Znów zapłonęły przedmieścia. Największa od 2005 roku fala zamieszek we Francji

Maciej Legutko

|

GN 28/2023

publikacja 13.07.2023 00:00

Przez Francję przetoczyła się największa od osiemnastu lat fala zamieszek. Przyczyny niepokojów pozostają te same co wcześniej – panujące na przedmieściach poczucie frustracji z powodu społecznego wykluczenia.

Jeden z protestujących w paryskiej dzielnicy Nanterre. Jeden z protestujących w paryskiej dzielnicy Nanterre.
Lafargue Raphael /ABACA/east news

Rankiem 27 czerwca patrol policji w podparyskim mieście Nanterre zatrzymał do kontroli samochód, którym jechało trzech nastolatków. Jak wynika z monitoringu, gdy pomimo policyjnej interwencji auto zaczęło odjeżdżać, padł strzał. Kierujący pojazdem 17-letni Nahel Merzouk – Francuz z rodziny o marokańsko-algierskich korzeniach – zginął na miejscu. Okoliczności tragedii są przedmiotem prokuratorskiego śledztwa. Jej bezpośrednią konsekwencją była natomiast największa od 2005 roku fala zamieszek. Przez pięć dni w całej Francji dochodziło do starć z policją i aktów wandalizmu. Celem ataków były też budynki użyteczności publicznej – ratusze, posterunki policji, szkoły, biblioteki. Najbardziej szokującym zdarzeniem było podpalenie domu Vincenta Jeanbruna – burmistrza podparyskiego miasta L’Haÿ-les-Roses. Ranna została jego żona, a także jedno z dzieci.

Wstępny bilans zamieszek, które zaczęły wygasać 2 lipca, po wyprowadzeniu na ulice czterdziestu tysięcy policjantów i wyłączeniu nocnej komunikacji miejskiej w największych miastach, to 5 tysięcy spalonych samochodów, 1500 zniszczonych sklepów, siedmiuset rannych policjantów. Zginęli strażak gaszący podpalone samochody w mieście ­Saint-Denis oraz jeden uczestnik zamieszek w Marsylii. Wstępne straty przedsiębiorców to miliard euro. Skala i gwałtowność rozruchów pokazały, że francuskim władzom nadal nie udaje się rozładować gniewu i frustracji panujących na przedmieściach wielkich miast, zamieszkanych głównie przez Francuzów o imigranckich korzeniach.

Podmiejskie getta

Do starć z policją doszło w kilkudziesięciu francuskich miastach, w tym w Paryżu, Lyonie i Marsylii. Epicentrami rozruchów były jednak tzw. banlieue, czyli zubożałe przedmieścia największych miast w kraju, takie jak Nanterre, gdzie zaczęły się zamieszki.

Banlieue to wyrzut sumienia kolejnych rządów Francji. Tworzone tanim kosztem od lat 70. XX wieku osiedla o niskim standardzie szybko zamieniły się w getta, a ich mieszkańcy wpadli w tzw. pułapkę ubóstwa. Leżące daleko od centrów miast, słabo skomunikowane przedmieścia utrudniały ich mieszkańcom dostęp do rynku pracy, zaś niski standard edukacji w lokalnych szkołach sprawiał, że dzieci migrantów startowały z gorszej pozycji do kariery naukowej i zawodowej. Francja ma najwyższy wśród wszystkich krajów OECD wskaźnik nierówności w sektorze edukacji, mierzony różnicą w wynikach uczniów szkół z najbiedniejszych i najbogatszych części kraju.

Frustracja pogłębiła się w kolejnym pokoleniu mieszkańców banlieue. Pierwsi imigranci mimo trudnych warunków mieszkaniowych i zawodowych i tak żyli na wyższym poziomie niż w swoich ojczyznach. Natomiast ich dzieci oraz wnuki, urodzone już we Francji, od początku dorastały świadome nierównych szans i zablokowanych możliwości awansu społecznego; stanowią też łatwy cel rekrutacji dla gangów oraz skrajnych islamskich organizacji. To właśnie ci ludzie stanowią główną siłę ostatnich zamieszek, podobnie jak podczas rozruchów w 2005 roku. Mówienie o nich „imigranci” jest już nieaktualne.

Wydarzenia z przełomu czerwca i lipca dowodzą fiaska kolejnych programów mających poprawić sytuację na przedmieściach. Choć stopniowo wyburzane są bloki o najniższym standardzie i poprawia się jakość transportu publicznego, nie widać na razie efektów miliardowych inwestycji, które zrealizowano po zamieszkach w 2005 roku. Krytycy zwracają uwagę na nadmierne skoncentrowanie środków na kwestiach infrastrukturalnych kosztem programów socjalnych i edukacji.

Kontrowersje budzi reakcja francuskich władz na ostatnie wydarzenia. Emmanuel Macron stwierdził, że agresja młodych ludzi z przedmieść to wina „mediów społecznościowych i gier komputerowych”. Z kolei rzecznik rządu Olivier Veran oznajmił, iż rozruchy nie mają kontekstu politycznego.

Spór wśród francuskich władz w ocenie sytuacji na przedmieściach widać było we wtorek 4 lipca, podczas spotkania Macrona z burmistrzami i merami 250 francuskich miast. Część przedstawicieli administracji winę za przemoc zrzuca na rozpad więzi rodzinnych i postuluje wzmocnienie policji w celu „zaprowadzenia porządku”. Inni wskazują jednak na konieczność zapobiegania pogłębianiu się nierówności społecznych poprzez poprawę edukacji i polityki mieszkaniowej na przedmieściach.

Oskarżenia o rasizm i przemoc

Zastrzelenie nastolatka podczas policyjnej interwencji spowodowało we Francji powrót dyskusji nad kwestią nadmiernego stosowania siły przez służby mundurowe. Mieszkańcy przedmieść od lat skarżą się na nagminne legitymowanie wyłącznie na podstawie koloru skóry oraz brutalność podczas interwencji. Warto przypomnieć, że śmierć nastolatków imigranckiego pochodzenia uciekających przed policyjną kontrolą była przyczyną także poprzedniej fali zamieszek, w 2005 roku. Po zastrzeleniu Nahela Merzouka głos zabrało Biuro Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka, apelując do Francji o „zwrócenie uwagi na problem rasizmu i dyskryminacji we francuskiej policji”. Francuskie MSZ natychmiast zaprotestowało, uznając oskarżenia ONZ za „całkowicie bezzasadne”.

Kontrowersje wokół działań policji wzrosły po 2017 roku, gdy dokonano nowelizacji Kodeksu karnego. Na mocy wprowadzonego wówczas artykułu 435 funkcjonariusz ma prawo strzelać, „gdy kierowca samochodu ignoruje polecenie zatrzymania się i stwarza zagrożenie dla życia i bezpieczeństwa policjanta lub innych osób”. Od tego momentu rośnie liczba zastrzelonych podczas policyjnych interwencji. W 2022 r. zginęło w ten sposób 16 osób, w tym roku – na razie trzy. Emmanuel Macron przed dojściem do władzy mówił o konieczności zmian w policji, jednakże za jego rządów problem się nasilił, a krytyczne wobec niego media piszą wręcz, że „opiera swoją władzę na brutalności policji”. Protesty we Francji, nie tylko na przedmieściach, mają coraz gwałtowniejszy charakter, a funkcjonariusze regularnie używają do ich tłumienia gumowych kul i granatów. Na przykład w 2018 roku, po serii demonstracji ruchu „Żółtych kamizelek”, 24 osoby doznały trwałego uszczerbku na zdrowiu (np. utrata oka) w wyniku policyjnych interwencji. Minister spraw wewnętrznych Gerald Darmanin (wymieniany jako jeden z faworytów do startu w kolejnych wyborach prezydenckich z poparciem Macrona) zamiast policji obwinia za ten stan rzeczy „zdziczenie społeczeństwa”.

Ostatnia fala zamieszek we Francji doprowadzi do dalszej polaryzacji nastrojów wokół policji. O problemie jej nadmiernej brutalności mówi lewica, ale prezydent, rząd oraz przedstawiciele lokalnych władz (zwłaszcza po zamachu na rodzinę burmistrza miasta L’Haÿ-les-Roses) chcą dalszego wzmocnienia uprawnień służb mundurowych w celu utrzymania porządku w kraju.

O głębokich podziałach także w samym społeczeństwie świadczy fakt, że po wydarzeniach w Nanterre założono internetową zbiórkę finansową na pomoc rodzinie zabitego Nahela. W odpowiedzi na portalu GoFundMe założono konkurencyjną zbiórkę dla rodziny policjanta, który zastrzelił siedemnastolatka. W tytule zrzutki napisano: „Wykonywał on dobrze swoją pracę, a teraz płaci za to najwyższą cenę”. Suma wpłat na policjanta szybko przewyższyła środki zebrane dla rodziny zabitego. Do 4 lipca, gdy na prośbę francuskiego MSW usunięto zbiórkę na policjanta, wpłacono na jego rzecz 1,6 miliona euro – dla rodziny Nahela niecały milion.

Zamieszki w polskiej debacie

Sposób relacjonowania w Polsce zamieszek we Francji odzwierciedla panującą w naszym kraju wysoką temperaturę sporu wokół spraw migracyjnych. W niektórych mediach pomniejszano skalę problemu lub wręcz pomijano temat rozruchów, w innych – demonizowano go. Publikowano krążące w internecie nagrania pokazujące szerzącą się we Francji anarchię, które w rzeczywistości były ujęciami z filmów lub wydarzeniami z innych krajów (m.in. z Nepalu i Filipin).

Bez wątpienia w Polsce nie ma teraz warunków do wybuchu zamieszek takich jak we Francji. Jednakże według szacunków ZUS w ciągu dekady nasza gospodarka do utrzymania odpowiedniego wzrostu będzie potrzebowała nawet 3 milionów imigrantów. Już teraz Polska przoduje w UE pod względem wydawania zezwoleń na pracę dla cudzoziemców (za rok 2021 była to jedna trzecia wszystkich zezwoleń wystawionych w Unii). Choć rząd wstrzymał planowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych rozszerzenie listy krajów, których obywatele skorzystają z uproszczonej ścieżki otrzymywania polskiej wizy, rosnąca liczba imigrantów w naszym kraju jest nieuchronnym procesem. Jednakże jako kraj bez historii kolonialnej, dopiero zaczynający na większą skalę przyjmować obcokrajowców, wciąż mamy czas odpowiednio się do tego przygotować i uniknąć błędów popełnionych we Francji, Belgii czy Szwecji. •

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.