Myśli luźne o nowości

Andrzej Nowak

|

GN 31/2023 Otwarte

Trzeba stale przypominać o sobie światu, ciągle być „na czasie”, żeby pozostawać „na topie”. Taki jest mechanizm celebryckiej sławy.

Myśli luźne o nowości

Panie, ja jeszcze wszystkich sztuk Szekspira nie czytałem – tak odpowiadał zwykle nasz znakomity starszy kolega, romanista, polonista i krytyk Jan Prokop, kiedy w redakcji „Arki”, a potem „Arcanów” prosiliśmy go o skomentowanie jakiejś nowości literackiej. Zdrowy sceptycyzm wobec zachwytów nad gwiazdami i gwiazdeczkami sezonów, lansowanymi przez takie czy inne media. Mądre przypomnienie znaczenia kanonu.

Wróciły do mnie te słowa, kiedy przeczytałem ostatnio dwa dramaty „greckie” Szekspira, których wcześniej (ze wstydem przyznam) nie znałem: „Troilusa i Kresydę” oraz „Tymona z Aten”. Wydane właśnie w nowym tłumaczeniu Antoniego Libery – olśniły, rzuciły na kolana, zachwyciły. Niewytłumaczalny fenomen giętkości słowa, kunsztu i dowcipu, a zarazem znajomości natury ludzkiej, aż do jej najgłębszego, przerażającego dna. Potrzebny jest nowy przekład, adaptacja do języka współczesnego, by znów nas Szekspir zachwycał.

Nowość i kanon. Odnawianie kanonu. Nikt trafniej tego nie opisuje niż sam Szekspir – słowami z „Troilusa i Kresydy”: „Jedno jest wspólne ludom całej ziemi:/ Cześć oddawana wszystkiemu, co nowe,/ Choćby i było to tylko przeróbką/ Albo podróbką rzeczy oryginalnych./ Większym popytem cieszą się błyskotki/ Zaledwie pozłacane, a nie złote./ Dziś się podoba to, co jest dzisiejsze”. To słowa, które w tragedii, osnutej na kanwie opowieści o wojnie trojańskiej, wypowiada Ulisses do Achillesa. Mają pobudzić obrażonego mistrza wojny, by wylazł ze swego namiotu i zdecydował się walczyć znowu, bo inaczej o jego dawniejszych czynach świat zapomni. A światu trzeba stale o sobie przypominać, ciągle być „na czasie”, żeby pozostawać „na topie”. Taki jest mechanizm celebryckiej sławy. I taki był już wtedy, w roku 1602, kiedy niedługo po napisaniu „Hamleta” Szekspir stworzył „Troilusa”. I taki pewnie był w czasach wojny trojańskiej.

Achilles wyszedł, stanął do walki z Hektorem. I obaj są pamiętani. Nie są tylko celebrytami. Weszli do kanonu. Ale czy byliby pamiętani, gdyby nie stałe odnawianie ich postaci, przekład ich emocji i czynów na to, co trafia do wyobraźni nowych pokoleń? Na początku XVII wieku w Anglii robił to Szekspir. Na początku XXI wieku – kino. Czy Achilles nie żyje dzisiaj w wyobraźni masowej dzięki nieco szelmowskiemu urokowi Brada Pitta, który stał się jego twarzą w „Troi” – superprodukcji z roku 2004? Czy Szekspir nie ożywa dzięki nowym wspaniałym przekładom i nowym adaptacjom oraz ekranizacjom: Wellesa, Kurosawy, Brooka, Branagha, aż po Julię Taymor („Tytus Andronikus”, „Burza”) czy Joela Coena („Makbet”)? To jest potrzebne, byśmy zachowali poczucie ciągłości, nie ograniczając się do roli konserwatorów zakurzonej pustki. Ale jest to zarazem ryzykowne, kiedy oryginał zastępujemy już tylko błyskotką, przerabiamy w podróbkę – byle się przypodobać modom tego, co dzisiejsze.

Przychodzą mi na myśl te przestrogi Ulissesa, kiedy spoglądam wstecz na rolę, jakiej podjąłem się na tych zacnych łamach, już z górą dziesięć lat temu. Co cztery tygodnie, od początku marca roku 2013, wyszukiwać próbuję z magmy wrażeń i wydarzeń coś, o co zaczepić można myśl swoją i Czytelników – i połączyć z czymś od tej wspólnej chwili trwalszym. W jednym z pierwszych felietonów przytoczyłem słowa lidera trzeciej wtedy siły w parlamencie, nazwanej jego nazwiskiem: „Są jak pluskwy: poukrywani, pochowani, ale jeśli dać im żer, wyłażą z tych swoich szpar i nagle jest ich pełno. […] Sfotografujemy mordę za mordą. […] Będziemy na nich pluć, wsadzać do więzienia, gnębić w miejscu pracy. Niech czują się słabi, niech się boją”. Ten manifest nienawiści mówił o ludziach, o współobywatelach, którzy opowiadali się za tradycją. Jaką? Pisali w tym samym momencie o niej w innej „Gazecie” obrońcy publicznego wsadzania polskiej flagi narodowej w psie odchody: „Taka już nasza narodowa tradycja: śmierdząca, obrzydliwa, niezdrowa”…

Pogarda i nienawiść jest także częścią swoistego kanonu polityki. W tak drastycznych jej sformułowaniach jest prawie Szekspirowska energia. W „Tymonie z Aten” jeden z protagonistów, Alcybiades, wyraża tę odwieczną postawę słowami, które niejeden polityk powtarza sobie zapewne jak mantrę: „Nie ma nic lepszego niż świeży befsztyk z krwawiącego wroga. Chętnie częstowałbym nim swoich przyjaciół”.

Cóż jednak zrobić, jak zareagować, kiedy wrogiem, skutecznie zwalczanym, na stół już położonym, jak krwawiący befsztyk, staje się cała przeszłość i zawarta w niej kultura, z Szekspirem, Homerem, z pokoleniami ich tłumaczy na język naszej wyobraźni?•

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.