadają, dla tych, którzy przeżywają trudności” – apelował. W sobotę prosił młodych, aby stawali się „korzeniami radości” i podnosili tych, którzy upadają, dodając, że to jedyna sytuacja, kiedy możemy patrzeć na kogoś z góry: podając mu dłoń, aby wstał. „Zostawiam was z tymi myślami: pielgrzymować, a jeśli się upada, wstać; pielgrzymuj z celem; trenuj każdego dnia, aby żyć”. Słowa papieża do młodych to nie głęboka teologia – choć w każdym przemówieniu odwoływał się do cytatów z Pisma Świętego. Pamiętaj, że Jezus cię zna, widzi i kocha, dlatego ty idź, dostrzegaj i kochaj swoich braci, których masz obok siebie – do tego sprowadza się przesłanie Ojca Świętego.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.