Kobieta w Kościele

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

GN 31/2023 Otwarte

publikacja 03.08.2023 00:00

Większe zaangażowanie kobiet w Kościele to ryzyko. Ale nie większe niż zaangażowanie mężczyzn.

Kobieta w Kościele

Arcybiskup Grzegorz Ryś powiedział w wywiadzie dla magazynu „Plus Minus” w „Rzeczpospolitej”, że miejsce kobiet w Kościele jest „wszędzie tam, gdzie nie zachodzi potrzeba posiadania władzy święceń”. Niezależnie od naszych przyzwyczajeń, tak właśnie jest, i skoro Kościół mówi „tak” obecności kobiet w kościelnych gremiach i w pewnym stopniu także w prezbiterium, to katolik po prostu powinien się z tym zgodzić. Nie ma przecież po temu teologicznych przeszkód. Są tylko kulturowe, nieraz sprowadzane do jakże „głębokiego” argumentu: „nie będzie baba rządziła”. Pobrzmiewa w tym echo przekonań wziętych m.in. z nie do końca przemyślanych przesłanek. Na przykład w Księdze Rodzaju Bóg mówi Ewie: mąż „będzie panował nad tobą”. I tak się jakoś utarło, że to jest wola Boża.

Ale przecież Bóg powiedział to po grzechu, wymieniając jego konsekwencje. Tak więc to „panowanie” nad kobietą jest niepożądanym skutkiem ludzkiego wiarołomstwa, podobnie jak „wielki trud brzemienności” kobiety i rodzenie przez nią w bólu. Adam też swoje usłyszał, mianowicie że w pocie czoła będzie zdobywał pożywienie z ziemi, która będzie z jego powodu przeklęta. Ale przecież tak nie miało być! Przed grzechem nie było mowy o bólu rodzenia, cierniach i pocie czoła. Bóg tego nie chciał, dlatego błogosławi temu, co niweluje skutki grzechu – położnictwu, opiece medycznej, wynalazkom zmniejszającym uciążliwość pracy i zwiększającym jej efektywność. Bóg nie nakazał nam potulnie męczyć się ze skutkami grzechu. Przeciwnie, po to dał nam zdolności i możliwości, żebyśmy zapobiegali tym skutkom. Dlatego pomagamy potrzebującym, leczymy chorych, staramy się ulżyć cierpiącym. Dlaczego inaczej mielibyśmy traktować sprawę „podległości kobiet”? Przed grzechem nie ma przecież mowy o „panowaniu nad kobietą”.

Jeśli jakiś mężczyzna „panuje” nad kobietą, to głównie wynika to z przewagi fizycznej. A przecież nie dlatego mężczyźni są silniejsi fizycznie, żeby kobiety do czegoś zmuszać, ale żeby być dla nich ochroną i oparciem. Mają się uzupełniać, a nie ze sobą rywalizować.

Jeśli naszym zadaniem jest sprowadzanie królestwa Bożego na ziemię, to powinniśmy także przywracać, na ile to możliwe, „rajskie relacje” między ludźmi, w tym między kobietami i mężczyznami. Czyli takie, w których jest służba, a nie podkreślanie swej władzy. Nie ma powodu, żeby – w zakresie wyznaczonym przez Magisterium – nie dotyczyło to też relacji w Kościele.

W raju wszystko było zbudowane na miłości. Każda relacja z Bogiem jest taka. Jeśli jest miłość, nie ma dominacji. Panoszenie się jest tam, gdzie jest grzech. Ale to nie jest wola Boża.•


KRÓTKO:

Strajk rozumu

Aktywistki Strajku Kobiet, w nadziei na zmianę opcji politycznej, przygotowują się do ideologicznego skoku na szkoły. „Wiele ekspertek i ekspertów pracuje nad planem naprawy edukacji” – pisze Dorota Łoboda w „Gazecie Wyborczej”. Dziennikarka twierdzi, że „temat edukacji powinien, musi być jednym z kluczowych tematów nadchodzącej kampanii wyborczej – jako ten, który dotyczy nie tylko tego, co będzie bezpośrednio po wyborach czy w kolejnej kadencji parlamentu, ale jako dotyczący przyszłości obecnego i kolejnych młodych pokoleń”. Wymienia postulaty kampanii „Szkoła wolna od dyskryminacji i przemocy”. Wśród żądań jest, rzecz jasna, wprowadzenie „rzetelnej edukacji seksualnej opartej o standardy WHO”. W istocie chodzi o seksualizację i indoktrynację dzieci w duchu ideologii gender. Działaczki domagają się też „monitorowania podstawy programowej i podręczników pod kątem równościowym, wprowadzenia języka równościowego do szkolnych dokumentów, obowiązkowych zajęć z edukacji antydyskryminacyjnej w ramach studiów przygotowujących do pracy w szkole, systemowego wsparcia dla nauczycielek i nauczycieli podejmujących działania antydyskryminacyjne, wycofania religii ze szkół”. W rzeczywistości zrealizowanie tych postulatów oznaczałoby dyskryminację ludzi, którzy np. odmówiliby zwracania się do dziewczyn jak do chłopców i odwrotnie. Oznaczałoby toalety „dla wielu płci” i inne szaleństwa. Czy tego chcemy?•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.