Ten telefon ją ocalił, kiedy żałoba po śmierci taty stała się nie do udźwignięcia.
▲ Wyprawę można śledzić na FB: Quo vadis? Rowerem ku marzeniom.
archiwum barbary pawluk
Basia Pawluk jest absolwentką geografii, grała w piłkę nożną dla kobiet. Dużo wędrowała – do Santiago de Compostela, do Rzymu. Przeszła pieszo pół Europy, jechała też rowerem wzdłuż wybrzeża Polski i wschodniej granicy – ze Świnoujścia przez Suwałki do Częstochowy.
Była na stypendium językowym w Budapeszcie, gdy spadł na nią najgorszy cios – śmierć ukochanego ojca. Udało jej się wtedy przyjechać do Polski, zdążyła pożegnać się z tatą, zorganizowała mu pogrzeb i wróciła na Węgry. Próbowała odnaleźć utraconą równowagę w rytmie codziennych zajęć, ale za granicą czuła się sama, niezrozumiana. W dodatku właśnie rozpoczęła się pandemia, a wraz z nią zakazy spotkań, studia online, zamknięte granice. Była uwięziona w obcym kraju, samotna i zrozpaczona. W ciągu ostatnich kilku lat trzy razy postanowiła zakończyć życie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.