NATO: Nie będziemy bezczynnie patrzeć

PAP/ JK

publikacja 14.04.2011 16:33

NATO poparło w czwartek apel grupy kontaktowej ds. Libii, która w środę w stolicy Kataru, Dausze, wezwała Muammara Kadafiego do ustąpienia - wynika z tekstu deklaracji przyjętej w czwartek przez ministrów spraw zagranicznych państw Sojuszu.

NATO: Nie będziemy bezczynnie patrzeć Anders Fogh Rasmussen, sekretarz generalny NATO, w czasie konferencji w Berlinie. MAURIZIO GAMBARINI/ PAP/EPA

"Popieramy wyniki (...) spotkania grupy kontaktowej w Dausze i zdecydowanie wspieramy jej apel o odejście Kadafiego, a także jej głębokie zaangażowanie w proces realizacji rezolucji 1970 i 1973 Rady Bezpieczeństwa ONZ" - głosi oświadczenie.

NATO będzie kontynuować naloty na cele wojskowe Muammara Kadafiego "tak długo jak będzie to konieczne", czyli dopóki siły libijskiego przywódcy nie przestaną atakować cywilów oraz nie powrócą do baz - powiedział w czwartek sekretarz generalny Sojuszu Anders Fogh Rasmussen. Wskazał, że od końca marca Sojusz dokonał ponad 900 ataków lotniczych na siły Kadafiego. "Ponosimy odpowiedzialność za ochronę cywilów w Libii przed brutalnym dyktatorem - podkreślał - Nie będziemy bezczynnie patrzeć, jak zdyskredytowany reżim atakuje własny naród z użyciem granatów, czołgów i snajperów". NATO potrzebuje jednak więcej samolotów - zaznaczył.

W czwartek w Berlinie trwają dwudniowe nieformalne rozmowy ministrów spraw zagranicznych państw NATO, głównie na temat sytuacji w Libii. Sygnały z tego spotkania wskazują, że dla Kadafiego w Libii nie ma już miejsca.

"Społeczność międzynarodowa jest zdeterminowana, by wykonać rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ (ws. Libii), ochronić ludność libijską i doprowadzić do politycznego zakończenia tego konfliktu" - podsumował stanowisko europejskich dyplomatów Radosław Sikorski. Według niego nie będzie powrotu do normalnych relacji z reżimem.

Podobną opinię wyrażał - jeszcze przed spotkaniem w Berlinie - szef francuskiego MSZ Alain Juppe. Jednocześnie jednak - jak podawała agencja Reutera - stwierdził on, że obecnie Paryż nie opowiada się za dozbrajaniem powstańców. Z kolei agencja Associated Press donosiła, że zdaniem Francji NATO robi zbyt mało.

Francja i Wielka Brytania ogłosiły też, że podczas trwających w Berlinie rozmów zwrócą się do swoich sojuszników, by "zintensyfikowali" operacje lotnicze przeciwko wojskom Kadafiego, zapewniając dodatkowe samoloty i zezwalając im na udział w nalotach. Również przed spotkaniem oba te państwa apelowały o nasilenie akcji lotniczej w Libii. "Ministrowie spraw zagranicznych krajów NATO, podzieleni w sprawie konieczności rozszerzenia interwencji wojskowej, woleli w czwartek obstawać przy politycznym celu, który ich łączy, czyli odejściu Muammara Kadafiego" - podsumowuje agencja AFP.

Szefowa duńskiej dyplomacji Lene Espersen, podkreślając "znaczne" wysiłki swojego kraju, który od tygodni przeprowadza naloty, domagała się, by inni członkowie NATO również przyłączyli się do bombardowań. Jedynie sześć państw bombarduje składy broni i czołgi Kadafiego. Są to: Belgia, Kanada, Dania, Francja, Norwegia i Wielka Brytania. Czasami do nalotów przyłączają się również Stany Zjednoczone.

Minister spraw zagranicznych Hiszpanii, Trinidad Jimenez zaprzeczyła jednak, jakoby jej kraj miał zmienić swoją obecną postawę. Hiszpańskie samoloty, podobnie jak holenderskie i włoskie, kontrolują strefę zakazu lotów i lokalizują punkty do ostrzału. Nie mają jednak prawa uczestniczyć w nalotach przeciwko oddziałom Kadafiego.

Sekretarz Stanu USA Hillary Clinton zaapelowała do państw NATO o utrzymanie jedności wobec, jak określiła, sprawdzania determinacji NATO przez Kadafiego, kontynuującego ataki na siły opozycji. Podkreśliła, że USA będą silnie wspierać operację sojuszu "Zjednoczony obrońca" w Libii "aż do oddania władzy przez Kadafiego". Clinton powtórzyła żądanie USA, aby Kadafi zaprzestał ataków i wycofał swe siły oraz zezwolił na pomoc humanitarną oraz zaapelowała o intensywne polityczne, dyplomatyczne i ekonomiczne naciski, aby zmusić libijskiego przywódcę do oddania władzy.

Francja i Niemcy podkreślały w czwartek to, co je łączy, a nie dzieli. "Różnice dotyczą środków" - mówił szef francuskiej dyplomacji Alain Juppe, przypominając, że Paryż w przeciwieństwie do Berlina popiera interwencję militarną. "Jednak w rzeczywistości mamy ten sam cel. Jest nim umożliwienie obywatelom Libii korzystania ze swobód demokratycznych" - powiedział Juppe, dodając, że w Libii konieczne jest "rozwiązanie polityczne

Szef polskiego MSZ komentując polskie stanowisko w sprawie Libii zapewnił, że "Polska wspiera działania społeczności międzynarodowej". Poinformował też, że w środę spotkał się z premierem i szefem MSZ powołanego przez przeciwników Kadafiego rządu tymczasowego, Narodowej Rady Libijskiej. Przyznał, że ma dobre wrażenie po tej rozmowie. Na czele Narodowej Rady Libijskiej stoi bowiem Mahmud Dżibril, były minister gospodarki, który uzyskał tytuł doktora na Uniwersytecie w Pittsburghu. "Mówił on językiem, który do mnie trafiał. To daje nadzieję na to, że Libia ma sensowną alternatywę wobec pułkownika Kadafiego" - ocenił polski minister.

Sikorski powiedział, że Polska udzieli pomocy humanitarnej Libii, w ramach planowanej operacji UE. "Przygotowujemy się do udzielenia pomocy eksperckiej w demokratyzacji Libii, gdy walki się zakończą" - dodał.

Zdaniem szefa polskiej dyplomacji, zarówno dla Kadafiego, jak i dla narodu libijskiego i społeczności międzynarodowej "byłoby najlepiej, by Kadafi jak najszybciej uznał to, co nieuniknione" i w ten sposób "zapobiegł pogarszaniu się jego własnej sytuacji prawnej". Komentując doniesienia o różnicy zdań pomiędzy państwami NATO co do operacji w Libii, Sikorski powiedział, że "nie zauważył różnic, jeżeli chodzi o cel: doprowadzenie do odejścia pułkownika Kadafiego i wprowadzenie Libii na drogę ku demokracji". "Jak zwykle w tego typu operacjach, które zostały skrzyknięte w trybie pilnym, różnice co do metod są rzeczą normalną" - ocenił.

Minister poinformował, że w trakcie berlińskiego spotkania dowódca połączonych sił oszacował, iż dotychczas zneutralizowano ponad 30 proc. potencjału wojskowego reżimu Kadafiego. "Wydaje się, że to niezły wynik jak na dwa tygodnie" - uznał Sikorski. Przyznał, że mimo embarga na sprzedaż broni do Libii niektóre kraje uczestniczące w interwencji rozważają dozbrajanie rebeliantów. Nie ujawnił jednak, o jakie państwa chodzi.