Wulkan

Marcin Jakimowicz

Odeszła Elwira. Ilu ludzi zawdzięcza tej uśmiechniętej zakonnicy wolność! „Wewnątrz mnie narasta potężny wulkan i czuję, że muszę dać odpowiedź Bogu, od którego otrzymałam dar nawracania młodych” – opowiadała.

Wulkan

Na początku wszystko szło jak po grudzie. Elwira modliła się w swym zgromadzeniu od kilkunastu lat, gdy odczuła w sercu bardzo intensywny impuls: ma założyć dom dla narkomanów. Przez dekadę bezskutecznie pytała o zgodę przełożoną, ale za każdym razem słyszała to samo: „Co to za dziwne pomysły? Nie dasz rady. Jesteś słaba, nie masz żadnego przygotowania”. Odpowiadała pokornie: „Matko, to prawda, ale nie mogę już więcej spać spokojnie. Wewnątrz mnie narasta potężny wulkan i czuję, że muszę dać odpowiedź Bogu, od którego otrzymałam dar nawracania młodych”.

W końcu wulkan wybuchł: głos stał się tak intensywny, że mniszka poddała się. Po 10 latach założyła pierwszy dom. Dostała zrujnowany budynek we włoskim Saluzzo.

Wspólnota rodziła się w ogromnych bólach. Elwira kompletnie nie wiedziała, co robić. Słuchała głosu Ducha Świętego. Dostała ruinę. Zamieszkały w niej trzy siostry. Chciały modlić się, by rozeznać, co dalej… „I wtedy Pan Bóg zrobił im kawał – śmieją się chłopcy z Cenacolo – Już po tygodniu zgłosiło się czterech facetów. Przyszli sami, nikt ich nie ciągnął za uszy. «Słyszeliśmy że siostra przyjmuje narkomanów» – wypalili. „Oj, to dzieje się zbyt szybko!» – przestraszyła się Elwira i w pierwszej chwili chciała odprawić chłopców z kwitkiem, ale zaraz potem pomyślała: «Jak mogłabym ich odrzucić?» Zostali.

Żyli w ogromnym ubóstwie. Nie mieli dosłownie nic. Cztery ściany bez drzwi i okien, wszędobylskie chwasty. Kiedyś zakonnica wybrała się do centrum Saluzzo. Stanęła przed witryną sklepu z narzędziami i pomyślała: „Jaka szkoda, że nie mogę ich kupić!” I wtedy podszedł do niej nieznajomy mężczyzna: „Na co siostra tak patrzy?”. „Na narzędzia. Bardzo by się nam przydały” – westchnęła. A on wszedł do sklepu i wyszedł z dwiema łopatami. „W tym momencie odkryłam, że chcę otworzyć dom na zasadzie totalnego zaufanie do Opatrzności” – opowiadała po latach.

Członkowie wspólnoty (formują się w 80 domach rozsianych po całym świecie) nie mogą kupować jedzenia. Czekają, aż dostaną je „z góry”. Rozmawiałem z chłopakami, którzy żyją we wspólnocie od kilku lat. Nigdy nie byli głodni…

Matka Elvira, właściwie Rita Angese Petrozzi (ur. 21 stycznia 1937 w Sorze) odeszła do Pana w 40-lecie Wspólnoty Cenacolo.