Co Tu Się Święci? Ojcowie i dzieci stworzyli razem zespół i nagrali płytę

Szymon Babuchowski

|

GN 26/2023

publikacja 29.06.2023 00:00

To wizytówka modelu, którym starają się żyć na co dzień. – Stawiamy na rodzinne relacje – podkreślają.

Żywiołowy spacer  z dziećmi w pięknej scenerii białostockiego Pałacu Branickich. Żywiołowy spacer z dziećmi w pięknej scenerii białostockiego Pałacu Branickich.

Piosenkę „Idziemy się kąpać” napisał, gdy przygotowywał młodszą córkę Blankę do kąpieli, a słowa „Tata jest superbohaterem” przyszły mu do głowy, gdy papierem wycierał rozlaną wodę. Dariusz Car, lider zespołu Co Tu Się Święci?, pomysły do piosenek czerpie z codzienności. – Staram się podążać tam, gdzie jest moje serce, czyli za dziećmi. Inspiruje mnie to, czym żyje dziecko i co wynika ze spotkania z nim. To także pielęgnowanie dziecka we mnie – zwierza się.

Zagrało w serduchach

Zespół Co Tu Się Święci?, w którym grają ojcowie, a śpiewają głównie dzieci, powstał zupełnie spontanicznie. Zaczęło się od kolędowania w Przedszkolu Familijnym i Szkole Podstawowej „Ster” w Białymstoku. Dariusz Car, tata z przeszłością muzyczną, autor muzyki i tekstów, a także wokalista, zorganizował z tej okazji śpiewająco-grającą grupę, a później... poszło już samo. – Ludzie myśleli, że zatrudniliśmy profesjonalny zespół muzyczny – tak im to zagrało w serduchach – opowiada. – Dlatego wraz ze Stowarzyszeniem Edukacji i Rodziny „Ster”, w którym działamy, napisaliśmy projekt na warsztaty muzyczne i nagranie płyty. I udało się! Dostaliśmy dofinansowanie, dzięki temu mogliśmy to zrobić na dobrym poziomie. Efektem jest krążek „Gdy zechcesz”, który ukazał się w tym roku.

Dla dzieci nagrywanie płyty okazało się ogromną frajdą, choć bywało też męczące. – Pan Darek nagrywał wszystkie głosy, a potem wybierał te, które mu pasowały do piosenki. Często powtarzaliśmy jeden kawałek wiele razy, żeby było dobrze – wspomina 11-letnia Pola, o której dorośli mówią, że ma temperament przywódczyni i „przegada większość polityków Unii Europejskiej”.

– Było dużo pracy, ciągle takiej samej, ale nagrodą są koncerty – cieszy się Martyna, 10-latka z artystyczną duszą. Na co dzień nie tylko śpiewa, ale gra też na fortepianie, a za prace plastyczne zbiera międzynarodowe nagrody.

Podczas rozmowy dzieciaki wydają się spokojne, ale gdy tylko biorą mikrofony do ręki, dostrzegamy, jaki tkwi w nich żywioł. „Hej, hej, hej! Do miłości przytul się! Hej, hej, hej! Boża miłość sklei cię!” – wykrzykują, podskakując przy tym i podnosząc ręce do góry. Praca z nimi za każdym razem jest przygodą, bo nigdy nie wiadomo, na jaki wpadną pomysł. Gdy nagrywały klip do tej właśnie piosenki w ogrodzie pobliskiego Pałacu Branickich, perły podlaskiej architektury, jedno z nich postawiło na chodniku kapelusz. Zaciekawieni pracą nad klipem przechodnie zaczęli tam wrzucać pieniądze. – Zebrało się tyle, że starczyło na lody dla całego zespołu – śmieje się Dariusz Car. Dodajmy, że w grupie śpiewa obecnie blisko 40 dzieci.

Małe rekolekcje

Grupie dzieciaków akompaniuje siedmiu dorosłych muzyków. Wszyscy są ojcami, choć nie wszyscy mają swoje pociechy w zespole. Mariusz Truszkowski, grający na basie, właśnie oczekuje narodzin piątej latorośli. Menedżer rozwoju biznesu w firmie zajmującej się nieruchomościami, z wykształcenia muzyk, organista w jednej z białostockich parafii, a do tego lider uwielbienia we wspólnocie Dom Jednego Serca, stara się utożsamiać ze wszystkim, co gra. – W przypadku tego zespołu nie miałem z tym żadnego problemu. Wiedziałem, że jeśli Darek się za coś weźmie, to włoży w to całe swoje serce. Poruszają mnie jego teksty – proste, łatwe do zaśpiewania dla dzieci, ale prowokujące do stawiania sobie ważnych pytań: czy o tym, że „tata jest superbohaterem”, będę mógł śpiewać do końca życia? To dla nas takie małe rekolekcje, zmuszające do refleksji, czy rzeczywiście jestem taki, jak w tych piosenkach.

– Większość utworów jest po prostu dana – podkreśla Dariusz Car. – Czasem budzę się w środku nocy z melodią i gotowym refrenem. Ktoś kiedyś powiedział, że w prawdziwej sztuce pierwsze zdanie pochodzi od Boga, a potem staramy się Mu dorównać – uśmiecha się. Sam nawrócił się, jak mówi, dziesięć lat temu i od tej pory stara się wszystko w swoim życiu budować na Bogu. O graniu dla dzieci zaczął myśleć, kiedy tylko stał się ojcem. – Moj świat muzyczny w sposób naturalny przesunął się w stronę świata dziecięcego – dodaje.

– Dla mnie te piosenki są modlitwą, zwłaszcza takie teksty jak „Prowadź mnie” czy „Żeglarze Jezusa” – zwierza się Rafał Szawluk, programista grający na przeszkadzajkach, tata śpiewającej w zespole 7-letniej Mileny Faustyny. Przedstawia się jako jedyny muzyczny amator w bandzie, ale koledzy doceniają jego poczucie rytmu. – Nasze utwory są bardzo różne stylistycznie: od popu, rocka i rapu po balladę, ale jest coś, co je spaja. Zawsze starałem się, by moje granie było uwielbieniem – i tutaj się to udaje. A piosenka o tacie jest dla mnie umocnieniem w ojcostwie – wyznaje.

Dać dziecku czas

– Świat jest dziś skoncentrowany głównie na tym, żeby było łatwo i przyjemnie – twierdzi Jacek Harasimczuk, tata trzech dziewczyn śpiewających w zespole: 11-letniej Poli, 8-letniej Zoi i 5-letniej Ady. – Łatwiej dać dziecku smartfona czy włączyć mu telewizor, a trudniej poświęcić swój czas. O ile mamy zwykle nadal są blisko dzieci, to dzisiejsi ojcowie, goniąc za pracą, często gubią z nimi kontakt. Są liderami w firmie, a nie są nimi w domu. I wtedy dzieci szukają wzorców gdzie indziej, np. wśród celebrytów. Nasze przedszkole i szkoła powstały m.in. po to, by je przed tym uchronić. To oddolna inicjatywa rodziców, a więc także ojców, którzy chcą wychowywać dzieci w duchu katolickim.

– Jednoczy nas wspólne podejście do wychowania – twierdzi Rafał Szawluk. – Mam pokój w sercu dzięki temu, że nasze dzieci spotykają się na co dzień z dziećmi rodziców, którzy wyznają podobne zasady.

– Właśnie w tym celu zawiązaliśmy stowarzyszenie i najpierw stworzyliśmy przedszkole, a potem zatroszczyliśmy się o kolejny etap edukacji wychowanków – opowiada Irmina Car, żona Darka. – Zaczynaliśmy od czwórki dzieci, a dziś pod naszymi skrzydłami znajduje się ich w obu placówkach aż 170. Bazujemy na modelu edukacyjnym Sternika, który przywędrował z Hiszpanii. To model, który nie skupia się wyłącznie na intelekcie, ale obejmuje całego człowieka, a więc także emocje, ciało, wolę i ducha. Jego ważnym elementem jest tutoring, a więc indywidualne podejście do ucznia. Dlatego nauczyciel spotyka się trzy razy w roku z obojgiem rodziców każdego z nich.

– Ktoś mógłby się obawiać, czy nasze dzieci nie żyją w zbyt hermetycznym świecie, odizolowane od problemów, z którymi stykają się ich rówieśnicy. Ale widzimy w wielu krajach, że to właśnie dzieci wychowane w modelu Sternika są tymi, które zmieniają świat – dodaje Dariusz Car.

Szczęśliwie powiązani

– Duży nacisk kładziemy w stowarzyszeniu właśnie na współpracę z ojcami – podkreśla Jacek Harasimczuk. – Pamiętamy o tym, że chłopcy chcą być zwykle silni jak ojciec, a dziewczynki szukają męża takiego jak on. Wiara matki jest ważna, ale to wiara ojca jest przekazywana dzieciom. Stąd wspólne wyjazdy ojców z synami, ojców z córkami albo z całą klasą, podczas których stawiamy na budowanie relacji. Wspólna wycieczka rowerami do Supraśla, nocowanie w namiocie, kąpiel w rzece – to są doświadczenia, których się nie zapomina.

– Kiedy w dzieciństwie jeździłam na ryby z moim ojcem, potrafiłam przez pięć godzin siedzieć cicho, byleby tylko być z nim – wspomina Irmina Car.

– Na naszym wyjeździe siedmiolatków z ojcami też było łowienie ryb, a ojcowie integrowali się także między sobą – opowiada Rafał Szawluk. – Nasza szkoła ciągle pozostaje kameralna, więc takie rzeczy są możliwe. To duży plus.

– To wszystko są sprawy, na które stawiamy, i one właśnie znalazły odzwierciedlenie na naszej płycie, powstałej w sposób zupełnie naturalny. To taka wizytówka modelu, którym staramy się żyć – podsumowuje Dariusz Car. A jego słowa potwierdza tekst jednej z piosenek, która długo jeszcze będzie brzmieć w naszych uszach:

Szczęśliwie powiązani, tak jak wiele łodzi do przystani – gotowi wypłynąć. Kolejny nieznany rejs – patrzę w niebo nocą i już chyba wiem: tak, to ten kierunek.

Kiedy w życiu postawi się na relacje, rodzina staje się załogą, która może płynąć spokojnie. •

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.