Historia się nie kończy

Ewa K. Czaczkowska

|

GN 25/2023

Rozwój nauki polega na tym, że korzystając z dokonań przeszłych pokoleń, dokładamy do nich swoją cegiełkę, by nasi następcy mogli rozwijać je dalej.

Historia się nie kończy

Przed laty światową furorę zrobiła teza Francisca Fukuyamy, który po zakończeniu zimnej wojny, ogłaszając zwycięstwo demokracji liberalnej, obwieścił koniec historii.  Koniec historii dla historyka rozpatrującego dzieje w przyczynowo-skutkowej ciągłości, dzielonej na epoki, a nie odrębne światy, to w moim przekonaniu sprawa nie do przyjęcia. Dobrze, że Fukuyama, pod wpływem krytyki tuzów filozofii i historiozofii, ze swej tezy się wycofał. Niemniej ku mojemu zdumieniu okazuje się, że ma wciąż u nas zwolenników, w swoich poglądach idących nawet dalej, bo ogłaszających, że pewne badania się zakończyły, wszystko już odkryto, nie ma o czym pisać i basta. Ironizuję? Owszem, choć temat wcale nie jest zabawny.

Było to przed laty, kiedy rozpoczynając pracę nad jedną z biograficznych książek, zwróciłam się do kogoś – przemilczę szczegóły – o pomoc w źródłowych poszukiwaniach i usłyszałam stanowcze: „Ale po co pisać? Przecież wszystko zostało już napisane!”. To zdanie, powiedzmy szczerze, jest tak absurdalne, że trudno je skomentować, ale trudno też zapomnieć. I wraca ono do mnie – na zasadzie niemej konfrontacji – zwykle wtedy, gdy albo sama zdołam coś nowego odkryć w archiwach, albo kiedy czytam o takich ustaleniach innych.

Tak właśnie zdarzyło się teraz, gdy uczestniczyłam w promocji książki „Zawsze głosiłem prawdę. Nauczanie społeczne w wypowiedziach księdza Jerzego Popiełuszki. Wybór źródeł” przygotowanej przez Pawła Kęskę (we współpracy z Katarzyną Jóźwik) z Ośrodka Dokumentacji Życia i Kultu Księdza Jerzego Popiełuszki przy sanktuarium błogosławionego na warszawskim Żoliborzu. Na 141 dokumentów zawartych w tej książce aż 60 nigdy dotąd nie było publikowanych. Są to homilie, wywiady, listy, szkice, notatki. Wartość ich jest różna – od bardzo ważnych, jak trzy dotąd nieznane listy z wojska, homilia wygłoszona dzień po kanonizacji o. Maksymiliana Kolbego, dwa bardzo ciekawe wywiady – po mniej znaczące krótkie notatki czy homilie z pierwszych lat kapłaństwa ks. Jerzego.

Uprzedzając pytania tych, którzy może zdziwieni zapytają, jak to odkrycie ma się do procesu beatyfikacyjnego, od razu zaznaczę, że te wszystkie dokumenty niczego w obrazie ks. Popiełuszki nie zmieniają, a jedynie go dopełniają. Jeszcze bardziej uwypuklają pewne jego cechy czy postawy, linię nauczania, a także dojrzewanie do męczeństwa. Niezwykle istotne jest, że wszystkie dokumenty opublikowano tak, jak zostały zapisane w oryginale, bez stylistycznych i redakcyjnych poprawek. Jak się bowiem przy okazji okazało, większość cytowanych dotąd wypowiedzi, homilii księdza Jerzego przeszło wcześniej przez redakcyjne sito. Niepotrzebnie, bo święci najlepiej bronią się sami. Ale cóż – moda na poprawianie, czyli „udoskonalanie”, „upiększanie”, „szlifowanie” świętych nie odeszła w przeszłość. A że nie tylko nie jest to potrzebne, ale wręcz może być szkodliwe, najlepiej pokazuje historia „Dzienniczka” św. Faustyny, który po wielu poprawkach wprowadzonych przez osobę przepisującą go stał się niewiarygodny dla Świętego Oficjum, co było jednym z ważnych powodów zakazu jego rozpowszechniania po koniec lat 50. ubiegłego wieku.

Piszę o książce „Zawsze głosiłem prawdę”, ale w jej miejsce można by podać wiele innych tytułów, które dzięki mozolnej pracy ich autorów w archiwach państwowych czy częściowo tylko otwartych archiwach kościelnych przynoszą nowe, czasem rewelacyjne odkrycia albo jedynie dopowiedzenia do wcześniejszych ustaleń. Bo jak nie kończy się historia, tak nie kończą się jej badania. Na szczęście. A rozwój nauki polega przecież na tym, że korzystając z dokonań przeszłych pokoleń, dokładamy do nich swoją cegiełkę, by nasi następcy mogli prowadzić je dalej. I to jest równie piękne jak odkrywanie nieznanych wcześniej dokumentów na zakurzonych półkach archiwów, dziś częściej już w wersji zdygitalizowanej. Po co więc pisać, gdy „przecież wszystko zostało już napisane”? Gdyby iść tym torem rozumowania, to w zasadzie od 2000 lat, od spisania Ewangelii, nic nie powinno już powstać. W niej jest wszystko – tylko czytać! Na szczęście ks. Jerzy Popiełuszko nie tylko czytał i kontemplował. On także pisał. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.