Donald Trump chce zostać prezydentem, choć grozi mu więzienie. Czy to szansa dla jego dawnych współpracowników, a dziś rywali?

Jacek Dziedzina

|

GN 25/2023

publikacja 22.06.2023 00:00

Byli oddanymi ludźmi Donalda Trumpa. Dziś konkurują z nim i ze sobą nawzajem o nominację republikanów. Ale to ich były szef ma ciągle największe poparcie. Mimo aresztowania i zarzutów prokuratorskich. Tego dotąd nawet Ameryka nie widziała.

Nikki Haley pełniła funkcję ambasadora USA przy ONZ. Nikki Haley pełniła funkcję ambasadora USA przy ONZ.
ZDJęCIa CharleS KruPa /aP/eaST NewS

Nikki Haley i Mike Pence. Była ambasador USA przy ONZ i były wiceprezydent. Oboje wiernie i lojalnie wobec prezydenta wypełniali swoje obowiązki. Haley stanowczo i niezwykle rzeczowo broniła stanowiska Białego Domu, zwłaszcza na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ, ale zrezygnowała z funkcji dużo wcześniej niż Pence, bo już w październiku 2018 roku. Wiceprezydent był wierny szefowi aż do 6 stycznia 2021 roku, czyli do dnia, w którym miał miejsce szturm zwolenników Trumpa, przekonanych, że wybory zostały sfałszowane. Pence nie ugiął się pod naciskami samego Trumpa i jako przewodniczący Senatu ogłosił zwycięstwo Joe Bidena. Tego Trump mu nie wybaczył. Teraz dodatkowo Pence „ośmielił się” konkurować z nim o nominację Partii Republikańskiej przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi. W tym wyścigu lepsze od Pence’a notowania ma jednak Haley, co również naraża ją na gniew byłego szefa. Mimo wszystko Trump nie ma na razie powodów, by obawiać się tej konkurencji, bo w sondażach bije tych dwoje na głowę. Trump ma za to inne powody do zmartwień: jako pierwszy w historii USA były prezydent został aresztowany, postawiono mu również łącznie 37 zarzutów. Czy można sobie wyobrazić, że republikanie wystawią go, z takim balastem, jako swojego kandydata?

Wyborcy nie wierzą

Tydzień temu przed sądem federalnym stawił się obywatel Donald J. Trump. A raczej został tam przyprowadzony przez policję, która wykonała postanowienie prokuratury. Były prezydent USA usłyszał zarzuty związane z przechowywaniem przez niego dokumentów rządowych, w tym opatrzonych klauzulą „ściśle tajne”, w swojej prywatnej rezydencji na Florydzie. Najbardziej szokujące okazały się doniesienia, że prokuratura znalazła część z nich schowaną… pod prysznicem. Oskarżenia wobec Trumpa obejmują również utrudnianie organom ścigania śledztwa w tej sprawie. Ciążą na nim także wcześniejsze zarzuty dotyczące nieprawidłowości w zeznaniach finansowych związane z wypłatą „pieniędzy za milczenie” dla kobiety, z którą miał mieć romans jeszcze przed poprzednimi wyborami.

W sumie Trumpowi grozi nawet 20 lat więzienia. Czy to wszystko zraziło do niego republikańskich wyborców? Wręcz przeciwnie: z najnowszych sondaży (już po aresztowaniu) wynika, że ok. 80 proc. wyborców amerykańskiej prawicy widzi w tym wszystkim polityczną ustawkę demokratów, obliczoną na dyskredytację i wykluczenie Donalda Trumpa z wyścigu wyborczego. Przy zadanym wprost pytaniu o możliwość poparcia go aż 43 proc. wyborców republikańskich odpowiedziało pozytywnie. To niemal dwukrotnie więcej, niż osiągnął jego główny republikański rywal Ron DeSantis, i o wiele więcej niż poparcie, jakie uzyskują Nikki Haley i Mike Pence (kilkanaście i kilka procent). Poza tym krótko po aresztowaniu Trumpa jego sztab poinformował, że w tym czasie o kilka milionów dolarów wzrosły wpływy od darczyńców na jego kampanię!

Trzeba jednak mieć na uwadze, że w razie szybkiego rozpoczęcia procesu (na razie sąd Trumpa wypuścił, bo uznał, że „nie ma ryzyka ucieczki z USA”) wyborcy mogą podejść do sprawy pragmatycznie i nie zechcą głosować na kandydata, który może znaleźć się za kratkami. Same elity Partii Republikańskiej mają problem, bo na razie są niejako związane wynikami poparcia dla Trumpa, choć najchętniej postawiłyby na jednego z jego kontrkandydatów. Na razie były prezydent zapowiada, że jeśli wygra, powoła specjalnego prokuratora, który zajmie się Joe Bidenem.

Poglądy czy koniunkturalizm?

I Haley, i Pence to kandydaci, których można by uznać za głos rozsądku w najbardziej konserwatywnym skrzydle Partii Republikańskiej. Nie mają w sobie cienia populizmu Trumpa, a większość poglądów, do których ich były szef musiał się „przypasować” na potrzeby wygranej, jest ich rzeczywistymi poglądami. Prawdopodobnie różnią się trochę w kwestii wiary (co w USA wśród republikanów ma duże znaczenie). Nikki Haley, jako córka hinduskich imigrantów, wychowała się w sikhizmie, ale później miała stać się chrześcijanką (jej mąż jest metodystą). Jednak śledząc dyskusje na różnych stronach amerykańskich chrześcijan, można odnieść wrażenie, że te społeczności nie mają co do tego pewności. Ona sama w wywiadach mówi, że stała się chrześcijanką, ale nie brak głosów, że jej konwersja miała charakter wyłącznie koniunkturalny, a w rzeczywistości „widziano ją” uczęszczającą nadal do świątyni sikhów. Mike Pence ma nieco inną historię. Był wychowany w katolicyzmie, ale nigdy nie uważał się za świadomego katolika, natomiast później zmienił wyznanie, wstępując do jednego z Kościołów ewangelikalnych.

Nikky Haley dorastała w Karolinie Południowej i w tym też stanie objęła urząd gubernatora. Nie była fanką Trumpa. Przeciwnie – przed wyborami w 2016 roku popierała jego republikańskich konkurentów do nominacji: Marca Rubio i Teda Cruza. Zasłynęła nawet z tego, że na jednym z wieców wyborczych wypaliła bez ogródek: „Donald Trump reprezentuje to wszystko, przed czym przestrzegałam moje dzieci, by tego nie robiły”. Miała też żal do niego za jego – jak twierdziła – rasistowskie poglądy. Sama, jako Hinduska, miała problemy z dyskryminacją, co jednak tym bardziej motywowało ją do walki o swoje prawa i pokazanie wszystkim, że może być profesjonalnym urzędnikiem i sprawnym politykiem. Być może dlatego zgodziła się na objęcie funkcji ambasadora USA przy ONZ i wiernie reprezentowała każde oficjalne stanowisko Białego Domu.

„Pastor” prezydentem?

Nieco innym przypadkiem jest Mike Pence. W przeciwieństwie do Haley nigdy nie umiał przemawiać tak, by porwać tłumy. W obu przypadkach można jednak mówić o pewnym zaskoczeniu, że prawicowcy z przekonania byli gotowi działać w drużynie prezydenta, który „nie rokował” jako konserwatysta. To oczywiście pokazuje, że liczyły się konkretne działania. Dla amerykańskich prawicowców istotne było to, że Trump – albo wbrew sobie, albo dojrzewając do wielu poglądów – autentycznie reprezentował ich wizję polityki. Teraz jednak uznali, że przyszedł czas na takich jak oni: nie tylko podpisujących ustawy zgodne z linią programową konserwatystów, ale też będących przekonanymi do konserwatywnych wartości.

Dla Pence’a są to przede wszystkim wartości wynikające z jego autentycznej wiary. „Przemawiam teraz nie tyle jako wasz wiceprezydent, ile jako brat w Chrystusie” – mówił w 2019 roku do studentów na Williams Stadium, pięknym sportowym obiekcie znajdującym się na terenie potężnego kampusu Liberty University w Lynchburg w stanie Wirginia. To tak bardzo inne od tego, co można czasem usłyszeć z ust polityków odwołujących się do religii. Mike Pence mówił o swoim doświadczeniu wiary, którą odnalazł w czasie studiów. „Zacząłem poznawać ludzi, którzy mieli coś, czego ja nie miałem. Nie była to tylko pewność siebie czy serdeczność. To była radość i pokój, niezależnie od okoliczności. I to mnie pociągnęło”. Młodzi słuchali w skupieniu. Pence wspomniał, jak nagle zaczął pragnąć nosić na piersi taki krzyż, jaki nosił jego kolega. „On wtedy powiedział mi słowa, których nie zapomnę do końca życia: »Mike, najpierw musisz zacząć nosić go w sercu, zanim założysz go na szyję«” – mówił wiceprezydent USA, wywołując kolejny aplauz młodzieży. I zakończył swoje świadectwo wspomnieniem festiwalu chrześcijańskiego, na którym usłyszał słowa z Ewangelii według św. Jana: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał…”. Pence powiedział: „Wtedy te słowa brzmiały inaczej. Siedząc na zboczu góry, zdałem sobie sprawę, że Bóg tak umiłował mnie, że dał swojego Syna, aby mnie uratować. Tej nocy wyznałem wiarę w Jezusa Chrystusa jako mojego osobistego Pana i Zbawiciela. I to wszystko zmieniło”.

Przebaczenie w polityce

Dla wyborców konserwatywnych w USA Pence wydaje się kandydatem idealnym, tym bardziej trudno zrozumieć, skąd ciągle tak wysokie poparcie dla Trumpa. Jeszcze jako urzędujący wiceprezydent, podczas Szczytu Wyborców Wartości, który przyciąga konserwatywnych chrześcijan z całego kraju, Mike Pence mówił tak: „Mój poprzednik [na stanowisku wiceprezydenta – J.Dz.] Joe Biden powiedział, że ci z nas, którzy popierają tradycyjne wartości moralne, są siłami nietolerancji. Prawda jest taka, że ​​wiara, rodzina, ciężka praca i patriotyzm są spoiwem, które od pokoleń wiąże tkankę społeczną naszego narodu”. A na spotkaniu z prawnikami z Alliance Defending Freedom mówił otwarcie: „Spędzajcie więcej czasu na modlitwie niż przed internetem”. Dodał od razu, że wszyscy wyznawcy Jezusa Chrystusa powinni modlić się za tych, których kochają, ale także za swych wrogów, oraz że w polityce… nie brakuje okazji, by to robić. „Przebaczenie jest wspaniałym darem. Razem z żoną próbujemy działać dosłownie, przebaczając tym, którzy mogą świadomie występować przeciwko nam, przedstawiając nieprawdziwe fakty o nas i naszej rodzinie” – dodał Pence. To było o tyle ważne, że akurat w ostatnim czasie lewicowe organizacje krytykowały jego żonę za to, że wróciła do nauki w szkole, gdzie „indoktrynuje” dzieci, ucząc je chrześcijańskiej koncepcji małżeństwa.

Najbliższe miesiące pokażą, czy republikanie, utożsamiający się w większości z poglądami Pence’a i Haley, będą gotowi również uwierzyć w ich skuteczność w Białym Domu. Wszystko zależy od rozwoju sytuacji z procesem Donalda Trumpa. Kłopoty ich byłego szefa tym razem mogą działać na ich korzyść. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.